Wybiórczy katolicyzm - ale dlaczego?

Wybiórczy katolicyzm - ale dlaczego?
(fot. laudu/flickr.com)
BS_LEx / artykuł nadesłany

„Przykład idzie z góry” czy „Ryba psuje się od głowy” - to polskie przysłowia, które dobrze chyba odzwierciedlają problem. Nie jest to oskarżenie pod adresem wszystkich polskich elit. Zamierzam jednak wykazać związek pomiędzy działaniami znaczącej ich części a stanem polskiego katolicyzmu. To ostatnio modny temat, więc materiałów jest dużo.

Moje wywody biorą początek od mego udziału w dyskusji na temat roli polskiego katolicyzmy w pokojowym zakończeniu „zimnej wojny”. Nie potrafiłem odeprzeć zarzutu pod adresem polskiej opozycji lat 80-tych. Powiązano wysiłek pokoleń z osobą „agenta Bolka z Matką Bożą w klapie”, jak zagadnienie ujął mój rozmówca.

DEON.PL POLECA

Nie będę tu dyskutował na temat zarzutów IPN, gdyż nie to jest tematem tego artykułu i nie ja mam w tej sprawie głos. Sprawa wyjaśniona być musiała, choć wątpię czy w ten sposób. Jak teraz używać tego przykładu, by nawoływać ludzi do uczciwości, do posiadania wzorem Chrystusa „jednej twarzy”, do prawego sumienia?

Podobnie wiele środowisk zagranicznych widzi przyczynę upadku Muru Berlińskiego wszędzie poza Polską, omijając w ten sposób dyskusję na temat przywódcy Solidarności. Sylwetka tego człowieka (nie wiem czy prawdziwa) prowadziła miliony ludzi drogą solidarności i pokoju. Na ten symbol pracowały miliony bezimiennych członków Solidarności. Teraz nawet ja boję się go używać w dyskusji, a mógł to być piękny i jakże potrzebny wkład Polski w budowę Europy opartej o zasady Ewangelii.

Czyżbym i ja chciał pojedynczego agenta Bolka oskarżyć o wszystkie nieszczęścia Polski? Iluż przywódców w dziejach świata zapisało się w historii znacznie gorzej, a świat nie upadł? Ów głośny agent Bolek nie był niestety jedynym człowiekiem z wyżyn, który używał odniesień religijnych.

Sam miałem trudności w dyskusji na temat wiarygodności nauczania Kościoła po odwołaniu uroczystego ingresu jednego z naszych dostojników. Znów nie potrafię zabrać głosu na temat winy i sprawców. Potrafię lub raczej muszę zauważyć poziom nagłośnienia publicznego sprawy. Czy nie można tego było zrobić trochę ciszej? Ostrzeżenia IPN-u zostały wysłane około miesiąca przed tym nieszczęsnym ingresem.

Cóż mogła zrobić dyplomacja Watykanu znana ze swej dyskrecji skoro odpowiednie decyzje musiały być ogłoszone, gdy tłum wiernych czekał na uroczystość? Dodam, że atmosfera była wcześniej dobrze podgrzana umiejętnie (?) dozowanymi przeciekami do prasy. Całość wyglądała tak, jakby była dobrze zaplanowanym wydarzeniem propagandowym z głównym mottem o niewiarygodności ludzi Kościoła do ogłoszenia wiernym jako celem całej imprezy.

Ogłoszenie to odbyło się w chwili „największej słuchalności” i największego zainteresowania wiernych sprawą. Geniusz propagandy lepiej by tego nie rozegrał. Ja nie wiem, czy ktoś nad tym wszystkim panował i nie wierzę w tego pojedynczego geniusza propagandy chyba, że był nim szatan. Ile jednak osób musiało w takim razie słuchać jego podszeptów? Tej liczby podać nie umiem ale skutek poderwania zaufania wśród wiernych czuję do dziś.

Więcej argumentów na temat psucia się „głowy” nie muszę chyba przytaczać, robią to skutecznie inni. Takie głośne kampanie dają efekt polityczny w postaci usunięcia pana X i zastąpienia go jakimś swoim kandydatem. Chodzi mi o skutek. Tu chciałbym jedynie zauważyć, że najpierw trzeba zniszczyć obraz pana X w opinii wyborców.

W kraju tak katolickim jak Polska oznacza to zwykle zniszczenie obrazu kolejnego katolika. Aby dokonać owej roszady na stanowisku należało więc najpierw przekonać wielu wyborców o tym, że ów pan X wcale taki dobry nie jest, że ma swoje „ciemne sprawki”, swoją ukrytą „drugą twarz”. Czy to jest cokolwiek innego niż kolejny przykład owej „wybiórczej moralności” która „właśnie wyszła na jaw”?

Oskarżenia nie muszą być prawdziwe, grunt że wyborcy głosują już inaczej. Najpierw jednak musieli być przekonani o prawdziwości zarzutów i zły przykład już działa. Patrząc na ciągłe roszady w polskim Sejmie to zmian nie tylko twarzy ale całych partii nie było tak mało. Najpierw jednak trzeba było przekonać Polaków do tego, że oto kolejny człowiek czy cała ekipa okazał się oszustami dla których „wybiórcza moralność” to słabe określenie. Jak potem mówić o dobrym przykładzie? Pamiętajmy, to sprawa wyborów więc nie chodzi o pojedyncze osoby bo wyborców są miliony!

Jakie są skutki? Mówiliśmy o „głowie” więc teraz zejdźmy do „ogona” tej psującej się ryby. Obserwuję rodzinę znajomych, którzy choć sami fanatykami katolicyzmu nie byli to pilnowali wysyłania dziecka na religię, bo uważali że tylko w ten sposób zapewnią mu moralność.

Jednocześnie z różnych względów pracowicie niszczyli opinię różnych ludzi publicznie przyznających się do wiary. Taki obraz zgodności poglądów z czynami przejęła ich latorośl. Znałem chłopaka i byłem przy jego rozmowie z rodzicami po kolejnym wybryku chuligańskim młodzieńca. Na pytanie dlaczego to robisz odpowiedział: czy i pan „X” (tu padło nazwiska polityka) tego nie czyni? Było też uzasadnienie: też jest wierzący, ma forsę więc dlaczego nie ja? Ja wątpię w prawdziwość oskarżeń pod adresem „X” ale chłopak jak widać nie wątpił. Może tak było mu wygodnie?

Nie wiem też czy w oskarżenia wierzyli rodzice ale ich syn uwierzył. Wątpię tylko w to, czy chłopak zajdzie tak daleko jak „X” bo żyje w świecie realnym a nie w tym wymyślonym przez domową propagandę według której „układy” załatwią wszystko.

Czy postępując uczciwie być pewnym ze damy dobry przykład innym? Nie ma chyba złotego środka skutecznego przeciw fałszywym oskarżeniom. Nie pomoże najbardziej nawet idealnie uczciwe życie. Nawet Chrystus był dla niektórych zły bo uzdrawiał w szabat.

Czas już na podsumowanie, artykuł i tak wyszedł zbyt długi. To, że ludzie grzeszący mową powodują grzech innych, głośno mówili już średniowieczni mistycy. Fakt nazywania zorganizowanego oszczerstwa „przyklejaniem gęby” lub w podobny sposób może pomagać jedynie stłamsić sumienie lub pomóc w samo-oszustwie przy spowiedzi. Skutki jednak będą te same a oszczerstwo zostanie tym czym jest bez względu na nazwę.

Powyższy mechanizm upowszechnił się i wydaje się że siła jego działania będzie rosła. Człowiekowi trudno znaleźć radę na taki stan spraw. Podał ją nam sam Bóg. Wystarczy pamiętać słowa: „nie sądźcie a nie będziecie sądzeni...” lub wypowiedź o widzących drzazgę u brata a nie dostrzegających belki we własnym oku. Lepszej recepty wskazać nie potrafię. Nie liczę tu na reakcję animatorów kampanii oszczerstw bo i tak tym się nie będą przejmowali. Znaleźli się przecież tacy którzy po zmartwychwstaniu Jezusa kazali żołnierzom kłamać choć dobrze wiedzieli komu „gębę dorabiają”. Chodzi mi o te 90% narodu które stworzyło kiedyś „Solidarność”, o mieszkańców kraju który tak umiłował kiedyś Jan Paweł II.

Oni już raz pokazali, że potrafią pójść drogą Chrystusa i to pomimo speców od „czarnej propagandy” usadowionych wtedy lepiej niż teraz. Może znów zamiast powtarzania propagandowych bzdur wspomną słowa modlitwy: niech przyjdzie Duch Twój i odnowi ziemię. Tę Ziemię!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wybiórczy katolicyzm - ale dlaczego?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.