Zrób to dla was: inspiracje dla kobiet na Wielki Post. Odcinek 3 - spowiedź

Fot. Depositphotos.com

Jak spotkać Boga, by mieć pewność, że naprawdę Go spotykasz? Co możesz zrobić, by natychmiast odczuć Jego łaskę? Jest taka jedna rzecz, która sprawia, że możesz Jego bliskość poczuć natychmiast i nie tylko sercem usłyszeć słowa, które dla ciebie ma. To jeden z sakramentów: spowiedź.

Pojednanie rodzi bliskość

Czym tak naprawdę jest spowiedź? Jak każdy sakrament – przede wszystkim jest spotkaniem. Na pewno pamiętasz taki moment ze swojego życia, w którym ktoś bardzo cię uraził, ale wiesz, że równie bardzo ci na tym kimś zależy, więc całą sobą czekasz na słowo „przepraszam”. Tak, to tylko słowo, na pewno nie jest w stanie naprawić wszystkiego, ale jest bardzo ważne, bo znowu wprowadza między was przyjaźń, bliskość. Gdy po ciężkiej kłótni ktoś, kogo kochasz, przychodzi do ciebie pierwszy i prosi o wybaczenie, dzieje się coś wyjątkowego: jestem pewna, że znasz to uczucie. Jest w nim ulga, jest wdzięczność, jest miłość, jest radość.

Pojednania mają w sobie coś przenikającego do głębi, coś, co ma wielką moc i zbliża do siebie pokłóconych ludzi. Są jak supełki na linie, która łączy dwie osoby: ślad po wydarzeniu zostaje, ale lina robi się krótsza, a relacja – bliższa i mocniejsza. Gdy ktoś szczerze przeprasza i szczerze żałuje, a ty szczerze wybaczasz, przez chwilę wasze serca są na siebie zupełnie otwarte i widzicie siebie naprawdę, z całym delikatnym i wrażliwym pięknem, jakie w was jest.

Spojrzenie w głębię Bożego serca

Spowiedź jest spotkaniem. Mówi o tym sam jej charakter. To sakrament, czyli „widzialny znak niewidzialnej łaski Boga”. Łaska, jak mówią mądrzy teologowie, to nic innego, jak Boża bliskość, Jego obecność, w której problemy się rozwiązują, trudności topnieją, a życie rozkwita. Skutkami łaski, czyli autentycznego przebywania Boga w twoim życiu, są bardzo wyraźne efekty, nazywane przez św. Pawła owocami Ducha Świętego: radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, łagodność, opanowanie, miłość, dobroć, wierność. Mistrzowski zestaw. To też cechy, które ma nasz Bóg, każdą z nich na sto procent. Gdy doświadczasz głębokiego niepokoju i nagle odczujesz spokój serca, jest trochę tak, jakby okropnie chciało ci się pić i ktoś podał ci szklankę czystej, górskiej, zimnej wody. Ona koi i przywraca siły, a ty już wiesz, jak wyjątkowo smakuje woda z tego przepięknego strumienia, który raz szemrze, a raz z hukiem wodospadu rozpryskuje się w orzeźwiającą mgłę.

DEON.PL POLECA

On cię wypatrzy z bardzo daleka

Dobrym i o wiele mniej wzniosłym obrazem dla spowiedzi jest historia marnotrawnego syna. Oto chłopak, który wziął od ojca swój spadek jeszcze za życia staruszka i poszedł w tango. Żył po swojemu, ale bardzo mu nie wyszło i wszystko stracił, a w miejscu, które sobie wybrał do życia, nastąpił kryzys. Jedzenie się kończyło, nikt nie chciał dzielić się nim z obcym pracującym przy świniach. I chłopak odczuł głód: potężny brak rzeczy niezbędnej do przeżycia. Przypominał sobie, że jest na świecie taka osoba, która może ten jego brak wypełnić, bo ją na to stać. I zabrał się do domu, myśląc sobie o tym, jak może ojca przekonać, jak się z nim wymienić, co mu dać, żeby go ojciec nakarmił.

Chce wymienić swój głód na jedzenie, nie spodziewając się, że ktoś w domu jeszcze chce go widzieć. Przyszedł ze swoim brakiem i chciał go wypełnić. Nie spodziewał się tego, co zastanie...

Z nami też tak jest, gdy przychodzimy do spowiedzi: popycha nas ciężar, który stał się za ciężki, prowadzą nas wyrzuty sumienia, że nasz plan na życie okazał się zły, nasze serce nie może już w sobie pomieścić smutku, gniewu, żalu, odczuwamy potężny brak pokoju i chcemy ten brak wypełnić. Przychodzimy po ulgę, po spokój serca. Rzadko kiedy chcemy zaopiekować się zranionym sercem Ojca, o wiele częściej szukamy opatrunku na własne.

Najbardziej zdumiewające w spowiedzi jest to, że dla Boga to jest w porządku. Że On naprawdę jest tym ojcem z przypowieści, który popołudnia spędza przy furtce, patrząc, czy nie nadchodzi przypadkiem jego syn. Który tęskni, kocha, który nie może się doczekać, aż będzie mógł przytulić swoje dziecko. Tak, ten Ojciec czeka na „przepraszam”, ale nie stoi z założonymi rękami i nie tupie nogą, obrażony: Jego ramiona są otwarte. Jest hojny, czuły, skłonny wybaczyć natychmiast i obdarować cię tym, czego ci brak, i wszystkim innym, co ożywi twoje życie i nada mu głębię i sens. Chwyci cię w objęcia i mocno przytuli, swoją ukochaną córeczkę, nie czekając, aż skończysz Mu się tłumaczyć tak, jak to sobie układałaś i wymyślałaś przez całą drogę.

A co, jeśli przeszkadza ci ksiądz?

Tak, jest coś jeszcze w sakramencie spowiedzi: między tobą i Bogiem jest ksiądz. Siedzi w konfesjonale. Czasem ponury, a czasem uśmiechnięty. Bywa, że powie coś niemiłego. Nie zawsze spełni twoje oczekiwania. Czasem nic nie powie poza formułą rozgrzeszenia, każe za pokutę odmówić dziesiątkę różańca, zapuka w kratkę i tyle. Czasem jego obecność jest czułym uściskiem Boga, czasem – marudzeniem starszego brata. A przynajmniej tak ci się wydaje.

Z doświadczenia wielu rozmów z ludźmi oddalającymi się od Kościoła wiem, że to właśnie czas spowiedzi jest bardzo wrażliwym momentem, czułym punktem. Przyznanie się do własnej słabości i grzechu to otwieranie przed drugim człowiekiem bardzo wrażliwej części serca: zwłaszcza my, kobiety, potrzebujemy raczej czułości niż surowości, delikatności niż szorstkości, kojącego opatrunku. Czasem jednak ranę trzeba najpierw oczyścić. Dezynfekowanie żywej tkanki spirytusem nigdy nie jest przyjemne, ale zawsze skuteczne. Dobry spowiednik potrafi obie rzeczy – czyszczenie i opatrywanie – zrównoważyć.

Co możesz zrobić, żeby dobrze trafić?

Trafić na dobrego spowiednika – to też jest łaska. Czy łasce można pomóc? Jestem zdania, że jak najbardziej. Dla części kobiet bardzo dobrym rozwiązaniem jest stały spowiednik albo kierownik duchowy, ale takie duchowe zaopiekowanie nie dla każdej z nas jest osiągalne. To, co jest możliwe dla większości z nas, to trzy rzeczy. Po pierwsze – podchodzić z pokorą do faktu, że spowiednik nie jest tak fajny, jak mógłby być. Spowiedź jest sakramentem i Pan Bóg działa przez właśnie tego człowieka w sutannie, choć teoretycznie mógłby zorganizować sprawę inaczej. Po drugie – modlić się o łaskę dobrej spowiedzi dla siebie i dla spowiednika, który jest człowiekiem ze wszystkimi ograniczeniami, bywa zmęczony, czasem boli go głowa, ma dość siebie i świata, ale wiernie siedzi w konfesjonale, by ci usłużyć. Po trzecie – szukać. Nie wybrzydzać, ale też nie pozwalać na przekraczanie pewnych granic. Pan Bóg potrafi zaskakiwać i często księża, którzy w zwykłym kontakcie, delikatnie mówiąc, nie zachęcają do otwarcia przed nimi serca, podczas spowiedzi są aniołami miłosierdzia. Natomiast trudno się dziwić, że nikt nie chce skorzystać ze spowiedzi jako następny, gdy ksiądz tak krzyczy na spowiadającą się osobę, że słyszy te wrzaski pół kościoła.

Nie pozwalaj się też podpuszczać złemu, który uwielbia przed spowiedzią podważać jej sens i często przy tym używa argumentów dotyczących właśnie spowiednika. „W ogóle tam nie idź, ksiądz na ciebie nakrzyczy, będzie niemiły, dlaczego masz jakiemuś obcemu facetowi mówić o swoich prywatnych sprawach, najlepiej sama powiedz Bogu swoje grzechy i już, przecież On cię słyszy, bo jest wszędzie”. Nie daj się nabrać. To tak nie działa. To tylko pokusa, żebyś nie doświadczyła łaski, bo z łaską uświęcającą jesteś o wiele mocniejsza i zły ma problem, żeby sobie z tym poradzić.

Tak, może chciałabyś usłyszeć w spowiedzi coś innego o sobie, swojej świętości i grzechu, ale często o wiele lepsze dla twojego serca są właśnie te słowa, które usłyszałaś. Zostaną długo, popracują, zrobią cichy porządek w sercu i sumieniu, pomogą się nawrócić. Słucham wielu historii, w których czasem usłyszane w spowiedzi ostre słowa, zamiast tych łagodnych, dotykają celnie i boleśnie i powodują porządną i zachwycającą zmianę. Warto się odważyć.

Spowiedź czy rozmowa?

Spowiedź to nie tylko wyznanie grzechów i rozgrzeszenie, ale też pouczenie, wyjaśnienie, dobre słowo. Kobiety często potrzebują takiego zaopiekowania, wysłuchania, mądrej rady, podpowiedzi. Ale konfesjonał to nie gabinet psychologa: to, z czym przychodzisz, to twój grzech i twoje „przepraszam”, a nie twoje zmartwienia i cudze grzechy, które sprawiają ci ból. Jeśli potrzebujesz duchowej rozmowy, najlepiej umów się na nią oddzielnie, bo sensem spowiedzi jest wyznanie grzechów i otrzymanie rozgrzeszenia, czyli wypuszczanie cię, trochę jak ptaka, z ciasnej klateczki grzechu w otwartą przestrzeń świętości, gdzie swobodnie rozkładasz skrzydła, a nie pielęgnacja piór. Nie każdy ksiądz potrafi udzielić rady w sprawach innych niż twój grzech. Jeśli masz problem z relacją małżeńską, warto iść do terapeuty, jeśli obserwujesz u siebie początki depresji albo mierzysz się z toksyczną relacją, ale nie popełniasz w związku z tym grzechu, konfesjonał może być tylko miejscem upewnienia się, czy to, co robisz, jest grzeszne, czy nie. Jeśli nie – nie zamieniaj spowiedzi na psychologiczną poradę. Gdy masz wątpliwości i potrzebujesz rozmowy z kimś, kto może duchowo ci pomóc, po prostu zapytaj o taką możliwość i pozwól się pokierować do kogoś, kto będzie mógł cię odpowiednio wesprzeć. Coraz częściej rolę duchowego wsparcia pełnią kobiety, co bywa dla nas bardzo ważne, bo pewne sprawy o wiele łatwiej jest zrozumieć właśnie kobietom. Często po prostu się rozumiemy, nie musimy sobie tak wiele tłumaczyć, a nasze nastawienie na relacje i emocje pozwala szybciej dotrzeć do sedna problemu i znaleźć adekwatne rozwiązanie czy mądrą radę.

Nie każda spowiedź musi być trudna

Regularna spowiedź to bardzo dobra praktyka i nie musisz z nią czekać do momentu, w którym popełnisz grzech ciężki. Odkurzać też można dwa razy w roku, ale o wiele lepiej się żyje, gdy się dywany i podłogi w domu regularniej pozbawia paprochów i brudu. Gdy jesteś u spowiedzi raz w miesiącu, łatwiej jest zrobić rachunek sumienia i łatwiej pracować nad sobą, bo widać w skali miesiąca, co idzie dobrze, a co stoi w miejscu. Systematyczne spowiadanie się to bardzo konkretne wsparcie w duchowym rozwoju. A my w większości lubimy się rozwijać, chcemy się zmieniać, chcemy poznawać siebie i Boga. Spowiedź, która jest spotkaniem, może bardzo pogłębić twoją relację z Bogiem. Nie bez znaczenia jest to, że w spowiedzi pośredniczy ksiądz: tak już mamy, że potrzebujemy ludzkiej obecności, a słowa, które mówi do nas drugi człowiek, zostają w naszym sercu długo. O wiele trudniej też nabrać wątpliwości, że były do nas i o nas, co się często zdarza, gdy odnosimy do siebie jakiś werset z Pisma Świętego. Po jakimś czasie zastanawiamy się: czy to na pewno o to chodziło? Może tylko sobie to wyobraziłam, może to moja nadinterpretacja? A gdy w spowiedzi ksiądz ci mówi: kobieto, masz piękne serce, jesteś dobrą matką, jesteś wierną przyjaciółką, twoja wrażliwość to coś, czego potrzebuje świat – to już nie domysły i interpretacje, to konkret czarno na białym. Również dlatego warto regularnie chodzić do spowiedzi: by słyszeć od Boga, przez księdza, prawdę o sobie, tę trudną, ale tę piękną też.

Kieszenie pełne złota, czyli łaska uczynkowa

To kolejna, ważna rzecz, o której czasami zapominamy, skupiając się na grzechu i wybaczeniu. Spowiedź to nie tylko rozgrzeszenie, to także tzw. łaska uczynkowa, czyli mały bonus pomnażający nasz naturalny talent do czynienia dobra, do miłości, radości, łagodności, mądrości, wierności. Gdy idziesz do spowiedzi, zostawiasz w niej błoto i gnój grzechu, ale nie wracasz z pustymi kieszeniami, bo Bóg napełnia ci je złotem. Przez następne kilka tygodni będziesz je rozdawać światu w swojej miłości, w dobrych działaniach, w uśmiechu, radości, spokoju serca, łagodności, uprzejmości, opanowaniu. Łatwiej będzie ci być świętą, trudniej – grzeszyć

Złoto kiedyś się skończy, najczęściej po kilku tygodniach, gdy lekkie grzechy zaczną wypełniać twoje kieszenie. Może jeszcze nie będzie w nich błota ani nic gorszego, ale zamiast złota znajdziesz tam raczej drobne śmieci, którymi trudno kogoś obdarować.

Dla łaski uczynkowej warto zjawiać się w konfesjonale regularnie, nie dopiero wtedy, gdy ciężko zgrzeszysz, ale już wtedy, gdy czujesz, że zaczyna ci brakować spokoju, cierpliwości, opanowania, a radość jest w twoim życiu jak piękna, pachnąca świeczka, którą właśnie ktoś… zdmuchnął. Łaska uczynkowa zadziała jak zapałka.

Jak jest u ciebie?

Mamy połowę Wielkiego Postu. Zapraszam cię w tym tygodniu do tego, żebyś znalazła spokojną godzinę i przemyślała sobie to, jak wygląda w twoim życiu spowiedź.

Tak, godzina to może się wydawać dużo, ale zachęcam cię, żebyś ten czas potraktowała jako inwestycję w strategię rozwoju duchowego. Możesz też na to spotkanie zaprosić Ducha Świętego, żeby ci podpowiadał to, czego sama nie umiesz zobaczyć.

Weź kartkę i zapisz sobie konkrety. Kiedy ostatnio byłaś u spowiedzi? Jak często się spowiadasz? Co dokładnie sprawia, że postanawiasz iść do konfesjonału? Dobry nawyk? Grzech? Nieznośna ciężkość życia? Gdzie się spowiadasz? Czy masz stałego spowiednika, a może po prostu starasz się w swojej parafii trafić na tego konkretnego wikarego, bo jego nauka bardzo ci odpowiada? Czy chcesz coś zmienić? Jak się przygotowujesz do spowiedzi? Czy robisz rachunek sumienia? Skąd masz na niego pomysł? Czy modlisz się przed spowiedzią? Jak podchodzisz do księdza? Czy zostałaś kiedyś w spowiedzi zraniona, skrzyczana, źle potraktowana? Czy jest ktoś, o kim możesz z tym porozmawiać? A może w tym Wielkim Poście możesz obdarować siebie tym wspaniałym prezentem, którym jest wybaczenie? Tak, napisałam „obdarować SIEBIE”, bo wybaczenie nie jest tylko łaską dla kogoś, kto cię zranił, ale przede wszystkim darem dla twojego serca, związanego teraz niewybaczeniem jak cienką, ale mocną nitką trzymającą cię w miejscu i nie pozwalającą się rozwijać.

Czego najbardziej potrzebujesz, gdy idziesz do spowiedzi? Jakie masz oczekiwania? Która spowiedź w życiu najbardziej cię poruszyła? Co zmieniła? Czy pamiętasz, jak się wtedy czułaś? Jak w ogóle czujesz się po spowiedzi? Czy wraca lekkość serca, radość, siła do tego, by dobrze żyć, wiara w to, że jesteś kochana i jest Ktoś, Kto bardzo chce twojego szczęścia? A może spowiedź jest tylko obowiązkiem i nie robi dużej różnicy w twoim życiu?

Myślę, że dobrze znasz to uczucie, gdy idziesz kogoś przeprosić, szczerze i z serca. Jest wtedy dużo niepewności, jak zostaniesz przyjęta, czy twoje przeprosiny będą miały znaczenie, czy naprawią naruszoną relację. Nie zawsze się tak dzieje, bo drugi człowiek jest tylko człowiekiem, ze wszystkimi ludzkimi ograniczeniami. Piękno relacji z Bogiem polega na tym, że On nie jest człowiekiem. Jego otwartość na ciebie jest pełna i wynika z miłości. On czeka na twoje "przepraszam" nie dlatego, że czuje się urażony, ale dlatego, że wybaczenie pozwala dalej budować relację, bliską, czułą, wspierającą. Dla Niego jest w porządku, że nie potrafisz jeszcze przyjść do spowiedzi tylko ze względu na Niego, a nie zz powodu jakiegoś braku w życiu, który potężnie ci doskwiera.

Jeśli czujesz, że spowiedź to taka rzecz, która mogłaby w twoim życiu iść lepiej – zrób to dla was w tym tygodniu i przyjrzyj się swojej praktyce, podejściu, myśleniu, doświadczeniu, potrzebom. Regularne spotykanie się z czułym Bogiem, który czeka na ciebie z otwartymi ramionami, wybacza i napełnia kieszenie złotem łaski, to doświadczenie zmieniające życie. Pomaga być najlepszą wersją siebie, daje radość i siłę, żeby żyć w pełni.

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Poza pisaniem ogarnia innym ludziom ich teksty i książki. Na swoim Instagramie organizuje warsztatowe zabawy dla piszących. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem. Jest żoną i matką. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając dobrych historii. W Wydawnictwie WAM opublikowała podlaski kryminał z podtekstem - "Ciało i krew"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zrób to dla was: inspiracje dla kobiet na Wielki Post. Odcinek 3 - spowiedź
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.