Ulga, radość, czy jednak przebaczenie? Jak reagujemy na śmierć osoby, która wyrządziła krzywdę
Wobec śmierci człowieka, który wyrządził wiele zła naturalna może być ulga, nawet pewna forma radości. Ale kiedy przekracza to granicę i staje się pielęgnowaną nienawiścią, zaczyna nas samych uwierać. Co więc zrobić z tym, co czujemy i jak przekształcić emocje w krok ku uzdrowieniu?
Wyobraźmy sobie rodzinę, w której umiera ojciec alkoholik i sprawca przemocy. Zniszczył życie swoich bliskich, pozostawiając po sobie ból i chaos. Czy jego dzieci mają prawo czuć ulgę lub radość po jego śmierci? Tak – to naturalna, ludzka reakcja na uwolnienie od opresji. Problem zaczyna się wtedy, gdy uczucie ulgi przeradza się w pragnienie zemsty lub trwałą nienawiść.
Myśl: „oby cierpiał w piekle” może się pojawić spontanicznie, to echo ran, jakie zadano ofierze. Jednak to, co zrobimy dalej, ma ogromne znaczenie. Jeśli pozwolimy, by taka myśl się rozwinęła, zniszczy nas od środka. Jeśli ją zauważymy i odpuścimy – choćby przez modlitwę za zmarłego – staniemy krok bliżej uzdrowienia.
Specjaliści podkreślają, że emocjonalne wyzwolenie z więzi z oprawcą wymaga przepracowania bólu i żałoby po tym, co zostało utracone. Prawdziwy spokój przynosi dopiero przebaczenie – nie jako zgoda na przemoc, ale jako oczyszczenie serca. Trwanie w nienawiści czyni z nas wiecznych zakładników przeszłości.
Kiedy umiera ktoś, kto był sprawcą zła, ale nie naszego
Jak czytamy w portalu Aleteia, śmierć tyranów (np. Hitlera) często budzi mieszaninę emocji. Pojawia się ulga, że świat został uwolniony od kogoś, kto siać już nie może więcej cierpienia. Jednak taka sytuacja powinna również skłaniać do refleksji: jak to możliwe, że jeden człowiek zyskał władzę nad milionami? I co możemy zrobić, by historia się nie powtórzyła?
Zło zawsze rodzi się z odebrania innym człowieczeństwa. Wystarczy posłuchać języka: ludzie określani są mianem „bydła”, „szczeniaków”, „pasożytów”. To słowa, które ułatwiają usprawiedliwienie przemocy. Każdy z nas może sprzeciwić się temu procesowi zauważając i reagując, gdy ktoś próbuje odebrać innym godność.
Kiedy umiera ktoś, z kim się nie zgadzaliśmy
Jeśli odchodzi osoba szerząca poglądy, które uznajemy za szkodliwe, ale nas osobiście nie skrzywdziła – właściwą reakcją jest modlitwa. Uczucie ulgi może się pojawić, ale publiczne okazywanie radości czy triumfu to droga donikąd. Takie zachowania w mediach społecznościowych tylko wzmacniają podziały i nienawiść.
Media społecznościowe i emocje, które nami sterują
Współczesne algorytmy tworzą przestrzeń, w której agresja się opłaca, bo przyciąga uwagę. Im silniejsze emocje, tym większe zaangażowanie, a więc i zasięgi. W ten sposób łatwo wpaść w spiralę gniewu i dezinformacji.
Po śmierci amerykańskiego mówcy Charliego Kirka internet eksplodował nienawiścią. W sieci krążyły kłamstwa i wyzwiska, ludzie świętowali jego zabójstwo, choć wielu nigdy nawet nie słuchało jego wystąpień.
Czy można cieszyć się ze śmierci takiego człowieka? Nie. Radość z cudzego nieszczęścia, nawet jeśli dotyczy kogoś, kogo nie lubimy, zawsze jest porażką moralną. Tym bardziej, gdy opiera się na fałszu. W dobie Internetu mamy obowiązek sprawdzać fakty, zanim wydamy osąd, bo każde słowo ma swoją wagę i konsekwencje.
Skomentuj artykuł