Chyba żadna książka na świecie nie jest tak często czytana jak Biblia. Biblia jest księgą wszystkich ksiąg. Żydzi uważają księgi biblijne Starego Testamentu za słowo, które skierowano jedynie do nich. Chrześcijanie dzielą z Żydami Stary Testament. Dla nich rozbrzmiewa w nim słowo Boże, które ma wciąż moc obowiązującą. Jednakże chrześcijanie czytają również Nowy Testament, w którym zwracają się do nich czterej ewangeliści oraz autorzy licznych listów i innych pism. Dla nich Stary Testament osiągnął swoją pełnię w Jezusie Chrystusie.
To, co zapisano niegdyś, chrześcijanie w świetle Jezusa rozumieją w nowy sposób. O tym, jak chrześcijanie powinni czytać Stary Testament (czy też lepiej powiedzieć Pierwszy Testament, jak nazywali go wcześni ojcowie Kościoła), mówi Paweł Apostoł: "To zaś, co niegdyś zostało napisane, napisane zostało także dla naszego pouczenia, abyśmy dzięki cierpliwości i pociesze, jaką niosą Pisma, podtrzymywali nadzieję" (Rz 15, 4). Lektura Pisma świętego pozwala zatem zrozumieć, kim jest Bóg i kim jest człowiek, odkryć tajemnicę stworzenia i odnaleźć receptę na udane życie.
Chrześcijanie czytają Pismo, by pocieszyć serce w czasach niestabilnych, chwilach zamętu, porażki i mroku. To pocieszenie oznacza znalezienie trwałego fundamentu. To pocieszenie płynie z wierności, oznacza stałość. To pocieszenie oznacza też, że nie zostaniemy sami z naszymi pytaniami, bo Bóg jest z nami w naszych problemach. łaciński termin consolatio (pocieszenie) znaczy dosłownie: być z kimś samotnym. Każde słowo Pisma świętego chce obdarzyć nas nadzieją, abyśmy nią napełnieni i w wewnętrznej wolności żyli na tym świecie, z ufnością wyglądając Tego, który jako jedyny potrafi spełnić nasze nadzieje.
W Biblii odnajdziemy wiele tekstów poetyckich. Są w niej zawarte cudowne opowiadania, niezrównane poematy, pieśni, mity i bajki. Przez swoją bezpośredniość odzwierciedlają życie człowieka w jego relacji do Boga. Biblia jest jednak czymś więcej niż słowem ludzkim. Jest ona słowem Bożym. Jednak słowo Boże nie spada z nieba. Zostało napisane przez ludzi, którzy w literackiej szacie wyrazili swoje doświadczenie Boga. Poprzez to ludzkie słowo - jak wierzą chrześcijanie - przemawia sam Bóg. Ono głosi prawdę o tym, jak należy traktować człowieka, kim jest człowiek i kim jest Bóg, jak Bóg obchodzi się z człowiekiem.
Bóg zwrócił się do nas. Mamy Jego słowa zapisane w Starym i Nowym Testamencie. Te święte Pisma działają zbawiennie na nasze życie. Jednak wciąż spotykam ludzi, którzy boją się czytać Biblię. Ciągle natrafiają w niej na miejsca, gdzie mowa jest o piekle i potępieniu. Zamiast zadać sobie pytanie, jak właściwie należy rozumieć te fragmenty, skupiają się tak mocno na swoim lęku, że zaczynają być przekonani o swoim nieuchronnym potępieniu. Inni czytają Biblię, zakładając jednak okulary, przez które widzą w każdym jej słowie zarzut wobec siebie.
Kiedy czytamy Biblię w fałszywych okularach, studium Pisma nie będzie mogło być naszym przewodnikiem. Przeciwnie, zaczniemy wykorzystywać Biblię do tego, by szukać w niej usprawiedliwienia dla naszych nieprzepracowanych problemów. Będziemy nieustannie przytaczać cytaty, ale nie będzie w tym ducha Jezusa, lecz "biblijne" uzasadnienie naszej własnej ideologii.
Słowo Boże jest wrogiem twojej woli, gdy to ona ma być sprawcą twojego zbawienia. Tak długo, jak jesteś swoim własnym wrogiem, jest nim również Słowo Boże. Bądź swoim przyjacielem, a wówczas będziesz żył w harmonii ze Słowem. (Św. Augustyn)
Już przed 1600 laty św. Augustyn wskazał tymi słowami, jakie okulary powinniśmy założyć do czytania Biblii. Gdy słowo Biblii mnie irytuje, to zawsze znak, że patrzę na siebie i na Boga ze złej perspektywy. Złość jest jednak również wyzwaniem, by popracować nad moim sposobem postrzegania i przyjąć inny obraz siebie, proponowany mi przez Biblię.
Podczas rozmów słyszę ciągle, że Biblia jest dla ludzi trudnym wyzwaniem. Próbują ją czytać, ale jej nie rozumieją. Jest dla nich obcym światem. Potrzebują instrukcji, jak się z Biblią obchodzić. Pomocny może się okazać kompetentny interpretator. Jednak czytelnik Biblii nie powinien bezkrytycznie powtarzać opinii innych komentatorów. Powinien mierzyć się z tekstami samodzielnie. Chodzi o to, by powiązać tekst z własnym życiem.
Co mówi ten tekst do mnie w mojej konkretnej sytuacji życiowej? Czy znajduję odpowiedź na pytania, które mnie w tym momencie nurtują?
Właśnie do takiej postawy prowokuje nas Jezus w wielu swoich przypowieściach. Prowokuje nas do tego, żebyśmy wnikliwie przyjrzeli się temu, o co tak naprawdę chodzi w naszym życiu oraz czy nasz obraz Boga nie jest zbyt wąski. Gdy słowa Jezusa mnie irytują, mogę się zapytać, jaki przyjąłem wzorzec życia albo o jakich zranieniach z dzieciństwa one mi przypominają, lub też jakie budzą we mnie złowrogie obrazy Boga. Złość staje się wówczas okazją do ponownego przemyślenia obrazu samego siebie i obrazu Boga. Zrozumieć słowo Boże oznacza: na nowo zrozumieć samego siebie, a zarazem: zostać własnym przyjacielem. Gdy z życzliwością traktuję samego siebie, wtedy również słowo Boże jest moim przyjacielem. Działa to też w drugą stronę: słowo Boże zaprasza mnie do tego, by dobrze traktować samego siebie, zostać swoim własnym przyjacielem. Wówczas zacznę żyć w harmonii ze słowem Bożym, sobą samym i Bogiem.
Po przeciwnej stronie obozu "fundamentalistycznych" odbiorców Biblii, którzy wykorzystują ją jako broń, znajdują się "liberalni" czytelnicy, którzy niepasujące im fragmenty najchętniej by wykreślili. Ostatecznie więc stawiają się ponad Biblią i nie są gotowi do tego, by pozwolić się jej zakwestionować. Gdy tekst biblijny rani mnie lub złości, należałoby zbadać dokładnie, jakich zranień dotyka. W ten sposób tekst biblijny może stanowić dla mnie zaproszenie do przyjrzenia się dawnym zranieniom i uleczenia ich. Jeżeli ich nie zanurzę w zbawczej miłości Bożej, będą mi zakłócały właściwe brzmienie słowa Bożego zawartego w Biblii. Będę ignorował teksty biblijne, uznając je za nieadekwatne do współczesnych czasów. Jednak takie postrzeganie Biblii wiedzie na manowce, na pewno nie zbawia i nie wyzwala.
We wczytywaniu się w Biblię nie chodzi o to, aby dokładnie zbadać zamysł przyświecający ówczesnemu autorowi ani odkryć stojącą za tekstem teologię. Papież Grzegorz Wielki uważał, że w słowie Bożym powinniśmy odnaleźć serce Boga. Zatem w lekturze Biblii zawsze chodzi o spotkanie Bożego serca i spotkanie w Bogu na nowo siebie samego. Czytanie Biblii jest zawsze podmiotowe. Moje konkretne życie prowadzi dialog ze słowem, które czytam. Moje życie wyjaśnia Pismo i Pismo wyjaśnia moje życie. Kiedy rozumiem tekst, rozumiem lepiej siebie samego. Gdy czytam Biblię, pytam się ciągle:
- Co w tej właśnie chwili Bóg chce mi powiedzieć przez to słowo?
- Jakie budzą się we mnie obrazy? Jakie przychodzą mi na myśl skojarzenia?
- Co jest dla mnie impulsem na dziś?
Skomentuj artykuł