Spowiedź blogerki. Jasne i ciemne strony obecności w internecie
Moim głównym powołaniem jest bycie żoną i matką, blog nie jest moim dzieckiem, więc nie może być od niego ważniejszy. Ale czy zawsze nie jest? Nie wiem…
Dzisiaj obchodzimy dzień blogera. Czy mam powody do świętowania? Tak! Zaparzam więc kolejny kubek kawy i zapraszam Cię w podróż po meandrach mojego postrzegania świata.
Gdy 11 lat temu Krysia namówiła mnie na założenie pierwszego bloga, był to dla mnie sposób na "katharsis". Potrzebowałam oczyszczenia, uwolnienia napięcia, które we mnie było. Tą przestrzeń dał mi blog. Od tamtej pory wiele się zmieniło.
Zadbaj o siebie, załóż bloga
To, co widać teraz, zaczęło nabierać kształtów około roku temu. Co się wtedy wydarzyło? Była we mnie pustka. Wielka otchłań, która wciągała mnie w beznadzieję. Codzienne obowiązki, niedospanie, brak kontaktu ze światem, bo moje małe dzieci bardzo często łapały różne infekcje. Czułam się źle, czegoś mi ciągle brakowało. Spowiednik kazał zadbać o siebie, o swoje ukryte pragnienia.
Pragnienia?! Moje?!
Myślałam o tym, co jest we mnie takiego, co da mi wentyl, wytchnienie. Wiedziałam, co kocham najbardziej. Od zawsze uwielbiałam dużo pisać i czytać każdą książkę, która wpadła mi w ręce. Stwierdziłam, że czas spróbować połączyć te dwa światy i zobaczyć jaki z tego wyjdzie twór, i czy okaże się być tym, czego tak bardzo mi brak.
Tym sposobem zaczęłam rozwijać swoje pasje. Czytałam kolejne książki, pisałam ich recenzje. Dziś znajduję się w miejscu, gdzie tych książek jest bardzo dużo (co widać na blogu) i ogromnie się z tego cieszę. Dlaczego? Gdyby nie blog, nigdy bym ich nie przeczytała, a większość z nich pokazuje mi rzeczy, których w codzienności matki sama bym nie zauważyła.
Chcę się ciągle rozwijać, doskonalić. Przypatruję się więc tym, którzy są dla mnie autorytetem, którzy tworzą dłużej. Od nich uczę się jak oceniać książki, robić im zdjęcia (moja pięta achillesowa!), jak pokazywać światu, by było to strawne. Dzięki temu poznałam masę wspaniałych ludzi, wartościowych blogów i jeszcze bardziej wartościowych twórców. Mój brat stwierdził ostatnio, że blogi książkowe są dla pasjonatów. Miał rację? Myślę, że tak. Trzeba poczuć pasję, by pisać o nich i czytać nieustannie. Trzeba czuć głód.
Dylematy matki blogerki
Tutaj rodzi się problem… Można pisać tylko dla siebie, tworzyć do internetowej szuflady. Można też pisać dla innych, wychodzić z tym do ludzi. Łatwo wpaść w pułapkę - walki o "lajk", liczbę wyświetleń czy obserwatorów bloga. Niestety wyczuwam czasem w świecie blogerów walkę między sobą o czytelników, o to kto lepiej i więcej. Odcięłam się od tego, tworzę wśród tych, którzy to kochają. Czerpię siłę od pasjonatów. I widzę, że ludzie, którzy patrzą podobnie jak ja, nie mają miliona wyświetleń, ale mają radość z tworzenia. Czy nie o to nam jednak chodzi?
Blog jest tworem, który potrafi zabrać bardzo dużo czasu. Jeśli dochodzi do tego np. czytanie książek, tego czasu jest jeszcze więcej. Jak to połączyć z pracą zawodową, rodziną, życiem? Ja się tego uczę, odkrywam, sprawdzam, doświadczam. Moim głównym powołaniem jest bycie żoną i matką, blog nie jest moim dzieckiem, więc nie może być od niego ważniejszy. Ale czy zawsze nie jest? Nie wiem…
Najlepszy e-learning pod słońcem
Dzięki przestrzeni jaką zajęłam w internecie, poznałam nie tylko twórców. Zobaczyłam też bardziej siebie i czytelników, z którymi uwielbiam rozmawiać, dzielić się spostrzeżeniami. Cenne jest dla mnie konfrontowanie swojego spojrzenia na świat z patrzeniem na drugiego człowieka. Czasem ta konfrontacja boli - gdy pojawia się hejt, albo gdy ktoś opowiada o swoich trudnych doświadczeniach. Czasem jest też tak, że to co sobie wyobrażałam, okazuje się mydlaną bańką, która pęka, gdy zaczynamy ze sobą rozmawiać. To jest największe dobro z jakiego korzystam dzięki Wam - dziękuję i proszę o więcej!
Dzielenie się swoją pasją z czytania albo opowiadania o tym, co jest efektem głębszej refleksji nad życiem, sprawia mi radość, daje spełnienie. Przemienia mnie, moje patrzenie, daje pole do nabywania nowych umiejętności (ostatnio dowiedziałam się czym są filtry przy obróbce zdjęć!). Uczenie się na błędach (swoich i cudzych) sprawiło, że dziś stoję w innym miejscu niż rok temu.
Czy jest coś, co dziś chciałabym zmienić? Tak! Jest wiele drobiazgów, ale nie one są dla mnie najważniejsze. Fajnie byłoby mieć np. profesjonalne logo lub większe umiejętności i wyczucie w obróbce zdjęć, ale nie to jest dla mnie priorytetem.
Dlaczego bloguję?
Najważniejszy jesteś Ty, mój czytelniku. Chcę byś poznał moje spojrzenie i powiedział mi czy widzisz podobnie, a jeśli nie - byś mi pokazał kawałek siebie. Chciałabym byś zaczerpnął z tej tony recenzowanych książek i znalazł dla siebie tę jedną, która zostanie w tobie na lata. Marzę o tym, by moje refleksje, które pracują we mnie od dłuższego czasu, stały się również dla ciebie polem do zadumy. Tworzę dla ciebie. I dla siebie. Niech każdy z nas czerpie z tego garściami!
Na koniec w gratisie kilka bonusów (o mnie):
- Każdy tekst piszę dwa dni (ten nawet 3!). Pierwszego uruchamiam wenę, drugiego korektę (a błędów popełniam masę!).
- Pracuję w kuchni. O tak! Zawsze z kubkiem kawy!
- Piszę, gdy dziecko ma drzemkę w ciągu dnia, bo lubię ciszę.
- Książki do recenzji dostaję z różnych wydawnictw za darmo. Nikt mi za recenzje nie płaci, więc czuję się wolna w tym by być szczera do bólu!
- Książki na tym blogu są chrześcijańskie - co nie znaczy, że katolickie. Dlaczego? Jeśli są wartościowe i nie kłócą się z tym w co wierzę, będę o nich pisać - i już!
- Teksty "z życia" są często owocem długiego myślenia - czasem spisuję coś co działo się we mnie dawno temu i nabrałam już do tego trochę dystansu.
- Nie publikuję zdjęć moich dzieci i to się nie zmieni.
- Mąż czyta bloga i kradnie książki z półki. A niech ma!
- Aktualnie uczę się robić dobre zdjęcia i obsługiwać Instagram - czarna magia!
- Lubię to co robię. A nawet kocham!
Tekst pochodzi z bloga niezawodnanadzieja.blog.deon.pl
Skomentuj artykuł