Wolność kontra sacrum

Wolność kontra sacrum
(fot. EPA/Bilawal Arbab)

Skala protestów i aktów agresji, jakie wybuchły za sprawą filmu "Niewinność muzułmanów", zaskoczyła wszystkich. Jeszcze niedawno Zachód był OK, bo pomagał niektórym krajom arabskim oswobodzić się spod władzy dyktatorów i chronił przed nimi ludność cywilną. Teraz wystarczyła iskra filmowej karykatury proroka Mahometa, by wyzwolić furię świata islamskiego wymierzoną w cywilizację zachodnią.

Oprócz pytań politycznych, psychologicznych, kulturowych i cywilizacyjnych rodzą się pytania natury religijnej. Jak daleko może sięgać wolność słowa i wolność artystycznej wypowiedzi, by jednocześnie nie szargać świętości religijnej? Czy jedna z najbardziej fundamentalnych wartości świata zachodniego powinna być jakoś ograniczana? I jakie inne wartości mogą okazać się na tyle istotne, by były w stanie wolność ograniczyć?

Świat islamu stawia sprawę jasno: świętość religijna jest bezdyskusyjnie ważniejsza od wolności słowa i swobody artystycznej wypowiedzi. Kto tego nie uszanuje, będzie narażony na poważne sankcje. Jeśli Zachód nie szanuje naszej świętości, zostanie ukarany - mówią islamiści. I faktycznie kara jest bolesna. W dziesiątkach miast wściekli ludzie wychodzą na ulicę, zginęli pracownicy amerykańskiej ambasady i wielu innych postronnych osób. Że to nie oni zmontowali film? Nie szkodzi, takimi atakami zmusimy zachodnie rządy, by pilnowały swoich obywateli - odpowiadają oburzeni muzułmanie.

I faktycznie ofensywa krajów muzułmańskich na tym polu trwa. Organizacja Wspólnoty Islamskiej, zrzeszająca 57 państw, zamierza domagać się w ONZ uchwalenia międzynarodowego zakazu bluźnierstwa przeciwko wszystkim religiom świata. Czy Zachód na to pójdzie? Naturalnie, nie. Po pierwsze, dlatego, że musiałby w ten sposób ograniczyć wolność słowa, czyli zaprzeczyć fundamentom demokracji. Po drugie, praktyka takiego zakazu obowiązującego od dawna w krajach islamskich pokazuje ewidentnie, że prawo to jest nagminnie wykorzystywane przeciw religijnym mniejszościom, w tym przypadku najczęściej cierpią chrześcijanie.

DEON.PL POLECA

Zatem wprowadzenie zakazu bluźnierstwa nie wchodzi w grę. Tym, którzy czują, że ktoś obraził ich uczucia religijne, pozostaje dochodzenie praw w sądzie. A okazji ku temu na polskim i europejskim gruncie nie brakuje. Wystarczy przejrzeć okładki niektórych magazynów, poczynając od tej z Matką Boską w masce gazowej, po kuriozalne używanie krzyża z dowolną postacią zamiast Chrystusa. Na ostatnim festiwalu w Wenecji austriacki reżyser Ulrich Seidl zaprezentował swój nowy film "Raj: Wiara", którego bohaterka - rozmodlona katoliczka - masturbuje się krucyfiksem…

Powtórzmy pytanie: jak daleko może sięgać wolność artystycznej wypowiedzi, by nie wchodzić z butami w sferę sacrum, tak drogą dla wielu wierzących? Na to pytanie coraz częściej muszą też odpowiadać polscy sędziowie. Przypomnijmy, że niedawno sąd skazał Dorotę Rabczewską "Dodę" za publicznego wyznanie, iż autorzy Pisma Świętego to ludzie "napruci winem i palący jakieś zioła". Z drugiej strony inny sędzia uniewinnił Adama Darskiego "Nergala" od zarzutu o obrazę uczuć religijnych, gdy ten podczas koncertu grupy Behemoth podarł Biblię.

Wytaczanie procesów to aktualnie jedyny sposób na walkę o godność sacrum. Przeciwnicy takiego rozwiązania skarżą się, że w konkretnych przypadkach sędzia musi decydować o tym, co jeszcze nie narusza uczuć religijnych, a co już je narusza. A przecież nie jest ekspertem od spraw religijnych. Owszem, tak samo jak nie jest ekspertem od geologii i motoryzacji, gdy sprawa dotyczy innych dziedzin. Co wtedy sąd robi? Po prostu powołuje biegłych ekspertów z danej dziedziny. Nic nie stoi na przeszkodzie, by sędziowie powoływali na ekspertów teologów, tych w Polsce nie brakuje. Mamy wielu świetnych specjalistów duchownych i świeckich, z tytułami naukowymi i doświadczeniem, a teologia to przecież taka sama dyscyplina naukowa jak inne.

Przypadek obrazoburczego filmu o Mahomecie oraz reakcji na jego upublicznienie warto rozważyć. Naturalnie w tej konkretnej sprawie miesza się wiele innych kontekstów, także pozareligijnych. Incydent stawia jednak na ostrzu noża kwestię granic wolności słowa oraz szacunku dla świętości. A także ostrzega przed tym, że tego typu sprawy mogą być z łatwością wykorzystywane przez ekstremistów. W efekcie cierpi na tym demokratyczne społeczeństwo, które szczyci się wolnością artystycznej ekspresji. I tak koło się zamyka.

Już dziś z Niemiec dochodzą głosy, że tamtejsza partia narodowa Pro Deutschland zamierza publicznie wyświetlać "Niewinność muzułmanów". Tłumaczy, że chodzi - a jakże - o wolność sztuki i wolność słowa. Ale wiadomo przecież, że znacznie bardziej zależy jej na prowokacji i zaistnieniu w mediach. Niemiecki rząd nie bardzo ma możliwość zakazania takich projekcji. I konflikt gotowy. Kto wie, czy nie skończy się rozruchami na ulicach.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Wolność kontra sacrum
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.