"Nie cierpię szkoły i końca wakacji". Masz tak?
Początek jesieni staje się zawsze takim kopniakiem do wzięcia się w garść i dawania siebie innym w 100%, a może i bardziej.
"Nie cierpię szkoły i końca wakacji" rzekł wczoraj zasmucony kilkuletni bratanek. "E, co ty, nie marudź, wreszcie kończą się wakacje i pójdę znów do przedszkola. Ja to nie lubię nawet weekendów, bo jest nudno" - odpowiedziała mu kuzynka. Inną rzeczą jest to, czy ta kuzynka, z taką samą radością w głosie będzie się zachowywać na koniec wakacji, gdy już zobaczy czym jest szkoła. No ale póki co, stan psychiczny obu dzieciaków był skrajnie różny.
Ten sam bratanek-maruda, gdy rozmawiało się z nim w ciągu roku szkolnego przed wakacjami, pełen energii i pasji opowiadał o tym, czego to się dowiedział w szkole. Ba, jeśli jakiś temat rzucony w szkole przypadł mu do gustu, męczył rodziców i zgłębiał go bardzo szczegółowo. Nie wiem, czy w tym roku będzie podobnie. Czy ten jego smutek wynika jedynie ze świadomości, iż błogie wakacyjne lenistwo się kończy i przez długie 10 miesięcy będzie musiał zgłębiać wiedzę, nie tylko z tych tematów które przypadły mu do gustu, ale po prostu będzie musiał wziąć się w garść i przysiąść do nauki, czy raczej już znudziło mu się lubić się uczyć.
Jak go znam, pewnie jest pośrodku. Często można go spotkać z książką lub przed komputerem, czytającego szczegóły o jakimś wydarzeniu historycznym, czy o tematyce przyrodniczo-geograficznej. Godzinami przesiaduje, szukając różnych informacji z tych dziedzin. Jak wystartuje z nauką, za kilka tygodni, a może dni, będzie z pasją odpowiadać o kolejnym odkryciu, o jakim dowiedział się w szkole.
Wakacje rozleniwiają. Praca z perspektywy plaży czy gór, nam dorosłym, jawi się zwykle, jako zło konieczne, a nawet jako marnowanie czasu, który przecież można by wykorzystać chłonąc piękno tego świata. Wracamy po urlopach często rozleniwieni i bez motywacji. Jednak gdy wystartujemy, gdy wejdziemy w te tryby codziennych obowiązków, wypoczęci po urlopie, nagle praca okazuje się czymś rewelacyjnym. Czymś, co nie tylko jest konieczne bo daje nam potrzebne fundusze, ale także czymś, co mimo że męczy, jest trudem, staje się też przyjemnością. Nie może być wakacji przez cały rok, tak samo nie może być wiecznego urlopu. Wakacje, urlop, czy dni wolne w ciągu roku mają być nagrodą za nasz codzienny wysiłek.
Do szkoły nie chodzę już wiele lat, ale zawsze gdy przychodzi 1 września, oceniam swój czas pod kątem zawodowym, czy pod kątem moich różnych zobowiązań. Stawiam sobie pytanie, jak pracuję? Jakim jestem człowiekiem? Jak wykonuję moje obowiązki - także te rodzinne? Czy ten urlopowy klimat ostatnich ciepłych miesięcy nie spowodował, że za bardzo odpuszczam? Początek września staje się dla mnie takim nowym życiowym początkiem. Zaczynam od początku, kolejny rok obowiązków, wypełniania różnych zadań - nie tylko zawodowych. Początek jesieni staje się zawsze takim kopniakiem do wzięcia się w garść i dawania siebie innym w 100%, a może i bardziej. Chrześcijanin, według mnie, właśnie ma być gość, który siebie daje innym w pełni, spala się dla innych. W tym spalaniu, wiele przyjdzie pokus, by odpuścić, by zrobić coś na odczepnego, wiele razy będę musiał wyrzucać mojego prywatnego lenia, ale właśnie tak ma być.
Możemy do tych naszych codziennych obowiązków podejść jak mój bratanek. Tylko czy wtedy będzie nam się chciało chcieć? Poza tym podejścia jego kuzynki, która optymistycznie oceniła koniec wakacji, trzeba jej zazdrościć. Ile piękniej by nam się żyło, gdybyśmy nasze codzienne obowiązki zestawili z tym, jak nudne byłoby życie gdyby cały rok trwał urlop. Prawda?
Samych sukcesów, w kolejnym roku pracy i nauki wszystkim życzę.
Tekst ukazał się na blogu podniebem.blog.deon.pl
Skomentuj artykuł