Ważne miejsce na mapie wspólnoty
To, co w udaje się w parafiach Europy zachodniej nie zawsze jest do zrealizowania u nas. Przykładem może być choćby kawiarenka parafialna, prowadzona każdej niedzieli po Mszach świętych przez przedstawicieli różnych grup duszpasterskich. Potrzeba nieraz wiele wysiłku i przekonywania ludzi, by zechcieli poświęcić choć chwilę po wspólnej modlitwie w kościele na spotkanie o charakterze bardziej towarzyskim ale przecież budującym wspólnotę. Pamiętam z doświadczeń mojej pracy duszpasterskiej w Wiedniu, że było to miejsce, gdzie wielokrotnie rozmawiałem z parafianami także na temat wygłoszonej homilii czy wspólnie przygotowanej i przeżytej Eucharystii.
Kilka lat temu przebywający w Polsce znany austriacki pastoralista ks. prof. Paul M. Zulehner, odwiedzał w towarzystwie swojego dawnego studenta, wówczas rektora jednego z polskich seminariów duchownych, parafie budujące nowe kościoły. Z dużym zainteresowaniem wkraczał na teren budowy i oglądał wznoszące się mury świątyń oraz plebanii, podziwiając zapał i entuzjazm proboszczów i parafian. Kiedy po kilku dniach spotkaliśmy się w szerszym gronie, nasz mistrz dzielił się swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi tego, co przeżył i zobaczył w Polsce. Wśród wielu ciekawych obserwacji, jedna zwróciła moją szczególną uwagę. Profesor zauważył, że wśród parafii budujących kościoły, które dane mu było odwiedzić, dostrzegł pewną tendencję: wszędzie wznoszono świątynię i dom dla proboszcza czy zespołu kapłanów. Nigdzie nie widział dużej sali parafialnej, którą budowano czy zaprojektowano. Zapytał nas wówczas: czy wasi parafianie i duszpasterze nie potrzebują miejsca, gdzie mogliby się spotkać w dużej grupie poza świątynią?
Wywiązała się wtedy bardzo ciekawa rozmowa na temat naszego polskiego duszpasterstwa. Doszliśmy do wniosku, że to nie tylko sprawa możliwości finansowych parafii, które mozolnie wznoszą świątynie, ale to przede wszystkim sprawa wizji Kościoła, którą mamy w głowach i w sercach, i którą realizujemy. Przypomniałem sobie wówczas parafie w Austrii i w Niemczech, w których pracowałem, czy które odwiedzałem. Trudno było mi znaleźć w pamięci parafię, która nie miałaby dużej sali parafialnej z zapleczem kuchennym.
Po co parafii duża sala?
Takie pytanie zadałem proboszczowi jednej z największych parafii na terenie archidiecezji poznańskiej (17 000 mieszkańców). Znajduje się ona w kilkudziesięciotysięcznym mieście w Wielkopolsce. Posiada duży dwukondygnacyjny kościół zbudowany na przełomie siedemdziesiątych i osiemdziesiątych lat, czyli w rzeczywistości dwie świątynie pod jednym dachem. Kiedy ów proboszcz obejmował swój urząd, wspólnota nie posiadała dużej sali. Obok kościoła stał dom parafialny z mieszkaniami dla duszpasterzy i mniejszymi salami. Także w dolnej kondygnacji kościoła znajdowały się salki katechetyczne. By prowadzić w tamtych czasach katechezę w tak dużej parafii, potrzebnych było sporo sal, podobnie, jak w dużej szkole. Obecnie parafia posiada chyba najpiękniejszą salę parafialną na terenie archidiecezji, ze sceną oraz zapleczem kuchennym i kawiarenką.
Mój rozmówca popatrzył na mnie trochę zdziwiony postawionym pytaniem, ponieważ, jak powiada, wszystkie duże spotkania, które nie są wydarzeniami liturgicznymi odbywają się w sali parafialnej. To spotkania rodziców katechizowanych dzieci, rodziców dzieci przygotowujących się do I Komunii św., młodzieży przygotowującej się do bierzmowania, dzieci z parafialnego przedszkola, spotkania seniorów, duszpasterstwa nauczycieli całego miasta oraz różnych innych grup duszpasterskich. W sali odbywają się przedstawienia teatralne, koncerty, bale i wiele innych aktywności parafialnych. Od niedawna wspólnota organizuje także spotkania urodzinowe dla małych dzieci, proponując ciekawą oprawę takiej uroczystości. Bardzo atrakcyjnie prowadzona „impreza” ma charakter także ewangelizacyjny w stosunku do dzieci i ich rodziców. Przy okazji odbywającego się w Poznaniu 32 Europejskiego Spotkania Młodych – Taizé, parafia mojego rozmówcy należała do niewielu, które mogły zorganizować noworoczne Święto Narodów w swoich murach. Zdecydowana większość parafii szukała dużego pomieszczenia w szkołach czy innych instytucjach.
Duszpasterstwo wspomnianej parafii odbiega znacznie od stylu prezentowanego w przeciętnej polskiej wspólnocie. Wszystkie trzy podstawowe funkcje Kościoła: martyria, liturgia i diakonia są tu bardzo żywo i w sposób przemyślany realizowane. Wiele wspólnot formacyjnych, kręgów edukacyjnych i grup samopomocy żyje pod „dachem” tej parafii. Nie byłoby to możliwe bez współpracy proboszcza i innych kapłanów z grupą wiernych świeckich współpracujących z nimi w ramach szeroko rozumianej działalności duszpasterskiej. Parafia zatrudnia także osoby świeckie, jednak większość zaangażowanych udziela się poza swoją pracą zawodową. W najbliższym czasie parafia otwiera, w budynkach po jednym z zakładów pracy, szkołę podstawową i gimnazjum. We wspomnianej wspólnocie parafialnej sala jest także wynajmowana różnym zakładom pracy i instytucjom na terenie miasta, co przynosi konkretne środki finansowe.
Czy sala parafialna jest czymś nowym?
Kiedy przyglądamy się parafiom w miasteczkach na terenie Polski, to wyraźnie możemy zauważyć, że w wielu z nich znajdują się lub znajdowały się kiedyś domy katolickie, które służyły licznym w tamtych czasach organizacjom kościelnym. Głównie Akacja Katolicka oraz stowarzyszenia młodzieży wykorzystywały te domu do swojej, jakże aktywnej wówczas działalności. Wiele z tych budynków posiadało sale z piękną sceną, z całym zapleczem służącym działalności społecznej i kulturalnej. Na tamte czasy były to naprawdę profesjonalne sale spotkań. Niektóre z tych budynków zostały zabrane Kościołowi w czasach komunizmu, kiedy rozwiązano katolickie organizacje. Część domów udało się odzyskać i po koniecznych remontach i renowacji służą po dziś dzień.
Te stare domy katolickie są dla nas pięknym świadectwem przeszłości. Przypominają nam, jak żywotne były wspólnoty parafialne w tamtych czasach. Te świadectwa z przeszłości są jednak także pewnym wyrzutem sumienia, prowokując do postawienia pytania: dlaczego dzisiaj takich pomieszczeń nie potrzebujemy?
To nie tylko sprawa funduszy
Zbudowanie i utrzymanie dużej sali parafialnej to poważne obciążenie budżetu wspólnoty. Zapewne nie każda parafia może sobie na to pozwolić. Małym wspólnotom wystarczą mniejsze salki, a w razie potrzeby zorganizowania spotkania w większej grupie, można wykorzystać pomieszczenia szkolne, gminne czy remizy Ochotniczej Straży Pożarnej. Większe parafie mogłyby pokusić się o budowę własnych centrów duszpasterskich lub o przebudowanie dawnych domów katechetycznych w taki sposób, by znalazła się tam też duża sala.
Ważną rolę w procesie powstawania takiego zaplecza duszpasterskiego odgrywa przede wszystkim wizja Kościoła, jaką posiada proboszcz. To on jest, w naszej polskiej rzeczywistości, tym, który inspiruje większość lub wszystkie inicjatywy podejmowane w parafii. Eklezjologia, którą nosi w swym umyśle i w sercu odgrywa tu, moim zdaniem, decydującą rolę. Parafia powinna być wspólnotą, w której człowiek doświadcza komunii z Bogiem oraz z bliźnimi, z siostrami i braćmi w Chrystusie. Nie można jej zredukować do „serwisu sakramentalnego”, który odbywa się tylko w przestrzeni świątyni.
Dziś wyraźnie dostrzegamy potrzebę przekładania wiary na kulturę, która inspirowana Ewangelią będzie czyniła świat bardziej Bożym i bardziej ludzkim. Duszpasterz winien zaszczepiać w wiernych pragnienie spotkania się także po liturgii, by budować relacje międzyludzkie we wspólnocie. To, co w udaje się w parafiach Europy zachodniej nie zawsze jest do zrealizowania u nas. Przykładem może być choćby kawiarenka parafialna, prowadzona każdej niedzieli po Mszach świętych przez przedstawicieli różnych grup duszpasterskich. Potrzeba nieraz wiele wysiłku i przekonywania ludzi, by zechcieli poświęcić choć chwilę po wspólnej modlitwie w kościele na spotkanie o charakterze bardziej towarzyskim ale przecież budującym wspólnotę. Pamiętam z doświadczeń mojej pracy duszpasterskiej w Wiedniu, że było to miejsce, gdzie wielokrotnie rozmawiałem z parafianami także na temat wygłoszonej homilii czy wspólnie przygotowanej i przeżytej Eucharystii.
Parafia, która czuje się wspólnotą, będzie dążyła do tego, by móc się spotkać i świętować także poza liturgią. Wyraźnie widać taką tendencję w wielu polskich parafiach. Choćby wpisujące się na trwałe w kalendarze parafii festyny, integrujące wiernych w różnym wieku, prezentujące grupy działające we wspólnocie, podejmujące nieraz ważne tematy społeczne, jak choćby problematykę bezpieczeństwa czy zdrowia. System polityczny i sytuacja społeczna w jakich żył Kościół w Polsce przez kilkadziesiąt lat minionego wieku zabiły niestety w wielu ludziach skutecznie taki obraz Kościoła. Trzeba wysiłku, by może niekoniecznie wracać do modeli sprzed lat, ale by budować wspólnotę Kościoła na miarę dnia dzisiejszego. Trzeba pokornego wsłuchiwania się w to, co Duch Święty podpowiada nam dzisiaj, w jaki sposób być tu i teraz Kościołem Jezusa Chrystusa. Potrzeba duszpasterzy i wiernych świeckich, którzy razem zechcą realizować wizję Kościoła wspólnoty, nakreśloną przez Sobór Watykański II.
Skomentuj artykuł