Myślałam, że dzisiaj nie zdarzy się już nic niezwykłego. Dzisiejszy dzień zapowiadał się całkiem zwyczajnie. A jednak...
Rano poszłam do szkoły, wróciłam, zjadłam obiad, odrobiłam lekcje i poszłam na nabożeństwo majowe. Kiedy czekałam za koleżanką zauważyłam starszego człowieka, widać było, że był bardzo ubogi. I powiem Wam, że w jednej chwili, pod wpływem impulsu uśmiechnęłam się do niego i radośnie powiedziałam "Dzień dobry".
Mężczyzna przystanął spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział: "Wie Pani, że od paru miesięcy nikt nie odezwał się do mnie? Ludzie patrzyli się tylko na mnie ale nikt nie powiedział mi nawet dzień dobry." Stanęłam jak wryta, byłam bardzo wzruszona odpowiedziałam coś, ale nie mogłam odwrócić wzroku od spotkanego mężczyzny. Przez chwilę staliśmy i patrzyliśmy się na siebie. Po krótkiej chwili powiedzieliśmy sobie do widzenia i każde poszło w swoją stronę. Pewnie wszyscy patrzyli na niego z pogardą i mówili do siebie "O patrz, żul idzie".
Nikt nie dostrzegł w nim człowieka. Przecież można być biednym ale mieć bogate wnętrze, być dobrym człowiekiem. Wracając do radosnego "Dzień dobry". Chyba niektórzy ludzie zapomnieli, że Jezus także żył w ubóstwie. Zobaczcie sami ile razy wypowiadamy słowa dzień dobry, czasem z przyzwyczajenia, czasem zupełnie od niechcenia. Dzisiaj wypowiedziałam te słowa i nie sądziłam, że sprawią one komuś tak ogromną radość. Codziennie kilka razy mówię komuś "dzień dobry" i zazwyczaj słyszę smętną odpowiedź. Magia uśmiechu? Cieszę się, że moim zwykłym uśmiechem i słowem sprawiłam komuś tyle radości! Pamiętacie te słowa Jezusa? "Zapewniam was, że pogardzani przez wszystkich poborcy podatkowi i prostytutki prędzej niż wy wejdą do królestwa Bożego (Ewangelia według św. Marka; przypowieść o dwóch synach).
Na koniec chciałabym przytoczyć fragment przypowieści o bogaczu i łazarzu: Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu. Lecz Abraham odrzekł: Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać. Tamten rzekł: Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki. Lecz Abraham odparł: Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają. Nie, ojcze Abrahamie - odrzekł tamten - lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą. Odpowiedział mu: Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą. (Łk 16,19-31)
Mam nadzieję, że ta sytuacja, która wydarzyła się w moim życiu da niektórym z Was do myślenia!
Skomentuj artykuł