Rozum czy wiara?

Rozum czy wiara?
Philippe de Champaigne - święty Augustyn
www.ps-po.pl

Konflikt pomiędzy wiarą i nauką istniał już od najdawniejszych czasów, kiedy starożytni wierzyli w boginki i bożki, nimfy leśne. Religia miała za zadanie wyjaśnić pewne zjawiska przyrodnicze, utrzymywać porządek i ład w świecie natury. Nauka zaś dążyła do prawdy, obserwowała świat i naturę jako obiekt możliwy do ogarnięcia rozumem .

Jednak w tym przypadku trudno jest mówić o nauce, zajmującej się systematycznymi badaniami. Jako taka nie powstała jeszcze bardzo długo. W tamtym czasie pozostawała w sferze odkryć i wynalazków. Próbowała tłumaczyć zjawiska przyrodnicze, incydentalnie pojawiały się wynalazki, jak proch strzelniczy w Chinach. W pierwotnym założeniu nie miał on wcale służyć do celów militarnych, ale do zabawy - używano go do fajerwerków. Przydatność militarną prochu dostrzegli europejczycy dopiero wiele lat później.

Bardzo często mówi się o tak wielkim zacofaniu naukowym chrześcijaństwa. Publicyści rozpisują się o strachu chrześcijan przed rozwojem nauki, badań naukowych już od najwcześniejszych czasów Średniowiecza aż do dzisiaj. Przywołuje się przykłady Galileusza czy Darwina, teorię wielkiego wybuchu i inne tego typu odkrycia naukowe, które rzekomo mają zachwiać w posadach wiarą katolicką i pokazać, że jej podstawa - czyli Pismo Święte - to jeden wielki stek bzdur. Jednak nic bardziej mylnego.

Od najdawniejszych czasów w chrześcijaństwie nie było konfliktu pomiędzy religią i nauką. Wręcz przeciwnie, chrześcijanie zakładali szkoły i uczelnie, które wspierały rozwój tego, co później określono mianem nauk humanistycznych, w pełnej wolności i swobodzie. Nauczyciel św. Tomasza z Akwinu, Albert Wielki, uważany jest za pierwszego naukowca w dziedzinie nauk przyrodniczych. Przemierzał on pola i lasy, aby obserwować fenomeny natury i starać się je pojąć za pomocą rozumu. Paradoksalnie, uważane za czas niewiedzy i zacofania, położyło podwaliny pod powstanie nowożytnej nauki, z wielką bezstronnością. Nie było wówczas sprzeczności między działalnością naukową i religią.

DEON.PL POLECA

Kiedy kanonik z Fromborka, Mikołaj Kopernik, w 1543 roku ogłosił swoje słynne dzieło "De revolutionibus orbium coelestinum", w którym przedstawił, że Ziemia wcale nie jest w centrum układu planetarnego, zadedykował to dzieło papieżowi Pawłowi II, a ten z radością dedykację przyjął. Już chwilę później heliocentryczna teoria świata była wykładana na uniwersytecie w Salamance, w katolickiej Hiszpanii, a od 1594 roku punkt widzenia Kopernika był tam wyłączną podstawą nauczania.

Podobnie bez większych problemów i oporów papież Grzegorz XIII zgodził się zmienić kalendarz juliański, na ten obowiązujący do dnia dzisiejszego - gregoriański. Nie można powiedzieć, że zarówno przewrót kopernikański jak i zmiana kalendarza nie były naukową rewolucją. Była to całkowita zmiana obrazu świata, którą chrześcijaństwo przyjęło ufnie i bez najmniejszej obawy. Chrześcijaństwo wcale nie atakowało nowych tez i założeń, a wręcz przeciwnie, wspierało ich rozwój. Duchowni wśród naukowych elit - to była codzienność.

Galileusz - wyniesiony niemalże do rangi naukowego bohatera, który wbrew wszystkim i wszystkiemu odczuwa obowiązek jedynie wobec prawdy i dla niej poświęca wszystko. Sprawa Galileusza wstrząsnęła światem duchownych i naukowców, relacją Kościoła i nauki. Był to cios, który położył się cieniem na relacjach nauki i religii i bardzo często jest przywoływany również dzisiaj. Co takiego się wydarzyło?

Publikując swoją polemikę z ptolemejskim obrazem świata Galileusz bardzo mocno oświadczył, że istnieje duża rozbieżność pomiędzy Pismem Świętym i nauką i w związku z tym należy je interpretować inaczej niż dotychczas. Ale przecież już od dawna, od pierwszych stuleci chrześcijaństwa wiadomo było, że język Biblii jest bardzo symboliczny i nie da się go interpretować dosłownie.

Jednak wystąpienie Galileusza nie było dobrym czasem na takie twierdzenia. W Kościele Katolickim trwała reformacja, zaczęły pojawiać się zakony reformowane, które spowodowały intelektualne spory. Panuje twierdzenie, że Galileusz został ukarany zakazem publikowania polemik oraz aresztem domowym. Czy za polemikę o obrazie świata?

"Dialogo Massimi Sistemi", dzieło Galileusza napisane po włosku, a więc bardziej dostępne dla ludu, było polemiką pomiędzy kardynałem Bellarmin a kardynałem Barberinim, który w międzyczasie został następcą św. Piotra. Galileusz nazwał nowego papieża "simplicio", czyli głupek. Oczywiście, kara była przesadzona, co przyznał Papież Jan Paweł II rehabilitując Galileusza w 1992 roku. Jednak należy pamiętać, że sprawa Galileusza, z której zrobiono sensację na miarę dzisiejszych tabloidów była osobistą, ludzką tragedią, nie mającą nic wspólnego z polemiką pomiędzy wiarą i nauką. Sam Galileusz nigdy, do ostatnich chwil swego życia, nie zwątpił w istnienie Boga. Jednak to wydarzenie sprawiło, że drogi chrześcijaństwa i nauki rozeszły się na bardzo długi czas.

Od tego czasu nauka oddzieliła się od wiary chrześcijańskiej. Wydawało się, że XIX wieczny naukowiec, Karol Darwin tylko to przypieczętował, a jego teoria ewolucji miała być tego potwierdzeniem. Ale czy na pewno?

Teoria ewolucji a stworzenie świata

Teoria Darwina opisuje świat istot żywych i jego rozwój. Nie ukazuje, jak został ów świat stworzony. Biblijny opis z Księgi Rodzaju, który mówi o 7 dniach, jest symboliczny. W rzeczywistości te 7 dni mogły trwać przez całe stulecia, być może trwają nadal. Opis biblijny jest dynamiczny, świat rozwija się pod okiem Boga - Stwórcy. Podobnie jak świat istot żywych, opisany przez Darwina nie jest stały, ale wciąż się rozwija, zgodnie z pewnymi zasadami. Gdzie jest zatem podłoże konfliktu?
Protestantom, którzy uznają jedynie tekst biblijny, bardzo trudno było przyjąć argument Darwina, że człowiek pochodzi od małpy. Uznali to za niezgodne z Biblią i rozpoczęli kampanie przeciwko Darwinowi i jego teorii.

Kościół katolicki nie potępił teorii ewolucji w żadnym oficjalnym dokumencie, jednak sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Wśród księży nie było wielkiej ufności w przyjęciu teorii Darwina i zdarzało się (pewnie nawet wielokrotnie), że odrzucano ją w codziennym nauczaniu, katechezach, homiliach a przecież dla wielu katolików nauka Kościoła to właśnie nauczanie duszpasterzy.

Czy Kościół kiedykolwiek obawiał się naukowego postępu?

Tu pojawia się konflikt pomiędzy prawdą w praktyce, a prawdą w oficjalnym nauczaniu Kościoła. Zapewne można przytaczać wiele przykładów rozbieżności pomiędzy nauczaniem Kościoła i twierdzeniami naukowymi. Czy istnieje jakieś rozwiązanie tego problemu? Trudno powiedzieć. Jednak na podstawie tego typu sytuacji nie można twierdzić, że religia neguje osiągnięcia naukowe i naukę jako taką.

Można pokusić się o twierdzenie, że Kościół jest bardzo ostrożny w akceptowaniu i bezkrytycznym przyjmowaniu osiągnięć naukowych. Jednak chrześcijaństwo nigdy nie negowało ani nauki, ani rozumu. Podczas Soboru Watykańskiego I w 1870 roku zdecydowano, że to rozum ma największą wartość poznawczą, mianowicie możliwość poznania Boga, jest również zachętą do używania rozumu w sferze nauki.

Podobnie jak wszystko inne, rozum może być użyty zarówno w dobrym, jak i złym celu. To wydaje się być największym wyzwaniem w dzisiejszych czasach - odpowiedzialność nauki i zrozumienie jej granic. Brak odpowiedzialności w nauce, wykorzystywanie jej dla własnych celów może mieć katastrofalne skutki. Odpowiedzialna nauka, która chce służyć człowiekowi, musi być stale świadoma granic swojej wolności, które ustala moralność.

Ewelina Drela

 

Literatura:
Lutz M., Bóg - mała historia Największego, Wydawnictwo M, Kraków 2009.
Buckley M. Ateizm w sporze z religią, Wydawnictwo WAM Kraków 2009

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rozum czy wiara?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.