Nie jestem fajna [WYWIAD]

(fot. vimeo.com)
s. Małgorzata Chmielewska / Anna Sosnowska

Jeżeli mogę zobaczyć radość na twarzy drugiego człowieka, to sama też ją odczuwam. To są małe zmartwychwstania, a my przecież żyjemy w świetle tego wydarzenia - z s. Małgorzatą Chmielewska, przełożoną wspólnoty Chleb Życia, rozmawia Anna Sosnowska.

Anna Sosnowska: Cierpiała Siostra kiedyś prawdziwy głód?

DEON.PL POLECA

s. Małgorzata Chmielewska: Takiej sytuacji, żeby przez dwa, trzy dni niczego nie jeść, Pan Bóg mi oszczędził. Ale wielokrotnie zdarzało się i mnie, i wspólnocie, że nie było prawie niczego do jedzenia i musieliśmy nieźle kombinować, albo że jedliśmy bardzo skromnie. W pierwszych latach tworzenia wspólnoty Chleb Życia w Polsce, czyli na początku lat 90., kiedy nie było ani pieniędzy, ani żywności, jedliśmy rzeczy, powiedziałabym, obrzydliwe (śmiech). Ale i wtedy zdarzało się, że nagle wśród tych obrzydliwości trafiały się absolutne luksusy - wszystko zależało od tego, co ktoś nam dał albo co udało nam się wyżebrać.

Miała Siostra wtedy poczucie, że tym razem to ktoś Was nakarmił?

Cały dowcip polega na tym, że mamy cały czas takie poczucie, że karmimy nie my, tylko ktoś nas karmi. Sami nie bylibyśmy przecież w stanie wyżywić mniej więcej trzystu osób przebywających w naszych domach i wielu rodzin, które wspieramy właśnie po to, żeby nie zaznały realnego głodu. Kurek otwiera Pan Bóg, a my jesteśmy tylko magazynierami.

Często Siostra powtarza: zanim dasz żebrakowi pieniądze czy kupisz mu bułkę, spójrz mu w oczy. Pamięta Siostra takie swoje pierwsze spotkanie?

Nie pamiętam, ale takich spotkań mam oczywiście dużo i niektóre z nich bywają bardzo ciekawe. Wielokrotnie udało mi się nawiązać relacje, które owocowały nie tylko daniem bułki czy chleba, ale jakąś szerszą pomocą.

Jak to nazwać? Odpowiedzialnością za drugiego?

Myślę, że to po prostu trzeba nazwać braterstwem - wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Ojca, co zresztą wypowiadamy w każdym "Ojcze nasz". Nazwałabym to też zwykłą przyzwoitością - jeżeli ja mam pełny brzuszek, to jest świństwem, że spotkany przeze mnie człowiek ma ten brzuszek pusty. Albo że brakuje mu innych rzeczy. Spotkałam niedawno chłopca, który żebrał. Okazało się, że zbierał pieniądze na leki dla swojej matki. Wzięłam receptę i poszłam ją wykupić. Leki kosztowały 200 zł, a matka miała 540 zł dochodu na miesiąc. Nawiązaliśmy relację i później można było pomóc tej rodzinie poprzez żywność czy właśnie pieniądze na leki. Czasami warto się zatrzymać i zaangażować.

Kiedy udaje się Siostrze komuś pomóc, to...?

Jeżeli mogę zobaczyć radość na twarzy drugiego człowieka, to sama też ją odczuwam. Tam, gdzie było ciemno, smutno i ponuro, zrobiło się po prostu trochę jaśniej. To są małe zmartwychwstania, a my przecież żyjemy w świetle tego wydarzenia. Ale zmartwychwstanie musimy własnymi łapkami wcielać w życie.

Zawsze można drugiemu pomóc?

Nie zawsze.

Złości się wtedy Siostra?

Nie, bo doskonale rozumiem, że człowiek jest istotą bardzo złożoną. To nie zadziała w ten sposób, że on natychmiast się zmieni, bo ja mu tak powiedziałam. Każdy jest wolny. Ale nawet jeśli mi się dzisiaj nie uda pomóc, to może się uda komuś innemu za dziesięć lat. Bo każdy gest dobroci owocuje w tym człowieku.

A jak owocuje w Siostrze?

Wolnością i radością, i myślę, że o to Panu Jezusowi chodzi. Nie o rozdawanie chleba z ponurą miną, ale właśnie o odczuwanie razem z Nim radości wtedy, kiedy cieszy się drugi człowiek. To się nazywa współczucie, czyli czucie razem.

Zdarzało się Siostrze czasem pomyśleć: robię tyle dobrych rzeczy, ale jestem fajna!

Szczerze powiedziawszy, nie uważam siebie za fajną, a na pewno nie jestem fajniejsza od innych. Nie tędy idzie mój tok myślenia.

To którędy?

Absolutnie zdaję sobie sprawę z tego, że wszystko, co mam, dzierżawię od Pana Boga. Nie mogłabym dawać chleba, gdyby nie ludzie, którzy dali mi na to pieniądze. Nie mogłabym robić wielu rzeczy, gdyby nie moi bracia i siostry, a przede wszystkim gdyby nie Chrystus. To wszystko należy przecież do Niego. Dlatego nie jestem ani fajna, ani wielka. Ja tu tylko sprzątam. Zresztą wśród moich braci i sióstr ze wspólnoty też nie widzę takiego myślenia, że jesteśmy jakimiś bohaterami. Może dlatego, że żyjąc z ludźmi bezdomnymi, po ludzku ubogimi, wielokrotnie przekonujemy się, że oni bywają naprawdę dużo fajniejsi od nas. Więc ego raczej nie ma okazji, żeby się rozrosnąć.

Można nabrać wprawy w pomaganiu?

Oczywiście, trening czyni mistrza. Pomagając drugiemu, wielu rzeczy się uczymy - poznawania człowieka, rozumienia go, a także tego, jak nie dać sobą manipulować. Z czasem wiemy, jakie pytania w danej sytuacji zadać i raczej potrafimy przewidzieć, co należy zrobić, a czego nie, żeby temu człowiekowi pomóc. Można się tego wszystkiego uczyć samemu, ale warto też pytać tych, którzy już mają jakieś doświadczenie.

Kiedy ktoś nabija Siostrę w butelkę, ale jest głodny, to dostanie kawałek chleba?

Głodny zawsze musi dostać jeść, niezależnie od tego, w jakim byłby stanie. Natomiast jeżeli człowiek jest głodny dlatego, że wyrzucił kiełbasę za okno, bo mu nie odpowiadał gatunek, to już jest jego problem.

Oczywiście nie lubię, kiedy ktoś mnie nabija w butelkę, ale czasem trzeba mu na to nieco pozwolić, żeby potem powoli razem z nim z tej butelki wyjść. Jednak tu trzeba bardzo uważać, ponieważ sprawiedliwość polega i na tym, żeby nie pozwolić drugiemu żerować na naszej dobroci. On też - jeśli tylko jest w stanie - musi coś z siebie dać.

Pawłowa zasada: kto nie pracuje, niech nie je?

Nie, św. Paweł powiedział inaczej: kto nie chce pracować, niech nie je. Mój upośledzony syn Artur będzie jadł, i to na tyle dobrze, na ile będzie mnie stać, bo on nie pracuje nie dlatego, że nie chce, tylko dlatego, że nie może. Gubimy to jedno słowo, które zupełnie zmienia optykę.

Odmówiła Siostra komuś chleba?

Oczywiście, i nie tylko chleba. Ale jeśli chodzi o chleb, to Pan Bóg dał mi kiedyś nauczkę. Przyszła do nas po chleb sąsiadka - dziewczyna z bardzo biednej rodziny. Myśmy mieli wtedy parę bochenków, akurat tyle, żeby wystarczyło dla mieszkańców. Więc powiedziałam jej: "Słuchaj, dzisiaj nie mogę ci dać". Kiedy wyszła, uświadomiłam sobie, że jestem po prostu świnią, bo przecież oprócz pieczywa mamy jeszcze makaron i zawsze się coś z tego skleci. Wyleciałam za tą dziewczyną, złapałam ją i mówię: "Chodź, dam ci". Nie minęło pół godziny, jak na podwórko zajechał piekarz z trzystoma bochenkami chleba. To się nigdy wcześniej nie zdarzało! Bóg mi pokazał, kto tak naprawdę jest właścicielem tego chleba.

"Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść" (Mt 25, 42). Odczytujemy te słowa w perspektywie eschatologicznej, ale może ignorując głód drugiego, gotujemy sobie piekło już na ziemi?

Myślę, że ludzie, którzy są zamknięci w swoim egoizmie, nie widzą drugiego człowieka, nie potrafią nawiązać z nim relacji, nie potrafią się podzielić, są tak naprawdę ludźmi nieszczęśliwymi i jakoś wewnętrznie samotnymi. Wystarczy się przełamać, żeby się przekonać, że cudza radość, cudzy sukces, któremu pomogliśmy, mogą być i dla nas ogromną radością. Jeśli się na taki gest nie odważymy, wtedy najzwyczajniej w świecie więdniemy i tracimy wolność.

Tracimy wolność?

Wolność od ludzkich opinii, od zdobywania rzeczy i histerycznego pilnowania tego, cośmy zdobyli, od rzeczy nam niepotrzebnych. Człowiek, który idzie przez życie swobodnym krokiem, dzieląc się tym, co ma, który nie boi się innych, jest człowiekiem wolnym i żyjącym bez lęku.

Papież Franciszek, w związku z Rokiem Jubileuszowym, tak napisał o uczynkach miłosierdzia: "Za każdym razem, kiedy wierny sam wykona jeden lub kilka z tych uczynków, z pewnością otrzyma jubileuszowy odpust". Co Siostra na to?

Nie zastanawiam się nad tym, ale miło jest wiedzieć, że wszystkie moje paskudne grzechy, a przynajmniej ich duża część, zostaną odpuszczone. Natomiast oczywiście to nie chęć zdobycia odpustu jest dla mnie motywacją - aczkolwiek jeśli dla kogoś jest, to też dobrze - tylko pragnienie sprawiedliwości, wolności i przyzwoitości. Chrystus nie oczekuje ode mnie zbawienia całego świata, bo Zbawicielem jest On, ale zrobienia tego, co w mojej mocy, żeby pomóc człowiekowi, którego On akurat postawił na mojej drodze. Jeśli każdy na swoim podwórku będzie tak robił, to Duch Święty zapłonie i świat się zmieni. Bo miłość Chrystusa i miłość uczniów Chrystusa są ogromną siłą.

S. Małgorzata Chmielewska: przełożona wspólnoty Chleb Życia, której charyzmatem jest życie z ubogimi i dla ubogich. Autorka bloga "Co widać z okna biedaków" i książki Cerowanie świata. Adopcyjna mama chorego na autyzm Artura.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie jestem fajna [WYWIAD]
Komentarze (39)
MR
Maciej Roszkowski
13 marca 2016, 12:03
Boże błogosław.
10 marca 2016, 20:03
Jest Siostra bardzo fajna.
10 marca 2016, 19:42
Ja mam taką teorię, że człowiek który występuje czy udziela się publicznie zawsze gdzieś w głębi duszy uważa, że jest fajny:-)
no_name (PiotreN)
10 marca 2016, 20:12
Bardziej właściwym pytaniem właśnie kierowanym do siebie winno być: czy "fajnym" mam być dla każdego, czy wystarczy, że będę takim bardzo wybiórczo? Co o tym myślisz?
10 marca 2016, 21:11
Piotrze ex londynczyku19 primo voto no name;) uważam, że starając się wypaść tak czy inaczej przed innymi jako np. ktoś  fajny, zabiegając o to żeby sobie ktoś o mnie pomyślał tak jak sobie założę czyli że jestem fajna/y czy jakiś inny np. inteligentny czy wesoły człowiek nie jest wolny. Zabiegając o to wszystko jest uzależniony jednak od innych, od tego co sobie ktoś pomyśli, jak zareaguje itd. Jeśli robi się to wybiórczo to też nie jest się wolnym, bo dlaczego akurat dla tej osoby chce się byc fajnym a dla innej już nie? Punktem zwrotnym jest moment, w którym człowiek sam wie, że jest taki czy inny, i cudza opinia nie jest dla niego istotna w postrzeganiu siebie, to znaczy zdanie innych się liczy bo zawsze to czegoś człowieka uczy co można dostrzec chooiażby po reakcji na krytykę ze strony innych. Jeśli się złoszczę i wnerwiam to warto pomyśleć, dlaczego się denerwuję że ktoś o mnie tak myśli czy mówi. Jeśli mówi źle to znaczy że jestem zły a jak dobrze to od razu jestem dobry? Przecież ktoś może wydawać sąd np. pod wpływem wzburzenia, nie jest to obiektywne. należy brać pod uwagę zdanie innych ale zawsze patrzć na to pod kątem co mogę zmienić w sobie a nie w tym co mnie ocenia. Nie zmienię kogoś mówiąc zmień się, ale zmieniając swoje nastawienie mogę inaczej widzieć drugą osobę, i nawet polubić tego co mówi o mnie, ze nie jestem fajny/a.
N
no_name
10 marca 2016, 22:04
"Jeśli mówi źle to znaczy że jestem zły a jak dobrze to od razu jestem dobry?" Oczywiście słowa nigdy nie zaklną rzeczywistości, bo słowa to tylko słowa. Ale słowo to również wielki "oręż", można nim z jednej strony uratowć komuś życie, ale może być też użyte jak ten nóż w celu uśmiercenia. Wszystko zależy od nas samych, do jakich celów je przeznaczymy. Punktem zwrotnym wg mnie nie jest żaden moment o którym tu piszesz, bo człowiek nie jest jakiś tam, tylko każdego dnia na nowo sie staje ... A do tego nieuniknionym jest każdorazowo "przeglądać sie w oczach innych", polecam Ci to także. :-) Napisałaś również " ...i nawet polubić tego co mówi o mnie, ze nie jestem fajny/a." Amelio, może nie zaczynajmy od "Himalajów". Na początek winno wystarczyć zwykłe "przepraszam". Oczywiście nie do mnie kierowane, żeby była jasność. Wtedy staniesz się fajna sama dla siebie.  :-)
10 marca 2016, 22:43
Czyli postawnowiłeś być fajny jako no_name, a nie jako Piotr ex londynczyk19  z podpisem na zdjęciu no_name jak jeszcze przed chwilą się podpisywałeś. Twój wybór, nie moja sprawa. Przejrzałeś się i uznałeś że tak będzie lepiej. Nie można zadecydować za kogoś co powie, natomiast można zadecydować co zrobię z cudzą wypowiedzią. Punktem zwrotnym jest moment kiedy nie uzależniasz się od opinii innych, kiedy masz tego świadomość że cudza opinia nie ma wpływu na to kim jesteś, jest to punkt zwrotny, inna sprawa że dobrze o tym pamiętać zawsze bo nie jest to dane raz na zawsze. Nie można  zmusić nikogo żeby mówił to czego ja czy ktoś inny oczekuje, to jest wywieranie presji. Jeśli przestaniesz to robić zyskasz wiele we własnych oczach, zapewniam cię. Możesz zaczać od przeprosin kogoś o kim tu piszesz, to ty decydujesz.
no_name (PiotreN)
10 marca 2016, 23:09
Amelio, dziś tylko wróciłem do swojego poprzedneigo nicka. Ten powrót nie miał żadnego związku ani z Twoją osobą, ani również z tym, co tutaj piszę do Ciebie. Niepotrzebnie na końcu swej wypowiedzi powtarzasz nieomal to samo, co ja troche wyzej pisałem do Ciebie. Wiesz, że jest to rodzaj ping-ponga? A dobrze grasz?  ;-) Tłumaczyłem Ci to wszystko "gdzieś indziej" i sądzę, że wiesz dobrze o co mi chodzi. Nie chcę tego ubierać tu w słowa, bo wg mnie to zbędne. Sam nie mam takiego problemu, aby kogos jesli taka potrzeba przeprosić, a Ty, Amelio?  :-)
10 marca 2016, 23:14
Twoje nicki są tylko i wyłącznie twoją sprawa, nie musisz mi się tłumaczyć. Wywierasz na mnie presję, dlatego że to ja decyduję co piszę, a ty chciałbyś decydować jak widzę za mnie co mam napisać, ja tobie niczego nie narzucam więc uszanuj i moje wybory. Dla mnie również przeprosiny kogoś jeśli uznam, że powinnam to zrobić nie są problemem. 
no_name (PiotreN)
10 marca 2016, 23:48
W takim razie pestka, pozostaje Ci to tylko uznać, wierzę w Ciebie.  :-) dobranoc
11 marca 2016, 00:01
Wiem, że we mnie wierzysz bo jesteś moim wielkim fanem czego niestety nie potrafisz ukryć bo moze nie chcesz:) Jednakowoż zamiast we mnie lepiej uwierz w Boga:)
no_name (PiotreN)
11 marca 2016, 00:17
Rozśmieszyłaś mnie do łez. :-) A swoją drogą pisząc w ten sposób schlebiasz przede wszystkim sobie. Choć jeśli masz głęboką tego potrzebę, to mi to specjanie nie przeszkadza.  A w Ciebie wierzę inaczej, ale jednak.  :-)
11 marca 2016, 00:49
I właśnie o to chodzi, jeśli udało mi się ciebie rozśmieszyć to i ja się cieszę:)
AA
Akada Asaki
11 marca 2016, 09:25
I to co napisałaś nazywa się właśnie projekcją. Ludzie, którzy żyją dając siebie innym a czynią tak gdyż poprzez swoje czyny stają się żywą przestrzenią działania Bożej miłości myślą często "mogłam dać więcej, mogłam to zrobić lepiej". Doskonale znają swoją wartość i nie muszą myśleć o sobie "fajna" gdyż można tak powiedzieć o sobie gdy się ma jakieś deficyty a w tym przypadku jedyny deficyt to "czy nie za mało dałam, czy ja całą siebie w tym oddałam".
11 marca 2016, 09:36
Filipie, będę pisać o sobie, więc, ja nie mam oporów żeby powiedzieć o sobie - jestem fajna bo pisząc te słowa mam w myślach słowa następujace : Jezu, ufam Tobie. W związku z tym sama dla siebie już w tym momencie jestem fajna, bo niby dlaczego nie miałabym o sobie tak myśleć. Jestem fajna bo ufam Bogu we wszystkim co robię, co dzieje się w moim życiu, więc jestem fajna ale dzieki Niemu i z Nim:) zawsze i wszędzie:)
AA
Akada Asaki
11 marca 2016, 11:09
Gdybyś nie potrzebowała się uwiarygadniać, ech ale ciągle potrzebujesz. Przecież po to tu jesteś. 
11 marca 2016, 11:14
Jasne, że tak:-) Filipku, a co ty taki skromny jesteś?:)
AA
Akada Asaki
11 marca 2016, 11:44
Nie jestem skromna, wystarczy mi, że znam swoją wartość i staram się jej nie przeceniać. Nie jestem także fajna cokolwiek to znaczy i raczej przeraziłoby mnie gdybym była odbierana jako fajna. Dla mnie słowo "fajna" to znaczy rozmyta w tendencji łagodnego przypodobania się wszystkim. Więc raczej jestem wrzodem na dupie, nie mówię ludziom "rób tak, rób siak, bo Chrystus to...". Ja mogę powiedzieć "to proste wiem bo sama tak potrafię a czy ty potrafisz?". Wydaje mi się, że słowo, które może mnie opisać to "prawdziwa" w tym co myślę i co przekłada się konsekwentnie na to jak żyję. Odpowiem jeszcze na Twoje pytanie. Golarz_Filip - po prostu to intrygująca postać z Akademii Pana Kleksa, poprzednio pisałam jako Anomalia gdyż moje życie i ja to anomalia ale nick zbytnio prowokował. Żadna postać w internecie nie jest prawdziwa, tutaj są same fantomy, składowisko nierealnych osobowości. Kiedy mnie w realnym żyiu dotkniesz i posmakujesz wtedy będziesz wiedziała kim jestem. 
11 marca 2016, 14:22
Raczej brakuje ci dystansu do otaczajacej rzeczywistości z tego co piszesz. Ja tam jestem fajna i już i lubię to:-) Nie musisz się męczyc w tym jak to piszesz składowisku, nie ma obowiązku pisania więc skoro ci nie pasuje tutejsze otoczenie to może się nie męcz:-) PS piszesz Filipku składowsiko nierealnych osobowości a tymczasem wcielasz  się  w wymyśloną postać z bajki:-))
AA
Akada Asaki
11 marca 2016, 14:38
Ach jak Ty potrzebujesz przeglądać się w cudzych oczach :-). Cytuję "skoro ci nie pasuje tutejsze otoczenie to może się nie męcz:-)" kolejna Twoja projekcja, nie odrzucam Cię przecież.
11 marca 2016, 14:41
Uwielbiam się przeglądać w cudzych oczach, w twoich dostrzegam zachwyt :) Nawet mi przez myśl nie przeszło , że możesz mnie odrzucić Filipku:)
A
andrzej_a
11 marca 2016, 17:21
I w większości przypadków masz nawet rację Amelio. Ludzie występując publicznie dopasowują swoje zachowanie, słowa, a nawet i poglądy do swoich odbiorców, tak by być zawsze fajnym. W starej szkole reklamy stanowi to np. fundament komunikacji z odbiorcą. Bycie fajnym za wszelką cenę. Jednak taka postawa stoi w opozycji z naszą autentycznością osobowości. Żyjąc pod "dyktando innych" zacieramy swoją prawdziwą osobowość, a po jakimś czasie zaczynamy od czasu do czasu czuć dziwny dyskomfort, a z tego krótka droga do depresji tych malutkich, ale również i do tych ogromnych. Zaznaczę, iż każdy z nas ma inną perspektywę obserwacji, a tym samym przestrzeń postrzegania i ocen rzeczywistości w której żyjemy. Świadomość każdego z nas jest wybiórcza i tak samo każdy z nas ocenia otaczający nas świat wedle naszych własnych doświadczeń i naszym własnym językiem. To trochę stanowi niebezpieczną przestrzeń życia człowieka jako obserwatora, lub człowieka który z zainteresowaniem obserwuje życie swoje i życie innych. Bycie fajnym wcale nie jest cool i to głównie dla nas samych. Bądźmy sobą, ba szukajmy dróg do wnętrza naszej świadomości, aby przede wszystkim móc zrozumieć samych siebie, i właśnie takich zaakceptować, z zaletami i wadami. Paradoksalnie każdy z nas ma swoją głębię, ale zwykle do niej nie zagląda, bo się tego boi, albo raz zajrzał i się wystraszył. Znam to z przestrzeni parapsychologii, bo wiele lat temu poważnie zastanawiałem się nad wyborem właśnie takiej mojej drogi zawodowej. Znam to też od strony łaskawości Boga, który potrafi naprawiać nasze wnętrza w cudowny sposób. Dlatego Pana Jezusa  jeszcze za życia (na Ziemi) okrzyknięto cudownym lekarzem, bo nim faktycznie był i nadal jest. To co na leżance u parapsychologa robi się w 4 lata lub nawet w 8 latach, u Jezusa jest dokonywane w ułamku chwili, zwykle jakieś 80%, a te pozostałe 20% (zwykle mniej uciążliwe) jest rozkładane w dalszym czasie pracy nad sobą samym/ą.
11 marca 2016, 19:45
Andrzejku drogi, odnoszę wrażenie jakbyś przepisywał fragment jakiejś książki bez zrozumienia co czytasz. Najpierw piszesz: każdy z nas ocenia otaczajacy nas świat wedle naszych doświadczeń i naszym własnym językiem.  Dalej piszesz: bycie fajnym wcale nie jest cool i to głównie dla nas samych. Bądźmy sobą, ba, szukajmy dróg do wnętrza naszej świadomości, aby przede wszystkim móc zrozumieć samych siebie i właśnie takcih zaakceptować, z zaletami i wadami. Skąd wiesz, co dla mnie osobiście kryje się pod słowem fajna? Z tego co piszesz, nadajesz temu słowu znaczenie raczej negatywne, i z tego co czytam większosć tu osób tak to słowo pojmuje. Natomiast ja wręcz przeciwnie, o czym gdzieś tu pisałam. Jestem fajna:)
no_name (PiotreN)
11 marca 2016, 23:10
;-)
11 marca 2016, 23:20
Masz w domu różaniec?
no_name (PiotreN)
12 marca 2016, 00:12
Mam Amelio z Twoją osobą niemały problem. Nigdy nie wiem, czy pisząc z Tobą zwracam się do kobiety, czy do mężczyzny. Przepraszam napisałem o tym otwartym tekstem, zeby nie było niedomówień.   "Masz w domu różaniec?" A do czego Ci ta wiedza, bo pytasz w taki sposób, że wyglada to na prowokację. Jestem zmęczony całym dniem, chciałbym spokojnie odpocząć.
no_name (PiotreN)
12 marca 2016, 07:42
Jeśli o ten różaniec zapytałaś  w dobrej wierze, to teraz pora rozwinąć swoje pytanie. Po tym ja Ci odpowiem. :-)
12 marca 2016, 09:19
Jedno pytanie sprawiło ci tyle klopotu.
no_name (PiotreN)
12 marca 2016, 10:04
Napisałem wyraźnie, co myślę o Twoim pytaniu. Natomiast wg mnie nie mozna uchylić sie od pytania o płeć (choćby powyżej, nie każdy Filip musi być facetem ;-). Zatem jesteś kobietą, czy mężczyzną?  
12 marca 2016, 14:57
Nie wiedzialam, że proste pytanie o posiadanie w domu różańca może wywołać tyle emocji I co ma do tego moja płeć? Boisz się rożańca? Chyba bardzo, jak widzę.
L
londynczyk19
12 marca 2016, 16:31
Ponownie uciekasz ... i ponownie grasz w ping - ponga. Ty dobrze wiesz, że mam w domu rózaniec, a pytanie stawiasz w zupełnie innym celu. Nie insynuuj proszę, że ja się boję różańca, wiem, że służy Ci to tylko do przekierowania uwagi. Ponawiam pytanie: jesteś kobietą, czy mężczyzną? Do tej pory wybrałaś słuszną zasadę, bo przyjęłaś, że lepiej będzie zmilczeć, aniżeli kłamać. Ale Pan Bóg stworzył cię mężczyzną, bądź kobietą, a nie jako bezpłciowego osobnika, za którego się podajesz. :-) Nie przeszłaś "testu Daltona", palisz cygara, nie lubisz kobiet, w Twoich żyłach niejednokrotnie płynie "czysty testosteron", jestes uparta jak ..., lubisz nosić się w bryczesach, a do spania zapewne czytasz Aurorę Dudevant .... I dalej twierdzisz, że jesteś super fajną kobietą? Nieładnie Amelku.  ;-)
no_name (PiotreN)
12 marca 2016, 16:37
Przepraszam, pod nieodpowiednim nickiem opublikowałem swój komentarz. Ten powyżej "londynczyk19" to obecny "no_name".
no_name (PiotreN)
13 marca 2016, 00:02
Przepraszam cię Amelio, pisząc to w zamysle traktowałem jako zart, ale teraz widzę, że posunąłem się za daleko. Te rzeczy, o których pisałem o Tobie są nieprawdziwe i wcale tak nie myślę.  Ale Ty nie jesteś mściwa i mi wybaczysz "przed zachodem słonca". :-)
13 marca 2016, 00:11
Skąd wiesz, że nieprawdziwe?
no_name (PiotreN)
13 marca 2016, 00:14
Bo je dzisiaj przed wpisaniem wymysliłem i nie są prawdą. Wybaczysz mi Amelio?
13 marca 2016, 00:15
no_name weź mi coś doradź. W galerii zdjęć mogę dodać jeszcze tylko 6 zdjęć, bo w sumie można zamieścić sto. Co mi radzisz, jakie fotki wstawić: kulinaria, motoryzacja, architektura, ludzie, zwierzęta, natura, religia, sztuka?
13 marca 2016, 00:17
Wybaczam ci.
no_name (PiotreN)
13 marca 2016, 00:24
Sztuka, mnie zawsze intrygowało co tam nowego u Amelii w tym sektorze. Wiem, Ty ją lubisz. Kiedyś zwiedzałem wirtualnie d'orsay muzeum, ale i tak nie odgadłem tamtej zagadki. Poproszę też o mniejszą ilośc fotek monochromatycznych.
13 marca 2016, 00:43
Monochromatycznych dodam już tylko sześć nie mogą być kolorowe bo nie byłaby zachowana ciągłość a potem nie wiem co będzie, może poczekam na ciepłe dni i może gdzieś wyruszę z aparatem, nie wiem jeszcze . Co do tego obrazu  z d'Orsay to wtedy chodziło o  "Pochodzenie świata" Gustave'a Courbeta, on malował naprawdę ciekawe obrazy bo bardzo realistyczne. Ten w szczególności jest realistyczny, jak go zobaczyłam w galerii to mnie lekko zszokowało, a że wtedy wykupiłam bilet na robienie zdjęć więc nie omieszkałam go uwiecznić obok innych znamienitych dzieł. Oczywiście przeważnie ludzie mają niesmaczne skojarzenia, a przecież każdy z nas tak przyszedł na  świat, a mama potem do dziecka mówi - jesteś moim całym światem, myślę że chociażby z tego względu należy się szczególny szacunek dla tak intymnej części ciała kobiety, które niestety w dzisiejszej kulturze jest często poniżane, obrażane, wykorzystywane do wzbudzania pożądania, po to tylko, żeby przemysł pornograficzny mógł dobrze prosperować.