Edward Gierek i Papież Franciszek
"Kiedy wieczorem 16 października 1978 roku Stanisław Kania, ówczesny wysoki funkcjonariusz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, dowiedziawszy się z agencji Reutera o wynikach konklawe jako pierwszy zadzwonił do I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka z tą hiobową dla komunistycznych władz informacją, usłyszał w słuchawce krótkie: O rany Boskie!"
"Nie może być!", "Nie mogliśmy mieć większego pecha!" - mieli wykrzykiwać urzędnicy w Casa Rosada (siedziba prezydenta Argentyny). Dziennik "La Nacion", powołując się na oficjalne źródła, pisze, że lewicowa prezydent Cristina Fernandez de Kirchner, która wiadomość z Watykanu usłyszała w swojej siedzibie Casa Rosada, była "oszołomiona". "Nie mogła ukryć niezadowolenia oraz zdziwienia z powodu wyboru" argentyńskiego kardynała na biskupa Rzymu - dodaje gazeta.
Nihil novi sub sole! Między prezydent Fernandez de Kirchner a pierwszym sekretarzem jest tylko taka różnica, że on martwił się o przyszłość komunizmu w Polsce, a ona o "małżeństwa homoseksualne".
Papież oskarżony
Wczoraj pisałem, że jestem przekonany o tym, że Papież Franciszek zostanie zaatakowany. Niestety, okazałem się zdolnym prorokiem. Atak był natychmiastowy. W przypadku Jana Pawła II trzeba było poczekać parę dobrych lat. Z Benedyktem XVI poszło o wiele szybciej. W przypadku Franciszka wystarczyło parę godzin. Atak zaczął się z lewej strony i choć główny argument oskarżenia opiera się na trosce o biednych i prześladowanych, to jednak jestem przekonany, że źródełko płynie z lobby gejowskiego, któremu nie mogło się spodobać twarde i jednoznaczne stanowisko Kardynała dotyczące prawnej legalizacji związków homoseksualnych w Argentynie.
W związku z tym parę uwag. Bóg podarował nam kolejnego wspaniałego papieża, idealnego na nasze czasy, jakby specjalnie przygotowanego przez całe życie do tej służby. Takich papieży mamy już pod rząd trzecie stulecie i to może nas rozleniwiać. Nie dajmy sobie odebrać radości z tego wyboru!
Moce ciemności działają
Im bardziej ich reakcja jest gwałtowna, nieracjonalna i emocjonalna, tym bardziej możemy być pewni, że kardynałowie dokonali dobrego wyboru. Biada nam, gdyby papieża głaskano z prawej i lewej strony!
Módlmy się i wspierajmy Papieża Franciszka, któremu przeciwnik nawet nie dał czasu okopać się na nowych pozycjach. Jak to robić? Po pierwsze, modlitwa. Po drugie, działanie. Mówmy wszystkim, jaka jest prawda, choćby na popularnych forach internetowych. Wiem, że nie jest to łatwe. Dlaczego? Otóż miedzy innymi z powodu klerykalizmu naszych mediów. W ciągu dwóch dni na ekranach telewizorów przewaliła się armia biskupów, księży i zakonników. Nasze lewicowe media są o wiele bardziej sklerykalizowane niż najbardziej zacietrzewieni obrońcy katolicyzmu. Wczoraj w Wiadomościach TVP w materiale z Polski wystąpił chyba tylko jeden świecki! Czyżby papież był tylko papieżem kleru? Laikat do boju! Jedna sympatyczna Kasia może przekonać więcej ludzi niż 100 księży profesorów. Pamiętajmy jednak: kultura i bez inwektyw. Bycie chrześcijaninem zobowiązuje. Bierzmy przykład z Naszego Mistrza: spokojnie, kompetentnie, rzeczowo i bez emocji - «Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?
Media są od tego, żeby drążyć i wyjaśniać. Jeśli zachowują się uczciwie, to trudno się obrażać na dziennikarzy. Przywyknijmy do tego, że papież będzie traktowany jak każdy inny celebryta.
Odrzucam oskarżenia typu: wysługiwał się dyktatorom albo nie reagował na ucisk biednych, ponieważ są zbyt ogólnikowe i można by w podobny sposób oskarżyć również mnie, i nie tylko mnie, ale także wiele autorytetów moralnych, że w czasach Jaruzelskiego lub Stalina niezbyt energicznie walczyliśmy z komuną.
Argentyński dziennikarz Horacio Verbitsky w książce "The Silence" (“Cisza") oskarża Papieża, że będąc prowincjałem jezuitów w Argentynie w latach 70. ubiegłego wieku poprzez swoje krytyczne wypowiedzi przyczynił się do aresztowania przez juntę wojskową swoich dwóch współbraci: Orlando Yorio SJ i Franza Jalicsa SJ
Obaj jezuici, którzy za zgodą o. Bergoglio mieszkali wcześniej w faweli - ubogiej dzielnicy Buenos Aires, wylądowali na 5 miesięcy w tajnym więzieniu. Mieli jednak szczęście, bo nie zostali zabici jak wiele innych ofiar junty, dowodzonej przez generałów Jorge Videlę, Roberto Violę i Leopoldo Galtierego. I tyle.
Niestety, nie dotarłem do książki "The Silence". Sam Horacio Verbitsky przyznał się, że był wówczas członkiem lewicowej partyzantki, uczestniczył w zamachach terrorystycznych, w których było wiele ofiar, choć, jak sam twierdzi, osobiście nikogo nie zabił. Jasne więc jest, że w całej tej historii nie pozostaje osobą bezstronną.
Sąd w Argentynie nigdy nie postawił kard. Bergoglio zarzutu współpracy z reżimem, wzywał go jedynie na świadka w sprawach przestępstw popełnionych w czasach dyktatury wojskowej. Argentyńczyk Adolfo Maria Pérez Esquivel, więzień polityczny i laureat pokojowej nagrody Nobla, którą otrzymał za obronę ofiar wojskowej dyktatury, stanowczo odrzucił oskarżenia wobec kard. Bergoglio. Sergio Rubin w swojej biografii Kardynała opublikowanej w 2010 r. pisze, że to właśnie ówczesny prowincjał Bergoglio interweniował u dyktatora Jorge Videli w sprawie uwolnienia obydwu jezuitów, wykorzystując jako pretekst do rozmowy Mszę świętą, którą odprawił w rezydencji rodziny Videli.
Oprócz tego pomagał ukrywać ludzi zagrożonych aresztowaniem lub porwaniem przez wojska, ułatwiał im wyjazd z Argentyny, prowadził rozmowy z wojskowymi, by uwolnić różne osoby. Dla przykładu, oddał swe dokumenty jednemu z dysydentów, który był do niego podobny i dzięki temu mógł uciec z kraju. Wielu komentatorów zwraca uwagę, że te zarzuty to "odgrzewanie starych kotletów", ponieważ cała sprawa była już wcześniej wielokrotnie dyskutowana.
Brat Damian Wojciechowski (ur. 1968), jezuita. Z wykształcenia dziennikarz i reżyser (ukończył szkołę filmową w Moskwie). Na początku lat 90-tych pracował w TVP. Od 1996 misjonarz w Syberii, Kirgizji i Kazachstanie.
Skomentuj artykuł