Te pytania musisz sobie zadać, jeśli chcesz upomnieć bliźniego
Mówienie komuś prawdy w twarz jest rzeczą trudną, czasem niszczącą. Im ktoś jest nam bliższym, tym mocniej musimy się troszczyć o niego. Jak to robić?
I wam, uczonym w Prawie, biada! Bo nakładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami nawet jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie (Łk 11, 46)
Czasem zastanawiam się jakie przesłanki stoją za moimi słowami kierowanymi do innych? Dlaczego mówię w taki czy inny sposób o kimś? Czy poprzez takie przedstawianie sytuacji przypadkiem nie szargam czyjegoś wizerunku niepotrzebnie? Czy to, co chcę osiągnąć, przez zwracanie na pewne rzeczy uwagę, ma w przyszłości budować czy raczej niszczyć lub utrudniać próby stawiania kolejnych kondygnacji? Czasem wypowiedzenie prawdy jest konieczna, ale ilukrotnie coś o kimś wydaje nam się rażąco oczywiste, nie do zignorowania, trudne by przejść obojętnie obok i wtedy zaczynamy sami się jeszcze bardziej nakręcać kłótniami, obgadywaniem, noszeniem w sobie urazów i niesmaków? Czy potrafimy zatrzymać ten potok słów na chwilę i zadać sobie pytanie – po co to w ogóle chcesz wypowiedzieć, jakie są twoje motywy?
Kombinacja złości, zazdrości, nieporozumień, niezgody, braku szacunku przyczynia się do obgadywania, a przez to szarga i niszczy wizerunek danej osoby w oczach innych. Już na zawsze w umyśle kogoś możemy zostawić obraz po części namalowany przez nasze urazy, rany, niechęci czy niewyjaśnione sprawy. Popychani do wyładowania nagromadzonego żalu, irytacji, zdenerwowania – plujemy lawą, która parzy osobę, o której mowa. Kiedy ona zechce spróbować zmienić czyjś osąd o sobie, może już nigdy nie odzyskać czystej karty, takiej jaką miała przed naszym działaniem. Oczywiście jest różnica pomiędzy mówieniem prawdy, która ma na celu przynieść coś dobrego np.: kogoś ostrzec, zdystansować do kogoś, otworzyć na coś oczy. Jednak jeśli ładujemy w kogoś pociskami, ponieważ czujemy satysfakcje jak opróżniamy magazynek, bo coś nas pokusiło, że jeśli zaczniemy go wyładowywać, to będziemy czuć się lżej. Tylko może się okazać, że poczucie winy na widok krwi, ran i bólu ofiary szybko sprowadzi nas na ziemie.
Mówienie komuś prawdy w twarz jest rzeczą trudną, czasem niszczącą. Im ktoś jest nam bliższym, tym mocniej musimy się troszczyć o niego. Przejawem dbania o kogoś jest pielęgnowanie tego, czy ktoś postępuje słusznie, podejmuje działania budujące go, a nie tłamszące ducha. Mamy pokazywać czyjeś grzechy, błędy, słabości po to, by pomóc mu wstać z kolan i dalej kroczyć do przodu, a nie kogoś tym jeszcze mocniej skopać. Mam wrażenie, że często boimy się coś wypowiedzieć, bo nie chcemy konfrontować kogoś z przykrymi informacjami, ale później sami hamując siebie i nosząc w sercu różne „ale” do kogoś w pewnym momencie wybuchamy. Wraz z tym upust dajemy nawarstwiającym się pretensjom, żalom, słowom nieintencjonalnym i niezamierzonym, podsyconym gniewem, rozgoryczeniem, bólem. Przechodzi to ze skutkiem jak lawina. Dlatego warto pamiętać jaka jest natura tego zjawiska Ścina ono kogoś bezlitośnie z nóg. Mamy jedynie krótką chwilę, by kogoś odkopać zanim zacznie się dusić. Stąd warto burzyć na bieżące te tarasy podtrzymujące zaspy, by śnieg w pewnym momencie się nie osunął, bo można zasypać pewne aspekty ducha człowieka, których my nie przywrócimy do żywych.
Jak już wypracujemy w sobie umiejętność bycia otwartym w dzieleniu się zastrzeżeniami, uwagami co do czyjegoś zachowania, rozwiązywania konfliktów bez podkopów i pułapek, a w jawnym, czystym starciu warto też zastanowić się czy potrafimy przyjąć odbitą piłeczkę. Czy jesteśmy w stanie stanąć twarzą w twarz z własnymi rysami na nieskazitelnej postawie, którą w sobie próbujemy wypracować. Czy budujemy w sobie siłę, by dźwigać ciężary własnych niedociągnięć, niedopatrzeń i nie załamać w trakcie próby uniesienia tego na swych ramionach? Może z lęku przed tym, że są one za duże uciekamy od ludzi, dystansujemy się? A co jeśli staramy się powiększyć ciężary innych, by nasz nie wydawał się tak duży i zniewalający?
Ile jest w nas mechanizmów obronnych, które nie bronią, a po prostu niszczą innych? Jak często wypowiadamy się o innych w sposób niemotywujący je do zmian, ale odbierający im siłę by podejmować kroki ku lepszej kondycji duchowej? W jakim celu i jaką drogą kierujemy uwagę innych na to co niedoskonałe, grzeszne i popsute?
Ciężary są już na nas nałożone. Nie dokładajmy ich więcej sobie nawzajem. Za to starajmy się sobie pomagać w dźwiganiu ich, raz wspierając jednego, gdy niedomaga, raz innego. Róbmy to umacniani Jego siłą, przebaczeniem i płynącą z jego śmierci miłością, nadzieją i wiarą w zmartwychwstanie.
* * *
Tekst pochodzi z bloga kontrapunktdlaswiata.blog.deon.pl. Chcesz zostać naszym blogerem? Dołącz do blogosfery DEON.pl!
Skomentuj artykuł