Najpierw wykupowali niewolników, teraz walczą ze zniewoleniami. Trynitarze i ich służba więźniom

Najpierw wykupowali niewolników, teraz walczą ze zniewoleniami. Trynitarze i ich służba więźniom
(fot. Duszpasterstwo Powołań Trynitarzy / facebook)
KAI / pch

Najbardziej rozpoznawalnym elementem ich działalności jest duszpasterstwo więzienne. To służba, którą wykonują z pasją i zaangażowaniem. Bo jak powiedział Jan Paweł II, "przebywający w aresztach są osądzeni, ale nie potępieni".

"Duszpasterstwo w areszcie śledczym oraz zakładzie karnym to przede wszystkim posługa sakramentalna i zapewnianie więźniom dostępu do Eucharystii, spowiedzi czy kontaktu z księdzem" - mówi ojciec Maciej Kowalski, trynitarz z krakowskiej wspólnoty. "Mimo tego, że znajdują się oni w tak ekstremalnych warunkach i słusznie odbywają karę pozbawienia wolności, jest dla nich jakaś nadzieja. Dlatego tak ważne jest przywracanie im wiary w siebie i świadomości tego, że są powołani do dobra. Doświadczenie uczy nas jednak, że dotarcie do osób przebywających w więzieniach wymaga najpierw zwyczajnego kontaktu i bycia z nimi na co dzień".

Trynitarze to zakon założony w dwunastym wieku dla wykupu niewolników. Od kiedy jednak niewolnictwo zostało zniesione na początku dwudziestego wieku i powstały prawa człowieka, zakon redefiniował swoją misję i skupił się między innymi na niesieniu pomocy ludziom zniewolonym duchowo, posłudze wśród więźniów, pełnieniu dzieł miłosierdzia oraz pomocy chrześcijanom prześladowanym za wiarę. Noszą charakterystyczny biały habit z czerwono - niebieskim krzyżem. W Polsce, dokąd powrócili w 1986 roku, jest ich siedmiu. Mieszkają przy ulicy Łanowej w Krakowie. Prowadzą tam duszpasterstwo i Dom Pomocy Społecznej.

DEON.PL POLECA

Teatr dla więźniów

Zakład karny dla osadzonych nie zawsze jest łatwym miejscem dla odzyskiwania lub nabywania wrażliwości na drugiego człowieka. Bycie kapelanem więzienia jest także o tyle trudne, że nie da się dotrzeć do wszystkich z Ewangelią. Nie wszyscy mają potrzebę rozmowy z księdzem. Stąd pomysł na teatr, w którym osadzeni są aktorami. Do tego wykonują w całości całą scenografię. Ojciec Maciej mówi, że to konkretna droga do nie tylko przemyślenia, ale do przeżycia jakiejś historii.
"Jedną z takich akcji były «Bajki z pudła», czyli zaangażowanie więźniów do przygotowania sztuki, którą zaprezentowali dla swoich dzieci w Teatrze Groteska. Z kolei w Roku Miłosierdzia przygotowaliśmy spektakl «Za 5 godzin zobaczę Jezusa», opowiadający historię więźnia skazanego na karę śmierci, który w areszcie przeżywa nawrócenie. To dzieło był bardzo wymowne, ponieważ więźniowie mogli zobaczyć jak jeden z nich odzyskuje prawdziwą wolność wewnętrzną, pomimo formalnie trwającej niewoli".
Sam byłem na sztuce o nazwie "Za 5 godzin zobaczę Jezusa". Opowiadała ona historię Jacquesa Fescha, skazanego na karę śmierci za zabójstwo policjanta. Przed wykonaniem wyroku i podczas czasu spędzonego w więzieniu, Fesch nawrócił się i obecnie jest kandydatem na ołtarze. Sztuka była poruszająca przede wszystkim dlatego, że osadzeni występujący w sztuce czuli atmosferę więzienia bardziej, niż jakikolwiek aktor.

"Inna" Droga Krzyżowa

To coś, co bardzo otwiera świat zewnętrzny na więźniów. To Droga Krzyżowa z osadzonymi w Wielkim Poście. Wzdłuż muru więziennego.
Po jednej stronie modlą się w niej osadzeni, a po drugiej stronie wszyscy ze “świata zewnętrznego", którzy chcą w niej uczestniczyć. Często rozważania piszą sami więźniowie. To wyjątkowa okazja na spotkanie tych dwóch światów, pokazanie wrażliwości osadzonych oraz złamanie pewnych stereotypów myślenia.
Najpierw wykupowali niewolników, teraz walczą ze zniewoleniami. Trynitarze i ich służba więźniom - zdjęcie w treści artykułu
Uczestniczenie w tego rodzaju Drodze Krzyżowej z rozważaniami, które dotyczyły różnych niewoli wewnątrz i na zewnątrz, pozostawały w sercu na długo. A jeszcze bardziej wymowny dla całości modlitwy był ten plakat, na którym korona cierniowa z jednej strony złożona jest z drutu kolczastego:
Najpierw wykupowali niewolników, teraz walczą ze zniewoleniami. Trynitarze i ich służba więźniom - zdjęcie w treści artykułu nr 1
Trynitarze starają się także pomagać rodzinom osadzonych oraz ich dzieciom. Organizują dla nich specjalne wakacje.
"Często rodziny są ofiarami tego, że dana osoba przebywa w więzieniu, ale także potrzebują pomocy, żeby się uporać z przyjęciem i przeżyciem całej tej trudnej sytuacji. W tym względzie przygotowujemy wakacje dla dzieci więźniów. Przede wszystkim polega to na tym, żeby w modlitwie i w radościach dzieciaki spotkały się z Bogiem. Ale dało się także zaaranżować, aby z zakładów karnych przyjechali na ten wyjazd osadzeni rodzice. Tym samym mogli się oni spotkać z pociechami w innym miejscu niż sala widzeń - to dla nich niezmiernie ważne. Jednak w tej pomocy zewnętrznej nie chodzi tu tylko o rodziny, ale również całą wspólnotę Kościoła".

Po co chrześcijanie mają odwiedzać więźniów?

Przesłanie nadziei to jedna z najważniejszych rzeczy, którą Trynitarze niosą tym, którym wolność jest ograniczona. I jako chrześcijanie powinniśmy być tego świadomi, że odwiedzanie więźniów i posługa im nie jest negowaniem ich kary, ale dawanie im gestów miłości, których być może nigdy nie doświadczyli.
"O ile jako wierzący nie mamy większego problemu z możliwością realizacji większości uczynków miłosierdzia, o tyle pocieszania czy odwiedzania więźniów wiele osób nie rozumie. Często słyszymy, że przecież osadzeni są sobie sami winni. Dlatego też chcemy dotrzeć do wierzących z komunikatem, że poprzez pracę z więźniami nie negujemy słuszności ich kar, ale chcemy im pomóc, docierając do nich z przesłaniem nadziei. I niesamowitym doświadczeniem naszej pracy jest fakt, że ludzie widząc podejście do więźniów bez gestów potępienia zaczynają czuć potrzebę okazania im pomocy".
Najpierw wykupowali niewolników, teraz walczą ze zniewoleniami. Trynitarze i ich służba więźniom - zdjęcie w treści artykułu nr 2
(kaplica na Łanowej, fot. Duszpasterstwo Powołań Trynitarzy / facebook)
Jan Paweł II w przemówieniu do więźniów w zakładzie karnym w Płocku w 1991 roku powiedział znamienne słowa o tym, że kara nie oznacza potępienia, bo każdy z więźniów przy pomocy łaski Bożej może wciąż zostać świętym:
Kara pozbawienia wolności już sama w sobie jest wystarczająco uciążliwa i powinno się oszczędzić więźniom takich warunków, które godzą bezpośrednio w ich zdrowie, w ich więzi rodzinne czy poczucie osobistej godności. Więzień, każdy więzień, który odbywa karę za popełnione przestępstwo, nie przestał być przecież człowiekiem, obciążonym co prawda słabością, zagrożeniem i grzechem - może zbrodnią - a nawet upartymi nawrotami do niego, ale nie pozbawionym również tej wspaniałej możliwości, jaką jest poprawa, powrót do siebie, jaką jest nawrócenie człowieka, odnowienie w sobie obrazu Bożego. Jesteście skazani, to prawda, ale nie potępieni. Każdy z was może zostać przy pomocy łaski Bożej - świętym. Dlatego jestem tu dziś z wami, a poprzez was z tymi wszystkimi, którzy dzielą wasz los.

Powołanie

Bycie Trynitarzem to bycie wrażliwym na drugiego człowieka, któremu nie jest obojętny los prześladowanych chrześcijan. To stałe poczucie wewnętrznej niezgody na niesprawiedliwość, krzywdę i niezawinione cierpienie innych. Ojcowie i bracia zapraszają tych, którzy mają takie poczucie, do rozeznawania swojego powołania. Prowadzą stronę na facebooku pod tym adresem.
Trynitarze przy Łanowej mają grupę duszpasterską dla młodzieży "Trójka", dla której tworzą różne opcje wolontariatu. 
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Najpierw wykupowali niewolników, teraz walczą ze zniewoleniami. Trynitarze i ich służba więźniom
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.