Kard. Cupich: Jezus wychodzi z Kościoła [ROZMOWA]

(fot. Michał Lewandowski / Anna Jędrusiak)
DEON LIVE

"Nie możemy twierdzić, że Jezus jest obecny tylko w sakramentach czy tabernakulum. On jest chlebem życia tych, którzy są głodni sprawiedliwości, którzy są odrzuceni" - mówi kard. Cupich w rozmowie z DEON.pl.

Szpital polowy oznacza, że nie siedzimy z założonymi rękoma. Wychodzimy do ludzi i miejsc, gdzie odnieśli rany. Nie pytamy o to, czy sobie zasłużyli, tylko chcemy ich uleczyć mocą Jezusa. Rozmawialiśmy o tym z kardynałem Cupichem z Chicago:

DEON.PL POLECA

Poniżej tłumaczenie rozmowy z kardynałem:

Karol Kleczka, DEON.pl: Ksiądz kardynał wielokrotnie posługiwał się metaforą, która jest silnie związana z papieżem Franciszkiem. To obraz Kościoła jako szpitala polowego. Kim są jego pacjenci? Jakie najpoważniejsze choroby się w nim leczy?

kard. Blase Cupich: Ojciec Święty po raz pierwszy użył jej podczas dyskusji przed konklawe w 2013 roku. Zauważył, że bardzo często artyści pokazują Jezusa jako pukającego do drzwi kościoła. Papież powiedział, że czasem Jezus jest po drugiej stronie drzwi. Jest w kościele, ale puka, by się z niego wydostać, tak by Kościół mógł wyjść do świata. W ten sposób Franciszek chciał ująć Kościół odnoszący się do czegoś więcej niż do samego siebie, Kościół działający duszpastersko.

Obraz szpitala polowego oznacza, że nie siedzimy z założonymi rękoma, czekając, aż ludzie do nas przyjdą. Wychodzimy do ludzi, do miejsc, gdzie odnieśli rany. Nie pytamy o ich cnoty, o to, czy sobie zasłużyli, jak zostali zranieni, tylko leczymy rany. Chcemy ich uleczyć mocą Jezusa. Drugie znaczenie wiąże się z tym, że w szpitalach polowych ludzie często wypracowują nowe metod leczenia, rozwijają się nowe procedury. Kościół musi być dość zręczny i pomysłowy, by wypracowywać narzędzia do leczenia nowych chorób, nowych ran. Niekiedy to oznacza dawanie sobie wolności, by szukać nowych lekarstw. Przykładowo papież Franciszek zrobił to w kwestii dawania nowych szans duszpasterskich małżeństwom, które się rozpadły. Dał pozwolenie biskupom, by szli naprzód dzięki nowym sformułowaniom w prawie kanonicznym, które pozwoliły, by małżeństwa były uznawane za nieważne. Dzięki temu ludzie mogą iść dalej, pokonując kolejny etap w życiu.

Chodzi o to, w jaki sposób zastosujesz leczniczą moc miłosierdzia w życiu człowieka, tak aby człowiek mógł mieć nadzieję na to, że czeka go jakaś przyszłość. Tym zajmuje się szpital polowy - szuka nowych dróg leczenia ran, których doznali ludzie.

Karol Wilczyński, DEON.pl: Mówi się, że żyjemy w czasach uprzedmiotowienia człowieka. Dziś jest tak wielu wykluczonych - bezdomnych, ale też w wymiarze kulturowym, na przykład muzułmanów. W Polsce popularny jest kardynał Krajewski, który pracuje jako jałmużnik papieski. Jego działania cieszą się wielkim uznaniem w naszym kraju, chociaż koncentruje się on na wsparciu migrantów, a oni nie są szczególnie mile widziani w Polsce. Mimo to jego działania są szanowane. Chciałbym zadać kardynałowi osobiste pytanie o to, co robi i może robić dla osób zmarginalizowanych i zranionych?

Trzeba zawsze przypominać, że musimy prowadzić do sytuacji, w której nikt nie będzie wykluczony. Ludzkość jest zubożała za każdym razem, gdy zaczynamy budowę murów, zamiast mostów. Cierpi nie tylko ta konkretna osoba, ale cała ludzkość, bo zapominamy, kim jesteśmy. Zapominamy, że jesteśmy wspólnotą, że jesteśmy jedno i że jesteśmy zjednoczeni z potrzebującymi. Cierpienie Jezusa jest miejscem, z którego wypływa nasza wiara i przypomina, że Jezus jest blisko tych, którzy odczuwają cierpienie, ulegają zapomnieniu i odrzuceniu. Całe Jego nauczanie tego dotyczyło. Dlatego jeśli naprawdę chcemy poznać Jezusa, to musimy być na peryferiach i dążyć do tego, by nikt nie był wykluczony. To zrobił Jezus.

Nie możemy twierdzić, że Jezus jest obecny tylko w sakramentach czy tabernakulum. Wierzymy w to, to prawda, ale On jest chlebem życia tych, którzy są głodni sprawiedliwości, którzy są odrzuceni. Musimy ciągle o tym pamiętać - jeśli chcemy być wierni Jezusowi, to musimy iść tam, gdzie jest Jezus. Jezus jest z tymi, którzy cierpią, bo jest cierpiącym sługą.

KK: W pewien sposób dotknęliśmy kwestii społecznych. Społeczeństwo USA mierzy się z kwestią migracji i kryzysem solidarności. W jaki sposób ksiądz kardynał może działać na rzecz rozwiązania takich problemów? Co mogą robić świeccy i jakie pozycje powinni zajmować?

Widzimy, że ciężki los uchodźców jest problemem światowym. Szacuje się, że na świecie żyje od 60 do 70 milionów osób, które porzuciły swoje domy. Głównie ze względu na wojnę, przemoc, biedę i głód. To problem globalny, którego w szczególny sposób doświadczamy w USA. Wielu chce przybyć do naszego kraju. To przede wszystkim osoby uciekające przed przemocą w Ameryce Środkowej i Południowej. Za przemoc odpowiadają handlarze narkotyków. Musimy wziąć w Stanach Zjednoczonych odpowiedzialność za to zjawisko, bo na wiele sposobów przykładamy się do niego przez korzystanie z nielegalnych substancji. Używanie narkotyków daje pieniądze narkotykowym baronom, a oni stosują przemoc w regionach Ameryki Południowej i Środkowej. To złożone zjawisko.

Gdy ludzie mówią, że uchodźcy powinni zostać w domu, że nie powinni uciekać przed przemocą i groźbami, jakie są kierowane w ich stronę, to myślę, że my, Amerykanie, powinniśmy zrobić sobie rachunek sumienia. Jaka jest nasza rola w powstawaniu tych sytuacji? Zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę ilość pieniędzy generowaną przez użycie narkotyków w USA. Są ludzie uzależnieni, którym trzeba pomóc. Ale są też ludzie, którzy używają narkotyków dla przyjemności. Istnieje pewien rodzaj mentalności, zwłaszcza w świecie rozrywki, który traktuje narkotyki jako element zabawy. To domaga się rachunku sumienia. Jaka jest nasza odpowiedzialność za osoby, które muszą opuszczać swoje domy? Za matki niosące swe dzieci? Ojców, którzy toną w rzekach, jak niedawny przypadek. Tak jak wszyscy rodzice na świecie chcą dać swoim dzieciom bezpieczeństwo i przyszłość. Wszyscy powinniśmy ich wspierać w tym działaniu. W przeciwnym wypadku, jeśli im tego odmówimy, to znaczy, że coś złego dzieje się z naszą duszą.

KK: Rozmawialiśmy o kryzysie w Kościele, o kryzysie w świecie, o klerykalizmie. Może ostatnie pytanie poświęcimy nadziei. Jakie są współczesne znaki Bożej obecności? Jak Go szukać pomimo kryzysu?

To bardzo ważne i dobre pytanie, bo myślę, że to motywuje papieża Franciszka. Byłem na kolacji z pewną bardzo prominentną osobą z Hollywood. "Co odróżnia papieża Franciszka? Co sprawia, że zachowuje się właśnie tak?" - zapytano mnie. Odpowiedziałem, że trzeba zrozumieć, że papież naprawdę wierzy - nie tylko w to, że Jezus zmartwychwstał dwa tysiące lat temu, ale że żyje teraz i działa w świecie. Jego robota jako papieża polega na tym, by obserwować, jak Jezus prowadzi Kościół i dokąd to zmierza. Tak brzmi najważniejsze pytanie, z którym się dziś mierzymy! Nie chodzi o program dla Kościoła, który sobie napiszemy, by zachować instytucje albo aby bronić struktury. Instytucje i struktura są ważne, ale zawsze musimy dawać się prowadzić Duchowi Bożemu.

Widzę, że Ojciec Święty już wskazał takie kierunki. Przykładowo - życie rodzinne i poświęcony mu synod. Papież zwrócił uwagę, że wielu ludzi ma problem z tworzeniem rodziny albo z wiernością w małżeństwie, a Kościół jest po to, by im pomóc. Gdy widzę rodziców, którzy poświęcają się dla swych dzieci, albo ojców, którzy biorą na siebie obowiązki, jakich ojcowie nie brali w przeszłości, kiedy ja dorastałem, gdy widzę dzieci mojego rodzeństwa, które starają się wprowadzać równość w małżeństwie opartą na wzajemnym wsparciu i miłości, to widzę w tym moc Ducha Świętego. Gdy widzę młodych, którzy udają się na misje - nie jadą na wakacje tylko dla zabawy, ale poświęcają się dla innych - widzę pracę Ducha. Gdy widzę seminarzystów, którzy często są odrzuceni przez swoje rodziny, ale powtarzają, że chcą służyć Kościołowi i ludziom, albo młode kobiety, które z odwagą, wręcz kontrkulturowo oddają Bogu swe życie - widzę Ducha Świętego. Jest wiele znaków, które widzę każdego dnia. Moja rada brzmi: szukajmy ich w świecie i trzymajmy się ich.

W świecie jest dużo zła i grzechu, ma miejsce wiele złych osądów i są rzeczy, które łatwo skrytykować. Ale są także szanse, by patrzeć, jak Duch Boży działa w świecie i należy je świętować. Tak staram się przeżyć moje życie. Gdybym patrzył tylko na to, co złe, to straciłbym zapał. Musimy modlić się o pocieszenie. Pocieszenie, które płynie z tego, jak Bóg działa w świecie.

Całość rozmowy:

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kard. Cupich: Jezus wychodzi z Kościoła [ROZMOWA]
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.