Ja i moja siostra nie byłyśmy jedynymi dziećmi rodziców

Fot. Anton Darius / Unsplash
Sylwia

Krótko po moich narodzinach mama zaszła znowu w ciążę. I kiedy moja babka (jej matka) dowiedziała się o tym, kazała natychmiast usunąć ciążę. Bo "co ludzie powiedzą", bo "dziecioroby".

Miałam chyba 19 lat, kiedy dowiedziałam się, że ja i moja siostra nie byłyśmy jedynymi dziećmi rodziców. Mój ojciec był alkoholikiem i w domu często były awantury. Ale dopiero podczas tej jednej konkretnej usłyszałam przypadkiem, stojąc w korytarzu, jak ojciec wykrzyczał mamie: "Trzeba było nie zabijać dziecka. Zabiłaś, to masz".

Przez chwilę stałam jak wryta, próbując ogarnąć, co się właściwie stało. I wreszcie do mnie dotarło. Po awanturze poszłam do mamy i zażądałam, żeby wyjaśniła mi, co ojciec miał na myśli. Choć i tak wiedziałam gdzieś w sercu, co się stało. Mama nie bardzo chciała mówić (w końcu skutecznie ukrywali to przez tyle lat) ale zaczęłam krzyczeć, że ma mi wszystko powiedzieć, albo nie chcę jej znać. Wtedy opowiedziała, że krótko po moich narodzinach zaszła znowu w ciążę. I kiedy moja babka (jej matka) dowiedziała się o tym, kazała jej natychmiast usunąć ciążę. Bo "co ludzie powiedzą", bo "dziecioroby". Tak dręczyła moją mamę, tak długo nakłaniała, wręcz nakazywała usunięcie ciąży, że mama się poddała i pojechała na aborcję.

Nie miało znaczenia, że była przecież mężatką, nie miało znaczenia, że babka sama miała dzieci rok po roku. To dziecko miało zostać zabite, bo ona tak kazała. To był chłopczyk, mój braciszek. Krótko po aborcji mama znów zaszła w ciążę. Tym razem miała urodzić, wszystko było dobrze. Ale Bóg zdecydował inaczej. Nastąpiły komplikacje przy porodzie, bo mama została zignorowana przez położną. Wskutek tego moja siostra urodziła się bez funkcji życiowych. Prowadzono długą reanimację ale siostra na skutek niedotlenienia dostała porażenia mózgowego i stała się niepełnosprawna.

Mama mówiła później, że choroba siostry to jej kara. A dla mnie stało się jasne, dlaczego całe życie czułam się samotna, obco i nie na swoim miejscu. Od dziecka cierpiałam na depresję, nie mogłam się odnaleźć w świecie. Potem gdzieś odsunęłam to wszystko od siebie i starałam się jakoś żyć.

Ale przyszło mi się z tym zmierzyć jeszcze raz gdy w drugiej ciąży dowiedziałam się, że mój synek ma wadę letalną i nie przeżyje. Zaproponowano mi wtedy terminację ciąży. I przez chwilę przeszło mi to przez myśl. Ale gdy znalazłam się w domu, wróciło do mnie wspomnienie brata, którego nie dane mi było poznać. I już wiedziałam, że nie zabiję mojego dziecka, że pozwolę jemu zdecydować, kiedy chce odejść. I dziękuję Bogu i mojemu bratu za to, że podjęłam taką decyzję.

A grób mojego synka traktuję również jako symboliczny grób mojego brata, bo jemu nie dano możliwości, by być godnie pochowanym. Mama już nie żyje, pozostali członkowie rodziny również. I dopiero niedawno byłam w stanie mamie wybaczyć. Ale ból i tęsknota pozostaną na zawsze.

Szukasz pomocy w tym obszarze? Doświadczasz cierpienia w związku z aborcją w twojej rodzinie? Zadzwoń do siostry Małgorzaty: 730 278 555

***

Jeśli przeżyłeś/przeżyłaś/przeżyliście coś podobnego, poniższy formularz jest od tego, aby się tym podzielić. Niech również Twoje/Wasze świadectwo stanie się tym, co utwierdzi wiarę innych!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ja i moja siostra nie byłyśmy jedynymi dziećmi rodziców
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.