Zjawiskowa strona zmartwychwstania Jezusa
Oba wymiary - antropologiczny i teologiczny - łączą się ściśle już od początku w Piśmie Świętym: nie można mówić o człowieku w oderwaniu od Boga, skoro jako jedyne stworzenie powstał on na obraz" Stwórcy, czyli według obrazu skrytego w Bogu. Sam obraz objawia się najpełniej w Jezusie, wcielonym Synu Bożym i dlatego człoW1ek od początku swych dziejów jest ukierunkowany na to pełne, późniejsze objawie: jest obrazem Obrazu. Biblijna wizja człowieka wyjaśniała się stopniowo, również od strony teologicznej. Poświadcza to kwestia zmartwychwstania: koncepcja pojawiła się w Starym Testamencie późno, przy tym nie było jasne czy dotyczyła wszystkich ludzi, czy tylko sprawiedliwych. Ale na pewno chodziło o ludzi, bo zmartwychwstanie musiało być poprzedzone śmiercią, a jakże Bóg mógłby umrzeć... Dlatego także zmartwychwstanie Jezusa mogło być pojmowane jako potwierdzenie sprawiedliwości tego Człowieka. Jednak On sam już w swoim ludzkim ziemskim życiu objawiał więcej: me zaprzeczał, ze jest oczekiwanym Mesjaszem-Chrystusem i me krył intymnej, gorsząco wyjątkowej" więzi Syna z Bogiem jako Ojcem... Oto dlaczego Jego zmartwychwstanie miało dodatkowe znaczenie: potwierdzało me tylko że już obecnie dokonuje się to, czego spodziewano się w czasach ostatecznych, ale że rozjaśnia się to dzięki Jezusowi jako Synowi Bożemu, którego wcielenie dopełnia się mocą Ducha Świętego w Jego nowym Ciele - Kościele...
Zmartwychwstanie znaczy przezwyciężenie „martwoty" czy zmartwienia" śmierci. Wyrażenie jest obrazowe: zakłada „leżenie" w stanie śmierci, następnie „powstanie". Obrazy wskazują oczywiście, że śmierć kojarzy się ze złożeniem w grobie; dlatego „wstanie" z tego stanu łączy się z opuszczeniem grobu. W centrum tkwią tu zwłoki człowieka jako widoczny znak jego śmierci, a nowa cielesność zmartwychwstania jest wyobrażana jako ożywienie zwłok...
Ta powierzchowna wizja, skupiona jakby na fizycznej i zewnętrznej stronie śmierci, wcale nie jest w Starym Testamencie pierwotna. Za najstarszą i specyficznie izraelską wizję śmierci należy uznać wypowiedzi o patriarchach - Abrahamie, Izaaku i Jakubie. Koniec ich życia jest opisany podobnie jak u pierwszego, Abrahama, który odszedł „w szczęśliwej a późnej starości, syt życia. I został przyłączony do swoich przodków". Uderza tu, że śmierć nie jest uważana za nieszczęście czy karę za grzechy, tylko stanowi dopełnienie szczęśliwego życia; samo dopełnienie nie jest dziełem człowieka, lecz działaniem Boga, bo to On przyłącza człowieka do jego przodków (uderza strona „bierna" tego przyłączenia, przypisanego Bogu). Zewnętrznym znakiem przyłączenia było dla potomków Abrahama złożenie ich zwłok w tym samym grobie, gdzie został pochowany patriarcha u boku swej małżonki Sary, dla której wykupił on miejsce na grób jako pierwsze spełnienie zapowiedzi, że kiedyś cała ziemia obiecana będzie należała do jego potomstwa.
Mogło się zdawać, że przyłączenie do zmarłych polegało na wejściu do podziemnej „krainy śmierci", której oznaką zewnętrzną było zejście do grobu. To wyobrażenie faktycznie pojawiło się później w Izraelu, głównie pod wpływem obrazów innych religii: biblijny szeol jako podziemna kraina cieni jest odpowiednikiem greckiego hadesu. Przebywające tu „cienie" były pozbawione życia, jakby wegetowały z dala od Boga, Dawcy życia. Wiara w Niego nie pozwalała uznać tego stanu za ostateczny; dlatego do wyobrażeń o szeolu dołączyła wiara w jego przezwyciężenie - wyjście dzięki Bogu z krainy śmierci, również opuszczenie grobu, co miałoby się dokonać u kresu ludzkich dziejów. A samo zmartwychwstanie było wyobrażane jako nowe stworzenie: po wejściu w „nicość" śmierci, gdzie pozostawał z człowieka tylko „cień", a właściwie nic, konieczne było nowe stworzenie „z niczego" - życie wieczne nowego człowieka we wspólnocie z Bogiem.
Ale to tylko jedna możliwość obrazowego dopowiedzenia, co znaczy „przyłączenie" zmarłych do ich przodków. Istnieje druga, głębsza wizja, bliższa wierze w Boga jako Dawcę życia. Skoro przyłączenie jest Jego dziełem, to w tajemniczym przejściu kryje się więcej aniżeli złożenie zwłok w grobie czy znalezienie się - czyje? - w krainie śmierci. Pojawia się wyobrażenie, że skoro Duch Boży nie może zawsze pozostawać w człowieku, gdyż jest on istotą cielesną (Rdz 6,3), to śmierć oznacza - przynajmniej dla ducha w człowieku - powrót do Boga. Jednakże w antropologii biblijnej przeważa prawda, często przywoływana i dzisiaj, że człowiek nie „dzieli" się na ciało i ducha, tylko stanowi duchowo-cielesną jedność. Stąd właśnie w powyższej wizji zmartwychwstania śmierć jako zejście do szeolu dosięgała całego człowieka, z którego „nic" nie zostawało, tak że potrzebne było zmartwychwstanie jako nowe stworzenie „z niczego". Druga możliwość objawia więcej i głębiej: przyłączenie przez Boga do przodków oznacza tylko zewnętrznie wejście do podziemnej krainy śmierci - wewnętrznie bowiem jest powrotem całego człowieka do Boga.
Przeczucie tej głębszej prawdy znajdujemy w modlitwie psalmisty, którego niepokoi powodzenie grzeszników i dlatego zastanawia się nad ich losem, a także nad sensem osobistej wierności Bogu. Dzięki modlitwie rozpoznaje, że ich ścieżki są śliskie, wiodące ku zagładzie; ważniejsze jest jednak to, co poznaje na swojej drodze: zawsze jestem przy Tobie./Ująłeś mnie za prawica/prowadzisz podług swej rady/a potem przyjmiesz mnie w chwale. Słowa jasno wyrażają nadzieję, że we wspólnocie z Bogiem niczego człowiekowi nie brakuje, nie tylko w obecnym życiu, ale „zawsze". Jeszcze dobitniej oznajmia to kolejne wyznanie zwrócone w modlitwie do Boga: Kogóż [poza Tobą] mam w niebie! I na ziemi nie pragnę niczego, gdy mam Ciebie./Ustaje ciało i serce mojej ale Bóg (opoką mego serca i) moim dziedzictwem na wieki (Ps 73,23-26). Wprawdzie wszystko w człowieku na ziemi w końcu ustaje, ale we wspólnocie ze Stwórcą przejście śmierci przestaje niepokoić i liczy się jedynie trwanie w Bogu. Tu nie ma także miejsca na szeol jako przebywanie z dala od Boga; powrót do przodków oznacza wejście do wspólnoty z Bogiem, w której oni - żyją. Zamiast obrazu „powstania z martwych" mamy głębszy obraz życia człowieka w Bogu jako niekończącej się wspólnoty z Tym, który JEST.
Potwierdzenie przejścia od obrazu „zmartwychwstania" do wiecznego życia całego człowieka we wspólnocie z Bogiem odkrywamy w Nowym Testamencie w słowach samego Jezusa. Jego przeciwnicy saduceusze są przykładem ludzi wierzących w Boga, którzy jednak odrzucają zmartwychwstanie, gdyż mają na jego temat opaczne wyobrażenia - także dzisiaj nie brakuje takich wierzących... Jezus nie tylko wyjaśnia prymitywność ich argumentów i wskazuje duchowy charakter nowego życia, w którym ludzie będą „równi aniołom". Jeszcze ważniejsze jest ukazanie, że prawdę o zmartwychwstaniu można znaleźć już w Pięcioksięgu Mojżesza, czyli tam, gdzie saduceusze nie potrafili jej odkryć, bo skupiali się wyłącznie na późniejszych obrazach. Argument Jezusa jest olśniewający: A że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa „O krzaku ", gdy Pana nazywa „Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba ". Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją (Łk 20, 36-38). To znaczy: przodkowie, których uważamy za zmarłych, żyją, skoro należą-jak patriarchowie- do samego imienia Boga żywych, Tego, który JEST. I zauważmy: dla Jezusa stanowi to argument za zmartwychwstaniem, ale nie według późniejszych obrazów, tylko pojmowanym jako życie wieczne tych, którzy - choć odeszli ze świata - żyją we wspólnocie z Bogiem.
Ewolucja w pojmowaniu losu „zmarłych" jako żyjących doprowadziła nas od Starego do Nowego Testamentu. Za wiodącą i ważniejszą trzeba uznać ideę zmartwychwstania jako ludzkiego życia przemienionego po śmierci we wspólnocie z Bogiem, choć elementy wizji wcześniejszej i bardziej obrazowej istnieją nadal i działają. Połączenie czy raczej nałożenie się obu koncepcji zauważamy w tajemniczym opisie śmierci Jezusa - jedynie w Ewangelii Mateusza. Wśród zjawisk, towarzyszących epokowemu Zdarzeniu, zostało wspomniane także: Groby się otworzyły i wiele ciał Świętych, którzy umarli, powstało. I wyszedłszy z grobów po Jego zmartwychwstaniu weszli oni do Miasta Świętego i ukazali się wielu (Mt 27, 52n.).
Bardziej uderza związek opisu z obrazową, starszą wizją zmartwychwstania, gdyż o nim właśnie mówi się tu w przypadku nieznanych Świętych, i to przy użyciu znanych obrazów opuszczenia grobu Nie można jednak traktować obrazowego opisu dosłownie, bo wtedy mielibyśmy zgoła komiczne wyobrażenie, jak gdyby zmartwychwstanie Świętych dokonało się wprawdzie w momencie śmierci Jezusa, jednak „musieli" oni poczekać jeszcze w otwartych grobach, aby zjawić się dopiero po pierwszych zjawieniach Jezusa, gdyż nie wypadało" Go wyprzedzać... Poważniejsza i głębsza wizja wiąże się z mniej obrazowym pojmowaniem zmartwychwstania jako przejścia do pełnego życia w Bogu. Kluczowa dla rozumienia opisu Mateusza jest jedność obu wizji, którą widzimy w złączeniu w jednym „momencie": z jednej strony śmierci Jezusa, z drugiej strony zmartwychwstania Świętych. Oznacza to na tle naszych wcześniejszych rozważań, że śmierć Jezusa jako początek zmartwychwstania została opisana zgodnie z koncepcją, że sama śmierć człowieka sprawiedliwego nie przerywa wspólnoty z Bogiem, tylko ją dopełnia - w nowym życiu. Natomiast zmartwychwstanie Świętych, którzy zmarli wcześniej, opisane zostało tak, jak gdyby przez cały czas, kiedy zwłoki ich spoczywały w grobie, nowe życie człowieka nie było możliwe...
Spróbujmy jeszcze bliżej to wyjaśnić, najpierw od strony wspomnianych Świętych. Wypowiedź o ich zmartwychwstaniu w momencie śmierci Jezusa nasuwa kilka wniosków. Pierwszy i najważniejszy został sformułowany w samej Ewangelii jako wyznanie setnika w reakcji na opisane wydarzenia: Prawdziwie, Ten był Synem Bożym (Mt 27, 54). Inni, nie wszyscy, doszli do tego wniosku wtedy, gdy mogli doświadczyć zjawień zmartwychwstałego Jezusa. Jeśli jednak uznamy słowa setnika za prawdziwe wyznanie wiary, to przyjęcie śmierci przez Syna Bożego nie mogło być końcem Jego wspólnoty z Bogiem jako Ojcem, ale stanowiło początek nowego życia, które zostało następnie wyraźnie poświadczone przez Jego zjawienia. To, co od strony widzialnej było przeżywane jako prawdziwa śmierć Jezusa, znaczyło od strony niewidzialnej ukryte życie Syna Bożego, co zostało następnie wyraźnie potwierdzone przez dodatkowe świadectwa jako Jego zmartwychwstanie.
Kolejną konkluzją jest to, że nowe życie ludzkie zwane zmartwychwstaniem zaczyna się nie wtedy, gdy poświadczają to zjawienia zmartwychwstałych, ale gdy człowiek osiąga pełną wspólnotę z Bogiem w przejściu śmierci. Dlatego w sensie głębszego spojrzenia na wieczną wspólnotę Bożą można było właściwie już w Starym Testamencie stwierdzić, że sprawiedliwi wracali nie tylko do przodków, ale do samego Boga, ciesząc się pełnią Jego życia. Zjawianie się Jezusa po śmierci było jednak potrzebne do tego, żeby przekonać ludzi, że nowe życie po śmierci jest istotnie tym, co Stary Testament określał jako zmartwychwstanie. W tym sensie dopiero po wyznaniu, że Jezus prawdziwie zmartwychwstał, można było przyznać udział w Jego zmartwychwstaniu również innym, i to jeszcze zmarłym przed Nim.
Uczymy się w ten sposób odróżniać zjawiskową stronę zmartwychwstania od samego wydarzenia, które wiąże się z przyjęciem śmierci jako życia we wspólnocie z Bogiem. Tego rozróżnienia można się było domyślać już w Starym Testamencie, skoro głębsze wypowiedzi o trwaniu wspólnoty z Bogiem po śmierci dotyczyły niewidzialnej strony życia, różnej od ziemskiej widzialności. W tej perspektywie dodatkowe wyobrażenia o wyjściu z grobu czy nowym stworzeniu człowieka wiązały się z ostatecznym końcem obecnego świata - po nim miała nastąpić nowa rzeczywistość, odmieniona jako „nowe niebo i nowa ziemia", które na razie są niewidzialne. Jeśli jednak okazuje się, że zmartwychwstanie wyczekiwane na końcu dokonuje się już obecnie, co można było rozpoznać poczynając od zmartwychwstania Jezusa, to staje się jeszcze bardziej potrzebne w naszej rzeczywistości, by rozróżniać widzialną i niewidzialną stronę tajemniczego zdarzenia.
Rozróżnienie dotyczy zmartwychwstania jako tego, co łączy szczególne życie Jezusa i nowe życie innych zmarłych Świętych. W obu przypadkach zmartwychwstanie wcale nie zaczęło się wtedy, gdy rozpoczęły się zjawienia, które jedynie poświadczały to, co wcześniej i głębiej dokonało się w niewidzialnym wymiarze „po drugiej stronie" śmierci. W szczególnym przypadku Jezusa mamy dodatkowe świadectwo „pustego" grobu, co w Ewangelii tak usilnie zostało podkreślone. Jeszcze do tego wrócimy; zauważmy na razie, że świadectwo nie mówi o „wychodzeniu" z grobu, jak gdyby zmartwychwstanie dokonało się w tym momencie, tylko wspomina - zresztą na różne sposoby - znalezienie „pustego" grobu jako widzialny znak tego, co dokonało się niewidzialnie. Także zjawienia Zmartwychwstałego pragną przybliżyć uczniom to, co ze swej natury pozostaje niewidzialne. Temu poświęcimy teraz więcej uwagi.
Świadectwo „pustego" grobu pozostawało wieloznaczne - stawało się przekonujące w połączeniu ze zjawieniami Jezusa. Dlatego na tych ostatnich skupia się najstarsze świadectwo przekazane przez apostoła Pawła; warto przypomnieć pełne jego brzmienie: Przekazałem wam na początku to, co przejąłem: że Chrystus umarł - zgodnie z Pismem - za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem: i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu, później zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie; większość z nich żyje dotąd, niektórzy zaś pomarli. Potem ukazał się Jakubowi, później wszystkim apostołom. W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako poronionemu płodowi (1 Kor 15, 3-8).
Świadectwo mówi najpierw o śmierci Chrystusa „zgodnie z Pismem" Chodzi tu nie o banalne stwierdzenie, że Jezus umarł, ale o podkreślenie, iż gorszącą dla Żydów prawdę o konieczności śmierci Mesjasza można znaleźć w samym Piśmie, czyli w Starym Testamencie. Również uczniowie Jezusa, zgorszeni Jego śmiercią, przypomnieli sobie dopiero później, że On już uprzednio to zapowiadał. Istotne było pod tym względem Jego zjawienie się wobec uczniów uciekających do Emaus, kiedy po wysłuchaniu ich biadania rzekł do nich: „O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?" I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego (Łk 24, 25n.). Zatem o ile dla Żydów śmierć Jezusa miała świadczyć o pokrzyżowaniu Jego „roszczenia" do bycia Mesjaszem, o tyle dla Jego wyznawców odwrotnie- ukrzyżowanie Go stało się drogą pełnego poświadczenia, ze jest On nie tylko Mesjaszem, ale także Synem Bożym. Droga Krzyża nie zatrzymała się bowiem na śmierci Jezusa, lecz otwierała się na kolejne doświadczenie, poświadczone słowami: „zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem".
Gdzie „Pismo", czyli znowu Stary Testament, mówi o zmartwychwstaniu Mesjasza „trzeciego dnia"? Znajdziemy te wypowiedzi, gdy dokonamy połączenia dwóch rodzajów opisu. Z jednej strony mamy zapowiedzi śmierci Sługi Bożego, którego tajemnica wskazuje nie tylko cierpienie Chrystusa, ale także perspektywę zbawienia; prorok oznajmia o Nim: Będzie oglądał potomstwo i dni swe przedłuży, a sprawa Jahwe dzięki niemu zwycięży. Za udręczenie swej duszy oglądać będzie światłość i poznaniem Jahwe będzie nasycony (Iz 53, 10n.). Kryje się tutaj obietnica zmartwychwstania jako wiecznego życia w Bożym świetle, jednak brakuje czasowej charakterystyki dokonanego przejścia. To właśnie znajdujemy w innych wizjach Bożego zbawienia, które jest opisane w ścisłym związku z „trzecim dniem": tak było w przypadku trudnego przejścia Abrahama (Rdz 22, 4), Mojżesza (Wj 19, 11.16), także Józefa w Egipcie (Rdz 42, 18) czy Estery (Est 5, 1). Ciągle powtarzające się przeżycie zbawczego przełomu „trzeciego dnia" zostało wyrażone w prorockiej zachęcie, wyraźnie już nawiązującej do zmartwychwstania: Pójdźcie, nawróćmy się do Jahwe! Albowiem On zranił - On też nas uleczy; On uderzył i On opatrzy nam rany; On nas ożywi po dwóch dniach, dnia zaś trzeciego podźwignie nas, i znowu żyć będziemy przed Jego obliczem (Oz 6, 1-2).
Tak oto w Starym Testamencie „trzeci dzień" stał się wyrażeniem symbolicznym, oznaczającym święty czas przełomu dokonanego przez Boga, w sytuacji po ludzku bez wyjścia. Podobnie dla uczniów Jezusa: po beznadziei, w jaką popadli po śmierci Mistrza, „trzeciego dnia" zaczęło świtać światło nowego Jego życia. Decydujące były tajemnicze zjawienia Jezusa jako żyjącego, zmartwychwstałego. To dzięki nim uczniowie uwierzyli, że śmierć nie przerwała Jego misji, ale dopełniła, skoro Bóg Ojciec w Duchu Świętym stanął po Jego stronie, potwierdzając, że jest On istotnie Synem Bożym. Ale zjawienia mogły także prowadzić do nieporozumienia. Poświadczają to zwłaszcza dwa świadectwa z Ewangelii.
Pierwsze nieporozumienie wiąże się z osobą Marii Magdaleny: najpierw nie rozpoznała ona zjawiającego się Jezusa, natomiast później ujrzała Go tak wyraźnie, że wydało się jej, iż będzie mogła Go „zatrzymać" - jak gdyby ukazał się On w tej samej materialnej postaci, w jakiej uczennica znała Go wcześniej. Dlatego Jezus musiał ją przestrzec, aby Go nie zatrzymywała, bo jeszcze nie wstąpił do Ojca (por. J 20, 17). To znaczy: zmartwychwstały Syn Boży pozostaje w swym nowym życiu u boku Ojca w Duchu Świętym zasadniczo niewidzialny-jak Ojciec i Duch są niewidzialni. Jego zjawienia mają charakter przejściowy, poświadczają dodatkowo nowe życie Jezusa przez to, że On przyjmuje rozmaite postacie - czasami bardzo wyraźne, czasami trudniej uchwytne jak w przypadku Szawła-Pawła, gdzie same relacje pozostają niejasne, mówiąc o świetle czy głosie Niewidzialnego. Wprawdzie Paweł mówi o sobie, że Zmartwychwstały zjawił się jemu jako ostatniemu; to jednak nie znaczy, że zjawienia na tym się skończyły. Zjawienie pod Damaszkiem trzeba uznać za ostatnie, które jeszcze należy do Objawienia zawartego i przekazanego w Piśmie Świętym, odtąd obejmującym nie tylko Stary, ale także Nowy Testament. Późniejsze zjawienia mają charakter „prywatny", czyli wiara w nie pozostaje sprawą osobistą-nie ma tej obowiązującej mocy, jaką Kościół przyznaje świadectwu Pisma Świętego. Mimo to nowe zjawienia Jezusa mogą być oficjalnie uznane w Kościele: najbardziej znaczącym przykładem ostatniego czasu są wizje św. Faustyny, gdzie Zmartwychwstały zjawia się w postaci bardzo przypominającej wizję z Ewangelii - jako wskazujący swój przebity bok, z którego na krzyżu wypłynęła krew i woda...
Podobieństwo zjawień Jezusa według Ewangelii do wizji udzielanych później świętym uczy głębszego spojrzenia na Jego cielesność, różną od materialności ziemskiego życia. To co można oglądać w mistycznej wizji nie jest dostępne dla zmysłów inaczej, jak tylko dzięki duchowej przemianie mocą Bożego światła. Wiarygodne świadectwa wizji Jezusa czy Maryi w nowej cielesności potwierdzają, że widzenie mistyczne pozostaje niewidzialne dla osób na zewnątrz tego doświadczenia. Sami wizjonerzy mają wrażenie „cielesnego" widzenia; chodzi jednak o cielesność niewidzialną dla innych. I tu zbliżamy się do drugiego nieporozumienia związanego ze zjawieniami Jezusa. Jeśli w pierwszym przypadku - na przykładzie Marii Magdaleny - widzieliśmy zbytnie skupienie na materialnej stronie nowej cielesności, to w przypadku uczniów Jezusa zauważamy początkowo niewłaściwe pojmowanie duchowego wymiaru, jak gdyby Zjawiający się był tylko „duchem". I tu trzeba dłużej się zatrzymać.
Skomentuj artykuł