Jan Paweł II błogosławionym
Papież Jan Paweł II zostanie ogłoszony błogosławionym już 1 maja tego roku, w pierwszą niedzielę po Wielkanocy – niedzielę Miłosierdzia Bożego. – Cieszył się ogromną opinią świętości za życia, kiedy umierał i po śmierci – ogłosił Watykan.
W dniach, które nastąpiły po uznaniu cudu i ogłoszeniu daty beatyfikacji, miałam okazję rozmawiać z wieloma osobami, które doskonale znały Jana Pawła II. Wszyscy jak refren powtarzali jedno: Cokolwiek robił, zaczynał od modlitwy. „Przypomniałem sobie pierwszą prywatną Mszę św., w której dane mi było uczestniczyć w papieskiej kaplicy w Watykanie. Kiedy w gronie kilku osób weszliśmy do środka, Jan Paweł II, zatopiony w modlitwie, klęczał przed tabernakulum. Dopiero po liturgii rozmawiał z przybyłymi gośćmi. Na kolejnej Mszy dostrzegłem na papieskim klęczniku plik karteczek z różnymi intencjami nadsyłanymi z najodleglejszych zakątków świata. Zapytał mnie: czy to już wszystko? Ja zrobiłem rachunek sumienia i stwierdziłem, że jak najdokładniej przedstawiłem przebieg planowanego spotkania. Papież popatrzył na mnie i spytał: a kiedy czas na modlitwę? No fakt, zapomniałem”. To relacja kard. Józefa Tomko, emerytowanego prefekta Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów, który kardynała Karola Wojtyłę poznał w 1969 roku.
Słowacki kardynał wspomina, że Papież zawsze modlił się za ludzi, z którymi miał się spotkać, niezależnie od tego, czy były to koronowane głowy, prezydenci i politycy czy prości ludzie przychodzący chociażby na papieską liturgię czy spotykani w czasie środowej audiencji.
Jan Paweł II, kiedy chciał się pomodlić, potrafił dosłownie zniknąć z oczu swojej ochronie. Zresztą tak bywało zanim został papieżem. Ojciec Andrzej Koprowski SJ wspomina czasy, kiedy w latach 70. był duszpasterzem akademickim w Lublinie: „Na inaugurację roku akademickiego na KUL przyjechał kardynał krakowski. Msza św. w kościele akademickim, potem oficjalne uroczystości, obiad i kardynał odjeżdża. Ówczesny rektor o. Krąpiec OP odprowadzał gościa do samochodu, ale gdzieś się na moment zagadał. Po chwili był już przy samochodzie, ale okazało się, że nie ma kardynała. Dziesiątki sekund wydają się wiekiem, poszukiwania bez rezultatu. Rektor, który lubił mieć sytuację pod kontrolą, podenerwowany zwraca się do mnie: Gdzie jest Wojtyła? Kardynał zginął! Z miną niewiniątka napomknąłem, że pewnie jest w kościele. Podbiegliśmy. Kardynał klęczał, odprawiając drogę krzyżową”.
Na początku pontyfikatu powiedział „Nie lękajcie się” i sam nigdy niczego się nie bał. Niezależnie od sytuacji był świadkiem Boga. Siłą jego posługi była modlitwa. „Nieraz leżał krzyżem na podłodze kaplicy i rozmawiał z Chrystusem” – wspomina Arturo Mari, który jako osobisty fotograf przez cały pontyfikat nie odstępował papieża na krok. „Szczególnie, kiedy miał do rozwiązania trudne sprawy, mówił do Boga na głos. Modlił się po polsku. Z tych paru słów, których się nauczyłem, mogłem zrozumieć, jak błagał: pomóż mi Boże, przymnóż mi sił, wzmocnij moją wiarę. On! prosił o pomoc – opowiada Marii. – Wszystko, co robił, najpierw dokonywało się w jego kaplicy. W czasie pielgrzymek potrafił na modlitwę wstawać o piątej rano czy trwać na niej do późna w nocy”.
Postulator w procesie beatyfikacyjnym ks. Sławomir Oder mówi, że modlitwa Jana Pawła II była często mistyczna. „Kapłaństwo Jana Pawła II jest tak pięknym, w pełni zrealizowanym, ponieważ jest to człowiek Boży, który jest sługą ludzi, aby i oni mogli spotkać Boga – podkreśla ks. Oder. – A więc kapłaństwo głęboko przeżywane, często mistyczne, a z drugiej strony tak bliskie drugiego człowieka, że dotknęło nie tylko tych, którzy wierzą w Chrystusa, ale również i tych, którzy nigdy nie mieli okazji go poznać”. I to jest właśnie ta wyrzeźbiona w czasie modlitwy tajemnica świętości Jana Pawła II. Przez wszystkie lata pontyfikatu nie przywiązywał do siebie, ale do Chrystusa i Kościoła. W najtrudniejszych dla siebie chwilach nigdy nie prosił o zdrowie dla siebie. Jan Paweł II modlił się, by do końca wypełnić wolę Bożą.
Byłam chora i nagle wyzdrowiałam.
„Wciąż zadaję sobie pytanie, dlaczego to ja zostałam wybrana?” – mówi siostra Marie Simon Pierre, której niewytłumaczalne z medycznego punktu widzenia uzdrowienie z choroby Parkinsona uznano za cud potrzebny do beatyfikacji Jana Pawła II. Francuska zakonnica zauważa, że odpowiedź na pytanie „dlaczego?” pozostanie tajemnicą. „Bez wątpienia są inne osoby, inne dzieci bardziej chore wokół mnie” – mówi, podkreślając, że jej najbliżsi od początku byli przekonani, iż została cudownie uzdrowiona.
Należąca do Zgromadzenia Małych Sióstr Macierzyństwa Katolickiego zakonnica chorowała na Parkinsona, chorobę, która ostatecznie doprowadziła do śmierci Jana Pawła II. Pracując od lat w klinice położniczej, była zaangażowana w ochronę życia, problem tak drogi Ojcu Świętemu. – Czuję się tak, jakbym narodziła się na nowo – wyznaje siostra Marie Simon Pierre. Metalowe okulary, a za nimi roześmiane oczy. Aż trudno uwierzyć, że kilka lat temu jej twarz wykrzywiał grymas, który wielu ludzi brało za nienaturalny uśmiech. Swą chorobę dzieliła z Janem Pawłem II. Od niego czerpała siłę i nadzieję. Jednocześnie patrzenie na cierpiącego Papieża sprawiało jej ból. – Ukazywało mi, jaka będę za kilka lat. Nie było mi łatwo, bo jestem przecież młoda – wyznaje. Śmierć Jana Pawła II przyjęła jako stratę przyjaciela, który ją rozumiał i dawał jej siły. – Zawalił mi się świat. Czułam coraz większą pustkę, ale jednocześnie miałam pewność, iż był On nieustannie obecny – mówi. Po śmierci Papieża stan zakonnicy zaczął się gwałtownie pogarszać. Kiedy nie była już w stanie utrzymać się na nogach, poprosiła przełożoną, by zwolniła ją z pełnionych obowiązków. Ona nalegała, by jeszcze się nie poddawała. Dodała: „Jan Paweł II jeszcze nie powiedział ostatniego słowa”.
13 maja Benedykt XVI otworzył proces beatyfikacyjny Jana Pawła II. Dzień później jej siostry ze wszystkich wspólnot we Francji i w Afryce modliły się za jego wstawiennictwem o uzdrowienie. – Modlitwy trwały bez przerwy aż do chwili, kiedy stwierdzono, że jestem zdrowa – opowiada s. Marie Simon Pierre. Niewytłumaczalne z naukowego punktu widzenia natychmiastowe ustąpienie wszystkich objawów choroby Parkinsona nastąpiło dokładnie dwa miesiące po śmierci Papieża. Neurolog leczący od 4 lat siostrę Marie Simon Pierre nie mógł ukryć swego zdziwienia. Zdeklarowany agnostyk stwierdził, że znalazł się w obliczu „czegoś”, czego posiadana przez niego wiedza nie jest w stanie wytłumaczyć. Ustąpienie choroby było natychmiastowe i trwałe. Obecnie po latach badań i szczegółowych konsultacji medycznych Kościół swym autorytetem potwierdził, że francuska zakonnica została cudownie uzdrowiona za wstawiennictwem Jana Pawła II. To zakończyło jego proces beatyfikacyjny.
Grób w kaplicy św. Sebastiana
Grób Jana Pawła II zostanie przeniesiony z Grot Watykańskich do bazyliki. Trumna nie zostanie otwarta. Oznacza to, że nie będą teraz pobierane relikwie, a zabalsamowane ciało bł. Jana Pawła II nie zostanie wystawione na widok publiczny.
Przenosiny ciała podyktowane są tradycją oraz względami praktycznymi, należy się bowiem spodziewać, że miejsce spoczynku bł. Jana Pawła II stanie się celem pielgrzymek na ogromną skalę. Trumna zostanie umieszczona pod ołtarzem w kaplicy św. Sebastiana. Znajdujące się tam obecnie szczątki bł. papieża Innocentego XI zostaną przeniesione do leżącej w głębi bazyliki kaplicy Przemienia Pańskiego. O tej zamianie przesądził fakt, że kaplica św. Sebastiana znajduje się tuż przy wejściu do bazyliki, co ułatwi dostęp pielgrzymów. Jednocześnie leży w prestiżowym miejscu między słynną Pietą Michała Anioła a kaplicą Najświętszego Sakramentu. Trumna zostanie umieszczona za prostą marmurową płytą z łacińskim napisem: Beatus Ioannes Paulus II.
Skomentuj artykuł