Na Sudeckiej u kapucynów
We Wrocławiu są 73 parafie. Są różne: duże i małe, prężne i przeżywające kłopoty, o charakterze wielkomiejskim w centrum i spokojne, w pewien sposób prowincjonalne, na obrzeżach miasta. Nic dziwnego, Wrocław to wielkie europejskie miasto z wszystkimi dzisiejszymi europejskimi wyzwaniami. Te wyzwania obserwować można chyba w każdej parafii, również w parafii św. Augustyna, w której pracują bracia kapucyni - trzynastu braci, by być precyzyjnym.
Kościół jest piękny. Wybudowano go ponad 100 lat temu. Początkowo był to kościół ewangelicki, po wojnie, gdy miasto opuścili Niemcy, kościół został przekazany zakonowi kapucynów. Dziewięć wież góruje nad kościołem. Duże, jasne, przestronne wnętrze zwieńczone kopuła daje wrażenie przestrzeni, ale też pewnej przytulności.
I co z tego, można zapytać. Takich kościołów i parafii jest w Polsce dużo. Dlaczego więc wrocławski kościół i parafia miałaby być wyjątkowe. Na początek trochę liczb. Parafia liczy sobie 19 tys. osób, dla których odprawia się 11 Mszy świętych w niedzielę i 7 w dni powszednie. Na terenie parafii jest klasztor sióstr Elżbietanek, mieszkają tu też siostry Felicjanki. Działa tu 30 różnych grup parafialnych, są 4 przedszkola, 4 szkoły podstawowe, 3 gimnazja, 3 szkoły średnie, jeden duży szpital. Bracia kapucyni nie mogą narzekać na nudę. Chyba, że za przejaw nudy uznamy organizowanie licznych letnich i zimowych obozów i rekolekcji dla młodzieży, pielgrzymki dla parafian, festyny, wydawanie gazetki parafialnej, różne inicjatywy charytatywne i samopomocowe dla uboższych. Ci, którzy nie wierzą, niech podejdą wieczorem pod dom parafialny. Zobaczą, że we wszystkich oknach pali się światło - trwają w nich spotkania i liturgie grup parafialnych. Na marginesie dodam, że tych salek ciągle jest za mało.
Parafia jest duża, kościół piękny, parafianie zaangażowani, ale czasami trzeba zejść na ziemię, zakasać rękawy i wziąć się do roboty w bardzo przyziemnych i mało eschatologicznych sprawach. Tak jak w ubiegłym roku, gdy dzięki ogromnej ofiarności i zaangażowaniu parafian odnowiono przepięknie wnętrze świątyni. Trzeba było widzieć Msze Święte, podczas których parafianie wchodzili do ławek przeciskając się między gigantycznymi rusztowaniami oplatającymi całe wnętrze kościoła. I nie dość, że nikt nie narzekał, to jeszcze ofiarność parafian była tak wielka, że inwestycję zakończono na czas i bez finansowej katastrofy. No a wkrótce potem, niejako z rozpędu wyremontowano ogrzewanie kościoła.
Ten zeszłoroczny remont pokazał moc wdowiego grosza. Przecież to nie milionerzy, ani bogaci sponsorzy sfinansowali ten remont. Oczywiście, byli tacy, którzy ofiarowali więcej niż inni, ale parafia św. Augustyna to parafia ludzi starszych - młodzi wyprowadzają się na przedmieścia Wrocławia. Proboszcz, br. Edward Kryger opowiadał, że podczas zeszłorocznej kolędy tylko kilkakrotnie spotkał w odwiedzanych domach chłopców, których mógł zapytać, czy nie chcieliby zostać ministrantami. Ogromna parafia starzejących się ludzi. Skąd więc te młodzieżowe wspólnoty, skąd studenci, skąd ministranci? Otóż ta parafia przyciąga. Wśród osób zaangażowanych w grupy formacyjne jest dużo osób spoza parafii. Przyszli tu, bo przyciągnął ich żywy Kościół, którzy stworzyli u siebie bracia kapucyni.
Oto kilka przykładów.
Dr Rafał Nowicki, 41-letni kardiochirurg z Wrocławia mówi: - Nigdy nie mieszkałem w tej parafii, to znaczy nigdy nie byłem tu zameldowany, ale od ponad 20 lat jestem zaangażowany w jej życie. Jako student wstąpiłem wraz z moją ówczesną narzeczoną, a dzisiaj żoną do nowo powstałej wspólnoty neokatechumenalnej przy tej parafii. Przez te dwadzieścia lat w moim życiu zmieniło się wszystko: ożeniłem się, skończyłem studia, obroniłem doktorat, urodziło nam się czworo dzieci. Jesteśmy innymi ludźmi niż wtedy, ale jedno pozostało niezmienne: nasza wiara kształtowana jest w parafii św. Augustyna. Tu ochrzciliśmy wszystkie nasze dzieci, tu kształtujemy się jako chrześcijanie. Być może, gdybym wtedy nie odkrył Boga w tej właśnie parafii, odkryłbym Go gdzie indziej. Tego nie wiem, ale wiem jedno: dzięki temu, że ta parafia otworzyła się dwadzieścia lat temu na głoszących dobrą nowinę świeckich, ja i moja rodzina trwamy mocno w Kościele i jesteśmy szczęśliwi.
Jarosław Parus, pięćdziesięcioletni ekonomista z Wrocławia: - Mieszkałem w tej parafii 40 lat. Tu przystępowałem do pierwszej komunii, sakramentu bierzmowania . W tej parafii poznałem swoją żonę ,z którą niedawno świętowaliśmy nasze srebrne wesele. Również tutaj chrzest przyjął nasz syn . Życie w tej parafii to uczestnictwo w niezapomnianych przedsięwzięciach. Jasełka z lat 80-tych w reżyserii Kazimierza Brauna pozostaną w mojej pamięci do końca życia. Jako młody ojciec grałem na akordeonie i gitarze na Mszach św. dla dzieci. Teraz już tu nie mieszkam - przeprowadziliśmy się do innej parafii. Nasz syn jest już dorosły, ale jedno mi pozostało. Ciągle co niedzielę pomagam w tych dziecięcych Mszach Św. przygotowując i prowadząc śpiewy. Przy okazji doświadczam jak dorastają nowe pokolenia.
Wracając do zeszłorocznego remontu. Sposób, w jaki został przyjęty on przez parafian, stał się powodem tego, że - jak powiedział swego czasu proboszcz, br. Edward - "wobec ogromnej ofiarności parafian, nie miał on innego wyboru jak tylko rozpocząć remont nieodnawianej od kilkudziesięciu lat, mocno zniszczonej elewacji". Mówił, że gdyby parafianie nie byli tak ofiarni, nie odważyłby się na to, ale po fantastycznym doświadczeniu zjednoczenia parafian wokół tamtych prac remontowych uznał wraz z braćmi kapucynami, że chwytamy byka za rogi i remontujemy elewację. Jest tylko jedna różnica - koszty remontu elewacji przekraczają kilkakrotnie koszty remontu wnętrza kościoła. Jak pójdzie tym razem? Można to śledzić na bieżąco na stronie www.odnawiamyelewacje.pl .
Zapraszamy do odwiedzania tej strony. Na tej stronie można też wesprzeć finansowo inicjatywę braci kapucynów.
I jeszcze raz brat Edward: Każda parafia, w której pracujemy, jest inna. Ta wrocławska jest chyba największa. Dla mnie wspaniałym doświadczeniem ale też wyzwaniem jest to, że mimo, że jest nas tutaj trzynastu braci i w parafii mamy dom parafialny z wieloma salkami, ciągle tych salek jest za mało, a my z trudem dajemy radę, by tak gospodarować naszym czasem, by móc służyć wszystkim grupom parafialnym. To chyba marzenia każdego proboszcza. Zapraszam do naszej parafii również po to, by zobaczyć co Pan Bóg dał nam osiągnąć w sensie materialnym: jak piękna jest nasza świątynia. Na razie w środku, a wkrótce, jeśli Bóg pozwoli nam szczęśliwie skończyć remont, również na zewnątrz.
Paweł Gurgul - ma 49 lat, jest członkiem zarządu giełdowej spółki PGS Software SA. Od urodzenia mieszka we Wrocławiu. Choć nigdy nie mieszkał w parafii św. Augustyna jest z nią od lat związany emocjonalnie i duchowo. Żonaty, ojciec trzech synów (wszyscy ochrzczeni w parafii św. Augustyna). Miłośnik opery i czerwonego wina, a w zimie narciarstwa biegowego.
Skomentuj artykuł