Czy można zaprogramować zakochanie? A jeżeli jest ono całkowicie niezależne od naszej woli i wytrąca z równowagi, czy może mieć logiczne konsekwencje?
Kiedy ludzie mówią o miłości, na ogół mają na myśli właśnie okres zakochania, który podnieca, zniewala i pozostaje w pamięci. Ludzie się spotykają, poznają, podobają się sobie i w sobie się zakochują... Cały świat nabiera różowych, fantastycznych barw.
Oczywiście, ludzie poznają się i zakochują w przeróżnych okolicznościach, jednak Księga Rodzaju pokazuje, że za "przypadkowością" spotkania zawsze kryje się wola Boga.To Bóg zawsze jest tym, który prowadzi ją/jego - nas. Nawet jeżeli wydaje nam się, że prowadzimy grę, w rzeczywistość prowadzi ją Bóg. Oczywiście, nie wpływa On bezpośrednio na konkretne zdarzenia. Nie opóźnia przyjazdu pociągu, aby ktoś mógł spotkać swojego przyszłego męża (lub żonę). Z perspektywy czasu zawsze jednak można dostrzec Jego dobroczynną obecność w ciągu zdarzeń, które doprowadziły do ich spotkania. Brać ślub w Bogu to znaczy przyjąć Jego przewodnictwo ze świadomością, że od Niego pochodzi miłość, którą odczuwamy, a On łagodnie wpływa na życiowe zdarzenia, aby zrealizować przewidziany dla nas plan.
Mężczyzna powiedział: "Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta" (Rdz 2, 23). Adam po raz pierwszy się odzywa! Po raz pierwszy coś komunikuje, po raz pierwszy mówi coś do kogoś równego sobie. Tym razem, po kilku próbach, pojawia się miłość. Nawet jeżeli przeżyliśmy w życiu wiele przygód, ostatecznie czujemy jednak, że liczy się jedynie miłość prawdziwa, w którą chcemy zainwestować, która wydobywa nas z samotności i kieruje ku pełni człowieczeństwa. Wypowiedź Adama jest wyrazem zdumienia. My również nie wiemy, dlaczego zakochaliśmy się w tej osobie, a nie w innej, być może lepszej. Zakochanie to nieoczekiwany dar, wywołany przez drugiego człowieka. Ukochana osoba zostaje uznana za część naszej istoty. Jest to chwila euforii, intensywnej radości.
Nie zakochujemy się w osobie, która jest naszą wierną kopią, a jeżeli tak się dzieje, trzeba bardzo uważać! Nie zakochuję się w tobie dlatego, że jesteś moim lustrzanym odbiciem, ani dlatego, że odbija się w tobie moje ego. Nie mam zaufania do par, które łączy dosłownie wszystko: zainteresowania, pasje, sport, kultura, muzyka. Oczywiście, powinno się mieć wspólne zainteresowania, biada jednak tym, którzy starają się przypodobać partnerowi, bezkrytycznie przyjmując jego styl życia.
Piękno związku dwojga ludzi wynika z różnorodności, która jest okazją do poznania nowego świata
Męski i kobiecy sposób postrzegania świata różnią się od siebie diametralnie. Zaakceptowanie punktu widzenia drugiej osoby bywa bardzo trudne. Wymaga bowiem wyjścia poza ramy swojego światopoglądu, wymaga dialogu i spotkania, wymaga gotowości do zrewidowania własnych poglądów. Celem osób tworzących związek nie jest przekonywanie partnera do tego, aby stał się taki jak ja, ale wspólne dążenie do tego, by stworzyć coś nowego z połączenia dwóch jednostek!
Zakochania nie da się zaprogramować. Jest ono całkowicie niezależne od naszej woli. Jest to przeżycie tak intensywne, tak silne, że może zawładnąć wszystkimi naszymi emocjami i myślami. To szalone zdarzenie odurza nas, wytrąca z równowagi i podwaja naszą energię.
Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem (Rdz 2, 24).
Oto logiczna konsekwencja zakochania. Zakochanie prowadzi do porzucenia swoich korzeni, do uwolnienia się od doświadczeń rodzinnych (zarówno radosnych, jak i bolesnych), wywołuje poczucie przywiązania (!), pragnienie bycia z drugim człowiekiem, zjednoczenia w jednym ciele - nie tylko w sensie fizycznym, lecz przede wszystkim w sensie wewnętrznym. Czuję, że druga osoba jest moim uzupełnieniem.
Zakochanie jest podstawą do stworzenia związku z drugim człowiekiem
Emocje, które odczuwam w chwili poznania, sprawiają, że pragnę dzielić z tobą resztę życia. Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu (Rdz 2, 25).
Kiedy jesteśmy zakochani, nie boimy się swoich ograniczeń, dostrzegamy tylko to, co najlepsze, możemy sobie ufać, polegać na sobie, dawać sobie siebie. Przecież druga osoba z pewnością nas nie zrani. Zakochanie ma moc terapeutyczną, leczy rany z przeszłości, sprawia, że widzimy szklankę w połowie pełną, i uzupełnia zapasy energii. Jest to jednak bardzo delikatny stan równowagi: niezwykle cenny, ale bardzo kruchy. Jakiś uraz, dramatyczne zdarzenie łatwo mogą tę równowagę naruszyć. Zaufanie ślepo pokładane w drugim człowieku prowadzi w przepaść, usuwa zdolność osądu i chęć dialogu. Zakochanie sprawia, że ufamy drugiej osobie, nigdy jednak nie wolno rezygnować z ważnego trudu wzajemnej konfrontacji.
Zakochanie - wydarzenie niespodziewane, elektryzujące, spontaniczne, tajemnicze, pociągające zadziwienie drugim człowiekiem. Droga jednak nie może się kończyć w tym miejscu!
Natura, że się tak wyrażę, zna się na swojej pracy. Wymyśliła więc zakochanie, aby dwoje ludzi wzajemnie okazywało sobie miłość, aby byli ze sobą na stałe i rozmnażali się, towarzysząc sobie w podróży przez życie.
Pierwszy etap nowej drogi
Zakochanie jest reklamą miłości, ale jednocześnie jest tylko pierwszym, podstawowym etapem pewnej drogi: początkiem czegoś silniejszego, bardziej trwałego i stabilnego. Wydaje mi się, że na tym właśnie polega wielkie nieporozumienie naszych czasów. O ile w nie tak odległej przeszłości deprecjonowano stan zakochania, podkreślając znaczenie innych aspektów miłości (jak zrozumienie, stabilność, pozycja społeczna), o tyle obecnie miłość sprowadza się do tego pierwotnego, intensywnego uczucia.
W dzisiejszych czasach ludzie przede wszystkim muszą się sobie podobać. Z jednej strony to dobrze. Istnieje jednak ryzyko, że atrakcyjność seksualna, a więc uczucie, stanie się jedynym, wątpliwym kryterium oceny wartości drugiej osoby...
Zapożyczając sposób obrazowania z Księgi Rodzaju, można powiedzieć, że pozwalamy, aby dzika roślinność rajskiego ogrodu rozwijała się samorzutnie: to tak, jak gdyby mężczyzna i kobieta postanowili żyć w raju, nie troszcząc się o jedzenie, o ochronę przed chłodem i przed zwierzętami... Aby ogród wydawał owoce, trzeba go uprawiać!
Uczucie z góry skazane jest na porażkę
Zdaniem ekspertów obecnie w świecie zachodnim dominują dwie charakterystyczne postawy wobec miłości. Po pierwsze, dość powszechnie uznaje się, że zakochanie ma wyłącznie spontaniczny charakter. Nie dba się więc o to, aby miłość dojrzała, łudząc się, że młodość i uczucia będą trwały wiecznie. Wiemy jednak dobrze, że emocje tworzą tylko jeden z licznych wymiarów ludzkiego życia i bardzo często wymykają się nam spod kontroli.
Jeżeli miłość jest tylko pięknym uczuciem, nie wiemy skąd przybywa i dokąd prowadzi! Podobnie jak złość, smutek, nuda, strach...
Jeżeli miłość jest doświadczeniem zupełnie niezależnym od naszej woli, to znaczy, że jesteśmy wyłącznie ofiarami uczuć, przed którymi nie ma żadnej ochrony. Nigdy więc nie możemy czuć się bezpiecznie.
Ileż to razy spotykałem się z sytuacją, w której w momencie kryzysu małżeńskiego jedno z małżonków wyznawało, że niczego już nie czuje do drugiej osoby! Jak gdyby niespodziewanie wyschło jakieś źródło. Miłość jest jak delikatny kwiat - jeżeli nie będziemy o niego dbać, umrze.
Stanowczo zbyt często miłość pozostawia się dzisiaj w kołysce, nie dbając o jej rozwój, nie dostarczając jej pożywienia. Uczucie, które nie przemienia się w odpowiedzialny, świadomy i dojrzały wybór, z góry skazane jest na porażkę.
Ryzyko nieustannego powrotu do momentu zakochania
Druga problematyczna postawa wobec miłości jest bezpośrednią konsekwencją uproszczonego podejścia do sfery uczuć. Chodzi mianowicie o chęć nieustannego powrotu do momentu zakochania, wynikającą ze złudnego przekonania, że zakochanie może być niewyczerpanym źródłem uczuć.
Zjawisko to doskonale zilustrował Mozart w tragicznej operze Don Giovanni. Opisał je też Hermann Hesse, który stwierdził, że etap zalotów to jedyna interesująca rzecz w miłości...
Usiłujemy wciąż od nowa przeżywać moment narodzin miłości lub dążymy do wyeliminowania pozostałych etapów jej rozwoju. Ponadto obecnie uważa się, że seks jest tylko jednym z wielu sposobów pozwalających na wzajemne poznanie, a nawet zakochanie się.
Zakochanie bywa nawet utożsamiane ze zjednoczeniem seksualnym. Zachowujemy się tak, jakbyśmy chcieli udowodnić, że początek jest spełnieniem, głębokim językiem płciowości posługujemy się w niezwykle powierzchowny sposób. Ponieważ jestem katolikiem, powyższe słowa mogą być uznane za próbę moralizowania. Dlatego chciałbym od razu wyjaśnić pewną sprawę. Problem, który omawiam, nie ma natury etycznej (nie chodzi o normy postępowania), lecz ontologiczną (miłość po prostu taka jest!).
Ograniczanie zakochania wyłącznie do sfery emocji nie jest złe ani dobre. Chodzi po prostu o to, że próby nieustannego zakochiwania się nigdy nie pozwolą zrozumieć istoty miłości! Zakochanie, które nagle rodzi się z fizycznego zainteresowania jest zaledwie początkiem drogi, depozytem na przyszłość, obietnicą szczęścia.
Więcej w książce:
MIŁOŚĆ I INNE SPORTY EKSTREMALNE
Paolo Curtaz
Miłość to ogromne ryzyko i wyzwanie, dlatego wymaga odwagi, wyjątkowych zdolności i odpowiedniego przygotowania. Wiąże się z wielkimi emocjami i osiąganiem tego, co niemożliwe. Tak, miłość to sport ekstremalny.
Paolo Curtaz wczytując się w Pismo Święte, swoje własne życie i przykłady spotkanych przez siebie par próbuje dowiedzieć się o co chodzi w miłości, szczególnie w miłości małżeńskiej. Porusza między innymi kwestie rodzicielstwa, wierności, fascynacji drugą osobą, pożądania, a nawet zdrady. Autor pisze o trudnych zagadnieniach, ale unika kościelnego żargonu.
W efekcie otrzymujemy książkę tchnącą świeżością spojrzenia na nasze codzienne pytania i zmagania, opartą na zaskakujących interpretacjach znanych fragmentów Pisma Świętego
Skomentuj artykuł