W roku oddalenia, bliskość Papieża

(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl)

Pomimo pandemii przez trzy miesiące Następca Piotra pukał cicho do drzwi naszych domów, zapraszał nas nie do wysłuchiwania wielkich przemówień czy długich katechez, ale przede wszystkim do słuchania słów Pisma Świętego.

Rok 2020 Papieża Franciszka, jak i każdego z nas, został głęboko naznaczony przez pandemię. Żadnych podróży, kilka audiencji generalnych z nieliczną obecnością osób pod koniec lata, przerwanych ponownym nadejściem drugiej fali zakażeń, publiczne świętowanie w zredukowanej formie z udziałem małych grup wiernych. Brakowało codziennego kontaktu z ludźmi, kontaktu fizycznego składającego się z objęć, uścisków dłoni, słów szeptanych ze łzami w oczach, błogosławieństw kreślonych na głowie, spojrzeń, które się krzyżują i spotykają. Także Franciszek, na swój sposób, musiał realizować swoją misję poprzez pracę zdalną, pozostając w domu, łącząc się wirtualnie, zwielokrotniając kontakty telefoniczne.

Rok Papieża Franciszka został naznaczony słowami adhortacji „Querida Amazonia”, która stanowi owoc rozeznania Synodu z października 2019 roku i została opublikowana w przeddzień wybuchu pandemii: silne wezwanie do spojrzenia na to, co dzieje się w tym zapomnianym regionie. Wskazanie konkretnych dróg dla ludzkiej ekologii, która bierze pod uwagę ubogich, dla uznania kultur oraz dla Kościoła misyjnego o amazońskim obliczu. Następnie, gdy tylko Covid-19 zdawał się dawać wytchnienie, przynajmniej we Włoszech, Franciszek wznowił audiencję generalną z wiernymi proponując im cykl katechez na temat tego, jaką przyszłość chcemy budować po pandemii. Wreszcie, w minionym październiku, dar nowej encykliki „Fratelli tutti”, wskazującej na braterstwo i przyjaźń społeczną jako odpowiedź na mroki nienawiści, przemocy i egoizmu, które czasami zdają się dominować w naszym świecie nękanym nie tylko przez koronawirusa, ale przez wojny, niesprawiedliwość, ubóstwo i zmiany klimatyczne.

Symbolicznym wydarzeniem minionego roku, w pamięci wszystkich, pozostało wydarzenie z 27 marca, czyli Statio Orbis, błaganie Boga o interwencję i pomoc ludzkości dotkniętej pandemią: sam Franciszek, w deszczu, na pustym jak nigdy dotąd placu św. Piotra i jednocześnie nigdy tak pełnym, dzięki milionom ludzi połączonych poprzez światową sieć telewizyjną, aby modlić się w ciszy. Papież, który powoli wchodzi szerokimi schodami, aby dojść do przedsionka Bazyliki i przypomina nam, że wszyscy jesteśmy w tej samej łodzi oraz nie możemy uratować się sami; Papież, który całuje stopy krucyfiksu św. Marcelego, niesionego w procesji przez Rzymian, aby pokonać epidemię dżumy; Papież, który błogosławi miasto i świat Najświętszym Sakramentem, a w tle słychać syreny w sparaliżowanym przez lockdown Rzymie.

Ale było jeszcze jedno codzienne wydarzenie, mniej uderzające i jeszcze ważniejsze, które pozwoliło Franciszkowi towarzyszyć milionom ludzi na całym świecie w pierwszej części tego roku 2020, w czasach strachu i zagubienia. Była to codzienna Msza odprawiana w kaplicy Domu św. Marty o 7 rano: przez trzy miesiące Następca Piotra pukał cicho do drzwi naszych domów, zapraszał nas nie do wysłuchiwania wielkich przemówień czy długich katechez, ale przede wszystkim do słuchania słów Pisma Świętego, komentowanych krótkimi homiliami wygłaszanymi spontanicznie, a następnie, po celebracji Eucharystii, na kilka minut cichej adoracji przed Najświętszym Sakramentem. Każdego poranka, w południe lub wieczorem, w zależności od strefy czasowej, wielu, bardzo wielu ludzi, nawet niepraktykujących i niewierzących, łączyło się z radiem, telewizją, streamingiem, aby słuchać przesłania Ewangelii i głosu biskupa Rzymu, który stał się proboszczem świata. I jeśli uderzające były obrazy samotnego Papieża na placu 27 marca, to jeszcze bardziej poruszające stały się te pokazujące wielu wiernych klęczących przed ekranem lub smartfonem podczas konsekracji, od obu Ameryk po Europę, w Chinach i w Afryce. Szczególna skromność tych celebracji, poprzedzona krótkimi modlitwami za osoby najbardziej dotknięte przez Covid-19, towarzyszyła nam, dawała promyki nadziei, pomagała w modlitwie, sprawiała, że wszyscy czuliśmy się mniej samotni, mniej odizolowani, mniej opuszczeni. Bliskość wobec ludu Bożego, towarzyszenie wyrażane przez te Msze, które były widoczne na ekranach w każdej części świata, uświadomiło, co oznacza dla Papieża być pasterzem Kościoła powszechnego, orędownikiem poranionej ludzkości, świadkiem Ewangelii, która działa na rzecz całej rodziny ludzkiej na tak wiele sposobów, często nieprzewidywalnych i ukrytych.

Włoski pisarz i dziennikarz katolicki. Watykanista. Od grudnia 2018 jest dyrektorem redakcji Dykasterii ds.Komunikacji .

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

W roku oddalenia, bliskość Papieża
Komentarze (4)
5 stycznia 2021, 13:27
piękny tekst niosący otuchę i uwypuklający te okruchy Boga, które teraz nam towarzyszą: Słowo Boże, wspólna Msza Św. - nieważne gdzie wysłuchana, ważne że przeżyta z uwagą i miłością, poczucie wspólnoty wiary pomimo zewnętrznego oddalenia, tęsknota za wzajemnym żywym spotkaniem , o której już niemal zupełnie zapomnieliśmy ... - TAKICH SŁÓW, TAKICH MYŚLI, TAKICH PASTERZY TERAZ POTRZEBUJEMY
MS
~M. S.
5 stycznia 2021, 12:04
Moje odczucia są odmienne. Cenię wydarzenie z 27 marca, ale nic poza tym. W tym trudnym roku 2020 odczułem, że katolicy nie mają papieża, który wleje im nadzieję, podejmie konkretne inicjatywy. Hierarchia kościelna też jest mało aktywna, jakby sparalizowana skandalami pedofilskimi. Jednak są inicjatywy świeckich i zwykłych księży, aktywnych modlitewnie w Internecie. Nadzieja nie płynie z Watykanu czy episkopatów, ale od zwykłych, mało znaczących ludzi wiary. Nie mogę się zgodzić z autorem tekstu, ale rozumiem, że tak pisze, bo pracuje dla papieża i Kościoła instytucjonalnego.
AS
~Augustyn Szczawiński
5 stycznia 2021, 20:10
To prawda. Papież Franciszek zajęty tworzeniem swojego pachmama'owego kościoła, bierni npolscy hierarchowie krytykują inicjatywę "Różańca", a my, przeciętni katolicy, pozostawieni ze swoim niepokojem, co dalej z nami, ze światem, z Kościołem.
TR
~Tomasz Romaniuk
7 stycznia 2021, 07:54
100% racji. Najgorsze jest to, że gdy jakiś ksiądz jest gorliwy, to się go utrąca.