W Medziugorie chciałam zobaczyć Maryję. Stało się coś o wiele ważniejszego! [ŚWIADECTWO]
Weszłam na Górę Objawień, oczekując, że zobaczę Maryję i przekonam się, że Ona tam naprawdę objawia się ludziom. Okazało się, że choć nie widziałam jej fizycznie, usłyszałam Ją - bardzo blisko, serce przy sercu. Wiedziałam, że Ona mnie zna, wie, czego mi najbardziej brakuje.
Byłam w Medziugorie w 2016 roku, mając 48 lat, w trudnym dla siebie i mojej rodziny czasie. Nie był to jedyny trudny dla mnie czas, całe moje życie od dzieciństwa było naznaczone trudnościami.
Wchodziłam na Górę Objawień z nadzieją, że zobaczę Maryję. Pomyślałam, że jeśli pójdę tam po spowiedzi, z ogromnym pragnieniem, że spotkam Matkę Jezusa, naprawdę się to stanie. Wchodziłam na Górę w upale, ale mając w myśli słowa: "…ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły: biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą" (Iz 40,31) i miałam wrażenie, że frunęłam, jakbym miała skrzydła. Nie odczuwałam jak inni dotkliwego upału i zmęczenia.
Na górze, prosiłam: "Maryjo, chcę Cię zobaczyć". I usłyszałam w sercu, tak mocno, jakby Maryja była bardzo blisko mnie: "Nie możesz mnie zobaczyć, bo ci, którzy Mnie widzą, mają z tym związane zadanie, to trudna misja. Ty nie masz takiego zadania". Zapytałam wtedy w sercu: "Jakie jest moje zadanie?" i usłyszałam: "Jesteś podobna do Mnie, obie jesteśmy matkami, twoje zadanie to bycie matką". Wiedziałam, że Maryja nie mówi tego tylko w kontekście moich dzieci, ale też innych "Dzieci".
Jestem psychologiem i pomagam ludziom, robię to z głębi serca, bo czuję ich ból jak własny. Zawsze chciałabym im ulżyć - jak najszybciej i najlepiej jak potrafię. Na konsultacjach często wołam w duszy: "Duchu Święty, prowadź" i słowa same przychodzą. Pacjenci często mówią, że są to słowa, które ich leczą. Ale ja wiem, że one nie pochodzą ode mnie.
Weszłam na Górę Objawień, oczekując, że zobaczę Maryję i przekonam się, że Ona tam naprawdę objawia się ludziom. Okazało się, że choć nie widziałam jej fizycznie, usłyszałam Ją - bardzo blisko, serce przy sercu, Jej głos tak blisko mojego serca. Wiedziałam, że Ona mnie zna, wie, czego mi najbardziej brakuje - przyjęcia samej siebie jako kobiety.
Słowami "Jesteś podobna do Mnie" Maryja uzdrowiła mnie i moje zranienie. Nigdy do końca nie czułam się dobrze jako kobieta, coś z dzieciństwa mi to utrudniało. Poprzez swoje słowa Maryja sprawiła, że przyjęłam siebie, poczułam swoją tożsamość kobiety i poczułam, że to moje powołanie. Zrozumiałam, że bycie kobietą jest powołaniem samym w sobie!
Interesuję się budową mózgu człowieka, a konkretnie różnicami między kobietą a mężczyzną pod względem budowy mózgu, co przekłada się na emocjonalność i funkcjonowanie. Kobieca miłość i troska, różnią się od męskiej miłości i troski, nic nie zastąpi miłości kobiety w relacji z dzieckiem i drugim człowiekiem.
Dziękuję Ci, Maryjo za to spotkanie. Wiem, że Jesteś zawsze blisko swoich dzieci. Doświadczyłam w swoim zagmatwanym życiu wielu cudów, które - w oparciu o Twoje wstawiennictwo - Bóg uczynił dla mnie i mojej rodziny.
Mam obecnie 56 lat, po ośmiu latach od tamtego spotkania z Maryją, zakręcone ścieżki mojego życia w dużym stopniu się poprostowały. A Maryja jest Tą, która wyprosiła mi największe cuda.
Jeśli przeżyłeś/przeżyłaś/przeżyliście coś podobnego, poniższy formularz jest od tego, aby się tym podzielić. Niech również Twoje/Wasze świadectwo stanie się tym, co utwierdzi wiarę innych.
Skomentuj artykuł