Enklawa wrażliwie upartych

Enklawa wrażliwie upartych
(fot. piwnica-sw-norberta.art.pl)
Szymon / artykuł nadesłany

Opowieść o działającej na co dzień w Krakowie Piwnicy św. Norberta.

Ale przeskoczmy w czasie 18 lat i przenieśmy się do zachodniego Londynu, który – jak przystało na listopad, cały przemoczony deszczem. Siedzimy w skromnej ale miłej restauracyjce działającej obok kościoła księży marianów –  największej polskiej parafii w Wielkiej Brytanii. To takie miejsce, gdzie zawsze tętni życie, a codziennie na ostatnią wieczorną Mszę o 19.30 przychodzi sporo osób: i tych, co jeszcze pamiętają sanację i tych którzy nie pamiętają już Gierka i nie rozumieją świata bez facebooka. Bo w Londynie, do którego właśnie przyjechała Piwnica św. Norberta, splatają się różne Polski, ale to akurat temat na zupełnie inną historię.

DEON.PL POLECA

Ten siedzący naprzeciwko mnie 49-letni muzyk 18 lat temu stworzył pewną przestrzeń. Ta przestrzeń dla innych muzyków, ale również poetów, pieśniarzy, aktorów od samego początku była enklawą. Po tych wszystkich niełatwych latach istnienia i różnych doświadczeń warto, by ta przestrzeń nie tylko nie zniknęła, ale by rosła. W naszym świecie, gdzie liczy się głównie pieniądz, to właśnie on  najczęściej dyktuje warunki. A ja mam szczęście do ludzi wrażliwych, którzy mieli i  mają artystycznie wiele do powiedzenia, ale nie mieli szansy wystąpić - mówi Błaszczyński. –  Jeśli chce się osiągnąć coś artystycznie dobrego, to pieniądz nie może być celem.  Jest jednak prawdą, że robi się w świecie artystycznym pewne kombinacje oparte na wiedzy o najmodniejszych stylach muzycznych i o możliwościach promocyjnych w mediach. Niechęć do takich właśnie kalkulacji i pragnienie stworzenia sceny dla tych, którzy nie mają siły przebicia, a jednocześnie noszą w sobie duży artystyczny potencjał leżały u podstaw działalności 20-osobowej grupy noszącej miano Piwnicy św. Norberta. Ponadto Piwnica jest energetycznym akumulatorem dla tych, dla których muzyka jest codzienną pracą, ale ta praca niekoniecznie daje satysfakcję.

Taka idylliczna enklawa to nie mrzonki. Piwnica, choć działa niekomercyjnie, funkcjonuje jednak w realnym świecie. Udało się jej nagrać (wydane później na DVD) dwa programy dla telewizji: jeden dla TVP Kultura („U Źródła), a drugi dla TVP Historia („Kraina nasza”). Piwnica wydała też swoją płytę CD („Krótka historia czasu). Grupa jest wspierana przez Urząd Miasta Krakowa i wielokrotnie występowała za granicą jako kulturowy reprezentant Królewskiego Miasta. Pomaga jej również Departament Promocji i Turystyki Województwa Małopolskiego, partner drugiej edycji Festiwalu. To ważna pomoc, bo regularne wtorkowe koncerty Piwnicy w Krakowie oraz koncerty wyjazdowe, np. te w Londynie nie są biletowane. Na koniec, kto chce, wrzuca do koszyka tyle, ile może, albo ile uzna za stosowne. Tu nawet będąc widzem, doświadcza się świata działającego na innych zasadach od tych, które znamy z tzw. szarego życia.

Czasem ta wiara jednak pojawi się w tekstach. To wprawiający wszystkich w zadumę Tischner wypowiedziany przez świetnego aktora Teatru STU Andrzeja Roga, czy deklamowana również przez niego poezja Wojtyły. To modlitwa zaśpiewana po hebrajsku przez mieszkającą od 12 lat w Polsce Bułgarkę Desisławę Christozową-Gurgul, to Psalmy zaaranżowane przez Piotra Kordasa.

Stefan Błaszczyński popija kawę i robi minę, jakbym zapytał go o to, co chce dać swojemu organizmowi, kiedy bierze oddech. – Zawsze staramy się coś głębszego przekazać w tekstach, a muzycznie dzielimy się jakąś spontaniczną prawdą, która gdzieś w nas tkwi. Koncerty są energetyczne. Najlepszym tego dowodem, że ludzie wracają do nas we wtorki i wszystkie miejsca są zajęte, choć wtorkowy wieczór jest niedobrym czasem na koncert.Kiedy gramy, publiczność jest w jednej przestrzeni  z nami. Niesamowitym doświadczeniem jest wymiana energii między artystami a ludźmi, którzy przyszli na koncert. Jeśli tylko ta wymiana rzeczywiście jest, to koncert po prostu frunie. Miejsce w którym teraz regularnie gramy jest stosunkowo nieduże, więc jesteśmy bliżej siebie, słychać każdy szelest, widać każdy gest. Dzielimy się tym, co mamy – naszą wrażliwością. Właśnie to daje mi największą radość.

Stefan Błaszczyński jest muzykiem i nie ukrywa, że dla niego właśnie muzyka jest najważniejsza. Piwnica jest jednak przestrzenią muzyki i słowa. ujmując to obrazowo, muzyka to morze, a teksty to stateczki które po nim pływają.

Obecny kształt piwnicznej grupy formował się długo. Osiem pierwszych lat, kiedy artyści regularnie grali w piwnicy pod krakowskim kościołem św. Norberta, pozwoliło na skonsolidowanie środowiska. Dzięki tym 8 latom scaliliśmy się bardzo i koło zamachowe ruszyło – mówi Błaszczyński. Potem saletyni oddali kościół grekokatolikom i trzeba się było spod św. Norberta wyprowadzić najpierw na 3 lata do karmelitów na Karmelicką, a później na 5 lat do piwnicy przy Wiślnej 12. Teraz Piwnica św. Norberta znalazła tymczasowe schronienie na Kazimierzu. Posiadanie stałego miejsca jest ważne, bo daje możliwość systematycznej artystycznej pracy oraz pozwala przygotowywać i rozbudowywać choćby tak ambitne projekty jak Festiwal Siedmiu Kultur. Oczywiście można nazywać się Piwnica św. Norberta i zagrać co jakiś czas koncert, ale bez swojego lokum to może prowadzić do samozagłady. Potrzebujemy miejsca, by się rozwijać, by temu wszystkiemu nadawać odpowiedni ton. Ponadto tego miejsca potrzebuje też publiczność Piwnicy.

Kim ta publiczność jest? Pytam.

– Większość to studenci – odpowiada Błaszczyński. – Ale są również licealiści oraz osoby w wieku bardzo dojrzałym. Kiedyś podszedł do mnie starszy pan, który zawsze na nasze koncerty przychodził z żoną i powiedział: Proszę Pana, ja czas odmierzam wtorkami.” I to było dla mnie bardzo piękne.

W przestrzeni czasu wiele osób – dobrych duchów – wpływało na piwnicznych artystów i szlifowało ich wspólny dorobek jak przepływająca woda kamienie. Był więc saletyn ks. Zbigniew Czuchra, który sam pisał poezję i na samym początku pomógł bardzo krakowskim artystom bo doskonale rozumiał ich potrzeby. Dziś zresztą jego wychowanek – ks. Andrzej Foryś zawzięcie i uparcie pomaga organizować koncerty Piwnicy św. Norberta w Wielkiej Brytanii.

Dopijamy naszą kawę. Jesienny czas w Londynie szybko płynie i niedługo zacznie się koncert. Kościół największej polskiej parafii w Wielkiej Brytanii jest już wypełniony ludźmi, którzy w większości nie zjawili się tu przypadkowo. Dla nich przyjazd Piwnicy św. Norberta jest wielkim świętem radości. Koncert potrwa tylko 2 godziny, ale magicznie piękna atmosfera tych dwóch godzin gdzieś ukryje się i zostanie na długo. Może te okruszki przywiezionej z Krakowa do Londynu wrażliwości, wygranej i wyśpiewanej przez 20 artystów zakwitną potem w kimś zupełnie nieoczekiwanie. Pomogą chodzić w jesiennym deszczu, albo będą wracać jako dobre wspomnienie. Tak właśnie rosną w ludziach najpiękniejsze ogrody. Tylko że muszą być ludzie, którym chce się uparcie wypracowywać dla nich przestrzeń. Do takich upartych na pewno należy Stefan Błaszczyński i cała Piwnica św. Norberta.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Enklawa wrażliwie upartych
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.