Modlitwa o wypędzenie złych duchów [ŚWIADECTWO]

(fot. shutterstock.com)
Mary Healy

Innym rodzajem uzdrowienia, bardzo często przeprowadzanym przez Jezusa, jest uwolnienie od złych duchów. Podobny nakaz dał też swoim uczniom, aby kontynuowali Jego misję niszczenia dzieł szatana i wyzwalania zniewolonych.

Posługa uwalniania pozostaje w ścisłym związku z uzdrowieniem; polega na podjęciu wszelkich możliwych starań, aby dzięki łasce Jezusa Chrystusa wyrwać daną osobę z oszustw i więzów Złego. Uwolnienie należy odróżnić od egzorcyzmu większego, będącego obrzędem liturgicznym stosowanym jedynie w przypadkach opętań (które nie występują często) i jedynie przez biskupa lub kapłana wyznaczonego przez biskupa.

Posługa uwalniania jest w istocie rozwinięciem modlitwy Jezusa zawartej w modlitwie Ojcze nasz - "zbaw nas ode złego". Wyrasta z rozpoznania, że złe duchy są w stanie zdobywać przyczółki w naszym życiu, zwłaszcza kiedy grzeszymy albo doświadczamy zranień ze strony innych. W jakiejś sferze zniewolone wewnętrznie - przez strach, przymus, głębokie poczucie odrzucenia czy ukryte grzechy - mogą być nawet osoby żyjące przykładnie po chrześcijańsku, nie doświadczające jednak wolności i pełni życia, stanowiących nasze dziedzictwo w Chrystusie. Modlitwa uwolnienia, w której mocą autorytetu Jezusa wypędzamy te duchy z życia danej osoby, to normalna część życia chrześcijańskiego.

Na własne oczy przekonałam się o jej efektach. Było to w pewnym kościele w Brazylii, do którego wybraliśmy się posługiwać w zespole misyjnym. Jedną z proszących wtedy o modlitwę była kobieta, którą nazwę tu Laura. Sprawiała wrażenie osoby przytłoczonej życiem i załamanej; miała zszarzałą twarz i garbiła się. Oszacowałam, że mogła mieć około trzydziestu lat, zamurowało mnie więc, gdy powiedziała, że szesnaście. Spytałam, o co moglibyśmy się pomodlić - po chwili wahania odpowiedziała, że dręczą ją złe duchy. W Ameryce Południowej, gdzie synkretyzm religijny i praktykowanie okultyzmu nie należą do rzadkości, jest to dość częste zjawisko. Wraz z towarzyszącym mi młodym tłumaczem z Portugalii zaczęliśmy się za nią modlić.

Po kilku minutach wyczułam, że coś blokuje naszą modlitwę. Ponieważ najczęstszą przeszkodą w przyjęciu uzdrowienia bywa brak przebaczenia (zob. Mk 11, 25), spytałam Laurę, czy jest ktoś, komu powinna wybaczyć. Wyznała po chwili, że pewien pastor z jej kościoła molestował ją, odkąd skończyła jedenaście lat. Powiedziałam: "Bardzo mi przykro, że tak się stało. To bardzo poważny grzech przeciw tobie. Pamiętaj, że przebaczenie nie oznacza umniejszenia ciężaru grzechu. Polega na oddaniu go w ręce Boga. On osądzi tego człowieka. Ty natomiast możesz uwolnić się od urazy, jaką do niego żywisz". Zgodziła się mu przebaczyć i poprowadziłam ją w modlitwie wybaczenia.

Wiedząc, że tak wielka trauma mogła spowodować także inne duchowe więzy, wyjaśniłam, że może teraz zmierzyć się z innymi przyczółkami Złego w jej życiu. Zaproponowałam jej kilka prostych modlitw: "W imię Jezusa wyrzekam się wstydu; w imię Jezusa wyrzekam się strachu; w imię Jezusa wyrzekam się poczucia winy". Gdy wyrzekłam to ostatnie, Laura wtrąciła: "Czuję, że to była moja wina". Zapewniłam ją, że to nieprawda, że nie ponosi za to żadnej odpowiedzialności. Wiedziałam jednak, że moje słowa pewnie nie wystarczą, aby ją przekonać. Jedynie Bóg mógł złamać w niej to kłamstwo.

Modliliśmy się dalej. Następnie zaproponowałam Laurze, aby powiedziała: "W imię Jezusa wyrzekam się bałwochwalstwa". Do tego momentu bez wahania powtarzała modlitwy, do których ją zapraszałam, tym razem jednak jej usta zacisnęły się. Zmagała się, otwierając je, ale nie była w stanie powtórzyć tych słów. Była to oznaka wpływu złego ducha, który ograniczał jej wolność w tej sferze.

W tym momencie próbował pomóc tłumacz, który nie był jeszcze obeznany z modlitwą uzdrowienia. Spojrzał jej w twarz i powiedział głośno po portugalsku: "Powtarzaj! Wyrzekam się bał-wo-chwal-stwa. No, dalej, wyrzekam się". Spokojnie powstrzymałam go, wyjaśniając, że musimy teraz zwrócić się nie do jej języka, ale do wolnej woli. Spytałam: "Lauro, czy przychodzi ci do głowy jakiś powód, dla którego trudno ci wyrzec się bałwochwalstwa?". Kaszlnęła, odchrząknęła i w końcu rzekła: "No cóż, może to dlatego, że zadaję się z zespołem satanistycznym, do którego należy mój chłopak. Wiem, że to nie jest dobre, ale to jedyna grupa, w której czuję się bezpiecznie i mam bliskie osoby".

Wyjaśniłam jej: "Lauro, twoim bezpieczeństwem pragnie być Jezus. Chciałby postawić przed tobą nowych przyjaciół. Jeśli Mu zaufasz, zapewni ci wszystko, czego potrzebujesz. Czy Mu zaufasz?". Skinęła głową. Zaraz potem była już w stanie wyrzec się bałwochwalstwa. Duch bałwochwalstwa utracił w niej swój przyczółek i nie miał już się gdzie zaczepić. W imię Jezusa nakazaliśmy mu, aby ją zostawił i zobaczyliśmy, jakby spadał z niej wielki ciężar.

To jednak nie wszystko. Laura zaufała nam na tyle, że podwinęła rękaw koszuli i pokazała swoje przedramię, całe pokryte satanistycznymi znakami. Na szczęście nie były to tatuaże, tylko atrament. Z kieszeni wyjęła następnie kawałek papieru, rozwinęła i pokazała nam. Było na nim jeszcze więcej demonicznych znaków i zapisków. "W domu mam całą szafkę takich zeszytów" - dodała. "Lauro, mam propozycję. Gdy skończymy się modlić, pójdziemy do łazienki, zmyjesz to wszystko ze swojej ręki i wyrzucisz tę kartkę. A kiedy przyjdziesz do domu, wyrzucisz wszystkie zeszyty. Okay?". Zgodziła się chętnie.

Cebula miała jednak kolejną warstwę. W toku modlitwy napotkaliśmy znów opór. Zapytałam Laurę, za co teraz jej zdaniem moglibyśmy się pomodlić. "Za masturbację" - usłyszeliśmy cicho. Odpowiedziałam: "Naprawdę dobrze, że wyciągnęłaś to na światło dzienne. Pan może cię teraz uwolnić".

Nie była katoliczką, nie miała więc dostępu do sakramentu pojednania, poprowadziłam ją jednak w modlitwie proszącej Pana o wybaczenie, wyrzekającej się grzechu i ogłaszającej zwycięstwo nad nim dzięki mocy Jezusowego krzyża i zmartwychwstania. Gdyby Laura była katoliczką, nakłaniałabym ją do jak najszybszego pójścia do spowiedzi. Pan ma swoje sposoby uzupełniania ludzkich braków, i tak też zrobił. Ponownie widzieliśmy, jak opada z niej ciężar.

Modliliśmy się jeszcze, aby Bóg ją błogosławił i wypełnił Duchem Świętym. Nagle wybuchła w niej niespodziewana modlitwa połączona z ogłaszaniem Pana. Wylewała się z niej tak szybko, że tłumacz ledwo nadążał. Wykrzykiwała: "Jestem zbawiona, oczyszczona krwią Jezusa! Jestem córką Boga, który mnie odkupił! Dał mi Ducha Świętego i dary, których będę używać na Jego chwałę! Ogłaszam zwycięstwo Jego królestwa! Będę Mu służyć, ewangelizować i przyprowadzać do Niego innych!".

Laura prorokowała nad samą sobą, ogłaszając w mocy Ducha Świętego swoją prawdziwą godność i powołanie córki Boga. Pan uchylił rąbka pięknej misji, jaką miał dla niej. Została przemieniona!

Po tym poszłyśmy do łazienki, gdzie zmyła z ramienia symbole ciemności. Tamtego wieczora wychodziła z kościoła jako nowa osoba. Chociaż proces uzdrowienia dopiero się w niej rozpoczął i bez wątpienia potrwa szereg lat, Jezus dokonał w niej właśnie przełomu. Do mnie zaś na nowo trafiła prawda Jego słów: "Duch Pański spoczywa na mnie (...) posłał mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność (...) abym uciśnionych odsyłał wolnymi" (Łk 4, 18).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Modlitwa o wypędzenie złych duchów [ŚWIADECTWO]
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.