Zadziwiająca jest ta książka! Gdy zacząłem ją czytać, w Londynie trwały letnie igrzyska olimpijskie; to właśnie z nimi skojarzyła mi się okładka omawianej przeze mnie pozycji.
Dwie skrzyżowane ze sobą szpady nieodparcie nasunęły mi sportowe skojarzenia. Tak, w świecie trwa dziś pojedynek między wiarą a niewiarą, między ludźmi wierzącymi a ateistami! "Katolicki pomocnik towarzyski. Czyli jak pojedynkować się z ateistą?" autorstwa Sławomira Zatwardnickiego, redaktora portalu Opoka, publicysty "Homo Dei" i "Przeglądu Powszechnego" jest w tej walce bardzo pomocną bronią.
Na początku muszę jednak przyznać, iż książka jest dość trudna w lekturze - w takim sensie, że nie jest odpowiednia na podróż np. pociągiem czy autobusem. To jedna z tych pozycji, która wymaga od czytelnika maksymalnego skupienia i skoncentrowania na prezentowanych treściach. Z drugiej jednak strony, nie jest to też sążnisty elaborat akademicki, niech więc porzucą swoje obawy ci, którzy na przykład w tym momencie zrezygnowali z lektury! Autor przytacza wiele przykładów z życia codziennego tak, aby ułatwić czytelnikowi, niezależnie od stopnia jego wykształcenia, zrozumienie poruszanych problemów. Na jakość lektury wpływ mają także ciekawe, intrygujące wprowadzenia do kolejnych rozdziałów, jak i jedno- czy dwuzdaniowe puenty zgrabnie podsumowujące całość.
Według mnie, autor dokonał bardzo trafnego wyboru poruszanych przez siebie kwestii. Są to problemy, które w istocie najczęściej pojawiają się podczas rodzinnych czy towarzyskich spotkań. Ja sam, czytając "Katolicki pomocnik towarzyski", jego każdy następny rozdział, miałem wrażenie, że sam bym zapytał o takie właśnie kwestie (będąc ateistą lub osobą poszukującą Boga). Świadczy to z pewnością o dużej intuicji i doświadczeniu eklezjalnym śląskiego publicysty.
Autor wykonał ogrom pracy. Imponująca jest bibliografia, która liczy aż 22 strony! Dobrym pomysłem są tagi (nigdy nie spotkałem się z pozycją, która z nich korzysta; myślałem, że są one typowe głównie dla internetowych witryn!), umieszczane na końcu każdego rozdziału (można dzięki nim szybko wrócić do interesującego nas zagadnienia - także dzięki indeksowi tagów, umieszczonemu na końcu opracowania). Oprócz tego, na marginesach wypisano najważniejsze pojęcia, co również uważam za dobry pomysł. Po każdym rozdziale czytelnik znajdzie wreszcie moduł pod nazwą: "Więcej w temacie", czyli odsyłacze do literatury głębiej omawiającej dane zagadnienie. Doprawdy, komu mało argumentów Zatwardnickiego, może zaszyć się w bibliotece i czytać, czytać, czytać…
Lektura kolejnych stronic pozwala ponadto stwierdzić, że cechą autora jest ogromna erudycja i oczytanie. To imponujące, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę stosunkowo młody wiek autora. Uznanie budzi także styl, którym się posługuje: stara się on niejako wczuć w sposób myślenia ateistów czy agnostyków, stara się rozważyć ich argumenty - to świadczy o jego uczciwości intelektualnej. Dodajmy do tego jeszcze duże poczucie humoru, sarkazm i ironię, którymi Zatwardnicki "przyprawia" całą "potrawę". Palce lizać!
"Katolicki przewodnik towarzyski" to świetna lektura na rozpoczynający się niebawem w Kościele powszechnym Rok Wiary, w czasie którego jako katolicy powinniśmy częściej zastanawiać się nad tym, w co i dlaczego wierzymy. Ja czytałbym ją łącznie z Katechizmem Kościoła Katolickiego i nauczaniem papieży (oczywiście, z zachowaniem odpowiednich proporcji!).
Warto jednak mieć ten "Pomocnik…" pod ręką - to apologetyka w najczystszej postaci połączona z podstawowym kursem teologii, eklezjologii, historii Kościoła, biblistyki i innych kościelnych dziedzin. Wiara rozumna, poparta argumentami, racjonalna - taki był najwyraźniej był cel autora i można powiedzieć, że udało mu się go osiągnąć.
Skomentuj artykuł