Wiosenny apel do księży
Kapłani nie żałujcie swoich kroków ludziom zmęczonym, zagubionym, samotnym od lat, miesięcy, tygodni, dni, godzin... Oni czekają na Was, jak kwiaty na wiosnę.
Czcigodni Kapłani
Wiosna już jest. Ptaki swoim radosnym trelem oznajmiają tę krzepiącą prawdę. Ich radosny śpiew dobiega z drutów, którymi płynie elektryczność, z głębi nagich jeszcze gałęzi drzew, ze stygnących kominów, kałuż o różnej wielkości. Ich śpiew dociera do ludzi zmęczonych od kilku miesięcy, tygodni, dni, godzin, dociera do serc skostniałych i zapłakanych.
Wraz z wiosną budzi się nadzieja, wiara, siła. Ale w tym pięknym, niosącym nadzieję pejzażu brak jednego, najważniejszego elementu - Was, drodzy Kapłani.
Zima odeszła, a wy wciąż tkwicie w czterech ścianach plebani i pudełkach, które niosą cztery koła. Gdzież jesteście Kapłani?! Czy wiecie, ile nadziei wlewacie w ludzkie serca podczas mijania się na chodniku ze swoimi parafianami?! Czy jesteście świadomi, ile ludzkich pokręconych losów możecie wyprostować swoim widokiem - widokiem Tego, którego Wy reprezentujecie?
Pan Jezus chodził pośród ludu, nauczał, uzdrawiał, krzepił, karmił, odmieniał serca. A Wy, którzy jesteście Jego przedstawicielami tu, w parafii często położonej w centrum miast, wśród wielkich hipermarketów, nie dość, że sami zniknęliście nam, parafianom z pola widzenia, to dodatkowo zamknęliście Pana-Panów, Króla-Królów w Tabernakulum i pozwalacie Nim karmić tylko wytrwałych podczas Mszy Świętej.
“My chcemy Boga! My poddani! On naszym Królem, On nasz Pan!"
My chcemy być karmieni waszym, Czcigodni Kapłani, świętym, krzepiącym widokiem nie tylko od święta ale przede wszystkim na co dzień! Chcemy być karmieni Waszym krzepiącym widokiem na drodze do pracy, szkoły, lekarza, biblioteki, bankomatu.
Wsiadając do aut, odbieracie nam Siebie i to co od Was najcenniejsze - wasze błogosławieństwo! Poprzez takie ukrywanie, odbieracie sobie to, co najcenniejsze, wręcz drogocenne w Kapłaństwie - naszą modlitwę w waszej intencji.
Pan Jezus wychodził do ludu, nie bał się przyjąć bólu, cierpienia, poniżenia. Nie bał się, bo wierzył temu, który Go posłał. A wy, Czcigodni Kapłani, chowając się na plebaniach i w autach czego się lękacie?! Pytam w imię Tego, który jest waszym i naszym Panem! Czego się lękacie? Swojego ludu?
Jesteśmy My i Wy związani niewidzialną, nierozerwalną nicią. Wasz los i Wasze Kapłaństwo w naszych rękach i sercach. Modlitwą można zbombardować niebo. Co uczynił papież Benedykt XVI w chwili abdykacji. Odchodząc z papieskiego urzędu, wstrząsnął ludzkimi sercami. A miliardy ludzkich serc wstrząsnęły Boskim obliczem, zalewając je czystą modlitwą.
Wasze powołanie jest na tyle mocne, ile modlitwy w nie włożono. Lękacie się, nie wzmocnieni modlitwą wątpicie i upadacie. A jak mamy się modlić, jak często nie znamy waszych imion? Wasze twarze giną wśród bogato zdobionych ołtarzy i wśród niedzielnego zgromadzenia wielobarwnych kapeluszy.
Jesteśmy od siebie zależni. Wy, przełamując lęk i rezygnując z wygodnego życia, wychodzicie jako pasterze do swego ludu, a lud odwdzięcza się modlitwą.
Nie lękajcie się. Jeśli prawdziwie wierzycie, to szczerze Bogu Ojcu ufajcie. Nie lękajcie się krytyki, analizujcie ją, nie lękajcie się odrzucenia, Jezusa też odrzucono. Nie lękajcie się słów plugawych, bo na Pana też pluto. Patrzcie nie na to, co tu, ale spójrzcie poza granice Zmartwychwstania. I pamiętajcie drodzy Kapłani: "Jeśli się dotknę choćby szaty jego, będę uzdrowiona" (Mk.5:28)
Dlatego nie odbierajcie nam Waszego widoku niosącego pokój, nie odbierajcie nam błogosławieństwa budowanego od podstaw, nie żałujcie swoich kroków ludziom zmęczonym, zagubionym, samotnym od lat, miesięcy, tygodni, dni, godzin. Oni czekają na Was jak kwiaty na wiosnę.
Skomentuj artykuł