Anna Wilczyńska: w prawdziwej integracji muszą uczestniczyć gospodarze i goście
"Dzień Islamu jest inicjatywą skierowaną przede wszystkim do członków wspólnot katolickich, nie do muzułmanów. Muzułmanie są gośćmi tych obchodów, ale to katolicy mają się w tych dniach zmierzyć ze swoimi uprzedzeniami, zdobyć doświadczenie spotkania i wiedzę" - mówi w rozmowie z KAI Anna Wilczyńska, arabistka i dziennikarka, autorka bloga Islamista.
Dawid Gospodarek (KAI): Czy mogłabyś opowiedzieć krótko o społeczności muzułmańskiej w Polsce? Ilu muzułmanów żyje w naszym kraju?
Anna Wilczyńska: Nie mamy dokładnych danych o tym, jak wielu muzułmanów mieszka w Polsce. Szacuje się, że jest to około 30 tysięcy osób - mniej niż 0,1% populacji Polski - rozsianych po całym kraju, ale nie mamy narzędzi, które pozwoliłyby dokładnie ustalić liczbę. W spisach powszechnych nie ma obowiązku podawania wyznania, gdyż tak samo jak w przypadku przynależności etnicznej czy poglądów politycznych, są to tak zwane dane wrażliwe, których przetwarzanie bez wyraźnej zgody jest zakazane.
Czy wiadomo, jakie rodzaje islamu wyznają?
Z oficjalnych statystyk mamy tylko te dane, które do publicznej wiadomości przekazują związki wyznaniowe, wśród których największe w naszym kraju są związki sunnickie: Liga Muzułmańska w RP i Muzułmański Związek Religijny w RP, tradycyjnie utożsamiany z Tatarami. Ale muzułmanie nie mają obowiązku bycia zarejestrowanymi członkami związku religijnego, więc w statystykach organizacji religijnych uwzględnia się tylko część wyznawców islamu. Nie działa to tak, jak w Kościele, gdzie przy obrzędzie przyjęcia dziecka do wspólnoty religijnej, automatycznie rejestruje się nazwisko w księgach parafialnych.
Zdecydowana większość muzułmanów w Polsce to sunnici, ale na terenie naszego kraju mieszkają także szyici zrzeszeni między innymi w Islamskim Zgromadzeniu Ahl-ul-Bayt oraz reprezentanci różnych szkół sufickich. Przez wieki wśród muzułmanów w Polsce przeważali Tatarzy - również sunnici - i w związku z tym największą organizacją religijną skupiającą muzułmanów był Muzułmański Związek Religijny w RP, oficjalnie zatwierdzony przez ustawę z 21 kwietnia 1936 roku.
Dziś to się zmieniło?
Tak, dziś proporcje wyglądają inaczej. Największą grupą wyznawców islamu w Polsce są muzułmanie o pochodzeniu migranckim. Ciężko coś więcej powiedzieć o tej grupie, gdyż składa się ona z osób pochodzących z różnych kultur i tradycji - od muzułmanów z Rosji i Ukrainy, przez Arabów, Afrykańczyków, aż po osoby pochodzące z subkontynentu indyjskiego i Azji Południowo-Wschodniej. Największe skupiska muzułmanów spotykamy w dużych miastach oraz tam, gdzie w Polsce znajdują się meczety: w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu, w okolicach Kruszynian i Bohonik, ale także w Krakowie, Lublinie, Białymstoku, Wrocławiu.
Jakie są relacje między wyznawcami tych różnych rodzajów islamu?
Na poziomie instytucjonalnym relacje pomiędzy poszczególnymi związkami wyznaniowymi są poprawne, choć jak w każdej wspólnocie religijnej zdarzały i czasem wciąż zdarzają się konflikty. Bywało, że wszczynano spory także wewnątrz poszczególnych środowisk, czemu wiele osób się dziwi. Tymczasem jest to do pewnego stopnia naturalna sytuacja w każdej wspólnocie religijnej. Wystarczy, że spojrzymy na to, jaka niezgoda panuje między środowiskami związanymi z Kościołem katolickim. Ale jeśli chodzi o wymiar indywidualny, ludzki, wielokrotnie spotykałam się z tym, że członkowie różnych grup wyznawców islamu odnosili się do siebie bardzo serdecznie.
Muftim Rzeczypospolitej Polskiej jest Tomasz Miśkiewicz, jednak z tym związane są pewne wewnętrzne kontrowersje. Możesz wyjaśnić, o co chodzi?
Jest to jeden z najgłośniejszych sporów wewnątrz społeczności muzułmańskiej w Polsce. Kilka lat temu część muzułmanów związanych z Muzułmańskim Związkiem Religijnym w RP wypowiedziała się otwarcie, że powinna nastąpić zmiana na stanowisku muftiego, czyli najwyższego zwierzchnika tej organizacji. Wśród zarzutów wobec ówczesnego muftiego Tomasza Miśkiewicza wymieniano brak transparencji finansowej związanej z dochodami z wystawiania certyfikatów na żywność halal, wchodzenie w ugody z krajami muzułmańskimi - przede wszystkim z Turcją - które miały wspierać finansowo muzułmanów w Polsce oraz obsadzanie stanowisk Turkami przyjeżdżającymi do Polski zamiast lokalnymi członkami społeczności. Do tego doszły spory o przywództwo w meczecie w Warszawie oraz fakt, iż wyszło na jaw, że podczas wyborów na muftiego, w których zwyciężył Miśkiewicz, nie przestrzegano przepisów opisanych w ustawie o Muzułmańskim Związku Religijnym. Miśkiewicz nie spełniał kryteriów wykształcenia i wieku wymaganych do zostania muftim, a więc wybór był nieważny.
Dlatego w 2016 r. zgodnie z zapisami ustawy z 1936 r. zwołano w Kruszynianach Wszechpolski Elekcyjny Kongres Muzułmański, a na nowego muftiego wybrano Janusza Aleksandrowicza - imama z Kruszynian, osobę spełniającą kryteria wymienione w ustawie i pochodzącą z zasłużonej dla kraju rodziny tatarskiej z wielowiekowymi tradycjami. Za Miśkiewiczem jednak stanęło MSWiA, które do teraz ignoruje pełnoprawne wybory w gminie muzułmańskiej oraz nie odpowiada na pisma wystosowane przez członków społeczności. Polskie państwo, które na bazie ustawy z 1936 roku rości sobie prawo do ingerowania w sprawy związku religijnego, preferuje Miśkiewicza jako swojego człowieka na stanowisku muftiego. Na ile mi wiadomo, do tej pory sytuacja nie została rozwiązana. Pod koniec grudnia ubiegłego roku do prezydenta Andrzeja Dudy, Sejmu, Senatu i MSWiA wpłynęła kolejna petycja w sprawie odwołania Tomasza Miśkiewicza ze stanowiska muftiego, którą podpisali m.in. przewodniczący Gminy Wyznaniowej w Kruszynianach Bronisław Talkowski, imam tej gminy Janusz Aleksandrowicz, imamowie z Warszawy Nezar Charif i Bohoników Aleksander Ali Bazarewicz oraz prezeska Tatarskiego Towarzystwa Kulturalnego Róża Chazbijewicz. Wygląda na to, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zamiast prowadzić do zgody, woli zaogniać spory wewnątrz społeczności muzułmańskiej za cenę utrzymywania swoich interesów i wspierania “swojego” muftiego, który nie reprezentuje polskich muzułmanów.
Co mogłabyś powiedzieć o relacjach Polaków i muzułmanów?
Przede wszystkim nie zapominajmy, że część muzułmanów w Polsce jest Polakami i mówimy tu nie tylko o Tatarach, ale także o polskich konwertytach na islam, których każdego roku przybywa. W tych przypadkach nie ma sensu rozmawiać o żadnej integracji - to są nasi obywatele. Bardzo podobnie ma się sprawa z dużą ilością muzułmanów, którzy choć mają pochodzenie migranckie, mieszkają w Polsce czasem nawet od dziesiątków lat. Mowa tu o osobach, które w Polsce żyją, pracują, płacą podatki, mówią po polsku, zakładają wielokulturowe rodziny, mają dzieci, które są obywatelami polskimi, mają tu całe swoje życie i przyjaciół. To są osoby doskonale zintegrowane.
A kiedy możemy mówić o integracji?
O integracji możemy mówić w kontekście osób, które przyjechały do Polski w ostatnich kilku latach. Natomiast musimy pamiętać, że prawdziwa integracja po pierwsze jest procesem dwustronnym, w którym muszą aktywnie uczestniczyć i gospodarze i goście. A po drugie, nie zachodzi między społecznościami - np. między chrześcijanami i muzułmanami czy Żydami - czy między narodem polskim, a pojedynczym cudzoziemcem muzułmaninem. Integracja zachodzi między konkretnymi osobami: między Ahmadem i Dawidem, między Kasią i Hedą. Dlatego przykładów takiej postępującej integracji między muzułmanami a chrześcijanami jest tyle, ilu ludzi, którzy wychodzą z inicjatywą, są dobrymi pracodawcami, współpracownikami, współmieszkańcami miasta, sąsiadami, znajomymi. Jest ich mnóstwo. Integracja muzułmanów i chrześcijan na poziomie instytucjonalnym jest miłym dodatkiem, który może być inspirujący dla nieprzekonanych, ale kluczowa jest integracja indywidualna i to od niej zależy to, jak będzie wyglądało nasze społeczeństwo.
Jesteś w stanie wymienić jakieś owoce Dnia Islamu w Kościele? Jak on jest traktowany przez muzułmanów?
Muzułmanie bardzo przychylnie odnoszą się do inicjatywy Dnia Islamu w Kościele katolickim w Polsce. Odwzajemniają się nie tylko tym, że przyjmują zaproszenie, przychodzą na modlitwy do kościołów, biorą udział w spotkaniach i innych podejmowanych przy tej okazji inicjatywach. Poza tym organizują Dni Chrześcijaństwa już w dwóch wspólnotach w Polsce, a także Dni Judaizmu. Moim zdaniem jednak Dzień Islamu jest inicjatywą skierowaną przede wszystkim do członków wspólnot katolickich, nie do muzułmanów. Muzułmanie są gośćmi tych obchodów, ale to katolicy mają się w tych dniach zmierzyć ze swoimi uprzedzeniami, zdobyć doświadczenie spotkania i wiedzę. Dlatego najlepszymi owocami Dnia Islamu w kościele w Polsce jest to, że z roku na rok na te obchody przychodzi coraz więcej katolików sceptycznie nastawionych do islamu czy idei dialogu w ogóle, którzy mogą się na własne oczy przekonać jak muzułmanin w Polsce wygląda i jakie może mieć poglądy.
Czy to prawda, że wśród wyznawców islamu występuje powszechnie antysemityzm? Czy możemy się spodziewać takich niepokojących obrazków jak np. we Francji?
Trend antysemicki wśród muzułmanów oczywiście występuje i jest to trend globalny, wynikający nie tylko z zaszłości związanych historią współczesnych krajów muzułmańskich - przede wszystkim z kolonializmem, neokolonializmem i pozycją terenów dzisiejszych krajów muzułmańskich podczas II wojny światowej. Głównymi przyczynami jest oczywiście konflikt palestyńsko-izraelski i leżące u jego podstaw osadnictwo Żydów na terytoriach Palestyny, ale także, co bardzo istotne, kompletny brak edukacji na temat Holokaustu w niektórych krajach z większością muzułmańską. W systemach edukacji Egiptu czy Libanu nie ma wzmianki o tym, co spotkało Żydów w czasie II wojny światowej oraz o prześladowaniach, które nastąpiły po wojnie, a które zmusiły Żydów, którzy przetrwali Zagładę, do opuszczenia Europy. Dopóki systemy edukacji w krajach muzułmańskich nie uwzględnią tej tematyki w podstawie programowej, nie ma co liczyć na drastyczną zmianę nastrojów antyżydowskich w tych krajach.
Jednak wbrew incydentom antysemickim, które mają miejsce we Francji, migracje są nadzieją na to, że antysemityzm muzułmański zmniejszy swój zasięg. Migranci i uchodźcy mieszkający w Europie, a także ich dzieci, uczestniczą w systemie edukacji kraju goszczącego. Dzięki temu migranci z krajów muzułmańskich, w których obecny jest antysemityzm, mają szansę zdobyć edukację na temat obecności i historii Żydów w Europie oraz skonfrontować swoje poglądy z realnym obrazem społeczności żydowskich mieszkających w tych samych miastach co oni. Na przykład w Niemczech dzieci migranckie uczestniczą w wycieczkach do byłych obozów zagłady, a szkoły przywiązują wagę do tego, aby ten ważny historycznie temat z nimi wnikliwie przeanalizować.
A jak wygląda kwestia tych antysemickich tendencji w Polsce?
Nie martwię się o występowanie antysemityzmu wśród muzułmanów mieszkających w Polsce. O historii Polski nie sposób mówić bez wspomnienia judaizmu. Migranci z krajów muzułmańskich, żyjąc w polskich miastach, mają szansę nie tylko usłyszeć o historii pokojowego współżycia z wyznawcami judaizmu, ale też spotkać otwarte na dialog wspólnoty żydowskie. Wśród niektórych polskich muzułmanów obecna jest niechęć do politycznych posunięć władz Izraela, ale nie ma nienawiści do Żydów. Żydzi i muzułmanie w Polsce żyją w zgodzie. Owocną współpracę pod tym względem obserwujemy np. w Krakowie, gdzie Centrum Społeczności Żydowskiej JCC Kraków i lokalne centrum muzułmańskie organizowały wspólnie już niejedną inicjatywę. Niestety jedną z przyczyn tej zgody jest to, że mniejszości w Polsce doświadczają podobnych trudności: Żydzi przejawów antysemityzmu, a muzułmanie - islamofobii. Według badań przeprowadzonych w naszym kraju, przedstawiciele obu tych religii są negatywnie postrzegani przez społeczność większościową. Ta niechęć ze strony większości sprawia, że widzą w sobie nawzajem sprzymierzeńców, a nie wrogów.
Opowiedz proszę o swoim blogu i działalności…
Islamista (www.islamistablog.pl) jest inicjatywą edukacyjną i integracyjną. Przez nią przekazujemy rzetelne informacje na temat islamu i życia muzułmanów w różnych częściach świata, uczymy o integracji w teorii i sprawdzamy tę teorię w praktyce organizując wydarzenia i spotkania, prowadzimy warsztaty antydyskryminacyjne w szkołach i instytucjach, szkolimy straż graniczną, policję, aktywistów i pracowników organizacji pozarządowych. Tworzymy zarówno w internecie, jak i poza nim przestrzeń to merytorycznej i kulturalnej rozmowy na temat islamu oraz wyzwań związanych z migracjami, różnorodnością religijną i kulturową. Odpowiadamy na pytania, polecamy źródła wiedzy oraz pomagamy ofiarom aktów dyskryminacji i przestępstw z nienawiści w Polsce.
Takie przejawy dyskryminacji czy przemocy wobec muzułmanów są u nas częstym zjawiskiem?
Tym co mnie niepokoi w tej działalności od jakiegoś czasu, to obserwacja ciągłego wzrostu skrajnych postaw w stosunku do społeczności mniejszościowych w Polsce. Ciągle otrzymujemy zawiadomienia o przemocy słownej, fizycznej, a także systemowej wobec mniejszości. Polakom wciąż brakuje edukacji na temat mniejszości, a wszelkie próby promowania wiedzy i pokoju są odbierane jako atak na polskość, szczególnie wśród katolików.
Jakie widzisz wyzwania dla dialogu z muzułmanami w Polsce?
W mojej ostatniej rozmowie z jednym najwyższych przedstawicieli środowisk muzułmańskich w Polsce, muftim Ligii Muzułmańskiej w RP, Nedalem Abu Tabakiem, mufti ujął to w ten sposób: „Jako wyznawcy różnych religii powinniśmy pokazywać, jak Bóg zmienia nasze życie, a nie – jak możemy siłą zmienić życie innym”. Ja się z tym w pełni zgadzam. Moim zdaniem największym wyzwaniem w dialogu międzyreligijnym w Polsce jest to, że po każdej ze stron wciąż znajdują się osoby, które za wszelką cenę chcą mieć rację. W tych polskich debatach o wiele częściej chodzi o rację, o przewagę, o próbę udowodnienia czegoś komuś, o wygranie sporu niż o Boga, wiarę czy wspólne dobro. Czeka nas jeszcze długa droga w dialogu międzyreligijnym, ale jeśli zauważymy, że w dialogu chodzi o remis, a nie o zwycięstwo, to będzie już wielki sukces
Anna Wilczyńska - arabistka, autorka bloga Islamista. Zajmuje się edukacją na temat islamu i kultury arabskiej oraz pomocą integracyjną dla cudzoziemców w Polsce. Od 2014 r. regularnie odwiedza obozy dla uchodźców w Europie i na Bliskim Wschodzie
Skomentuj artykuł