Rozmowa z o. Leonem Knabitem.
Michał Dukiel: "Dzisiejsza młodzież" jest...
o. Leon Knabit: Nie można odpowiedzieć jednoznacznie, gdyż nie spotykamy się ze zjawiskiem takim jak "młodzież w ogóle". Każdy młody człowiek jest inny. Indywidualne ich wypowiedzi mieszczą się w granicach od silnej wiary z pogłębiającą się wciąż więzią z żywym Jezusem połączonej z praktykami religijnymi i czynną miłością drugiego człowieka, zwłaszcza tego, który potrzebuje pomocy, aż do obojętności, czy wręcz wrogiego nastawienia do wszelkich wartości, w tym religijnych. Preferencjami w takich wypadkach są: seks, alkohol, narkotyki i związana z tym pazerność na "kasę". Jakie są proporcje tych zachowań? Ocenę zostawiam bystrym obserwatorom środowiska, w którym żyją.
Moja babcia często mówi, że "dzisiejsza młodzież" jest... niewychowana, pozbawiona wyższych wartości i szacunku do starszych.
Widać Babcia miała nieszczęście trafić na część takiej właśnie młodzieży, o której musi się wyrażać niepochlebnie. Słyszałem o babci, która porównywała młodzież dawną z dzisiejszą i porównanie wypadło zdecydowanie na korzyść tej ostatniej. "Gdy byłam młoda, - mówiła - zewsząd spotykały mnie docinki, wulgarne zachowania, chłopcy ciągnęli mnie do bramy i próbowali całować… A dzisiaj? Miejsca ustąpią, przez ulicę przejść pomogą, a jeszcze i siatkę poniosą. Dobra ta dzisiejsza młodzież…"
Nietrudno usłyszeć od młodych ludzi opinie, że Msza Święta jest nudna. Twierdzą tak osoby, które deklarują się jako katolicy.
Wina tu leży po stronie i młodzieży i osób zaangażowanych w duszpasterstwo. Część młodzieży wierzącej nie ma chęci, by poznać głębiej tajemnicę Eucharystii. Po prostu zapomniała to, czego się uczyła na katechizacji i obecnie szuka, słusznie zresztą, konkretnych przeżyć, które nie muszą być dostępne w zwyczajnym kościele podczas zwyczajnej Mszy odprawianej przez zwyczajnego księdza. A organizujący Mszę świętą, nieraz nie mają czasu, innym razem konceptu, a niekiedy też i sami nie bardzo się świętymi obrzędami przejmują i rzeczywiście odprawiają, bo boję się powiedzieć - odwalają swój zawodowy obowiązek. Włożenie więcej staranności w przygotowanie Liturgii, znalezienie jakiejś choćby na początku małej grupy zapaleńców, którzy uczestniczyć chcą i umieją w żywym misterium Chrystusa, zaowocuje ożywieniem i zainteresowaniem innych. Dlaczego na mszach u dominikanów (i chyba nie tylko u nich) niekiedy jest pełno, także młodzieży szkół średnich i nikt nie narzeka, że długo i nudno?
Czy to, że czasy się zmieniają, wymaga zmiany podejścia Kościoła do młodzieży?
Oczywiście, podejście ma być współczesne, ale co to znaczy? Młodzi ludzie szli za św. Franciszkiem z Asyżu i za św. Janem Bosco, za św. Urszulą Ledóchowską, dzisiaj - za o. Janem Górą, nie mówiąc już o świętym Janie Pawle II. Na czym polegała ich współczesność? Chyba na tym, że mieli osobowość, którą dzisiaj uznajemy za świętą. W takiej osobowości świętość nie kojarzy się z cukierkowatą dewocją, ale z czymś, co pociąga i wprost magnetyzuje… Św. Jan Paweł II wskazał wyraźnie bardzo trudną drogę, ale skuteczną: nie trzeba się lękać świętości. I to się odnosi do wszystkich - do starszych, którzy mają dawać świadectwo i do młodszych, którym się ufa, że szukając prawdy, nie pójdą za ułudnymi bzdurami. Jeśli człowiek znajdzie właściwe osobiste podejście do Boga, to wtedy o wiele łatwiej znaleźć mu sposoby życia i działania, które będą odpowiadały jego osobistemu charyzmatowi. Święci byli i są zawsze na czasie. Oczywiście trzeba wykorzystywać współczesne osiągnięcia psychologii i socjologii, media i wszelkie wynalazki związane ze środkami przekazu, ale to wszystko nie wystarczy, jeśli będzie tylko imprezowaniem. Imprezowania młodzież ma dosyć i poza Kościołem. Chce prawdziwego autorytetu, autentycznego zaangażowania i nieobłudnej miłości.
W inny sposób trzeba mówić o Bogu?
Bóg jest zawsze "ten sam i na wieki" i mówić trzeba o Nim jako o dobrym, sprawiedliwym Ojcu, który kocha każdego człowieka i w miłości wyznacza mu drogę prowadzącą do szczęścia wiecznego. Ale poza tym, co się mówi, ważne jest, kto mów i jak mówi. Na pewno nie z pozycji wszystko wiedzącego mistrza, ale człowieka, który doświadczył Boga i daje o tym świadectwo swoim życiem. Proponuje, mówiąc za Chrystusem: "jeśli chcesz". Jednocześnie nie ukrywa tego, że odrzucenie Boga wiąże się zawsze z konsekwencjami, o których niewiele wie człowiek niedokształcony religijnie albo wrogo nastawiony do wszystkiego, co w jego mniemaniu ogranicza jego wolność. Trzeba też wciąż mówić o Bogu wymagającym i sprawiedliwym, ale podkreślając Jego miłość. Tu jest miejsce na zastanowienie się nad tajemnicą Krzyża, znaku miłości miłosiernej.
Wielu ludzi jest bardzo uprzedzonych do osób duchownych. Stanowi to pewną barierę w pogłębianiu relacji z Kościołem. Skąd to się bierze?
Powodem uprzedzeń, według mnie, jest przede wszystkim obraz osób duchownych bardzo często prezentowany w mediach. Jeśli chodzi o rzeczywiste słabości czy wykroczenia duchownych, są one nagłaśniane, nieproporcjonalnie do wykroczeń innych grup społecznych i do tego złośliwie interpretowane. Najczęściej podaje się jednak wiadomości niesprawdzone, a potem niesprostowane albo wręcz fałszywe, bądź to z niewiedzy, bądź celowo niszczące obraz Kościoła. Jeśli do tego dochodzą osobiste przykre doświadczenia kontaktu z kapłanami, to sytuacja jest, jaka jest. Jednocześnie nie można nie zauważyć, że jest bardzo wiele młodzieży, która się doskonale z osobami duchownymi rozumie i trwale z nimi współpracuje na różnych polach, począwszy od modlitwy i liturgii, pracy charytatywnej i społecznej, a kończąc na sporcie.
Jakie niebezpieczeństwa niosą te czasy dla młodego człowieka? Przed czym w sposób szczególny trzeba dziś ostrzegać?
Podstawą wszystkich zagrożeń jest negacja Boga, czy choćby propagowanie modelu życia tak, jakby Boga nie było. Jeśli Boga się usunie z życia, a przynajmniej postawi na bardzo dalekim marginesie, to wtedy niby wszystko jest dla człowieka i wszystko ma sens. I dziwne, że młodzież tak uczulona na prawdę, nie umie czy nie chce tu dostrzec podstępu i nabiera się na konsumpcję, przyjemność wszelkiego rodzaju, narkotyki, seks czy alkohol. A przecież na każdym kroku widać tragiczne konsekwencje takich wyborów. Bo szatan jest przebiegły. Niektórych nawet potrafi skłonić do tego, by go świadomie wybrali, uznając zło jako sposób na życie i postępowanie. Więc co? Nie wystarczy tylko biadać, bo przecież i pierwsi rodzice, jakże światli od początku, dali się oszukać szatanowi. Do nas należy być mądrymi, szukać prawdy, znajdować ją w Bogu i dawać świadectwo. Wiadomo, że zwycięstwo już się dokonało w Chrystusie. Chodzi o to, by go nie przegapić.
Skomentuj artykuł