Trzeba było tylko pierwszych promieni brzasku paschalnej niedzieli aby ta prawda stała się ewidentna w nas : Chrystus Zmartwychwstał ! Próg Życia został przekroczony przez nas śmiertelnych, bo On jest jednym z nas!
Dzięki Niemu mamy otwarty dostęp do Boga bo On jest z Ojcem, tak jak Ojciec był zawsze z Nim. Z grobu Chrystus do Niego powstał, tak jak i Ojciec nigdy Go nie opuścił i do grobu przyszedł, aby Go obudzić ze snu śmierci swoja ojcowska miłością.
Mówi Pismo, że gdy kobiety weszły do grobu, "nie znalazły tam ciała Pana Jezusa". Przecież nieboszczyk nie mógł wyjść z grobu. Jego zwłoki zostały tam zaniesione w pogrzebowym korowodzie smutku i złożone na kamiennej ławie, grób zaś przywalono kamieniem, jak to się zwykle czyni i koniec. Ostatni zatem był kamień, jak amen w modlitwie, jako mało i uroczyste, twarde - właśnie jak kamień - stwierdzenie, że życie się skończyło, i nie ma co go już tam szukać, sprawa została definitywnie zamknięta i nie ma od niej żadnego odwołania, czyli że nastąpił DEFINITYWNY KONIEC.
Tymczasem, w paschalną niedzielę, o poranku, grób został znaleziony otwarty i kamień, którym było przywalone wejście do niego odrzucony na bok. Nieboszczyk nie mógł przecież tego uczynić. Milczący dotąd kamień zmienił swoją naturę i począł głośno świadczyć o Nowym Życiu, które tutaj się wdarło, albo które stąd się wydostało, co na jedno wychodzi, bo w rzeczywistości stało się jedno i drugie razem, i... zmieniło sens całej historii, zdeterminowanej dotąd w despotyczny sposób przez śmierć, jako bezlitosny koniec wszystkiego, co się narodziło i co zaczęło się rozwijać.
Śmierć posiadała obok tragicznego, jeszcze bardziej prowokujący aspekt, bo aspekt zła – sprzeciwiała się bowiem spełnieniu istniejącej w każdym człowieku Bożej obietnicy szczęścia.
Śmierć te obietnice ośmieszała, brutalnie niszcząc ciało ludzkie, starając się tym sposobem zniszczyć jego człowieczeństwo. Z brutalnością niszczenia złączone było szyderstwo z miłości Bożej, która jest obietnicą i autorką szczęścia, przedstawiając ją jako pobożną mrzonkę dla słabych, szukających euforycznej ewazji z tego realnego świata w zaświaty ułudy. Śmierć niszcząc ludzkie ciał i starając się zniszczyć jego człowieczeństwo bluźniła Bogu, ośmieszając jałowość Jego miłości, której koronnym argumentem był właśnie grób. Jej szyderczy śmiech towarzyszył nie tylko zgonom wielkich ludzi, ale każdemu ludzkiemu umieraniu i mieszał się zawsze z ludzkim strachem i bólem, z ludzkim buntem, bezradnością jego żalu i poczuciem upokorzenia.
Na szczęście była wiara i pomimo całej kąśliwości śmierci, wbrew jej szyderczemu śmiechowi, wbrew twardej jak kamień oczywistości grobu, wbrew całej ludzkiej bezradności, buntowi i żalowi tliła się w człowieku Maryjna wiara w Nowe Życie.
Trzeba było tylko pierwszych promieni brzasku paschalnej niedzieli, aby ta prawda stała się ewidentna w nas: Chrystus Zmartwychwstał! Próg Życia został przekroczony przez nas śmiertelnych, bo On jest jednym z nas! Dzięki Niemu mamy otwarty dostęp do Boga, bo On jest z Ojcem, tak jak Ojciec był zawsze z Nim.
Z grobu Chrystus do Niego powstał, tak jak i Ojciec nigdy Go nie opuścił i do grobu przyszedł, aby Go obudzić ze snu śmierci swoją ojcowską miłością. Ojciec i Syn dla nas to uczynili, dla naszego zbawienia. Bluźnierstwo zostało zdjęte z naszej ludzkiej natury, zostaliśmy oczyszczeni.
Boża obietnica szczęścia stanęła przed nami otworem, aby mogła się rozwinąć w nas aż do całej Pełni. Została ona posiana w nas, nie jak martwy kamień, ale jak świeży zarodek Bożego Ducha. Zostaliśmy Zbawieni… jeżeli to zbawienie przyjmiemy, to znaczy pozwolimy Mu rozwinąć się w nas.
Gdy weszły kobiety do grobu „nie znalazły ciała Pana Jezusa”. My je znajdujemy w Komunii, podczas Mszy Świętej.
Skomentuj artykuł