Z Bogiem w sercu
O losie rodziny rozstrzyga to, w jaki sposób małżonkowie i ich dzieci przeżywają więź z Bogiem.
Pierwszym złem, o jakim mówi Bóg na początku historii ludzkości, jest samotność człowieka, a pierwsze polecenie, jakie kieruje do kobiety i mężczyzny, brzmi: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się” (Rdz 1, 28). W Biblii płodność jest nierozerwalnie związana z miłością małżeńską. Bóg troszczy się o więź kobiety i mężczyzny. Powołuje ich do takiej miłości, dzięki której będą mogli cieszyć się małżeństwem i rodziną. Dzieje ludzkości zależą najbardziej od relacji kobieta – mężczyzna oraz od sytuacji rodziny.
Pewna młoda kobieta – żona i matka – opowiadała mi, że wiele znajomych pyta ją, jak to jest, że jej mąż odnosi się do niej z wyjątkową miłością, szacunkiem i czułością. Kobieta ta odpowiada: codziennie modlę się razem z mężem i dziećmi; to nam pomaga rozmawiać ze sobą językiem miłości. Gdy pytamy dzieci, na czym polega modlitwa, zwykle odpowiadają, że jest to rozmowa z Bogiem. Modlitwa jednak to coś więcej niż rozmowa. To nawet coś więcej niż wsłuchiwanie się w głos Boga i odpowiadanie na Jego wolę. To przede wszystkim spotkanie. To coś więcej niż wypowiadanie słów i przekazywanie treści. To bycie razem, bycie blisko! To cieszenie się sobą nawzajem i oddychanie miłością. Spotkanie z drugą osobą angażuje całego człowieka i zawsze go przemienia. Nie każde spotkanie jest modlitwą. Słowem tym określamy najbardziej niezwykłe spotkanie, do jakiego zdolny jest człowiek: spotkanie z Bogiem, który mnie w swej miłości wymarzył, rozumie mnie i nieodwołalnie kocha. Modlitwa to spotkanie z Tym, któremu ufam bardziej niż ludziom i samemu sobie.
Bóg, który jest miłością, jest spotkaniem, gdyż miłość nigdy nie jest samotna, nie zamyka się w sobie. Jezus często spotykał się z Ojcem na modlitwie, czasem trwał na niej przez całą noc. On uczy nas modlitwy, w której nazywamy Boga – Abba, czyli serdecznym Tatusiem. To Chrystus skierował do Boga Ojca najbardziej dramatyczną modlitwę w dziejach świata, gdy udał się do Ogrójca, by tam – opuszczony przez ludzi – spotkać się z Tym, który nigdy Go nie opuścił. Odtąd Ogród Oliwny to dla nas szkoła modlitwy. Czasem całymi latami zagłuszamy głos Boga w nas, głos Jego miłości i prawdy. Niekiedy zatrzymujemy się na dwóch pierwszych krokach modlitwy w Ogrójcu: na lęku i na wołaniu o wyzwolenie z kielicha goryczy. Modlić się to pójść dalej, aż do decyzji, by trwać w miłości i prawdzie nawet wtedy, gdy nasza droga okazuje się drogą krzyżową. Jeśli jesteśmy wierni Bogu, to nawet taka droga nie przestanie być drogą błogosławieństwa!
Naszym zadaniem jest spotykanie się z Bogiem na wzór Jezusa, by z ufnością postępować według Jego woli, którą objawił nam w czynach i słowach swego Syna i którą objawia nam w sumieniu oraz w codziennych wydarzeniach. Każde prawdziwe spotkanie z Bogiem przemienia nas, umacnia i… zaskakuje.
Pierwszym owocem żywej relacji z Bogiem jest właśnie zaskoczenie i niespodziewana radość. Spotkanie z Bogiem otwiera nam nowe horyzonty myślenia, pozwala w nowy sposób popatrzeć na własne życie, wycisza nas, dodaje siły, podpowiada dojrzalsze sposoby radzenia sobie z obowiązkami i trudnościami. Gdy spotykamy się z Bogiem, to zaczynamy inaczej, dojrzalej, spokojniej patrzeć na naszą codzienność. Upewniamy się wtedy o tym, że krzyże nie pochodzą od Boga, lecz są konsekwencją niedoskonałości naszej i naszych bliźnich. Bóg czyni nas zdolnymi do przezwyciężania krzyży. Na modlitwie stwierdzamy, że Bóg posłał swego Syna nie po to, by nasz krzyż był cięższy, lecz przeciwnie – po to, by nasza radość była większa. Na modlitwie stajemy się silniejsi, zdobywamy nową motywację i energię, uczymy się miłości i wytrwałości. W czasie modlitwy przekonujemy się, że Pan Bóg jest naszym niezawodnym, najlepszym przyjacielem, a my Jego ukochanymi dziećmi. Uświadamiamy sobie obecność Boga i Jego troskę o nas i o tych, których kochamy najbardziej. Modlitwa to zachwyt Bogiem, który kocha także wtedy, gdy nie jest kochany. To uzgadnianie z Bogiem wspólnych marzeń. A Bóg marzy o tym, byśmy dorastali do świętości i by rodzina, w której żyjemy, stawała się – z naszą pomocą – miejscem miłości, prawdy, radości i pokoju.
Czy pogłębiam swoje życie religijne, np. poprzez lekturę prasy i książek katolickich, by potem móc przybliżyć swoim dzieciom Boga?
Czy potrafię zawierzyć Bogu, zwłaszcza w momentach trudnych i chwilach utrapień? Czy uczę swoje dzieci takiego zawierzenia?
Skomentuj artykuł