Narodzenie Jezusa prostymi słowami

Narodzenie Jezusa prostymi słowami
(fot. unsplash.com)
Logo źródła: Blogi Katarzyna Kuricka

Bóg jest Wszechmogący. Naprawdę nie mógł nic zrobić, żeby nie musieli iść do Betlejem tuż przed porodem? A potem jeszcze nawet nie było bezpiecznego, czystego miejsca. Jak sobie pomyślę, że Bóg mi coś obiecuje, a potem prowadzi mnie w takie miejsce, to naprawdę zaczynam się poważnie zastanawiać, w kogo ja wierzę?

Od jakiegoś czasu szukam w Jezusie Boga i człowieka. I o tym Człowieku chcę dziś napisać. Człowieku z krwi i kości. Bez grzechu, choć ich ciężar niósł. Ale poza tym podlegający takim samym prawom, emocjom, wątpliwościom jak każdy człowiek. Niesamowicie wywraca moje pojmowanie Boga właśnie takie o Nim myślenie. Szukanie kontekstu Jego słów, zwracanie uwagi na okoliczności wydarzeń, próby zasadzenia tamtych czynów na własny grunt. Kiedyś nie wiedziałam w jakiego Boga wierzę. Nadal nie znam Go w pełni i tu na ziemi nie poznam. Jakoś szczególnie się nad tym nie zastanawiałam, w Kogo wierzę. Przyjmowałam główny nurt katechezy kościelnej, który wtłacza Jezusa w sztywne ramy. Takie przynajmniej odnoszę wrażenie. Albo może ja na takich katechetów trafiłam? Wyjmuję Jezusa z tych ramek i staram się Go poznawać w Słowie. Bo On jest żywy. Jego Słowo jest życiem. Nie mieści się w oprawie obrazu, który zawiesiłam na ścianie swojego serca.

Narodzenie Jezusa prostymi słowami

Wczoraj, kiedy było w moim życiu trudniej, patrzyłam na Świętą Rodzinę i na te wszystkie wydarzenia, które miały miejsce. Ostatni miesiąc ciąży. Wędrówka piesza, a w najlepszym przypadku na ośle. Z daleka od lekarzy, a przenosząc to na tamte czasy- brak kobiet, doświadczonych w porodach, które pomogłyby w czasie narodzin. Maryja miała mniej niż piętnaście lat. Tak, to były trochę inne czasy. Ludzie być może szybciej dojrzewali. Choć trudno mi sobie wyobrazić pełną dojrzałość emocjonalno-psychiczno-duchową trzynastolatki. Nawet jeśli Maryja była nad wyraz dojrzałym człowiekiem, to jednak strach i niepewność musiały jej towarzyszyć.

DEON.PL POLECA

Przypominałam sobie swoje własne porody. I kiedy pomyślę, że miałabym w dziewiątym miesiącu ciąży wyjeżdżać do jakiejś zapadłej dziury (bez obrazy dla tych, którzy w takich mieszkają), z daleka od służby medycznej, z daleka od bliskich, którzy mogliby mnie w tym wesprzeć. Był Józef, ale czy taki świeżo upieczony mąż, tym bardziej wtedy, kiedy poród był raczej sprawą kobiet, mógł być merytorycznym wsparciem dla Maryi? Pozostałe zapewne udzielił najlepiej jak umiał. Ale jednak nie wyobrażam sobie być w takiej sytuacji.

Bóg jest Wszechmogący. Naprawdę nie mógł nic zrobić, żeby nie musieli iść do Betlejem, akurat tuż przed porodem? A potem jeszcze nawet nie było bezpiecznego, czystego miejsca. Jak sobie pomyślę, że Bóg mi coś obiecuje, a potem prowadzi mnie w takie miejsce, to naprawdę zaczynam się poważnie zastanawiać, w kogo ja wierzę? W Boga, który w tak podłych warunkach chciał się urodzić? W Boga, który wybiera sobie dziewczynkę z takiego Luboszowa (najmniejsza wieś niesołecka w Polsce) na swoją Mamę? Nazaret brzmi pewnie dla większości z nas tak zwyczajnie. Ot, jakaś miejscowość. Kiedy zaczynam myśleć o takich szczegółach zawartych w Biblii, to naprawdę czasami szczena mi opada, a fundamenty wiary się chwieją. Nie upadną, jeśli są rzeczywiście solidne.

Szopka została mi podana jako piękny religijny obrazek. Stajenka ciepła. Śmieszny osiołek. Sianko mięciutkie. Męczące białe baranki. I gdzieś w tym obrazie zostałam do dorosłości. Tam naprawdę rozgrywał się po ludzku dramat! Choć zapewne wypełniony od Ducha Świętego pochodzącą nadzieją i ufnością, ale jednak koszmar. Maryja i Józef nie byli nadludźmi. Wyczerpanie. Poród w brudnym miejscu. Brak telefonu, przez który można zadzwonić i zapytać doświadczonej mamy co zrobić jak maluch zrobił zieloną kupkę.

I jeszcze Ci pasterze. Ostatnia rzecz, jaką bym chciała po porodzie to witanie nieznajomych gości. I to jeszcze z taką reputacją. A taką w tamtych czasach mieli Ci przemili pastuszkowie, którzy przybyli do Jezusa. Być może nawet czuć było od nich sfermentowany chmiel. Nawet, jeśli byli trzeźwi, to i tak wykracza to poza ramki, w które wkładałam wyobrażone zdjęcie Świętej Rodziny z nowo narodzonym Jezusem.

Pani Jola w krótkiej spódniczce

Takich przykładów w Biblii jest wiele. Nie wiem dlaczego tego wcześniej nie widziałam. Może zabrakło wiedzy, dobrych komentarzy, serca zdolnego przyjąć taką prawdę. Whathever. Wszystko ma swój czas. Dla jasności: nie doznałam oświecenia i nie znam Boga w pełni. Nikt go po tej stronie życia tak nie pozna. Każdemu z nas pokazuje jakiś skrawek Siebie. Najwięcej Świętym, którzy wpadali w ekstazy, choć i oni Boga nie doświadczyli do końca tu na ziemi. Tak czy siak, im bardziej szukam w Biblii Jezusa, tym bardziej widzę jak bardzo Go nie znam. Zwykle nie dołuje mnie to, ale zachęca, by Go szukać dalej w Słowach Pisma Świętego.

Zgubiona owca. Wzruszający obraz tego, jak mój Pan mnie szuka, kiedy pobłądzę, nagrzeszę. Taka interpretacja jest pewnie właściwa, ale myślę sobie, że to zewnętrzna warstwa. Pewnie do końca życia wszystkich nie odkryję. Wiesz, że ówczesny pasterz owszem szukał zgubionej owcy, ale tylko po to, by ją… zabić? Po to, żeby przypadkiem po powrocie do stada nie pociągnęła innych owiec, pokazując drogę ucieczki. Bo skoro raz to zrobiła… Idąc dalej wyobraziłam sobie Jezusa, który sprowadza z poprawczaka chłopaka i umieszcza go do klasy z… moim synem, a on zaczyna się z nim przyjaźnić. Bóg wybucha radością zamiast być sceptycznym. Czy ja naprawdę w takiego Boga wierzę?

Maria Magdalena. Cudzołożnica. Niby zdaję sobie z tego sprawę, że Jezus zadziałał wbrew myśleniu faryzeuszy, że odważnie uratował ją od ukamienowania. I nie jest mi trudno przyjąć takiego Boga. Nawet miłe to, kiedy zasłania mnie Sobą przed karą za moje grzechy. Ba, wziął ją zbawiając mnie. I pewnie jest to prawda o Nim. Nie pewnie. Na pewno. On tak robi! Ale niesamowite w Słowie Bożym jest to, ile ono ma warstw, jak cebula- jak to mawiał pewien osioł czy zielony stwór (już nie pamiętam). Pewne jest, że człowiek tego nie wymyślił. Wyobrażam sobie tą Marię Magdalenę jako Jolę (imię przypadkowe) stojącą na skraju lasu w krótkiej spódniczce, która w święta uciekła od męża, by szukać miłości (a przynajmniej tak jej się wydawało), a Pan Jezus zabiera ją do auta i odjeżdża patrząc w oczy policjantom. A potem jeszcze Jezus tą przypadkowo przeze mnie wybraną Jolę odwiedza, przytula, pojawia się z nią w towarzystwie. Urosło pewnie na ich temat wiele plotek, które do dnia dzisiejszego nie ucichły. Znowu zastanawiam się, w jakiego Boga ja wierzę?

Zacheusz. Człowiek z jednym z najgorszych CV na świecie. Człowiek kradnący. On urzędnik. A ja myślę o lekarzu przyjmującym łapówki. Jest ciekawy współczesnego katolickiego „celebryty”. Podobno uzdrowienia się dzieją w Jego towarzystwie. Idzie z ciekawości na spotkanie połączone z modlitwą o uzdrowienie. I Pan Jezus właśnie jego pyta czy może przyjść do niego na obiad. Nie mnie, osobę ze wspólnoty, która organizuje takie spotkanie. Pyta Pana Romana (znowu imię wybrane przypadkowo), który wczoraj sugerował łapówkę, by przyjąć do szpitala moją chorą babcię. Czy Bóg, w którego wierzę to Jezus?

W Kogo wierzę?

Ile we mnie narosło faryzeusza w patrzeniu na Jezusa? Oni byli elitą wierzących, która nakładała ciężary nie do uniesienia i była zamknięta w prawie, a ja przecież rozumiem, że Jezus przyszedł uleczyć chorych, rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać (Iz 58, 6). Czy na pewno?

Jaki jest Bóg, w którego wierzę? W jakiego Boga wierzę?

Czy na pewno rozumiem? Czy zdaję sobie sprawę, że tym, co tak naprawdę może zmienić, nawrócić drugiego człowieka jest Miłość? Czy wiem, kto narodził się w Betlejem? Czy jestem w stanie przyjąć prawdę, że zrobił to z Miłości do mnie i ze względu na mnie?

P.S. Jakoś tak podskórnie obawiam się puszczać ten wpis. Nie chcę, by był powodem sporu, ale raczej przyczyną refleksji nad tym, w Kogo wierzę i co mówi do mnie o Bogu Biblia. I oby tak było!

Tekst pochodzi z bloga bam-boo.blog.deon.pl. Chcesz zostać naszym blogerem? Dołącz do blogosfery DEON.pl!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Są takie momenty, kiedy brakuje nam tchu.
Są takie chwile, kiedy nie mamy już na nic sił.
Są takie dni, kiedy trudno nam dostrzec nadzieję.

Nadziejnik, który trzymasz w swoich rękach, jest właśnie...

Skomentuj artykuł

Narodzenie Jezusa prostymi słowami
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.