10 antykazań dla matek. Demontujemy bezsensowne nakazy i rady

(fot. ketan rajput on Unsplash)

Młoda Matka Polka to osoba, od której wiele się wymaga: ma być spokojna, wiedzieć wszystko o pielęgnacji dziecka, zachwycać się wszystkim, co ono robi, a do tego pięknie wyglądać i praktykować rodzicielstwo bliskości. Dlatego młode matki zwykle obawiają się, że każdy ich błąd, każdy "fałszywy krok" sprawi, że staną się one matkami-potworami

Kiedy spotykam się w gabinecie lub na warsztatach z młodymi mamami, to często odnoszę wrażenie, że są to osoby, którym lśniąca i wyretuszowana instagramowa społeczność rodziców, ociekające mądrością portale parentingowe i "nadaktywne" położne wyrządzają wielką krzywdę. Młoda Matka Polka to osoba, od której niesamowicie wiele się wymaga: ma być spokojna, wiedzieć wszystko o pielęgnacji dziecka, zachwycać się wszystkim, co ono robi, a do tego pięknie wyglądać i praktykować rodzicielstwo bliskości.

W naszej kulturze mówimy zwykle o dwóch kategoriach matek: kochających, pełnych ciepła mateczkach, które nigdy nie popełniają błędów (i których nie wolno krytykować), oraz o matkach-potworach, które "nie są godne, by być nazwane matkami". Trudno jest więc przebić się do społecznej świadomości z koncepcją matki dość dobrej - czyli kochającej, nieprzemocowej (to bardzo ważne!), ale jednocześnie takiej, która czasem nie ogarnia niczego. I która czasem ma zwyczajnie dość.

DEON.PL POLECA

Młode mamy zwykle obawiają się, że każdy ich błąd, każdy "fałszywy krok" sprawi, że staną się one matkami-potworami (lub że tak właśnie zacznie je odbierać społeczeństwo)…

Wkurza mnie to. Jako młodą mamę (która jeszcze rok temu nie wiedziała NIC o opiece nad niemowlakiem), jako kobietę, chrześcijankę i jako człowieka. Postanowiłam więc przygotować 10 antykazań dla matek. Anty - bo nie chodzi o nakazywanie młodym matkom czegokolwiek. Chodzi o demontaż bezsensownych znaków i nakazów, które matki mijają na swojej drodze. Co byście do nich dodali?

1. Możesz chodzić w piżamie tak długo, jak chcesz. Mnie na samym początku zdarzało się mieć na sobie night wear do 18, kiedy Mąż wracał z pracy. W sumie to zastanawiałam się wtedy, czy opłaca mi się przebierać w zwykłe ciuchy…

2. To Ty podejmujesz decyzje dotyczące żywienia swojego dziecka. Jeśli chcesz długo karmić piersią - możesz to robić. Oczywiście, także w przestrzeni publicznej - jeśli komuś to przeszkadza, to jego problem (papież Franciszek nie miał nic przeciwko karmieniu niemowląt w Kaplicy Sykstyńskiej!). Ale masz też prawo karmić mlekiem modyfikowanym, jeśli stwierdzisz, że karmienie piersią nie jest dla Ciebie. W każdej chwili możesz zaprzestać tego rodzaju karmienia i włączyć do menu dziecka mieszankę. Ważne, by dziecko nie głodowało. Reszta to Twój wybór.

3. Możesz denerwować się na swoje dziecko. Opieka nad małym człowiekiem jest nie tylko źródłem radości, ale także frustracji. To normalne, że czasem myślisz: "niech on w końcu przestanie wyć!".

4. Masz prawo do bałaganu w mieszkaniu. Naczynia stoją w zlewie drugi dzień? Trudno. Będą lśnić czystością, gdy będziesz miała wolną chwilę lub… gdy ktoś inny je umyje. Okna są poszarzałe tak, że lipcowe słońce wygląda jak to z listopada? Co z tego? Nie musisz być teraz Perfekcyjną Panią Domu. A jeśli ktoś powie Ci, że warto by było tutaj posprzątać, przyznaj mu rację. I daj mu do ręki mopa.

5. Niewiedza, bezradność czy wahanie, co powinnaś teraz zrobić, nie są powodem do wstydu. Owszem, warto, byś poszerzała swój stan wiedzy na temat pielęgnacji dziecka, a pewnych rzeczy będziesz musiała się nauczyć. Ale nikt nie wie wszystkiego na starcie. Możesz nie wiedzieć, jak rozszerzać dziecku dietę. Nie musisz od razu znać się na sposobach noszenia dziecka. Nie masz obowiązku posiadać wiedzy na temat wszelkich aktualnych trendów parentingowych (i w sumie to całe szczęście, że nie posiadasz, bo te informacje często się wzajemnie wykluczają). Prowokacyjne pytania w stylu "To ty tego nie wiesz?!" zwykle wynikają z chęci dowalenia, a nie z troski. Staraj się mieć do nich dystans.

6. Miłość do dziecka nie jest wprost proporcjonalna do tego, jak wiele rzeczy wokół dziecka i domu robisz sama. Proś innych o pomoc, gdy tego potrzebujesz. To wcale nie świadczy o tym, że jesteś słaba, niezaradna, głupia. To oznaka zdrowego rozsądku. Nikt nie porwałby się samotnie na prowadzenie ogromnej firmy - czemu Ty miałabyś w pojedynkę ogarniać wszystko? A jeżeli czujesz, że nie dajesz rady, ciągle chce Ci się płakać lub na nic nie masz siły - odwiedź psychologa lub psychiatrę. Oni są po to, by Ci pomóc.

7. O ciąży, porodzie i połogu możesz mówić tyle, ile chcesz. Jeśli nie masz ochoty informować nikogo o tym, jak przebiegał poród - masz takie prawo. Nie masz obowiązku informować innych, czy poród był naturalny, czy przez cięcie, czy miałaś znieczulenie i jak długo to wszystko trwało. Ale jeżeli masz potrzebę po raz dziesiąty (lub pięćdziesiąty) opowiedzieć mężowi lub przyjaciółce, jak bardzo to bolało lub jak podle zachowała się położna - to również możesz to zrobić. Przecież Ty wiele razy słuchałaś o ich problemach. Czemu teraz oni nie mieliby o Ciebie zadbać?

8. Nadal masz prawo do fantazji. Możesz marzyć o tym, kiedy dziecko wyprowadzi się z domu. Możesz z nostalgią wspominać czasy, gdy nie byłaś jeszcze mamą i mogłaś o północy wyjść do pobliskiego pubu, nikomu się nie tłumacząc. Możesz mieć wszystkiego dość, zamknąć się w drugim pokoju i oglądać "Trudne sprawy". Nie jesteś przez to złą matką. Jesteś po prostu człowiekiem.

9. Możesz wychodzić z domu bez dziecka. I wcale o nim wtedy nie myśleć. Jeśli czujesz, że to ten czas, możesz wrócić do pracy, na studia, siłownię, basen (ja po 6 tygodniach wróciłam do treningów pole dance, podczas których odpoczywam od wszystkiego i które pozwalają mi zachować psychiczną równowagę… mimo że pewna "życzliwa" osoba stwierdziła, że matce to nie wypada). Ale uwaga: jeśli nie masz na to ochoty, czujesz, że na chwilę obecną wolisz zostać w domu, nie masz z kim zostawić dziecka albo po prostu pewne rzeczy przestały mieć dla Ciebie znaczenie - nie ma w tym niczego złego. Nie jesteś leniwa, "rozlazła" ani mało ambitna. Po prostu dokonałaś takiego wyboru albo tak się ułożyło życie. A inni muszą to uszanować.

10. Nie musisz korzystać z dobrych rad mamy, ciotki, teściowej. Jeśli dobrze się czujesz, nosząc swojego malucha w chuście, rób to - nawet wtedy, gdy ciotka Halinka lamentuje, że "przyzwyczaisz je do noszenia i potem nie dasz sobie z nim rady". Dziecku nie odpadną ręce, jeśli pozwolisz mu włożyć je do miski z wodą dla psów (sprawdzone!). Nie wybuchnie, jeśli zjesz kapustę z grochem tuż przed karmieniem piersią (dieta matki karmiącej to mit, pamiętaj!). W sumie tych porad też nie musisz wcielać w życie.

Podzielcie się w komentarzach waszymi przemyśleniami.

Tekst pochodzi z bloga katolwica.blog.deon.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

10 antykazań dla matek. Demontujemy bezsensowne nakazy i rady
Komentarze (9)
Ł.
Łucja .
27 sierpnia 2018, 13:20
Mam czwórkę dzieci. DIETA MAMY to NIE MIT. Płacz dziecka po ciężkostrawnym obiedzie mamy to FAKT. Może nie wszystkie dzieci są jednakowe. Dla mojej c zwórki miało znaczenie co jem.
DS
Daniel Socha
23 sierpnia 2018, 16:59
To jest katolicki portal??
PK
Piotr Kruszyński
23 sierpnia 2018, 12:19
Pytanie bardzo proste i nasuwa się  samo , czy Deon = demon ?
Tess S
22 sierpnia 2018, 10:35
kilka słów do zbyszkas. Mam wrażenie, że odczytałeś  wypowiedź autorki nie szukając tego co tak naprawdę ona chciała powiedziać. Nie zdajesz sobie chyba sprawy na jaką presję są narażone młode mamy. Jesli nie karmisz piersią to jestes wyrodną matką. Nieważne czy możesz, czy nie. Masz karmić. Presja jest tak ogromna, że te matki, które nie mogą karmić wpadają w rozpacz, że są złymi matkami. Podobnie jest ze sposobem karmienia. Nie karmisz BLW to podlegasz ogromnej krytyce. Itd. Padasz na nos ze zmęczenia to nie wolno Ci się poskarżyć bo dziecko, dziecko .... Nie możesz pomyśleć , że masz dość codziennej monotoni, wstawania do dziecka kilka razy w nocy i bycia w pełnej gotowości przez 24 godziny. Bo zaraz Cię okrzykną złą matką. Z wypowiedzi Pani Andżeliki nie wyczytałam, że wszyscy muszą coś dla niej, a ona... Raczej wyczytałam wołanie, żeby zrozumieć, że opieka nad malutkim dzieckiem jest bardzo wyczerpująca i że młoda mama jest czasem tak bardzo zmęczona i sfrustrowana, że potrzebuje wsparcia. I żeby nie wpadała w depresję, że z czymś nie daje sobie rady. Że ma prawo do zmęczenia i wsparcia.
Zbigniew Ściubak
22 sierpnia 2018, 14:11
Dziękuję uprzejmie Pani za komentarz. 1. Nie jesteśmy na "Ty". 2. Różni ludzie są narażeni na różne presje. Przykładowo nastolatek w niechętnym mu środowisku. Ksiądz na trudnej parafii. Mężczyzna w trudnej pracy. Kobieta w showbiznesie. Presja na "młode matki" nie jest tu niczym szczególnym i powiedziałbym nawet, że należy do jednej z łagodniejszych sytuacji, bo w innych częściej ludzie targają się na własne życie. 3. Jeśli ktoś MA PRAWO do wsparcia od innych, to znaczy, że ci inni MAJĄ OBOWIĄZEK świadczyć to wsparcie. Typowa cwana uzurpacja i próba poddania innych własnej kontroli oraz rozliczania ich z realizacji moich "praw". 4. Pani wypowiedź jest jednobrzmiąca z komentowanym tekstem. Macie problem. Stąd wytrącone jesteście z równowagi i rodzą się takie ****** jak komentowany tekst. Stan w którym jesteście da sie scharakteryzować następująco: a) Nadwrażliwość na swoim punkcie. b) Absolutyzacja własnych stanów emocjonalnych. (Nie liczy się co właściwe, korzystne, celowe, liczy się jak ja się CZUJĘ!) c) Przywiązanie do atrakcji świata. (Kurcze ten klub nocny i te "Trudne sprawy" w tv by człowiek pooglądał. d)  Deprecjacja dziecka i postrzeganie opieki nad nim w negatywny sposób, bowiem zakłóca ona (ta opieka) SAMOPIELĘGNOWANIE, komfort, wolność i samospełnianie się. Dziecko "wyje". Bycie z nim to "monotonia" sic!!!. e) Niezdoloność do przeżywania radości z miłości. Zarówno w komentowanym tekście jak i w pani komentarzu nie ma nawet CIENIA UŚMIECHU Z TEGO, ŻE DZIECKO JEST. Największy żart polega na tym, że obecnie mężczyźni w o wiele większym stopniu niż dawniej pomagają przy wychowaniu maleńkich dzieci, a nasze matki, babcie i prababcie urobione po łokcie przy obowiązkach i dzieciach to miały tyle serca i taki uśmiech, że całe niebo się przeglądało w ich oczach. I wcale nie myślały o depresji, dziękując Bogu wszechmogącemu za męża i dzieci, starając się dać jak najwięcej rodzinie.
ŁB
Łukasz Bąk
22 sierpnia 2018, 08:40
Deon to katolicki portal, tak? To spróbujmy odnaleźć Maryję (ideał matki) w każdym z "kazań". Pełną Łaski, pełną owoców Ducha Świętego: 1. Miłość. 2. Radość. 3. Pokój. 4. Cierpliwość. 5. Łaskawość. 6. Dobroć. 7. Uprzejmość. 8. Cichość. 9. Wierność. 10. Skromność. 11. Wstrzemięźliwość. 12. Czystość.
Andrzej Ak
21 sierpnia 2018, 21:50
Niewola Internetu, oto wynalazek XXI wieku. A przecież można te wszystkie twittery i fejsbusie pokasować i wyrzucić do...  no właśnie gdzie to wyrzucić i jak się odważyć, ba jak potem żyć? Czy się da? Oto niewola, która coraz bardziej pochłania nas samych i jeszcze silniej nasze dzieci. Za kilka, kilkanaście lat zostanie wprowadzony Internet II generacji, będzie to sieć "skonnectowana" z naszymi mózgami, wykorzystująca jego "wolne" zasoby. Zanim pomyślisz wbrew "systemowym etykietom" "wielki brat" już Cię upomni.
Zbigniew Ściubak
21 sierpnia 2018, 16:09
1. " Możesz chodzić w piżamie tak długo, jak chcesz." - Póki cię nie wywalą z roboty albo zaproszeni goście nie zaczną się wymykać niespostrzeżenie. 2. "To Ty podejmujesz decyzje dotyczące żywienia swojego dziecka. (...) Ważne, by dziecko nie głodowało. Reszta to Twój wybór." Ojciec nie zamknie japę. Liczysz się Ty, Ty i tylko Ty. Dziecko? Ważne by nie głodowało. 3. To normalne, że czasem myślisz ( o własnym dziecku): "niech on w końcu przestanie wyć!". Nie, to nie jest normalne. To patologia. 4. Masz prawo do bałaganu w mieszkaniu. Okna są poszarzałe tak, że lipcowe słońce wygląda jak to z listopada? Co z tego? Ja to co? Smród, bród i ubóstwo się dawniej mówiło. 5. Niewiedza, bezradność czy wahanie, co powinnaś teraz zrobić, nie są powodem do wstydu. Nigdy nie były. W czym problem. Znów patologia? 6. A jeżeli (...) ciągle chce Ci się płakać lub na nic nie masz siły - odwiedź psychologa lub psychiatrę. Oni są po to, by Ci pomóc. Świetny pomysł! 7. Przecież Ty wiele razy słuchałaś o ich problemach. Czemu teraz oni nie mieliby o Ciebie zadbać? Dokładnie! Oni są od tego na świecie, żeby o Ciebie DBAĆ! Niechby spróbowali nie dbać! 8. Możesz z nostalgią wspominać czasy, gdy nie byłaś jeszcze mamą i mogłaś o północy wyjść do pobliskiego pubu. Chyba jednak do psychiatry... ? 9. A inni muszą to uszanować. No oczywiście, że MUSZĄ! Pewnie nawet nie śmią pomyśleć, że nie muszą. 10. Nie musisz .... To ONI muszą. To ONI muszą, powinni, mają coś robić dla Ciebie. Ty pamiętaj, NIE MUSZISZ. Oni tak.
Zbigniew Ściubak
21 sierpnia 2018, 16:09
Reasumując, dość rzadko spotykany manifest egoizmu. Na 10 wymienionych punktów DZIECKO NIGDY NIE WYSTĘPUJE JAKO ŹRÓDŁO SZCZĘŚCIA, ZADOWOLENIA I SPEŁNIENIA. To efekt operacji na mózgach pań, prowadzonej metodami nieinwazyjnymi ale skutecznymi. Jest to dokładne przeciwieństwo postawy chrześcijańskiej, ideału Matki Pana Jezusa, miłości, która siebie daję. Mamy tu do czynienia z szatańskim nastawieniem na siebie oraz podporządkowywanie sobie innych. Liczy się "Ja", "Ja", "Ja". Inni MUSZĄ, MAJĄ i powinni. Dziecko zawadza i "wyje', a w telewizji "Trudne sprawy" (nie oglądam tv, to nei wiem, co to za program czy film). Towarzystwo Jezusowe idzie wartkim krokiem naprzód, w kierunku... - no właśnie. Co to za kierunek i dokąd on prowadzi? Kto kieruje?