Wiele osób uważa, że życie Ewangelią to nie jest sposób na dzisiejsze czasy
Tyle tam niemodnych frazesów, źle skonstruowanych zasad, które nie pasują do naszego wyobrażenia o świecie. I skoro tak już jest, to może odpuśćmy sobie życie wiarą, nauką Kościoła – myśli wielu.
W dzisiejszym świecie łatwo o znużenie i zniechęcenie przy sprawach, które wymagają cierpliwości i wytrwałości. Bo przecież ma być szybko, łatwo i wygodnie. Szybka gotówka, chwilówka od ręki, satysfakcja gwarantowana.
Droga wiary nie przystaje do dzisiejszych przekazów medialnych i dzisiejszego wyobrażenia o świecie. Jest to droga trudna, wyboista, wymagająca wielu wyrzeczeń, wytrwałości i cierpliwości. Nawet te słowa takie niewygodne, nieprzyjemne. Bo któż chce się trudzić, męczyć, poświęcać dla kogoś, rezygnować z własnego "ja". To nie tylko niemodne, ale także – powiedziałby ktoś – autodestrukcyjne.
Wiele osób powie, że życie Ewangelią to nie sposób na dzisiejsze czasy. Tyle tam niemodnych frazesów, źle skonstruowanych zasad, które nie pasują do naszego wyobrażenia o świecie. I skoro tak już jest, to może odpuśćmy sobie życie wiarą, nauką Kościoła – myśli wielu. W ten sposób odpuszczają sobie całkowicie życie duchowe lub co najwyżej sprowadzają ją do wybiorczego traktowania zasad Ewangelii. Takie postrzeganie, któremu wielu ludzi ulega, jest niebezpieczne dla rozwoju naszego życia duchowego. Wiem to z autopsji.
Pułapką dla mnie jest perfekcjonizm. Nie tylko ten w pracy, ale także w życiu duchowym. Albo robisz coś dobrze albo wcale. Jakby co najmniej była to gra "va banque" lub należałby się wykazać metodą zero-jedynkową w jakiejś łamigłówce. A przecież wiemy, że w życiu nie ma tylko czerni i bieli, ale występuje wiele odcieni szarości. I warto zaakceptować ten fakt. Także w życiu duchowym.
Oczywiście nie zachęcam do bylejakości i do wspomnianego wybiórczego traktowania nauki Jezusa. Chodzi mi raczej o taką sytuację, kiedy zniechęceni niewielkimi postępami w życiu duchowym zaczynamy sobie "odpuszczać". Bo efektów niewiele, grzechy te same, cóż... fajerwerków nie ma! I zapominamy tym, że przecież to nie o nas chodzi. Że my, ludzie, jesteśmy słabi, ułomni i niewierni. Ale Bóg kocha nas bez względu na te nasze wady i grzechy. I tylko ON jest w stanie nas uzdrowić i poprowadzić dalej.
Takie postrzeganie, któremu wielu ludzi ulega, jest niebezpieczne dla rozwoju naszego życia duchowego.
Przed ostatnią spowiedzią, zniechęcona "brakiem postępów" w wierze, zaczęłam modlić się o dary Ducha Św. I przez Niego poprowadzona natrafiłam na jeden z tekstów zamieszczonych na Deonie, w którym pojawiła się wzmianka o "zasadzie stopniowości" ujętej w encyklice papieża JP II, poświęconej życiu rodzinnemu.
Otóż, zgodnie z nią, nie należy całkowicie odrzucać życia Ewangelią, jeśli jeszcze w pełni nie osiągnęło się doskonałości chrześcijańskiej w postaci wypełniania całej nauki Jezusa. Warto by wkroczyć na drogę rozwoju i dać się poprowadzić Duchowi Św. Bo przecież któż z nas w całości przestrzega zasad Ewangelii? Pewnie są to święci i... święci – jeszcze nie kanonizowani;). Większość wiernych jest ciągle w drodze... I warto by nie zniechęcać się brakiem doskonałości, ale próbować wciąż na nowo przybliżać się do Jezusa.
Myślę, że nie przez przypadek nasz Ojciec św. umieścił zasadę stopniowości w encyklice poświęconej rodzinie. Bo to w rodzinach często popełniamy grzechy. Począwszy od tych lekkich jak niecierpliwość wobec dzieci aż do ciężkiego rodzaju czynów – jak zdrady i przemoc. Może warto zacząć zmiany od małych kroczków? To, co przeszkadza innym w moim zachowaniu i wewnętrznie czuję, że robię źle? Może przy następnej spowiedzi odczuje owoc swojej duchowej pracy i zachęcona efektem, pójdę o krok dalej?
Nie wiem. Wiem tylko jedno – z Bogiem nie ma rzeczy niemożliwych. Pan Bóg potrafi wyciągnąć nas z największej ciemności, bezradności, pustki i beznadziei. Pewnie i ma swój sposób na tych, co utknęli w miejscu i czują się zniechęceni i znużeni. Pokazał już to rybakom, którzy po ciężkiej nocnej pracy nic nie ułowili. Kazał zarzucić sieci w środku dnia – wbrew logice i naturalnemu porządkowi rzeczy. Zdziwieni rybacy zaufali Jezusowi i przekonali się o Jego mocy.
Zaufam i ja.
Tekst pochodzi z bloga zpotrzebyserca.blog.deon.pl. Chcesz zostać naszym blogerem? Dołącz do blogosfery DEON.pl!
Skomentuj artykuł