Świadkowie, nie akwizytorzy

Zdjęcie ilustracyjne (Fot. pl.depositphotos.com)

Macie doświadczenie Bożej miłości? Jest ono dla was powodem do chluby? Jesteście rzeczywiście dumni z tego, że Bóg was kocha i z tego, że „wasze imiona zapisane są w niebie”?

Zaczęły się wakacje. Wprawdzie na razie tylko w Polsce i w innych cywilizowanych europejskich krajach. W Wielkiej Brytanii na wakacje większość z nas musi jeszcze poczekać do końca miesiąca. Z wielkim entuzjazmem opowiadał mi ostatnio o swoich wakacyjnych planach pewien ewangelizator: wielkie akcje ewangelizacyjne na muzycznych festiwalach, głoszenie kerygmatu na nadbałtyckich plażach, chrześcijańska agitacja na górskich szlakach, a nawet wizyty ewangelizatorów w parkach i podmiejskich ogródkach działkowych, by - jak to stwierdził – „odpowiadać na dręczące ludzi pytania i mówić im o Bogu”. Trochę zgasiłem jego entuzjazm, cytując abp. Grzegorza Rysia, który kiedyś powiedział, że „najgłupszą rzeczą jest odpowiadać na pytania, których nikt nie zadaje”.

Siedemdziesięciu dwóch uczniów, wybranych przez Jezusa do działalności misyjnej, nie zostało powołanych na akwizytorów Ewangelii. Zostali wysłani nie tyle po to, by odpowiadać na pytania, których nikt nie zadaje, co raczej po to, by pokazywać ogrom Bożej miłości tym wszystkim, którzy jej nie znają. A niepodważalnym dowodem tej miłości jest Chrystusowy krzyż. To dlatego św. Paweł powie: „Nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Ga 6,14). To jest właśnie powód do chluby! Parafrazując te słowa, możemy powiedzieć: „Nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z MIŁOŚCI Pana naszego Jezusa Chrystusa”.

Macie takie doświadczenie Bożej miłości? Jest ono dla was powodem do chluby? Jesteście rzeczywiście dumni z tego, że Bóg was kocha i z tego, że „wasze imiona zapisane są w niebie”? (por. Łk 10,20) Chwalicie się tą miłością? Jesteście świadkami tej miłości, chociażby przez prosty fakt noszenia krzyżyka na szyi, czy uczynienie znaku krzyża w miejscu publicznym?

DEON.PL POLECA

Czasem obserwuję ludzi w samolocie, którzy przed startem czynią znak krzyża, ale robią to w taki sposób, jakby się bardzo tego wstydzili… A przecież na tym właśnie polega nasza misja ewangelizacyjna. Mamy żyć tak, by inni pytali nas, dlaczego tak właśnie żyjemy. Mamy tak żyć, by zadawali nam pytania, dlaczego zależy nam na niedzielnej Eucharystii, na codziennej modlitwie; żeby nas pytali, dlaczego jesteśmy skłonni poświęcić część swojego urlopu, by pójść na pielgrzymkę; żeby nas pytali, dlaczego czynimy znak krzyża przed kościołem, w restauracji, w samolocie etc. Mamy tak żyć, by intrygować, wzbudzać ciekawość, „kruszyć” obojętność, prowokować do zadawania pytań…

To oczywiste, że są na świecie ludzie, którzy potrzebują miłości Boga i przesłania Jezusa, a także ci, którzy mają je za nic. Są tacy, którzy drzwi otwierają przed Bogiem, są i tacy, którzy nimi trzaskają. To jednak nie powód dla nas, byśmy byli nieufni, doszukiwali się zagrożenia, konieczności walki i stawiania czoła wrogom. Ewangelia to droga nadziei i pokoju dla każdego człowieka, noszącego w sobie tęsknotę za duchowym dobrobytem codziennego istnienia, za Bogiem i za Jego miłością. To wszystko ma być widoczne w naszym życiu, byśmy nie tyle odpowiadali na pytania, których nikt nie zadaje, co raczej naszym życiem prowokowali do zadawania pytań. Mamy być świadkami Chrystusowego Krzyża, to znaczy świadkami Bożej miłości. Nie jej akwizytorami.

Proboszcz parafii na South Kensington w Londynie

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Świadkowie, nie akwizytorzy
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.