Katolwica w liście do Joli Szymańskiej: swoją opowieścią nie wyrządzasz krzywdy Kościołowi
"Boleję nad tym, że dobro wizerunku KK bywa przez niektórych katolików stawiane wyżej niż dobro ofiary. Ale mówienie o molestowaniu nie jest zdradą Kościoła. Nie jest też oczernianiem ani chęcią zwrócenia na siebie uwagi. (...) Krzywdę Kościołowi wyrządził ten duchowny, który Panią wykorzystał" - pisze Angelika Szelągowska-Mironiuk.
Na swoim profilu facebookowym nasza autorka Angelika Szelągowska-Mironiuk napisała list otwarty do Joli Szymańskiej w odpowiedzi na film, w którym znana blogerka przyznaje się, że była molestowana przez księdza.
Publikujemy jego treść poniżej:
Pani Jola Szymańska,
Nigdy nie spotkałam Pani osobiście, nie miałam więc okazji porozmawiać z Panią face to face - jednak Pani sposób myślenia o wierze jest mi pod wieloma względami bliski. Cenię Panią za podejmowanie trudnych i kontrowersyjnych tematów - mądrą, dojrzałą religijność cechuje przecież krytycyzm i rozsądek.
Byłam głęboko wstrząśnięta Pani opowieścią o molestowaniu przez księdza. Nie powiem, że Panią rozumiem - sama nie doświadczyłam takiej sytuacji, zresztą każda z ofiar takiego dramatu przeżywa tę sytuację na swój własny sposób. Doceniam to, że zdobyła się Pani na odwagę, by o tym opowiedzieć - myślę, że dzięki temu perspektywa ofiar nadużyć staje się bliższa odbiorcy medialnych doniesień o molestowaniu, które są coraz bardziej liczne, ale często "bezosobowe".
Przykro mi z powodu ilości hejtu, który pojawił się pod Pani filmem i jego udostępnieniami.
Sądzę, że wiele nieprzychylnych komentarzy wynika z niezrozumienia sytuacji osoby doświadczającej przemocy, a także lęku o Kościół i jego PR. Ale prawda jest taka, że Pani swoją opowieścią nie wyrządza Kościołowi krzywdy - wyrządził ją ten duchowny, który Panią wykorzystał. Niestety, w Polsce powszechne jest zjawisko wtórnej wiktymizacji, czyli ponownego krzywdzenia ofiar. Można to robić, nie okazując empatii, przypisując ofierze winę ("to po coś tam lazła?!") czy zaprzeczając jej słowom ("wymyślasz"). Myślę, że ta wynikająca z lęku postawa uwidacznia się w wielu przykrych komentarzach pod Pani adresem.
W swojej pracy (jestem psychologiem i psychoterapeutą) niemal codziennie spotykam osoby, które doświadczyły przemocy. Jedną z najgorszych rzeczy, z którymi muszą się mierzyć, jest to, że często środowisko, w którym żyją, uważa, że poszukiwanie przez nie pomocy lub zgłoszenie sprawy do organów ścigania jest "kalaniem własnego gniazda", "zdradą rodziny". To powoduje ogromny dysonans - i z tego właśnie powodu czasami mija wiele lat, zanim ktoś opowie o swojej traumie lub też uda się na policję. Czasami nie następuje to nigdy. Ale chciałabym podkreślić, że takie hamowanie dążenia do sprawiedliwości jest oznaką zaburzonych relacji, strachu, specyficznej homeostazy rodzinnej, która chroni sprawcę - niestety kosztem ofiary. Bo przecież poszukiwanie zrozumienia i sprawiedliwości nigdy nie może być traktowane jako coś złego.
Podobnie dzieje się w rodzinie, jaką jest nasz Kościół. Boleję nad tym, że dobro wizerunku KK bywa przez niektórych katolików stawiane wyżej niż dobro ofiary. Ale mówienie o molestowaniu nie jest zdradą Kościoła. Nie jest też oczernianiem ani chęcią zwrócenia na siebie uwagi. Fakt ujawniania coraz większej ilości takich spraw nie świadczy o "modzie" na bycie molestowanym (to straszne, ale takie komentarze pojawiały się również przy okazji akcji "#metoo"). Jest to krok w kierunku uzdrowienia sytuacji, oczyszczenia Kościoła, a także ochrony innych osób - dzięki takim opowieściom jak ta, którą zamieściła Pani na swoim kanale, KK będzie musiał dostrzec problem, a także zwiększyć swoją czujność. Głosy ofiar nie mogą niknąć w kościelnej próżni - mam nadzieję, że staną się one początkiem nowego czasu w Kościele - gdy bezwzględnie karze się sprawców, a ofiary wspiera.
Wspólnota, do której należy zarówno Pani, jak i ja, jest zbudowana na fundamencie apostolskim - nie rozpadnie się więc (wbrew temu, co twierdzą jej "obrońcy") za sprawą mówienia prawdy - nawet tej trudnej i bolesnej. Poważnie osłabia ją natomiast milczenie i tabuizacja tematu molestowania. Dla dobra Kościoła - którym są nie tylko księża, ale i młode dziewczyny i chłopcy - musimy zło nazywać złem. Obrona status quo, pedofilów i ludzi, którzy ich kryją, to nie obrona Kościoła - to łamanie prawa Bożego i ludzkiego.
Dziękuję za Pani szczerość i życzę Pani dużo siły.
Angelika Szelągowska-Mironiuk
Pani Jola Szymańska, Nigdy nie spotkałam Pani osobiście, nie miałam wiec okazji porozmawiać z Panią face to face -...
Opublikowany przez Katolwica & Mąż Czwartek, 10 stycznia 2019
Skomentuj artykuł