Postanowienia noworoczne? Ja do nich nie pasuję
Nie planuję kolejnego roku, uczę się być tu i teraz. Bilans tego, co się wokół mnie dzieje staram się robić codziennie. Wtedy naprawdę widać więcej.
Media społecznościowe zaczęły zasypywać nas pytaniami o Sylwestra, podsumowania mijającego roku i postanowienia noworoczne. Zatrzymałam się, pytając siebie samą co wywołują we mnie nieustannie wyświetlające się wiadomości tego typu.
Poczułam jedno – ja do nich nie pasuję.
Nie jestem dobra w robieniu długofalowych postanowień. Zasadniczo różnię się od mojego męża tym, że on wszystko planuje, przewiduje, a ja… żyję tu i teraz. Rozkminiam na bieżąco, gdy tylko czuję, że wypadam z zakrętu. Nie planuję w przód, staram się nie zamartwiać. Żyjąc, uczę się żyć.
Gdy patrzę na to, co serwują mi media, zatrzymuję się i włączam przycisk "off". Jest wiele rzeczy, za które jestem wdzięczna. Są też takie, które są moim wielkim pragnieniem. Jeśli masz ochotę, zapraszam w podróż. Może zainspiruje cię do podobnych odkryć?
Jestem wdzięczna za:
Rozwój relacji
Spotkania dla kobiet w Gdyni* pokazały mi, jak bardzo potrzebuję towarzystwa innych. Na drodze wiary, codzienności, zwyczajności. Nowo poznane osoby w szkole i przedszkolu moich dzieci i niezliczona liczba rozmów na różnym, również bardzo głębokim poziomie. Ludzie, których poznałam dzięki działalności w internecie. Tak, to największe dobro jakiego doświadczyłam w 2019 roku – jest nim drugi człowiek.
Nowe spojrzenie na wiele spraw, w tym także na konstruktywną krytykę
Hejt to hejt – nie raz czytałam o sobie, że jestem głupią małolatą nieznającą się na życiu. Jest coś, co jednak bardzo mnie cieszy. Kilka bardzo cennych wiadomości od osób, które się ze mną nie zgadzały albo poczuły się urażone tym, co i jak napisałam. Często były to osoby, które nie znają mnie osobiście, choć najbardziej w minionych miesiącach dotknął mnie mail od pewnego księdza. Walnął mi w twarz czymś, z czym długi czas sama sobie nie radziłam, czego nie potrafiłam nazwać i dobrze rozeznać. Nazwał wprost rzeczywistość, której wolałam nie widzieć. Bolało, ale jakże mi pomogło! Jeśli ksiądz to czyta – dziękuję raz jeszcze za szczerość do bólu. Naprawdę to cenię!
Rekolekcje ignacjańskie w maju 2019
Kto był, ten wie. Kto nie był, niech żałuje.
Osiem dni ciszy, medytacje, Bóg i ja. Choć I Tydzień krąży wokół tematu grzechu, odkrywałam w sobie morze niezaleczonych ran. Niektóre goją się nadal. Zobaczyłam tam ponownie Boga, który kocha mnie bezwarunkowo taką, jaką jestem. Nadał mi nowe imię, pokazał jak walczył o mnie od zawsze. Dał ramiona towarzysza duchowego, gdy miałam chęć uciec. Pokazał mi jak bardzo o mnie walczy. Nie potrzebuję więcej.
Działalność blogerską, możliwość publikowania dla Deon.pl, „Listu do Pani”, „Tak Rodzinie” i dla Internetowego Domu Rekolekcyjnego
To dzięki temu poznałam lepiej nie tylko siebie, ale i masę wspaniałych ludzi. Mogłam się rozwijać, dotykać nowych tematów i przestrzeni. Zobaczyć świat oczami innych i przeczytać masę wartościowych książek. Więcej się modlić, pisząc rozważania do modlitwy dla innych (to była największa adwentowa motywacja ostatnich lat!).
Nadziejnik – kalendarz DEON 2020
Napisanie rozważania na początek Wielkiego Postu nie było łatwe. Wywołało we mnie fontannę łez. To było moje katharsis. Cieszę się, że powstał taki kalendarz, który nie tylko jest zwykłym terminarzem, ale miejscem, które może pobudzać serce do bycia magis.
Chciałabym nie tylko w Nowym Roku, ale już dziś
Nauczyć się godzić pragnienia z możliwościami
Czasem zaciera mi się optyka patrzenia. Zachcianka wydaje się być pragnieniem albo pilną potrzebą. Przywiązanie do swojego patrzenia zasłania rzeczywistość i realne możliwości. Uczę się wolności. Patrzę na ludzi wokół siebie, dziękując, że ich mam i że uczą mnie żyć jeszcze lepiej, pokazują, że można inaczej.
Szczególnie wdzięczna jestem za moje dzieci i za to, że uczą mnie zupełnie innego patrzenia na to, co wokół*.
Zmieniać świat, zaczynając od siebie
To co mogę dać światu, to mój czas, zainteresowanie, dzielenie się sobą. Widzę, jak inni potrzebują tego, by czuć się zauważeni, potrzebni, wysłuchani. Tak chcę zmieniać świat. Nie od jutra, ani w 2020 roku. Już dziś.
Dopuszczać częściej do głosu swoje potrzeby i uczucia
Nazywanie uczuć jest dla mnie sporym wyzwaniem. Wiele lat żyłam w przekonaniu, że muszę sobie dać radę SAMA. Uczucia spychałam głęboko byle by nie przeszkadzały w osiągnięciu celu bądź wymagań innych. Dziś pozwalam im czasem wyjść z ukrycia. Uczę się uważności, ciszy, zapachu porannego powietrza.
Być bliżej świętości
Wczoraj, w Święto Świętej Rodziny słyszałam na Mszy dla dzieci krótkie, ale rozbrajające kazanie. Co wzięłam z niego dla siebie?
Mam dążyć do świętości (to czym jest świętość w praktyce też padło), a gdy mi nie wychodzi, wołać do Boga. Proste? Z pozoru tak. W codzienności wychodzą jednak pagórki i góry, które zdecydowanie zasłaniają zdrową optykę patrzenia.
Nie przestawać kochać i marzyć
Wrócę do tematu wspomnianej Mszy. Mój syn dostał obrazek Świętej Rodziny, którym bardzo się ucieszył. Ja wzięłam ze stolika Biuletyn parafialny. Jaś zapytał:
– Mama, a co to za gazetka?
– Biuletyn parafialny, takie informacje z naszego kościoła.
– A kto to pisze?
– Ksiądz Michał, zobacz jest jego imię tutaj (wskazałam palcem, bo to dziecko musi mieć twarde dowody na to, co słyszy).
– A twoje teksty też tam są?
– Nie, nie ma – odpowiedziałam zaskoczona.
– A czemu nie ma? Przecież słyszę, jak rodzice w szkole ci mówią, że twoje teksty są piękne i pokazują im Pana Boga.
Szach mat, prawda? Kto z nas potrafi docenić samych siebie bardziej niż ci, którzy nas kochają?
Nie planuję kolejnego roku, uczę się być tu i teraz. Bilans tego, co się wokół mnie dzieje staram się robić codziennie. Wtedy naprawdę widać więcej. Co miesiąc (albo niewiele ponad) wracam do konfesjonału by oczyścić to, co ciągle niedomaga. I z dnia na dzień staram się być dla innych. Chciałabym żyć tak, by moją dewizą było Ad maiorem Dei gloriam – każdego dnia na nowo.
Przypisy:
Każdy szanujący się publicysta używa czasem przypisów, prawda? To opcja dla cierpliwych, zapraszam!
1. Spotkania dla kobiet w Gdyni i moje rekolekcje ignacjańskie łączą mury tego domu. To miejsce gdzie sacrum styka się z profanum. Nigdzie nie czuję się tak zaopiekowana i bezpieczna (poza moim domem), jak tam.
2. Dlaczego tak mocno dziękuję za moje dzieci? Też dlatego, że zadają trudne pytania i uczą mnie wiary. Kilka dni temu byliśmy na Mszy w innym kościele niż zwykle. Trzyletni syn widział jak kapłan po rozdaniu Komunii chowa kielich do tabernakulum. Pełen zniesmaczenia zapytał:
– Czemu wujek Piotr schował Pana Jezusa do tego kółka?
– To kółko to taki domek.
– Nie, domek jest w zamku, w Redzie, tu jest kółko!
W Redzie, w naszym parafialnym kościele (neogotyk, więc wygląda jak zamek) tabernakulum rzeczywiście ma kształt domku, nie koła. Piotruś przeżywał, że wujek zamknął Pana Jezusa i stwierdził, że następnym razem mu na to nie pozwoli. Wujek został uprzedzony, że następnym razem pewna mała istota może go osaczyć, niech wie!
A ja po raz kolejny zobaczyłam świat i wiarę oczami dziecka…
3. Kazania dla dzieci na poziomie, który mnie zachwyca, a mojego syna ubogaca są w tym oto kościele. Kto będzie na Kaszubach, niech wpada!
4. Internetowy Dom Rekolekcyjny działa nieustannie. Kto pragnie modlitwy Słowem Bożym, niech zagląda!
Skomentuj artykuł