Zakonnik o kryzysie Kościoła. "To jest głupsze niż jakikolwiek kult pogański, jaki znam!"
Dziś w Kościele jest kryzys - ale kryzys jest w Kościele permanentnie od dwóch tysięcy lat, bo kryzys jest elementem rozwoju. I kryzys zawsze rozwija Kościół, bo działa w nim Duch Święty, ale mnie przeraża to, ilu katolików, z biskupami włącznie, w obliczu kryzysu mówi: o, wszystkiemu jest winny ten internet, telewizja, politycy - mówi br. Tomasz Mantyk.
W homilii wygłoszonej w ostatnich dniach i opublikowanej na kanale YT zakonnik mówi o tym, jak Kościół powinien reagować na kryzys, biorąc przykład, który jest jasno pokazany już w Dziejach Apostolskich. Jak wyjaśnia, Kościół już w czasach apostolskich miał problemy.
Kryzys przynosi pytanie o to, co jest najważniejsze
- Nie jest z nami tak beznadziejnie. My też mamy problemy - to jest część życia. Dzieje Apostolskie mówią, że wierzący się pokłócili o kasę, czyli o rozdzielanie jałmużny. Ale piękne jest nie to, że się pokłócili - bo to jest rzecz ludzka i dobrze to znamy ze swojego życia. Piękne jest to, że apostołowie, którzy doświadczają kryzysu, nie szukają winnych, nie pokazują palcem. Oni zadają sobie fundamentalne w kryzysie pytanie: co jest najważniejsze? Co dla nas jest najważniejsze? - mówi.
Wtedy właśnie apostołowie odkrywają, że najważniejsza jest dla nich posługa słowa i modlitwa. - Do tego zostali powołani, to jest ich misja, wobec tego potrzeba innych, którzy zajmą się tym rozdzielaniem jałmużny - podkreśla br. Mantyk.
Jak kończy się kryzys w pierwszym Kościele? Apostołowie ustanawiają siedmiu mężów, pierwszych diakonów w Kościele. - Podchodzą do tego kryzysy kreatywnie, rozumieją, że to jest szansa na rozwój, coś, co może ich prowadzić dalej - mówi kapucyn.
Dlaczego tak wielu ludzi odchodzi z Kościoła?
- To, że jest kryzys, jest normalnym elementem rozwoju - ale kryzys mówi nam jedną rzecz: trzeba czegoś więcej. To, co było do tej pory, nie wystarcza. Dlaczego tak wielu ludzi odeszło od Kościoła? Bo nagle ludzie stali się źli? Przestali mieć potrzebę życia duchowego? Absolutnie nie! popatrzcie na swoich niewierzących i niepraktykujących znajomych i zobaczcie, ile wydają na jogę, jak bardzo są zainteresowani astrologią, zobaczcie, jak bardzo uciekają w różne pseudoduchowości. Ci ludzie mają potrzebę duchowości, tylko Kościół, który przestał się zmieniać, przestał być może odpowiadać tej potrzebie. Bo może oni nie chcieli zachowywać zwyczajów sprzed kilkuset lat, ale doświadczać żywego Ducha, a my jako wspólnota być może zawiedliśmy w tym - mówi br. Mantyk.
Jak podkreśla, często w historii Kościoła było tak, że w obliczu kryzysu pojawiał się lęk. Dlaczego?
- Bo nie mamy tej odwagi, którą mieli apostołowie: a oni mieli odwagę zrobić coś nowego, zmienić schemat, wyjść poza ramki, do których się przyzwyczaili. Jezus nic nie mówił o diakonacie w Ewangelii, ale oni widzą potrzebę takiego urzędu i go ustanawiają. oczywiście pod wpływem Ducha Świętego, nie że tak sobie wymyślili przy kolacji - mówi zakonnik. - Mają odwagę, żeby wprowadzać pewne nowe rozwiązanie, mają odwagę, by iść naprzód, bo rozumieją, co jest najważniejsze. Rozumieją, że najważniejszy jest Jezus, który jest Drogą, Prawdą i Życiem i to On ma stać w centrum, bo jak On stoi w centrum, to wszystko jest tak, jak być powinno. Nawet, jak rzeczy dookoła się zmieniają, bo one muszą się zmieniać, wraz ze zmieniającymi się okolicznościami.
Jezus nie mówi: "jestem zwyczajem, który trzeba zachowywać"
Zakonnik podkreśla, że człowiek, który ma fundament, nie boi się zmiany, nie boi się tego, że trzeba pewne rzeczy zrewidować i dostosować. Za to człowiek, który nie ma fundamentu, staje się fundamentalistą. Co to oznacza?
- To znaczy, że zaczyna upatrywać fundamentu w tym, co jest nieistotne. Zobaczcie, ilu ludzi w ilu religiach, bo to dotyczy nie tylko chrześcijaństwa, nie mając fundamentu zaczyna uważać, że to co zewnętrzne jest najważniejsze. Ilu katolików jest święcie przekonanych, że najważniejsze w chrześcijaństwie jest kontynuowanie zwyczajów, które przyjęliśmy od rodziców i dziadków? I nagle się okazuje, że istotą chrześcijaństwa jest to, by w Wielką Sobotę przyjść z koszyczkiem do kościoła. Czy kiełbasa i jajko cię zbawiły? To jest głupsze niż jakikolwiek kult pogański, jaki znam! A do tego to się sprowadza. Najważniejszy jest zwyczaj - mówi kapucyn. - To nie jest nic nowego. Grzegorz Wielki, papież, który żył 1400 lat temu, napisał: Jezus nie powiedział: "Ja jestem zwyczaj", powiedział: "Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem. To nie zwyczaje nas zbawiają, tylko Jezus. Gdy Jezus stoi w centrum twojej wiary, będziesz wiedział, który zwyczaj warto zachować, a który w danym kontekście już się nie sprawdza. I to będzie ci pomagało się rozwijać.
Posłuchaj całego nagrania:
Źródło: Od słowa do Słowa / YouTube.com / mł
Skomentuj artykuł