"Co ma być, to będzie; jestem gotów odejść"

"Co ma być, to będzie; jestem gotów odejść"
(fot. sanderovski & linda / flickr.com)
Wunibald Müller / Wydawnictwo WAM

Lęk przed śmiercią ogarnął mnie, kiedy przy profilaktycznym badaniu zostało stwierdzone, że mój poziom PSA (Prostate Specific Antigen) jest silnie podwyższony i nie można u mnie wykluczyć raka prostaty. Początkowo zareagowałem dość spokojnie.

Po pierwsze wiedziałem, że nie oznacza to automatycznie, że mam raka. Po drugie, zawsze dotąd przyjmowałem postawę: "Co ma być, to będzie; jestem gotów odejść". Bardzo szybko jednak okazało się, że jest inaczej. Z siłą, jakiej dotychczas nie znałem, wytrysnął ze mnie lęk przed śmiercią, który wprawił mnie w panikę i wywołał głęboką depresję. Były takie okresy, że przeżywałem piekło. Po prostu bałem się tego, że mogę umrzeć, że muszę opuścić świat, ludzi, których kocham, pozostawić za sobą to, co jest mi bliskie.

Musiałem myśleć o ludziach, którzy będąc w moim wieku albo jeszcze młodsi, nagle umarli. I że 31 teraz to samo stanie się być może ze mną. Musiałem przyznać przed sobą, że boję się śmierci, i ta myśl, że może wkrótce będę musiał umrzeć, wtrąciła mnie w głęboki egzystencjalny kryzys. Starałem się z nim walczyć, jak tylko się dało, mówić sobie, że wcale tak nie musi być, że teraz trzeba po prostu krok za krokiem obserwować, jakie będą wyniki dalszych testów i badań, jakie ingerencje medyczne okażą się konieczne. Czasem mi się to udawało, czasem nie.

Wszystko we mnie broniło się przed tą możliwością. Nie chciałem jeszcze umierać. I było jeszcze coś, do czego niemal wstydzę się przyznać. Poczytywałem sobie prawie za krzywdę to, że być może już teraz muszę odejść. Tak jak gdybym był kimś szczególnym, kogo nie dotyczy to, co dotyczy każdego. Przy tym wiem oczywiście, że również mnie dotyczy to, co dotyczy każdego - a jednak, a jednak...

DEON.PL POLECA

Pisząc to, czuję jeszcze teraz udrękę związaną z tym doświadczeniem. W ciągu dni i tygodni wszystko się we mnie kotłowało, popadłem nagle w głęboki kryzys. Doznałem gwałtownego wstrząsu, który nie przeminął bez śladu. Czułem, jak po spotkaniu ze swoim lękiem przed śmiercią stałem się ogólnie bardziej trwożliwy, ostrożniej prowadziłem auto, unikałem wszystkiego, co mogłoby mnie wikłać w jakiekolwiek konflikty. Odczuwałem też wielką niepewność, czy to, co mówię albo piszę, ma jakiś sens i znaczenie. Do tego doszło poczucie wyobcowania wobec świata, otoczenia, w którym dotąd czułem się pewnie, bezpiecznie. Towarzyszyło temu wycofanie się w mój świat wewnętrzny, w moją głębię. To jedno sprawiało mi ulgę.

Nagi lęk przed śmiercią, "który kryje w sobie sfera nieświadomości", jest lękiem stanowiącym część tkanki naszego istnienia. Rodzi się on wcześnie w życiu przed rozwinięciem się ścisłego rozumienia pojęciowego. Jest on "strachem mrożącym krew w żyłach, niesamowitym, nieokreślonym, strachem, który istnieje przed językiem i obrazem i poza nimi" (Yalom, Psychoterapia..., s. 52), i jest trudny do wytrzymania.

Lęk egzystencjalny towarzyszy nam przez całe życie - przede wszystkim jednak wtedy, gdy konfrontujemy się z naszą skończonością i śmiercią. Lęk przed śmiercią zdaje się polegać dokładnie na tym, jak mówi Irvin D. Yalom (Psychoterapia..., s. 50), iż lękamy się, że przestaniemy być. Boimy się tego, że utracimy samych siebie i staniemy się niczym - uważa filozof Søren Kierkegaard. Jest to lęk przed nicością, różny od strachu, który jest strachem przed czymś. Dlatego staramy się szybko zamienić lęk ogólny w strach przed czymś. Strach "jest ulokowany w czasie i miejscu; a ponieważ jest ulokowany, można go tolerować, a nawet sobie z nim radzić (unikać budzącego lęk przedmiotu albo skonstruować pewien systematyczny plan walki z własnym lękiem); strach to prąd opływający powierzchnię - nie zagraża naszym podstawom" (Yalom, Psychoterapia..., s. 196).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Co ma być, to będzie; jestem gotów odejść"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.