Mamo, nie zaniedbuj swojej duszy!

Mamo, nie zaniedbuj swojej duszy!
(fot. shutterstock.com)
Logo źródła: Blogi niezawodnanadzieja.blog.deon.pl

Jestem mamą na etacie. Uczę się, że potrzebuję zadbać o swoją duszę, a moje ciało funkcjonuje inaczej, gdy głowa czasem zmieni kierunek myślenia.

Poznałam ostatnio postać św. Eurozji Barban, nazywanej Mamą Różą. Zachwyciłam się jej historią!

DEON.PL POLECA

Miała 15 dzieci (w tym 9 biologicznych), pracowała, szyjąc i ucząc tego innych. Pomagała jako mamka, karmiąc piersią dzieci, których matki nie były w stanie zrobić tego same. Jej dom był zawsze schludny i czysty, a przy tym… codziennie była na Mszy Świętej.

Jak to możliwe? Kiedy ona miała na to czas? Nie wiem - ale chciałabym umieć żyć choć po części tak jak ona.

Uczę się nie odpuszczać - gdy ciężko, śpiąco, źle. Uczę się, że potrzebuję zadbać o swoją duszę, a moje ciało funkcjonuje inaczej, gdy głowa czasem zmieni kierunek myślenia. Jestem mamą na etacie. Przyzwyczaiłam się już do pytań o to, jak godzę bycie mamą z czytaniem książek, prowadzeniem bloga, byciem w kościele nie tylko w niedzielę.

Uczę się tego, poznając siebie, swoje możliwości. Moje życie nie jest jednak tylko moje - odkąd jestem żoną i mamą, to rodzina jest priorytetem. Jednak codzienność dobitnie pokazuje, że nawet najwspanialsze powołanie nie wystarczy, jeśli nie zadbasz o siebie i swoje serce.

Wiele razy doświadczałam niemocy. Tak bardzo chciałam wyjść z domu, choćby przejść po osiedlu, żeby nie słuchać płaczu, marudzenia, swoich wyrzutów sumienia - gdy znowu coś nie wyszło, tak jak bym tego chciała. Opowiedziałam o tym kiedyś spowiednikowi - pokazał mi wtedy, jak zagubione i zaniedbane jest moje serce, moja dusza.

Uczę się, dziś jest lepiej. Po 5 latach macierzyństwa widzę, jak bardzo byłam inna, gdy urodził się pierwszy syn. Widzę, jaką drogę przeszłam (i przechodzę nadal), by formować swoje serce, by je karmić. Zaglądam czasem do notatnika, który budzi pewne zadziwienie, gdy o nim mówię.

Zwykły zeszyt, a w nim zapiski z ostatnich 4 lat spowiedzi. Dzięki tym niepozornie spisywanym zdaniom (czasem była to jedna myśl, czasem cała strona), widzę, jak bardzo zmieniło się moje patrzenie na Boga, siebie, macierzyństwo, na świat. Jak wiele rzeczy musiałam zobaczyć, by być w miejscu, gdzie dziś się znajduję.

Dziś zaczynam dzień od modlitwy. Widziałam, jak pięknym czasem był dla mnie Adwent 2018, gdy co rano włączałam na Facebooku Inny Wymiar - rozważania przygotowywane m.in. przez ks. Pawła, który pracował do niedawna w mojej parafii. Były we mnie cały dzień. Jedno słowo, myśl, pytanie - zostawały pomimo biegu życia gdzieś głęboko, sprawiając, że czułam się mniej pusta w pędzie codzienności. A potrzebne było tak niewiele.

Uczę się wdzięczności. Bardzo chciałabym, by stała się moim mottem nie tylko w teorii, ale była wypisana na mojej twarzy i przebijała się przez moje oczy, które czasem widzą tylko braki i zło.

Wychodzę do kościoła bez dzieci - tak jak wczoraj, po prostu. Mąż został pół godziny z maluchami, ja mogłam spokojnie się pomodlić, pobyć w ciszy.

Słucham piosenek uwielbienia - najnowsza płyta Mocnych w Duchu jest tym, co często pobudza mnie, gdy opadają mi nie tylko ręce, ale i serce.

Spowiadam się u księdza, który mnie zna. Wiem, że stały spowiednik to dla wielu ogromny problem. Usłyszałam kiedyś, że wystarczy niewiele - pytać księdza, któremu ufasz, kiedy ma dyżur w konfesjonale (jeśli nie ma takiej informacji na stronie internetowej parafii) i zwyczajnie wtedy pójść - pierwszy, drugi, dziesiąty raz. Z czasem owoce mogą przerosnąć twoje oczekiwania - zapewniam! Choćby w tak prostej sprawie, jak większa wolność w mówieniu do człowieka, który zna już trochę twoją historię i potrafi spojrzeć na ciebie bardziej indywidualnie. Spróbujesz?

Czytam książki, czytam Biblię. A może na odwrót? No pewnie! U mnie czytanie Pisma Świętego kuleje, choć staram się czytać codziennie Ewangelię z dnia przed snem - często już wpół przytomna. Bardzo zachęcam do czytania książek i lektur duchowych. Dlaczego? Co to da? Zmienia patrzenie, poszerza horyzonty, daje chwilę wytchnienia dla mózgu (sory, ale ile można myśleć o tym, czy dziecko zrobiło już kupę?!).

Matko - daję słowo, że można! Wiele kobiet mi nie wierzyło, dopóki same nie spróbowały - wymaga to jednak wyłączenia telewizora (który jest strasznym zjadaczem czasu) i wyciszenia telefonu (ile czasu potrafisz spędzić na Faceboooku i Instagramie? Może spędź go z książką?).

Uśmiecham się - do siebie. Tak, do siebie. Jesteś piękna i dobra. Wiem, że czasem nam nie wychodzi. Mnie nie wychodzi. Mogę jednak zrobić coś jeszcze raz, inaczej, lepiej, pełniej. Mogę! I ty też możesz. Popatrz tylko na siebie tak jak patrzy na ciebie twoje dziecko albo nie! Spójrz na siebie tak, jak patrzy na ciebie Jezus - to nigdy nie jest wzrok potępienia, to oczy pełne miłości i zachwytu!

I idź na kawę z przyjaciółką - to obowiązek każdej mamy i weź to proszę na poważnie.

Tekst pochodzi z bloga niezawodnanadzieja.blog.deon.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Mamo, nie zaniedbuj swojej duszy!
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.