Niespokojne są nasze czasy
W tej chwili z niepewnością patrzymy w przyszłość. I próbujemy ocenić efekty naszych ostatnich wyborów. Bo choć sądzę, że Polacy z prawdziwą nadzieją wciąż czekają na mądre i sprawiedliwe rządy, to jednak demokracja płata im kolejne figle.
Po tym, jak ogłoszono triumfalnie koniec historii, historia postanowiła dowieść, że nic bardziej błędnego. I nabrała rozpędu.
Każdy dzień przynosi nam ciekawe, straszne lub zadziwiające wiadomości.
Wyjątkowo gorąco jest w Afryce. Płyną stamtąd nie tylko informacje o niechlubnym końcu dyktatora Kaddafiego, ale także o kolejnych, krwawych prześladowaniach chrześcijan. Baskijscy separatyści po kilkudziesięciu latach ogłosili koniec zbrojnych działań ETA. Europejscy politycy zachodzą w głowę, jak uniknąć krachu finansowego. W czasie rzeczywistym, tu i teraz, wszystko to wydaje się bardzo ważne. Jednak w podręcznikach historii być może zostanie tym zdarzeniom poświęcona jedna linijka. Lub dwa słowa. Większość z tych zdarzeń przykryje jednak kurz zapomnienia.
To dobra perspektywa do oceniania bieżących zdarzeń politycznych także w Polsce. Nie mam wątpliwości, że lata ostatniej kadencji Sejmu zostaną w wykładzie historii pominięte, a rząd z tego okresu będzie wymieniany tylko w kontekście katastrofy smoleńskiej. Jedynego naprawdę historycznie doniosłego wydarzenia z ubiegłych czterech lat.
W tej chwili z niepewnością patrzymy w przyszłość. I próbujemy ocenić efekty naszych ostatnich wyborów. Bo choć sądzę, że Polacy z prawdziwą nadzieją wciąż czekają na mądre i sprawiedliwe rządy, to jednak demokracja płata im kolejne figle. Dziwiąc się obecności niektórych postaci w nowym parlamencie, nie możemy zapominać, że nie pierwszy raz demos dokonuje wyborów - dyplomatycznie mówiąc - egzotycznych. Wiele może być tego przyczyn. Medialna rozpoznawalność kandydatów. Ogólna frustracja związana z ciągle niedoskonałym ułożeniem przestrzeni publicznej - i związana z nowym tworem politycznym nadzieja na zmiany. Zwykła (a arcyszkodliwa) interesowność. Także, niestety, całkowity brak rozeznania, o czym świadczy głosowanie na osoby kompletnie nieznane - choć mające znane nazwiska...
Pozostaje nam zachować (umiarkowany) spokój. Trzeba jednak także być czujnym i patrzeć władzy na ręce. Bo wybory to nie jest "święto demokracji", ale mechanizm wyłaniania władz. Mechanizm bardzo niedoskonały. A historia przypomina, że wyniósł on do władzy niejednego krwawego dyktatora.
Skomentuj artykuł