Maciej Biskup OP: nie dajmy się wkręcić w spiralę nienawiści

Maciej Biskup OP: nie dajmy się wkręcić w spiralę nienawiści
Maciej Biskup OP (fot. Maskacjusz / youtube.com)

Temat pro-life musi w naszej świadomości być poszerzony, a nie ideologicznie zawężony do jednego wymiaru. Jeżeli chcemy być za życiem to dostrzegajmy to życie w sobie nawzajem. Niezależnie po której stronie barykady jesteśmy, to zobaczmy w tym drugim człowieka.

Narracja protestów narasta w ogromnym gniewie, również na Kościół. Jest to wszystko bardzo trudne i bolesne. Myślę, że nam wszystkim bardzo potrzeba wyciszenia emocji i wyciągnięcia ręki.

W pierwszej kolejności ze strony Kościoła. Nie chodzi w tym momencie tylko o to, żeby do tych protestujących przemawiać, ale żeby z nimi zacząć rozmawiać. Niedawno biskup Adrian Galbas mówił o tym, że Kościół przez wieki przemawiał i nie nauczył się rozmawiać. Może to jest ten moment, kiedy powinniśmy zacząć rozmawiać. Komu dano wiele, od tego się wymaga. Kościół też musi się uczyć wychodzenia i podania ręki do ludzi.

Kardynał Krajewski powtarza „a co by Jezus w tym momencie zrobił?”. Jezus nawet jeśli czegoś nie akceptuje, to nigdy nie brakuje mu pewnej empatii, delikatności i zrozumienia człowieka w każdej sytuacji, w której jest i wyjścia do tego człowieka. Takiej mądrej cierpliwości potrzeba ze strony Kościoła, żeby na te protesty nie reagować jako niezadowolony rodzic, tylko żeby Kościół był dzisiaj dobrym pedagogiem. Żeby nie reagował zbyt ostrą oceną i agresywnym, potępiającym językiem, ale żeby umiał słuchać. Kiedy społeczeństwo dorośleje i podkreśla swoją autonomię i prawo do wyboru, to trzeba umieć usłyszeć ten protest. To jest także zachęta do środowisk, które dzisiaj protestują. Bardzo dobrze rozumiem to wkurzenie. Staram się nie oceniać i nie rewidować intencji. Natomiast nakręcanie spirali niechęci, nienawistnego języka, na pewno nikomu z nas nie pomoże.

DEON.PL POLECA

Takiej mądrej cierpliwości potrzeba ze strony Kościoła, żeby na te protesty nie reagować jako niezadowolony rodzic, tylko żeby Kościół był dzisiaj dobrym pedagogiem.

Pamiętam klimat lat 90. kiedy uchwalono obowiązującą ustawę dotyczącą aborcji. Było bardzo wiele trudnych emocji, protestów i kłótni, ale mimo wszystko była gdzieś przestrzeń rozmowy. Rozmawiała prawica z lewicą, w rozmowach uczestniczył też Kościół. Było dużo wyjaśniania, pokazywania i tłumaczenia. To był bardzo intensywny czas budowania świadomości o tym czym jest aborcja. Wiem jak bardzo mocno zmienił się stosunek społeczeństwa po komunie i na początku lat 90. do aborcji, ale żeby ta zmiana mogła nastąpić, potrzebny był spokojny dyskurs. Nawet jeśli w tle obecny jest dyskurs polityczny, to jest też świadomość, że można rozmawiać. I Kościół rozmawiał, a będąc świadomy tego, że nie można zagwarantować idealnej ustawy, zgodził się na pewny kompromis w tej sprawie. Wiadomo, że jeśli chodzi o nauczanie Jezusa to nie ma kompromisu, aborcja jest złem.

Chciałbym nawiązać tu do ojca Raniero Cantalamessy, który kiedyś powiedział, że pierwsi chrześcijanie nie mieli możliwości wpływania na prawo, byli prześladowani, ale przez swoje świadectwo zmieniali mentalność, zmieniali wrażliwość sumienia ludzi. Dzisiaj chcemy pójść pewną drogą na skróty, ustawami zastąpić cierpliwą pracę nad wychowywaniem, głoszeniem Ewangelii, kerygmatem. Gdy będziemy głosić Jezusa, to będzie kształtowało wybory moralne ludzi. W pewien sposób to dzisiejsze kibicowanie i słanie laurek politykom jest przyznaniem się do własnej porażki. Do porażki naszego kaznodziejstwa, katechezy, do tego, że nie umiemy o tych sprawach rozmawiać i cieszymy się, że ustawa coś za nas zrobiła. Myślę, że to jest droga donikąd.

W pewien sposób to dzisiejsze kibicowanie i słanie laurek politykom jest przyznaniem się do własnej porażki.

Dzisiaj agresja i niechęć wobec Kościoła są ogromne i nie pochodzą tylko od ludzi, którzy już od dawna nie mają wiele wspólnego z Kościołem. Wczoraj dostałem masę wiadomości od osób, które są mocno zaangażowane w Kościele, albo były w duszpasterstwach, wspólnotach. W nich też jest pewien gniew, że Kościół daje się na własną prośbę wpisać w pewną grę, którą toczą politycy. Ludzie są przestraszeni i niepewni z powodu przyspieszającej pandemii. Nie wiemy co będzie. To się wiąże z kryzysem, bo kolejne obszary gospodarki są zamykane czy ograniczane. To duże napięcie w społeczeństwie i ta decyzja Trybunału jest jak wrzucenie granatu, który uderza w mizerny dialog społeczny. Potrzeba nam tego ładu społecznego, bez którego nie ma dyskusji i nie można stanowić prawa. Jan Paweł II w „Evangelium Vitae” też o tym mówił, że potrzebny jest pewien klimat społeczny, żeby stanowić prawo. Jeśli będziemy na barykadach, to żadnego zdrowego czy mądrego prawa nigdy nie ustanowimy.

Prawo nie może być tylko moralizowaniem. Musi mieć to wyczucie na drugiego człowieka, na jego godność. Na godność dzieci poczętych, kobiety i rodzin, które podejmują decyzje. Jeżeli nam, ludziom Kościoła, zależy na życiu, to życie nie jest tylko kwestią dzieci w okresie płodowym. To dotyczy także rodzin, całego klimatu społecznego. Jeśli będziemy się tylko potępiać i wychodzić z agresją, to nie mamy w sobie szacunku do życia. Jeżeli mówimy też o walce o życie, to mówmy też o całej opiece, która jest potrzebna rodzinom, które zmagają się z opieką nad niepełnosprawnymi. Jak odpowiedzieliśmy na apel papieża Franciszka dotyczący korytarzy humanitarnych i zagrożonych wojną uchodźców? Czy ich życie jest mniej warte od tych dzieci w łonach matek? Temat pro-life musi w naszej świadomości być poszerzony, a nie ideologicznie zawężony do jednego wymiaru. Jeżeli chcemy być za życiem to dostrzegajmy to życie w sobie nawzajem. Niezależnie po której stronie barykady jesteśmy, to zobaczmy w tym drugim człowieka.

Prawo nie może być tylko moralizowaniem. Musi mieć to wyczucie na drugiego człowieka, na jego godność. Na godność dzieci poczętych, kobiety i rodzin, które podejmują decyzje.

Lubię tę historię o Janie XXIII, który jeszcze jako nuncjusz spotkał się z przewodniczącym Zgromadzenia Narodowego we Francji, który był agnostykiem. Po tej rozmowie papież mówił: „Dzielą nas poglądy, przyzna pan, że to niewiele”. Dzielą nas poglądy, ale nie odbierajmy komuś człowieczeństwa. Nie dehumanizujmy drugiego człowieka, bo tam, gdzie dokonuje się dehumanizacja, tam nie ma żadnej dyskusji. Robi to każda ze stron: i strona Kościoła, i zadowoleni z orzeczenia Trybunału, nie powinny dehumanizować tych, którzy krzyczą na ulicach. Ale tych na ulicach też proszę, tych którzy mówili przy innych okazjach, że władza dehumanizuje osoby LGBT, sędziów czy lekarzy – nie dehumanizujmy ludzi, z którymi się nie zgadzamy, żeby ten protest nie zszedł do poziomu, gdzie nie jesteśmy w stanie w sobie nawzajem zobaczyć ludzi.

To trudne dla mnie jako księdza i duszpasterza, boleśnie od wczoraj przeżywam to wszystko i czuję bezradność, bezsilność, ale mimo wszystko starajmy się nawzajem usłyszeć siebie. Nie dajmy się wkręcić w spiralę niechęci, w którą wciągnęli nas politycy w tych dniach.

Pełni funkcję promotora świeckich dominikanów, mieszka w klasztorze w Łodzi i związany jest z Dominikańskim Ośrodkiem Kaznodziejskim. Zaangażowany jest również w dialog ekumeniczny i dialog z judaizmem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Dariusz Piórkowski SJ

Wystarczy chcieć!

Można odnieść wrażenie, że modlitwa jest trudną sztuką − ale to nieprawda. Czasami za szybko się poddajemy i zniechęcamy, zapominając, że tak naprawdę nie potrzebujemy wiele, żeby spotkać się z Bogiem. Jak więc...

Skomentuj artykuł

Maciej Biskup OP: nie dajmy się wkręcić w spiralę nienawiści
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.