Bądźmy jak dzieci
Jezus powiedział: "Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa niebieskiego" (Mt 18, 3). Być jak dziecko, czy to tylko infantylizm? Czy człowiek, który ma w sobie trochę z dziecka jest mniej dorosły, dojrzały, mądry? Wręcz przeciwnie, my dorośli powinniśmy zachować w sobie dziecinną szczerość, radość i prostolinijność.
Jest jeszcze jedna ważna rzecz, którą badali brytyjscy naukowcy David Hey i Rebecca Ney. Prowadzili oni badania nad duchowością człowieka. Sprawdzali, czy jest ona uzależniona od wychowania. Swoje doświadczenia przeprowadzali na małych dzieciach, które jeszcze nie mają wiedzy religijnej. Okazało się, że u wszystkich badanych pojawiły się elementy doświadczeń duchowych, czyli duchowość wg nich jest "wrodzona" - niezależnie od wychowania i środowiskowego przekazu. Potem dopiero jest "obrabiana" w zależności od miejsca, języka, kultury i czasu w jakim dziecko jest wychowywane.
Przeczytałam kiedyś o trzyletniej dziewczynce, której nikt nie opowiadał o Bogu zapytała tatę "Skąd się wziął świat?". Gdy usłyszała odpowiedź, że wg niego - ateisty - jest tworem materii. Zrobiła dziwną minę, dlatego dla porządku ojciec dodał, że są tacy, którzy wierzą, że świat stworzył ktoś zwany Bogiem. Dziewczynka wtedy zaczęła biegać i wykrzykiwać z radości - "Wiedziałam, że nie jest tak, jak mówiłeś, że jest ON."
Warto też zauważyć, ze każdy lud na całym świecie miał i ma jakiegoś Boga, co świadczy o wrodzonej świadomości siły stwórczej i chęci znalezienia jej.
Skąd w takim razie ateiści, agnostycy i im podobni? To wina otoczenia, gdy wrażliwość duchowa dziecka nie jest rozwijana, zostaje stłumiona, jakby zatarta. Niestety najczęściej to rodzice zaniedbują rozwój dziecka w tej dziedzinie, lub wręcz swoją postawą go wypaczają. Otoczenie - rodzice, wychowy i nauczyciele - powinni tworzyć odpowiednią atmosferę i warunki do rozwoju duchowego dziecka. Po to by miało ono kiedyś dobre relacje z otaczającym światem, umiało radzić sobie z samym sobą i wybrać odpowiednia dla siebie drogę, także duchową.
To nie wyuczone prawdy religijne, suche i oderwane od rzeczywistości pomogą kiedyś dojrzewającemu człowiekowi wyrobić sobie światopogląd. Wystarczy rozwijać wrodzoną świadomość duchową, by pomóc dziecku zrozumieć i okiełznać ten świat.
Są teorie, że nie trzeba dziecku "zaśmiecać" głowy religią, że samo wybierze w co chce wierzyć, jak dorośnie. Takie rozumowanie uważam za błąd. Sama byłam wychowywana bez Boga. Zawsze czułam, ze jest Ktoś, ale nie umiałam Go nazwać, nie miałam możliwości poznania Go. Żałuje, że tak się stało, bo był czas, kiedy strach przed śmiercią paraliżował mnie. Brak czułości ze strony bliskich i brak Boga, do którego można by zanieść swoje obawy był trudny i zaowocował depresjami nerwicami. Dopiero, gdy naprawdę znalazłam Go i ustawiłam na właściwym miejscu jest mi łatwiej. Umiem pokonywać przeszkody i mogę, jak dziecko "wtulić" się w Wiarę.
Bądźmy zatem, jak dzieci. Cieszmy się, kochajmy, ufajmy i stale poznawajmy świat, jak one. Nie zacierajmy w sobie świadomości duchowej.
Jezus powiedział "Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa niebieskiego" (Mt 18, 3). Dodam, jeśli nie będziemy jak dzieci, nigdy nie staniemy się do końca dojrzałymi ludźmi.
Skomentuj artykuł