Genialny pomysł na obecne czasy
Pomyśleć tylko, że pomysł organizowania takich dni początkowo był przyjęty z niechęcią i wprost był torpedowany nawet przez kurię papieską. Mówiono, że do młodzieży XX wieku nie trafią tego typu spotkania, że na wspólną modlitwę z papieżem przybędzie co najwyżej garstka ludzi i to głównie tych "nawiedzonych". Twierdzono, że dla młodych nie może już być pociągającą impreza, na której głównie będzie panować modlitwa i jeśli już muzyka to raczej ta chrześcijańska. Nie wyobrażano sobie buntowniczej młodzieży przełomu tysiącleci, która zbiera się, pogrążona w modlitwie, by słuchać człowieka w podeszłym wieku, który mówi coś tam o Bogu, mówi rzeczy trudne i na pewno niepociągające.
Jan Paweł II jak nikt inny wierzył jednak w młodzież i wiedział, że prawda, dobro i miłość, ale ta szczera nie udawana, do nich trafi. Nie zawiódł się ze spotkania na spotkanie, z coraz to bardziej schorowanym papieżem przybywało coraz to więcej młodzieży. A On jak niczym popularny zespół podczas koncertu, "porywał" tłum. Przybywali tam, by poczuć niebywały festiwal dobroci miłości, a także świetnej zabawy. Dzieło to kontynuuje obecny papież i choć Benedyktowi XVI dużo brakuje do charyzmy i umiejętności nawiązywania kontaktu z młodymi, jakie przejawiał papież z Polski to dni te ani trochę nie tracą na popularności. Wręcz przeciwnie z powodzeniem się rozwijają.
Patrząc na obecny Świat, na tendencje spychania Chrześcijan do podziemia, na tendencje wypierania Krzyża i innych symboli oraz praktyk religijnych z przestrzeni publicznej oraz zastępowanie tej przestrzeni przez parady wojujących mniejszości seksualnych, zwolenników zabijania nienarodzonych i promowania w mediach liberalnego (w złym znaczeniu) oraz pełnego złe pojętej wolności stylu życia, stylu, który odarty jest z wszelkich zasad i a nawet w skrajnych przypadkach pozbawiony resztek wstydu, niczym ten mężczyzna, który wczoraj wieczorem w Madrycie, zupełnie nagi imitował kopulacje z pomnikiem niedźwiedzia, patrząc na Kościół, któremu - zwłaszcza w Europie - jakby brak świeżości, pomysłów na chwytliwą odpowiedź tym wyżej opisanym tendencjom, czy brak zdolności do opowiadania o prawdziwie żywym i realnym Bogu, myślę sobie - Światowe Dni Młodzieży są projektem wprost genialnym.
Takie wydarzenie, któremu przewodniczy Papież, na które zjeżdżają setki tysięcy, jak nie miliony młodych ludzi (młody wiek uczestników kładzie kres stereotypom, że Kościół to tylko stare, zacofane babcie, dewotki) z całego Świata to niezwykle medialny przekaz na cały świat, o tym czym jest Kościół i kim jest Jezus. Uśmiechnięte twarze uczestników, ta pozytywna radość i autentyczna młodzieńcza energia jest przecież najlepszą reklamą, mówiącą o tym, że drogą wyznaczoną przez Jezusa ciągle można i warto iść, oraz o tym, że jest wielu, którzy idą i że nie są to zdeowciali, odrealnieni osobnicy. Taka reklama jest bezcenna, zwłaszcza w świecie, w którym bez reklamy ani rusz.
Te dni to taka wielka manifestacja cywilizacji życia nad cywilizacją śmierci, manifestacja, która w dodatku dobitnie pokazuje prawdziwe oblicze tych wszystkich protestujących przeciw wizycie Papieża antyklerykałów i zwolenników laickiego państwa. Doskonale opisał te protesty wysłannik "Gościa Niedzielnego" do Madrytu ks. T. Jaklewicz: "Szatan nie może znieść dobra, które tu się dzieje. Zły nie śpiewa, on wrzeszczy". Chyba coś w tym jest.
Skomentuj artykuł