Przestają wychowywać…

Logo źródła: Wychowawca Jadwiga Mazur / "Wychowawca" 12/2009

Coraz wyraźniej wyłania się obraz współczesnej rodziny, w której osłabieniu uległy normy moralne, a wartości zostały wypaczone. Rodzicom w pogoni za pieniądzem, luksusem lub sukcesem ciężko jest znaleźć czas dla własnych dzieci. Ciężarem wychowania obarczają szkołę. Oni sami przestają wychowywać.

Rośnie liczba dzieci i młodzieży pozbawionych poczucia bezpieczeństwa. Brak zainteresowania ich sprawami w domu rodzinnym rekompensują sobie wśród rówieśników. Spotykając podobnych sobie, doznają akceptacji i zrozumienia. Znajdują wzorce postępowania, które często nie promują właściwych postaw i zachowań. W szkołach przybywa dzieci przejawiających zachowania agresywne i aspołeczne, znerwicowanych i sfrustrowanych. Rodzą się zaburzenia typu: chwiejność uczuć, skłonność do łez, do gniewu, do nerwic. Wypaczenie rozwoju osobowości w wyniku stałego niezaspokojenia potrzeb może przejawiać się również w formie nieprzystosowania społecznego.

Rozwijający się młody człowiek potrzebuje stałego i bliskiego kontaktu z obojgiem rodziców. Ważny jest nie tylko spędzony wspólnie czas, lecz również jego jakość, czyli emocjonalny stosunek rodziców do dziecka, określany przez psychologów jako postawa rodzicielska.

Rodzice zaniedbują dziecko. Nie poświęcają mu uwagi ani czasu. Dziecko doznaje bolesnego i niezrozumiałego braku więzi i osamotnienia. Czuje się odrzucone i nieakceptowane. Wyczuwa niechęć, nawet wrogie nastawienie. Niezaspokojenie potrzeby miłości, przynależności i bezpieczeństwa powoduje przeżycia lękowe, zaburzenia funkcjonowania układu nerwowego. Konsekwencją jest nieprawidłowy rozwój emocjonalny dziecka. Dziecko zaczyna mieć problemy z nawiązywaniem kontaktów z innymi. Niezaspokojona potrzeba uznania prowadzi do niskiej samooceny, czyli do niewiary we własne siły.

W swojej pracy nauczycielskiej zetknęłam się z dziećmi „odrzuconymi” z powodu defektów w wyglądzie zewnętrznym, np. otyłości lub tylko niewielkiego upośledzenia fizycznego. Przejawiały zagubienie, strach, trzymały się na uboczu grupy.

Rodzice wciąż krytykują i wyrażają negatywne oceny. Żądają całkowitego posłuszeństwa. Nie wysłuchują racji dziecka i nie liczą się z jego zdaniem. Dziecko musi się podporządkować oczekiwaniom, w przeciwnym razie jest surowo karane i nieakceptowane. W efekcie dziecko wciąż się obawia, czy sprosta wymaganiom, a te są z reguły zawyżone. Z trudem znosi najmniejsze potknięcia i nie radzi sobie z błahymi nawet niepowodzeniami. Czuje się odrzucone i niekochane. W rezultacie zaczyna np. kłamać.

Jedna z moich uczennic była karana biciem przez matkę, gdy krzywo napisała literki. Mimo iż pismo dziewczynki zawsze zasługiwało na wyróżnienie, matka dopatrywała się niestaranności dziecka. Próbowała również narzucić mi swój system oceniania, twierdziła, że zawyżam jej córce oceny. Monika ze strachem brała długopis do ręki i z obawą wracała do domu.

Rodzice chronią dziecko, co prowadzi do braku samodzielności. Nie ma ono własnego zdania. Jest niedojrzałe społecznie, uzależnione i podporządkowanie emocjonalnie rodzicom. Efektem jest bierność i apatia.

Wyręczanie, przejmowanie obowiązków i odpowiedzialności za dziecko często prowadzi do niezaradności i nieumiejętności samodzielnego rozwiązywania problemów. Rodzice sznurujący buty swoim dziesięcioletnim pociechom to częsty obrazek z życia szkoły. Chłopiec nie zadaje sobie trudu zapisania lub zapamiętania, co należy przynieść na jutrzejszy dzień. Wie, że mama się dowie i wszystko przygotuje. Rodzice odrabiający zadania domowe za dzieci również nie należą do rzadkości. Bywa, że piszą w dziecięcych zeszytach, wykonują prace plastyczne itd. Rośnie nieporadny człowiek.

Dziecko doznaje bezwarunkowej miłości i akceptacji. Spędza czas z rodzicami na wspólnych zabawach, pieszczotach. Matka i ojciec wskazują mu kierunki działań. Uczą wiary we własne siły oraz rozróżniania dobra od zła. Są jego „drogowskazem”. Dziecko czuje zainteresowanie własnymi sprawami. Jest wysłuchiwane i rozumiane. Taki kontakt, który jest oparty na zaufaniu, daje poczucie bezpieczeństwa. Dziecko doznaje w nim zaspokojenia podstawowych potrzeb emocjonalnych: poszanowania godności, przynależności, zachęty i wsparcia, osiągnięć, bycia ważnym, docenianym, potrzeby stymulacji, wrażeń i ekspresji. Staje się otwarte i skłonne do współdziałania. Wzrasta szczęśliwie, wspierane we własnym rozwoju. Swym szczęściem i miłością będzie z pewnością emanowało na zewnątrz przez całe późniejsze życie.

Dom jest najważniejszym elementem w procesie zaspokojenia potrzeb emocjonalnych dziecka. Odpowiedni tryb życia, obyczaje, rytuały, rozmowy, rozrywki, ciepły klimat domu, w którym chce się być i do którego chce się wracać stymulują prawidłowy rozwój młodego człowieka. Dają szanse na osiągnięcie przez niego celów i dążeń. Rzutują na sposób postrzegania świata. Dziecko należy akceptować takim, jakim jest – w pełni i niezależnie od jego cech fizycznych i psychicznych, zalet czy wad. Bez zapewnienia dziecku fizycznej bliskości, opieki, okazywania czułości, budzenia poczucia bezpieczeństwa i miłości nie można mówić o właściwym ukształtowaniu się jego sfery emocjonalnej i moralnej.

Na rodzicach ciąży odpowiedzialność za wychowanie dzieci. Zadaniem nauczycieli i pedagogów jest skłonić ich do refleksji nad postawą rodzicielską. W codziennym pośpiechu, w pogoni za awansem może znajdą czas dla tęskniącego za ich obecnością dziecka? Może pobłażliwie wybaczą potknięcia, przytulą i mile spędzą czas na rozmowie? Może przeczytają bajkę? Dla wielu dzieci byłoby to spełnieniem marzeń.

Jadwiga Mazur – nauczyciel nauczania zintegrowanego w Szkole Podstawowej nr 4 w Tarnobrzegu

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Przestają wychowywać…
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.