Wrocławski Popiełuszko

Tomasz Kopczyński SJ

W Polsce rządzonej przez komunistów było zaledwie kilka enklaw, gdzie człowiek mógł przez chwilę odetchnąć, poczuć się wolnym, przede wszystkim zaś usłyszeć prawdę. Jedną z nich bez wątpienia był Kościół.

W tym trudnym dla Ojczyzny czasie większość kapłanów stanęła na wysokości zadania i z zapałem głosiła treści niemieszczące się w ramach państwowej cenzury. W okresie wielkiej próby, kiedy Ewangelia była interpretowana jako „zarzewie zakłócania ładu", potrzeba było ludzi odważnych, którzy nie cofną się pod naporem gróźb i różnego typu represji. Duchownych, dla których z jednej strony prawda i dobro ludzi nie były jedynie pustymi frazesami, z drugiej zaś, zmuszonych brać pod uwagę fakt, że dla dobra parafian nie mogą narażać się władzom. Była to trudna sztuka, swoiste „działanie na granicach". Niestety, jak wiemy, często stawką była wierność albo zdrada, życie albo śmierć. Przekonał się o tym ks. Jerzy Popiełuszko, płacąc za swoją działalność najwyższą cenę. Dobitnie odczuł to również, niezwykle ceniony we Wrocławiu duszpasterz robotników - o. Adam Wiktor.

Rzeczą charakterystyczną jest, że Bóg powołuje do różnych misji ludzi nie zawsze najlepiej przygotowanych. O. Adam Wiktor, kiedy obejmował odpowiedzialną parafię we Wrocławiu, miał zaledwie 33 lata. Nigdy wcześniej nie pracował z robotnikami, aż tu nagle znalazł się w centrum jednego z największych osiedli robotniczych, między ludźmi, którzy wymagali szczególnej troski duszpasterskiej. Był to rok 1978, czas niespokojny. Eksperyment „socjalizmu na kredyt" nie powiódł się, a Polska pogrążała się w kryzysie gospodarczo-społecznym. Ojciec Wiktor, z właściwą sobie energią i zapałem, od razu przystąpił do działania. Widząc ogromne potrzeby spragnionych Boga i normalności parafian, założył Duszpasterstwo Ludzi Pracy.

Nieopodal kościoła jezuitów, na ulicy Grabiszyńskiej, nazwanej podczas stanu wojennego Gasstrasse, znajduje się zajezdnia autobusowa. To tutaj kierowcy powołali do życia wrocławską Solidarność, stąd miejsce to nazywane jest kolebką najbardziej licznego w Polsce Dolnośląskiego Okręgu Związku. O. Adam Wiktor od same go początku wspierał ten ruch nie tylko słowem, ale również czynem. Wydarzeniem, które na trwałe odcisnęło się w życiu parafii, były słynne Msze za Ojczyznę, organizowane nieprzerwanie, począwszy od grudnia 1983, aż do roku 1987, a więc odejścia o. Wiktora z Wrocławia. To one przyciągały tysiące ludzi. Często byli to najważniejsi solidarnościowi przywódcy jak Lech Wałęsa, Anna Walentynowicz, czy też Władysław Frasyniuk. Wszystko to tworzyło nieopisaną atmosferę tamtych, jakże ważnych dla naszej Ojczyzny, lat. Czas wolności wewnętrznej wyrażanej przez podniesione w geście „V" palce i zewnętrznego zniewolenia, symbolizowanego przez ZOMO stojące pod kościołem. Okres, w którym szczególną wymowę miała dewiza widoczna w głównej nawie świątyni: „Bóg, Honor, Ojczyzna".

O. Adam był przede wszystkim wspaniałym organizatorem. To dzięki niemu życie parafii nabrało nowych barw. Sprawiał, że ludzie mogli poczuć się w kościele jak u siebie. Wyjątkowo aktywny proboszcz dbał nie tylko o wymiar duchowy wiernych - stworzył również biuro porad prawnych, zapraszał wielu cenionych opozycjonistów, organizował wykłady historyczne, na których poruszano kwestie przemilczane i zakłamane przez cenzurę. Dzięki temu kościół św. Klemensa stał się jedną z wysp wolności w środku socjalistycznego systemu, przestrzenią, gdzie niczym nie krępowane myśli mogły znaleźć ujście w różnych dyskusjach i przemówieniach. Był świątynią, w której nikogo nie wykluczano, nie dzielono na partyjnych i bezpartyjnych. Można to było odczuć zwłaszcza w trudnym czasie stanu wojennego. O. Wiktor osobiście angażował się w uwalnianie z więzień niewinnych robotników, organizował pomoc materialną, nade wszystko wspierał duchowo i dodawał otuchy.

Działalność o. Adama nic mogła podobać się władzom. Dlatego też Służba Bezpieczeństwa rozpoczęła (pod kryptonimem Agat) regularną inwigilację parafii. Funkcjonariusze SB próbowali prowokować zajścia na placu przed kościołem, gdzie na licznych wiernych oczekiwało ZOMO. Nękano również o. Wiktora, który dostawał różnej treści pogróżki, był wzywany na rutynowe przesłuchania, a pewnego dnia „nieznani sprawcy" ukradli mu nawet motor Jawa. W końcu po licznych naciskach na władze kościelne został odwołany i przeniesiony do Nowego Sącza.

O. Adam Wiktor odszedł do wieczności w roku 1999, mając zaledwie 54 lata. Choć jego życie przepełnione było wielkimi czynami, na zawsze pozostał tym samym o. Adamem. Człowiekiem gotowym poświęcić wszystko na służbę Bogu i ludziom. Kapelanem Solidarności i jednocześnie zwyczajnym proboszczem bez cienia patosu i dumy. Kapłanem, który prawdziwie oddał życie dla innych i dla naszej Ojczyzny.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wrocławski Popiełuszko
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.