Singiel szuka singielki... w Kościele

Singiel szuka singielki... w Kościele
(Fot. shutterstock.com)
KAI / Maria Jernajczyk / br

"Singli jest coraz więcej", "lawinowo wzrasta liczba jednoosobowych gospodarstw domowych", "ludzie nie chcą, albo nie potrafią się wiązać" - mówią socjologowie i psychologowie, a za nimi media. Jak to jest być singlem w Kościele?

Kiedyś jego miejsce wydawało się jasne. W czasie Wielkiego Postu uczestniczył w rekolekcjach dla młodzieży. Potem przez wiele lat jeździł do innej parafii na rekolekcje akademickie. Tak było jeszcze kilka lat po studiach, aż do momentu, gdy uświadomił sobie, że te kilka lat to już prawie dziesięć. W ostatnią niedzielę w parafii zapowiadano rekolekcje. "Na godzinę 19 zaproszone są małżeństwa, na 20 - młodzież. Samotni i emeryci - na 9 rano". Nie przyjdzie. O 9 rano musi być w pracy, gdzie zresztą spędza większość dnia. Poza tym nie jest samotny - po prostu nie założył rodziny i nie jest w żadnym związku. Chciałby, ale jak na razie to się nie udało. Takich ludzi jest już w Polsce 5 milionów.

DEON.PL POLECA




"Singli jest coraz więcej", "lawinowo wzrasta liczba jednoosobowych gospodarstw domowych", "ludzie nie chcą, albo nie potrafią się wiązać" - mówią socjologowie i psychologowie, a za nimi media. Według narodowego spisu powszechnego z 2002 r. w stosunku do roku 1988 liczba samotnych mężczyzn wzrosła o 32 proc, a samotnych kobiet - o 38 proc. Ta tendencja będzie się utrzymywać. Socjologowie prognozują, że w 2030 r. w Polsce będzie już 7 mln. singli w wieku od 25 do 40 lat. Podobnie jest w Europie. Eurostat podaje, że 160 mln. Europejczyków żyje bez partnera lub partnerki. Singlem jest co trzeci Amerykanin.

Singiel szuka powołania

Jak to jest być singlem w Kościele? "Czasem trudno jest odnaleźć swoją duchowość, własny styl duchowości", "singiel w Kościele to taki ktoś 'bez przydziału', "niełatwo jest mu odnaleźć własną tożsamość", "po prostu nie bardzo wiadomo, jak realizować swoje powołanie" - mówią ludzie. Czy jest powołanie do samotności? - to pytanie w dziesiątkach wersji przewija się na rozmaitych katolickich forach internetowych. Część singli to osoby, które odkrywają w sobie powołanie do miłości realizowane poprzez zaangażowanie społeczne, przyjaźnie czy pracę. Często jednak pytanie to zadają ci, którzy głęboko pragną założenia rodziny, a jednak z różnych względów nie mogą tego pragnienia zrealizować. Bycie singlem traktują jako nieznośnie przedłużający się stan przejściowy, stan zawieszenia, rodzący szereg psychologicznych i duchowych trudności, w których z reguły brak im duszpasterskiego wsparcia.

"Księża się nami denerwują" - mówi Ania z Warszawy. "Może dlatego, że nie za bardzo wiedzą, co zrobić. Ja np. spotykałam się z naciskami, żeby w końcu coś postanowić: albo wychodzisz za mąż, albo decydujesz się na życie konsekrowane...Ale przecież nie mogę wstąpić do zakonu dlatego, że 'już najwyższy czas coś postanowić', albo założyć, że w ciągu najbliższego roku znajdę męża" - dodaje.

Jak się odnaleźć?

"Widzę, jakie dramaty towarzyszą często młodym poszukującym kogoś, kogo mogliby uczynić swoją najbliższą osobą" - twierdzi ks. Jarosław Szymczak z Instytutu Studiów nad Rodziną. Podkreśla, że ze szczególnymi trudnościami borykają się właśnie ci, którym nie wystarcza partner "na jedną noc", albo "na trochę", tacy, którzy pragną zbudować rodzinę opartą na trwałych wartościach. "We współczesnym świecie takim ludziom coraz trudniej się odnaleźć" - zwraca uwagę kapłan. "Może jeszcze łatwo spotkać się katolikom w Warszawie, gdzie działa tyle duszpasterstw akademickich, czy ruchów. Ale na prowincji? Przy parafii często zupełnie nic się nie dzieje, a młodzi jeżdżą po miasteczkach poszukując miłości na poziomie pubowo - dyskotekowym. Co mają robić?" - mówi ks. Szymczak.

Okazuje się jednak, że w dużych miastach wcale nie jest prosto. "Brakuje środowisk, w których ludzie mogliby nawiązywać relacje prowadzące do małżeństwa, więzi, które mogłyby się rozwinąć w małżeństwo." - twierdzi o. Mirosław Pilśniak OP, duszpasterz młodzieży i duszpasterz rodzin. Zwraca uwagę, że rolę takich środowisk mogłyby pełnić chociażby duszpasterstwa akademickie, ale doświadczenie pokazuje, że tak nie jest. Niewielki procent członków duszpasterstw nawiązuje tam przyjaźnie prowadzące do małżeństwa. "Oczywiście, ludzie mają potrzebę budowania takich relacji, ale jakby nie umieją" - podkreśla.

Dobra wola i... bezradność

Jego zdaniem pęknięcie specyficznej aury, jaką społeczeństwo niegdyś otaczało relacje damsko - męskie dotyka, choć w innym wymiarze, również Kościoła i ludzi wierzących. "Jeszcze sto lat temu sama znajomość między chłopakiem a dziewczyną otoczona była w odbiorze społecznym jakby matrymonialną aurą. Zakładała możliwość wejścia w relację małżeńską" - stwierdza o. Pilśniak. "Dziś taka znajomość może być totalna, można przebywać ze sobą, mieszkać razem, współżyć, mieć razem dzieci - i jeszcze niektórym na myśl nie przychodzi, że można zawrzeć małżeństwo.

Nawet nie traktują tego jako narzeczeństwo, bo przecież nie wiadomo, czy się pobiorą, czy będą razem" - dodaje. "Żyjemy w świecie relacji płytkich, więzi ludzkich na poziomie spotkania przy piwie. Takie są często relacje między kobietą a mężczyzną, także w sferze seksu. Jeśli ktoś jest zdecydowany współżyć na drugiej randce, to oznacza, że utracił zdolność rozumienia, czym jest spotkanie z drugim człowiekiem" - mówi duszpasterz.

Zwraca uwagę, że wiele osób wierzących nie akceptuje takiego stylu życia. Chcą budować głębsze relacje, ale nie mają wyraźnych wzorów. Dom rodzinny bywa albo antywzorem lub wzorem niedoskonałym. Wyraźnych odniesień brakuje także w ludziach widzianych w Kościele.

"Mam wrażenie, że w naszych duszpasterstwach następuje nadmierne przesunięcie akcentów. Aktywność i relacje przyjacielskie promowane są być może w odpowiedzi na zepsucie otaczającego świata. Często buduje się tam relacje między mężczyznami i kobietami z założenia przyjacielskie i tylko przyjacielskie. I to piękne, że są czyste przyjaźnie, w których ludzie po prostu starają się być razem, współpracować i niekoniecznie są nastawieni na relacje erotyczne, ale jednak dobrze jeśli znajomości damsko - męskie są w jakiś sposób otwarte na małżeństwo, a nie zamknięte na tę perspektywę" - podkreśla o. Pilśniak.

Błędy formacji?

Uwrażliwienie na te kwestie jest, według o. Pilśniaka, ważnym zadaniem dla duszpasterzy. Mogą pomagać młodym w nabywaniu umiejętności budowania relacji otwartych na poważny związek jako zamiar realizacji powołania życiowego. "W duszpasterstwach kładzie się nacisk na modlitwę, wiedzę religijną i społeczną, wykształcenie i relacje towarzyskie. Brakuje chyba jednak więzi, w których ludzie decydują się walczyć razem o głębszą, prawdziwszą relację. Wiara pomaga człowiekowi zapragnąć głębokiego związku, ale nie zastąpi pracy nad sztuką budowania związku, a wreszcie - nie zastąpi trudu budowania relacji" - zaznacza dominikanin.

"Ja jestem owocem dziesięcioletniej formacji w jednym z ruchów katolickich - zwierza się Ania z Warszawy - i tak się złożyło, że w tym ruchu nie spotkałam kogoś, z kim mogłabym się związać na całe życie. Natomiast stałam się osobą bardzo zaangażowaną w Kościół. I przez te wszystkie lata osoby, które mnie formowały, księża, duszpasterze mówili, że właśnie o to chodzi, że bardzo dobrze, że trzeba być zaangażowanym, podejmować odpowiedzialność itp.

Natomiast czas mijał i w pewnym momencie - pamiętam tę rozmowę... - jeden kapłan mi powiedział: Ania, jeśli chcesz wyjść za mąż, to będzie ci trudno w tym ruchu znaleźć mężczyznę, ponieważ zachowujesz się jak 'kościelna matka', zachowujesz się jak osoba konsekrowana... Nie chcę niczego 'zwalać' na tę formację, choć w pewnym sensie to ona doprowadziła do takiej sytuacji. Wiem, że nie ma nic trudniejszego, niż formowanie człowieka, ale faktem jest, że w takim prowadzeniu, przy najlepszych intencjach, można coś bardzo ważnego przegapić" - podkreśla dziewczyna.

Osobną sprawą pozostaje fakt, że w większości duszpasterstw, ruchów i wspólnot znaczący procent stanowią kobiety. "Niektórzy śmieją się, że nasz Kościół jest żeńskokatolicki" - stwierdza ks. Jarosław Szymczak. - "Coś w tym jest. Co więcej wydaje się, że wśród świeckich zaangażowanych w Kościół kobiety stają się coraz silniejsze, a mężczyźni coraz słabsi. Tacy mężczyźni reagują lękowo na kobiecą dominację" - zwraca uwagę kapłan.

Oddolna inicjatywa internetowa: prawie dwieście zakochanych par!

"Byłem sam. Chciałem to zmienić, ale zależało mi na tym, żeby poznać wierzącą dziewczynę, żebyśmy mieli jakąś wspólnotę wartości. I to wcale nie było takie proste..." - opowiada Maciej Koper, który na pewno nie należy do mężczyzn zalęknionych. Być może dlatego właśnie, wraz z dwójką innych singli, zdecydował się, by w tej niełatwej sytuacji "coś zrobić". Inspiracją była amerykańska strona internetowa Avemariasingles.com, serwis powołany po to, by kojarzyć samotnych, którzy pragną zbudować chrześcijańskie małżeństwo.

Portal Przeznaczeni.pl powstał we wrześniu 2005 r. Bilans tej już ponad półtorarocznej działalności to 15 małżeństw, 68 planowanych ślubów i prawie 200 zakochanych par. Przez ten czas w portalu określanym też jako "Strefa ludzi z wartościami" zarejestrowało się ok. 20 tys. osób czyli prawie dwa razy więcej niż w portalu Avemiariasingles.

"Są to ludzie bardzo zróżnicowani. Bogactwem tego miejsca jest m.in. właśnie niesłychana różnorodność osób" - podkreśla Agnieszka Rogalska, współtwórczyni portalu, która dzięki strefie poznała swego męża. Dolną granicą wieku dopuszczalności rejestracji w strefie jest 18 lat. Górnej bariery nie ma, zdarza się więc, że w portalu rejestrują się i siedemdziesięciolatkowie. Najwięcej strefowiczów to jednak osoby między 25 a 35 rokiem życia, najczęściej po studiach wyższych. "Strefowicze są finansistami, lekarzami, dziennikarzami, nauczycielami. To często osoby bardzo aktywne zawodowo i maksymalnie zabiegane! Często nie mają czasu, żeby ułożyć sobie życie, choć pragną stworzyć chrześcijańską rodzinę" - podkreśla Maciej Koper.

Chcemy tworzyć świat pełen szczęśliwych małżeństw

Twórcy serwisu dedykują go Janowi Pawłowi II. "Chcemy tworzyć świat pełen szczęśliwych małżeństw i rodzin zbudowanych na dojrzałej miłości ludzkiej i na Bogu, który sam jest Miłością." - stwierdzając, podkreślając, że ich działanie jest odpowiedzią na apele, jakie kierował do młodych Ojciec Święty. Dlatego portal nie jest zwykłym serwisem randkowym. "Jeśli szukasz wielu przypadkowych znajomości, łatwej rozrywki, przyjemnych flirtów, zabawy w "miłość", partnera do seksu jeśli wiara i religia nie mają dla Ciebie znaczenia i z założenia odrzucasz Kościół katolicki albo wybiórczo akceptujesz Jego nauczanie jeśli już masz za sobą ślub kościelny i rozwód cywilny to źle trafiłeś." - piszą twórcy portalu. Sfera przeznaczona jest przede wszystkim dla tych, którzy szukają współmałżonka, pragną i mogą zawrzeć małżeństwo w Kościele katolickim.

Trzeba się spotkać naprawdę

"Kiedy myśleliśmy o tym, jak urządzić ten portal, poszukiwaliśmy rozmaitych inspiracji. Szukaliśmy też wiele w tekstach Jana Pawła II. Tam było bardzo wyraźnie napisane, że docieranie do ludzi jedynie przez Internet - to za mało. W Internecie nie nawiążą się relacje, dlatego z Internetu trzeba jak najszybciej wyjść - do świata realnego. Tak narodził się pomysł na Kalendarz Spotkań" - opowiada Agnieszka Rogalska. Kalendarz umożliwia każdemu ze strefowiczów zaproponowanie jakiegoś spotkania lub dopisanie się do spotkania, czy inicjatywy organizowanej przez kogoś innego. Są to inicjatywy przeróżne - od towarzyskich rozmów przy kawie, po wspólne Msze św., wspólne wyjazdy, wyprawy rowerowe, kajaki, wycieczki piesze, czy górskie wspinaczki. "W ciągu 14 miesięcy działania Kalendarza odbyło się już 600 takich spotkań - wymyślonych, zaproponowanych, zorganizowanych i zrealizowanych oddolnie, przez samych strefowiczów" - podkreśla Maciej Koper.

Zwraca uwagę, że niejako "produktem ubocznym" strefy jest powstanie zwartego środowiska, charakteryzującego się określoną tożsamością i być może zdolnego do twórczej obecności w społeczeństwie - poprzez dawanie świadectwa i manifestację swoich poglądów. Na co dzień w strefie aktywnie działa ok. 6 tys. osób. "Tam niesamowicie widać bogactwo Kościoła, jego różnorodność" - opowiada strefowiczka Ania Olesiak.

"Dziś Internet jest miejscem spotkań jak każde inne. Strefa jest szansą. Stworzeniem szansy do spotkania dla określonej grupy ludzi o określonych wartościach. I tyle. Reszta należy do nich samych i do Pana Boga." - stwierdza Ania Olesiak. Zwraca uwagę, że problemy ludzi, którzy poznają się w strefie są takie same, jak tych, którzy poznają się przy innych okazjach, ale jest jeden plus: "Zaczynamy rozmowę z pewnej płaszczyzny. Na takim podstawowym poziomie wiemy, jakie są nasze oczekiwania, pragnienia i wyznawane wartości - i że zasadniczo są one zbieżne" - podkreśla.

"Łączenie określonej grupy społecznej, ludzi wyznających te same wartości i pragnących nawiązania trwałych więzi jest niewątpliwie zaletą portalu, wiążą się z tym też jednak pewne słabości" - stwierdza o. Mirosław Pilśniak. "Strefa w nieunikniony sposób gromadzi ludzi o podobnych problemach" - wyjaśnia.

Przytulny kącik, czy praca nad sobą?

Zdanie o. Pilśniaka potwierdza Maciej Koper: "Strefa nie jest lekiem na całe zło. Jeśli ktoś ma problemy, żeby wyjść do innych, żeby się przełamać, dojrzeć, podejść poważnie do związku - to może się nawet 5 razy zalogować w strefie i do niczego to nie doprowadzi" - zaznacza. "O tym, że są problemy świadczy chociażby proporcja między liczbą zalogowanych, a tych, którym udało się w strefie szczęśliwie zakochać..." - dodaje Ania Olesiak. Jedna ze strefowiczek zwraca uwagę, że wiele osób rejestrujących się w portalu bardzo się tego wstydzi.

"Trudno jest im się przyznać otwarcie, że szukają pomocy. Logują się, ale trochę tak, jakby to nie dotyczyło ich samych" - podkreśla. "To nie ułatwia przełamywania internetowej anonimowości. Niestety, w takiej sytuacji łatwo jest ranić innych i również samemu zostać zranionym" - dodaje.

"A jednak obserwujemy, że sama obecność w strefie jest dla wielu ludzi katalizatorem rozwoju" - zauważa Agnieszka Rogalska. "Po pierwsze w jakiś sposób zdobywają się na odwagę, by przyznać się przed sobą i innymi, że czegoś potrzebują, że nie chcą się wpisywać w kulturę singli, nie chcą być sami, pragną prawdziwej rodziny. Po drugie mają szansę w jakiś sposób przewartościować swoje życie, zastanowić się, jak znaleźć czas dla drugiej osoby i jak wyjść z getta myślenia o sobie jako o kimś, kto na pewno nikogo nie znajdzie" - zaznacza.

Zdaniem twórców portalu osoby samotne i poszukujące współmałżonka cierpią z powodu zbyt małego wsparcia duszpasterskiego w Kościele, a jednak wsparcie to należy im zaofiarować w sposób mądry. Nie chodzi o tworzenie zakonserwowanych duszpasterstw, w których ludzie mają możliwość schować się przed światem, ale raczej zachęcenie do formacji, która pozwoliłaby wyjść na zewnątrz. "To w ogóle jest pytanie o nasze myślenie na temat tego, czym jest dla nas wspólnota Kościoła" - podkreśla Maciej Koper. "Czy to ma być miejsce, w którym ja czuję się dobrze ze wszystkimi moimi kompleksami, bo nikt mi nie dokucza, a wszyscy wokół tworzą ciepłe, przyjazne środowisko, które zapewnia, że wszystko jest ze mną ok., bo Pan Bóg mnie kocha? Czy też raczej wspólnota to źródło, z którego czerpię siły do działania, do zmieniania siebie i otaczającego mnie świata na lepsze?" - pyta. Zdaniem Ani Olesiak coraz częstsze "wypychanie" z duszpasterstw akademickich osób, które już skończyły studia jest zjawiskiem bardzo pozytywnym. "Księża się orientują, że to jest czas na wychodzenie, zakładanie rodziny, a nie chowanie się w duszpasterstwie" - stwierdza.

Gdy singiel nie potrafi szukać

O. Mirosław Pilśniak podkreśla jednak, że w tej i w innych sytuacjach "grupa wsparcia" bywa bardzo potrzebna. "Oczywiście grupa wparcia rozumiana nie jako "grajdołek" ale miejsce, gdzie świadomie pracuje się nad pewnym problemem" - zaznacza.

Przykładem takich grup mogą być jego zdaniem niektóre duszpasterstwa postakademickie, które często, niejako naturalnie ewoluują w stronę duszpasterstw singli. "Na takich ludzi wywierane są rozmaite presje - rodziny, otoczenia. Pojawia się też presja wewnętrzna i związany z nią lęk podjęcia ryzyka, które może nie przynieść spodziewanego rezultatu; lęk okazania się nieskutecznym; lęk, że straci się uciekający nieubłaganie czas" - podkreśla. Stwierdza, ze tego rodzaju presje bardzo ograniczają wolność w budowaniu związku i dlatego osoby poddawane naciskom wsparcia potrzebują. "Taką grupą wsparcia jest też portal Przeznaczeni.pl" - dodaje zakonnik.

"Zależy nam, by w perspektywie jednego czy półtora roku strefa była nie tylko miejscem, gdzie ludzie mogą się poznać, ale też konkretnie pracować nad sobą, nad wychodzeniem do innych, nad nawiązywaniem relacji" - podkreśla Maciej Koper. "Chcielibyśmy np. proponować profesjonalne warsztaty, dla wszystkich chętnych, myślimy o stworzeniu własnej grupy pielgrzymkowej itp. Już teraz promujemy rozmaite pojawiające się coraz częściej inicjatywy pomocy osobom, które odkrywają swoje powołanie do małżeństwa, ale nie mogą się w nim bezpośrednio realizować" - dodaje.

Jedną z takich inicjatyw jest np. Mistrzowska Akademia Miłości pomyślana jako "latający uniwersytet" poświęcony m.in. właściwemu przeżywaniu kobiecości i męskości, a także budowaniu relacji. "To mają być rozmowy z osobami, które są świadkami żywej miłości" - twierdzi Mira Jankowska, pomysłodawczyni Akademii, dziennikarka radia Józef i m.in. autorka "Fitnessu duchowego", popularnego dodatku do tygodnika Ozon. - Chcemy, żeby ludzie, którzy żyją w małżeństwach, albo byli długo samotni i wreszcie się odnaleźli i umieją o tym opowiadać, podzielili się tym doświadczeniem" - dodaje.

Zdaniem Miry Jankowskiej pytania o kobiecość i męskość są stawiane zdecydowanie za rzadko. "Również w Kościele o tych sprawach mówi się przede wszystkim językiem filozoficznym lub w kontekście płodności" - podkreśla. Brakuje natomiast podejścia prostego, egzystencjalnego, które dotykałoby podstawowych potrzeb i podstawowych pytań człowieka. Okazuje się, że zapotrzebowanie na tego rodzaju warsztaty jest olbrzymie. Na spotkanie pt. "Singiel szuka singielki" zorganizowane w ramach Akademii 8 marca w Warszawie przyszło kilkaset osób.

Singli jest coraz więcej. Z punktu widzenia rynku to znakomicie. Są doskonałymi konsumentami, kreują nowe potrzeby, na które skwapliwie odpowiada rynek poprzez kursy gotowania w pojedynkę, czy wycieczki dla samotnych. A jak na te potrzeby powinien odpowiadać Kościół?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Singiel szuka singielki... w Kościele
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.