Obłudna logika aborcji

Obłudna logika aborcji
(fot. PAP/Radek Pietruszka)

Jednym z argumentów zwolenników szerokiego dostępu do legalnej aborcji jest twierdzenie, że płód to jeszcze nie w pełni człowiek. Teza ta często bywa obwarowywana konkretnym terminem - na przykład 12 tygodni - przed którym na pewno nie mamy jeszcze do czynienia z pełnoprawnym życiem. A skoro to jeszcze nie człowiek, to decyzja o usunięciu płodu powinna leżeć wyłącznie w gestii kobiety.

Z naukowego punktu widzenia kwestią niezwykle problematyczną jest uznanie, od którego dokładnie momentu rozpoczyna się ludzkie istnienie. Nawet niektórzy teologowie, którzy w tej sprawie opierają się także na badaniach naukowych, zastanawiają się czy życie zaczyna się od momentu połączenia gamety męskiej z gametą żeńską (zygota), czy może raczej dopiero od zagnieżdżenia zapłodnionego jaja w ściance macicy. Ponieważ nie ma stuprocentowej naukowej pewności, co do rozstrzygnięcia tego dylematu, Kościół uznał, że ma obowiązek troszczyć się o życie w znaczeniu najszerszym, czyli od poczęcia utożsamianego z powstaniem zygoty do naturalnej śmierci.

Logikę tego rozumowania na swój sposób rozumiał Jacek Kuroń, znany przecież z lewicowych przekonań. Wielokrotnie powtarzał, że myśliwy, który nie ma pewności, iż to, do czego zamierza strzelić, to zwierzę czy może jednak siedzący w krzakach człowiek, po prostu nie strzela. Na jakiej więc podstawie posłowie Ruchu Palikota, składając swój projekt o dopuszczalności aborcji w Sejmie uznali, że do 12 tygodnia strzelać można, a po tym terminie już nie?

Spójrzmy na tę sprawę z innej perspektywy, a mianowicie z perspektywy kobiety, która poroniła. Nieważne w którym tygodniu. Jeszcze niedawno głośne były przypadki, w których szpital odmawiał wystawienia karty zgonu i wydania martwego płodu, który rodzina chciała pochować. Zdarzały się również konflikty rodzin z księżmi, którzy nie zgadzali się na pochówek lub normalną mszę pogrzebową. Z tego powodu Kościół wielokrotnie oskarżany był o obłudę i brak wrażliwości. I czasami słusznie. Ale czy nie jest obłudą również fakt, że, gdy chodzi o usunięcie ciąży, to płód traktuje się jak zbędny balast, a gdy mowa jest o pochówku, to już pojawia się pragnienie, by ten sam płód traktować na równi ze zdrowo urodzonymi i zmarłymi później dziećmi?

Kwestia pochówku dzieci martwo urodzonych lub poronionych szczęśliwie została już prawnie wyjaśniona. I to zarówno po stronie państwowej jak i kościelnej. Warto przypomnieć, że w październiku ubiegłego roku weszła w życie nowelizacja Ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych z 1959 r. Ponieważ ustawa ta w omawianym zakresie nie precyzowała kwestii wydawania karty zgonu oraz rejestracji zgonu w Urzędzie Stanu Cywilnego, nowelizacja wprowadziła nowy zapis. Mówi on, że w przypadku dziecka martwo urodzonego, bez względu na czas trwania ciąży, dla którego na wniosek osoby uprawnionej do pochowania sporządzono kartę zgonu, nie jest wymagana adnotacja USC o zarejestrowaniu zgonu. Czyli szpital bez oglądania się na urząd musi kartę wystawić, jeśli pojawi się taka prośba?

Innymi słowy, państwo, co prawda, nie uznaje, że urodził się nowy obywatel, ale jednocześnie szanuje prawo rodziny do godnego pochówku dziecka. Zwróćmy uwagę, że nowelizacja ustawy nie wprowadza żadnego limitu, od którego tygodnia ciąży pochówek jest możliwy. Uznaje więc, że status embrionu jest dokładnie taki sam w pierwszym jaki i ostatnim dniu ciąży.

Ze strony kościelnej pojawiały się najczęściej dwa problemy: brak karty zgonu, bez której księża nie chcieli odprawiać pogrzebu oraz fakt, że dziecko nie było ochrzczone. Pierwszą sprawę wyjaśnia wyżej wspomniana nowelizacja. Druga była o tyle ważna, że liturgia Kościoła rozróżnia dwa rodzaje pogrzebów dzieci do 7. roku życia - tych ochrzczonych i nieochrzczonych. Zdarzało się więc, że w przypadku poronień lub martwych narodzin niektórzy księża traktowali te przypadki jak dzieci bez chrztu, a, co za tym idzie, odmawiali rodzinie "normalnego" pogrzebu.

Konferencja Episkopatu Polski przypomniała jednak, że zgodnie z Kodeksem Prawa Kanonicznego biskup ordynariusz miejsca może zezwolić na pogrzeb kościelny dzieci, których rodzice mieli zamiar je ochrzcić, a jednak zmarły przed chrztem. I nie ma tu żadnego rozgraniczenia na dzieci zdrowo urodzone i te urodzone martwymi. Dodatkowo polski episkopat zwolnił rodziny z konieczności każdorazowego proszenia biskupa o pozwolenie na taki pochówek. W efekcie tych zmian - niezależnie od czasu ciąży i niezależnie od tego czy był chrzest - rodzina ma prawo uzyskać ze szpitala kartę zgonu i martwy płód, a każdy polski ksiądz ma obowiązek pochować takie dziecko w normalnym rycie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Obłudna logika aborcji
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.