Wrażliwość i szacunek
"Ludzi nie obchodzi, że Nergal podarł Biblię i obraża katolików. Czy to potwierdzenie rosnącej tolerancji Polaków?" - zastanawiał się ponad miesiąc temu tygodnik, który jako pierwszy posłużył się prowokacyjnie postacią muzyka o wiele bardziej znanego wówczas ze swego związku z Dodą i poważnej choroby niż z dokonań artystycznych czy z poglądów, jakie ma.
Później było już tylko gorzej. Czasopisma zaczęły się ścigać, które bardziej urazi katolików w Polsce. Zwłaszcza na okładce. I co się okazało? Że nawet najohydniejsze nadużycie krzyża czy Eucharystii nie wywołało w kraju szerszych reakcji. Mimo nagłaśnianych w mediach wezwań do protestów nie spadła, lecz wzrosła oglądalność programu telewizyjnego z udziałem wspomnianego muzyka. Nie widać również symptomów, aby gwałtownie miała się zmniejszyć sprzedaż traktujących instrumentalnie katolickie symbole pism.
Jesteśmy tak tolerancyjni? Czy tak niewrażliwi? Wręcz pozbawieni religijnej wrażliwości? Dlaczego tysiące podpisów zdołano zebrać dopiero przeciwko obecności Nergala w publicznej telewizji, a cztery lata temu, gdy podczas koncertu niszczył Pismo Święte i wykrzykiwał obelżywości pod adresem Kościoła (co szybko zostało pokazane w internecie), dotkniętymi poczuło się zaledwie kilka osób? Czemu pod sądem, który uznał czyn muzyka za "specyficzną formę sztuki", nie zgromadziły się setki tysięcy katolików, przekonując wymiar sprawiedliwości, że ich wrażliwość religijna została masowo naruszona?
Głód religijności
Sprawa z wrażliwością lub jej brakiem wcale nie jest prosta. Sam termin jest nieostry. Spośród kilku znaczeń tego słowa do kwestii religijnych w sposób szczególny można chyba zastosować dwa. Po pierwsze, wrażliwość może oznaczać zdolność przeżywania wrażeń i emocji. Po drugie, wrażliwość można pojmować jako zdolność do reagowania na bodźce. W tym drugim rozumieniu warto pokusić się o rozróżnienie na dwa rodzaje bodźców - negatywne i pozytywne.
Benedykt XVI raz po raz alarmuje, że nieobecność Boga we współczesnym społeczeństwie staje się co najmniej uciążliwa. Ostatnio mówił o tym w czasie wrześniowej pielgrzymki do Niemiec. Ale w tym samym przemówieniu, w którym piętnował zeświecczenie świata i presję sekularyzacji, jakiej poddawani są chrześcijanie, zwracał uwagę na nową postać chrześcijaństwa, która szerzy się z ogromnym dynamizmem misyjnym, niekiedy budzącym niepokój co do swoich form. Jak zaznaczył papież, wobec niej historyczne Kościoły wyznaniowe są często bezradne. "Jest to chrześcijaństwo o znikomej zawartości instytucjonalnej, z niewielkim bagażem racjonalnym i jeszcze mniejszym bagażem dogmatycznym, a nawet o małej stabilności" - wyliczał Ojciec Święty.
To zresztą nic nowego. Już w 2005 r. "Przewodnik Katolicki" pisał: "W epoce rzekomego zeświecczenia i religijnej obojętności uderza fakt gwałtownego rozrostu sekt, wiary w paciorki, emblematy i horoskopy". I konstatował: "Powodzenie scjentologów, ekologów (kult Matki Ziemi), wróżek i różdżkarzy dowodzi niezbicie, iż głodu Boga nie da się zagłuszyć, człowiek sam siebie duchowo nakarmić nie zdoła". Inaczej mówiąc, pewnego rodzaju wrażliwości religijnej, tej polegającej na zdolności do przeżywania wrażeń i emocji, nie da się w nas, ludziach, zabić. Także w polskich katolikach.
Tolerancja i wolność słowa
A co z wrażliwością religijną będącą zdolnością do reagowania na bodźce?
Jak już wyżej odnotowałem, nie możemy się pochwalić szczególnie intensywnymi reakcjami na negatywne bodźce, polegające na nadużywaniu, a czasami wręcz profanacji symboli i treści naszej wiary. Nie tylko w Polsce. W porównaniu z przedstawicielami innych wielkich religii jako chrześcijanie, katolicy, jesteśmy tu wyjątkowo "tolerancyjni". Choć trzeba od razu zaznaczyć, że użycie tego słowa w takim kontekście raczej świadczy o jego niezrozumieniu. Brak reakcji na uderzenie w najważniejsze symbole religijne z tolerancją w jej ścisłym znaczeniu nie ma nic wspólnego. To tak, jakby powiedzieć, że ktoś jest tolerancyjny, bo nie zareagował na zgwałcenie swojej żony.
W internecie można znaleźć rezultaty przeprowadzonych dwa lata temu badań dotyczących między innymi kwestii wolności słowa i uczuć religijnych (civicpedia.ngo.pl). Z przeprowadzonych przez CBOS badań w ramach programu World Public Opinion wynika, że większość Polaków uważa, iż wolność słowa jest wartością nadrzędną wobec prawa do ochrony uczuć religijnych. "Badania przeprowadzone w 20 krajach pokazały duże różnice w postrzeganiu roli państwa w ochronie uczuć religijnych obywateli i prawa do wolności słowa, w tym publicznego krytykowania religii" - można przeczytać w internetowej relacji.
Wyniki skłaniają do zastanowienia. Według nich w Polsce 68 proc. obywateli uznaje, że ludzie powinni mieć prawo krytykować publicznie religię, ponieważ powinna panować wolność słowa. Tylko 22 proc. Polaków uważa, że władze powinny mieć prawo karać grzywną lub więzieniem osoby krytykujące publicznie religię, ponieważ taka krytyka może znieważać wiarę. Czy te wyniki znali polscy sędziowie wydający wyroki w sprawach Nergala lub Wojewódzkiego i Figurskiego? Bardzo możliwe.
Sacrum na co dzień
Co ciekawe, badanie wskazuje na większą wrażliwość Polaków w kwestii znieważania religii niż mieszkańców takich krajów europejskich jak Wielka Brytania (81 proc. za ważniejszą uznaje wolność słowa) czy Niemcy (76 proc.), ale nieco mniejszą niż Francuzów (66 proc.). Największą wagę do wolności słowa przywiązują mieszkańcy USA (89 proc. uznaje nadrzędność wolności słowa, a tylko 9 proc. uznaje prawo władz do karania naruszenia uczuć religijnych), Meksyku (81 proc. za wolnością słowa, w stosunku do 12 proc., którzy są za karaniem publicznej krytyki religii), Chile (82 proc. do 11 proc.), Wielkiej Brytanii (81 proc. do 13 proc.) i Hongkongu (81 proc. do 10 proc.). Natomiast dla obywateli państw, w których religią dominującą lub bardzo znaczącą jest islam, oraz dla mieszkańców Indii ważniejsza jest ochrona uczuć religijnych niż wolność słowa (w Egipcie 71 proc. badanych jest za ochroną religii przez władze państwowe łącznie z grzywną lub więzieniem, w Iraku 57 proc., na terenie Autonomii Palestyńskiej 51 proc., w Nigerii 54 proc., w Pakistanie 62 proc., w Indiach 59 proc.).
W tym kontekście konieczne jest zadanie pytania o wrażliwość religijną w reagowaniu na bodźce pozytywne. Mam tu na myśli zwłaszcza szacunek do sfery sacrum, do tego co święte. Zastanowiło mnie, że o ile instrumentalne traktowanie krzyża czy osoby papieża przynajmniej u części polskich katolików wywołało reakcję oburzenia, o tyle okładka profanująca Eucharystię przeszła niemal bez echa. Zdałem sobie sprawę, że być może ta różnica wynika z tego, jak na co dzień traktujemy w Kościele w Polsce Najświętszy Sakrament.
Warto rozmawiać
Gdy napomknąłem o tym w internecie, wskazując na jeden drobny przykład braku poszanowania dla Eucharystii i tego, co jest z nią związane (konkretnie ołtarza), wśród duchownych spotkałem się z bardzo aprobującymi moje obserwacje i sugestie reakcjami.
Myślę, że wielu wiernych świeckich mogłoby osobiście przygotować długą listę przykładów braku wrażliwości religijnej w tak podstawowych kwestiach, jak szacunek do sfery sacrum u księży. Ale w drugą stronę też to zapewne zadziała podobnie.
Jednym z moich najbardziej negatywnych przeżyć związanych z wrażliwością na obecność Chrystusa Eucharystycznego jest ogromny harmider w świątyni wywoływany przez rodziców i gości oczekujących na rozpoczęcie uroczystości Pierwszej Komunii Świętej. Wielokrotnie w życiu byłem jego świadkiem. A także świadkiem ignorowania uwag duchownych na ten temat. Zapewne księża bez trudu ułożyliby wykaz innych dowodów braku wrażliwości religijnej świeckich na tak elementarnym poziomie, jak szacunek do sakramentów i wszystkiego, co z nimi związane.
Jest stara zasada: "Jeśli oczekujesz szacunku, szanuj się sam". Moim zdaniem znajduje ona zastosowanie w kwestii wrażliwości religijnej i szacunku dla świętych znaków oraz symboli. Chyba warto zacząć o tym rozmawiać.
Skomentuj artykuł