Żołnierz o ojcowskim sercu
Niejedna dziewczyna prosi Go o pomoc w znalezieniu męża. Święta Teresa Wielka uczyła się od niego życia kontemplacyjnego. Robotnicy szukają u Niego wskazówek, jak swą prostą pracę uczynić przestrzenią codziennego uświęcenia. Wielu wzywa Go jako patrona dobrej śmierci. Rzadko dostrzegamy w świętym Józefie wzór dojrzałego mężczyzny, czyli ojca i żołnierza.
Józef nie był biologicznym ojcem Jezusa, ale - nawiązując do słów liturgii - roztaczał nad Nim ojcowską opiekę. Zadanie, jaką otrzymał względem narodzonego z Dziewicy Syna Bożego, Ewangelia streszcza w trzech słowach: nadasz imię Jezus (Mt 1,21). W tym wyraziła się jego opieka i jego ojcostwo. Wydawać się to może mało ważne, nawet banalne a do tego bardzo łatwe. Cóż prostszego jak nadać imię? Iść do urzędu, wypełnić odpowiednie dokumenty, przynieść do domu akt urodzenia - powiedzielibyśmy dzisiaj. Jeśli jednak imię wyraża coś o wiele więcej niż kilka liter na kartce papieru czy znak ułatwiający identyfikację czy komunikację; jeśli oznacza - a takie jest znaczenie biblijne imienia - samą osobę, jej tożsamość, jej istotę, to zadanie nie jest ani mało ważne, ani banalne, a tym bardziej proste.
Nadać imię chłopcu znaczy przekazać mu tożsamość, obdarzyć go siłą i mądrością, nauczyć go prawego myślenia i zgodnego z tym myśleniem - działania. Nadać imię znaczy nauczyć chłopca budować i ochraniać trwałe relację, wychować go do ciężkiej i uczciwej pracy oraz odważnej walki i cierpienia. Nadać imię znaczy także nauczyć chłopca wierności oraz odpowiedzialności za słowa, gesty i czyny. Nadąć imię to zrobić wszystko by chłopiec dorósł do bycia dojrzałym mężczyzną. Nadąć imię, znaczy wreszcie, wprowadzić w świat wiary, w przymierze z Bogiem, w tradycję religijną.
Taka odpowiedzialność stała przed Józefem. Podejmował ją dzień po dniu, aż do śmierci. W ten sposób realizowało się jego ojcostwo. Zadanie wypełnił: nadał imię Jezus (Mt 1,25). "Zrodził" Jezusa do bycia mężczyzną, dojrzałym mężczyzną.
Jego ojcowska opieka względem Jezusa i oblubieńcza miłość do Maryi wyrażała się także w tym, że był ich obrońcą. Najwyraźniej widać to w scenie ucieczkę do Egiptu (zob. Mt 2,13-23). Dzięki Bogu, uratował im życie, obronił ich przed Herodem i jego żołnierzami, ocalił ich przed śmiercią. Niemniej jasno widać jego waleczność, gdy planował ochronić dobre imię swej Żony przed zniesławieniem (Mt 1,19). Niełatwe i niebezpieczne to zadanie. Wymaga sporej odwagi. Opinia publiczna może bardzo poranić a nieraz nawet zabić.
Prosty Cieśla, Józef, syn Jakuba, mąż Maryi i opiekun Jezusa, był prawdziwym żołnierzem o ojcowskim sercu. Jedno nie przeczy drugiemu. Więcej: jedno zakłada drugie. Ojciec musi nieraz przywdziać zbroję i wyruszyć na wojnę, by ochronić życie tych, których kocha. Walka, którą podejmuję nabiera sensu, dzięki życiu, którego broni. Męskie, z natury waleczne serce, nawet podczas bitwy - a może przede wszystkim wtedy - nie może przestać być sercem kochającego oblubieńca i ojca. W przeciwnym razie pozostanie puste i zimne, jak porzucona zbroja.
Święty Józef jako opiekun i obrońca stanowi wzór nie tylko dla mężczyzn, żyjących w małzeństwie i rodzinie, ale także dla kapłanów, żyjących w celibacie. Powołanie kapłańskie można streścić w słowie "ojciec". Ksiądz jest ojcem bo "rodzi" do życia nadprzyrodzonego, do życia z Boga. "Rodzi" przepowiadając, katechizując, odpuszczając grzechy, udzielając chrztu, celebrując Liturgię, szafując Najświętszym Sakramentem. Kapłan ma za zadanie nadać człowiekowi imię Jezus, zrodzić do bycia chrześcijaninem, przekazać życie Boga i pielęgnować jego rozwój.
Z powołania ojcowskiego wypływa żołnierska służba kapłana. Ksiądz jest powołany do walki zdobywczej i obronnej. Jego waleczne serce winno się "zużywać" w walce o pozyskanie dusz dla Boga. Jako żołnierz Jezusa Chrystusa winien chronić życiodajnego depozytu wiary i bronić Kościoła, swojej rodziny. To wymaga poświęcenia i odwagi. Jego mieczem jest słowo Boże, jego zbroją wiara, jego okopem ambona, jego bronią sakrament pokuty i pojednania, jego mocą Najświętszy Sakrament.
Ojcostwo i żołnierstwo kapłana (jak i każdego mężczyzny) odpowiada naturze i powołaniu Kościoła, który od środka jest rodziną Bożą a od zewnątrz przypomina obóz wojskowy. Te dwa wymiary nie wykluczają się, ale uzupełniają i nadają sobie wzajemnie rację bytu. Kościół dlatego "walczy", bo przekazać i obronić życie. Gdyby jednak w swoim działaniu zapomniał o wewnętrznym życiu a zatrzymał się na "walce", zdradził by swoją tożsamość, biegłby na próżno.
Te dwa wymiary Kościoła stanowią przestrzeń dla kapłańskiego "rodzenia" i kapłańskiej "walki". Kościół potrzebuje kapłanów, którzy będą - jak święty Józef - dojrzałymi mężczyznami, czyli opiekuńczymi ojcami i walecznymi żołnierzami.
Ks Piotr Studnicki
Skomentuj artykuł