Chcesz być męski? Spróbuj tego sposobu
Istnieje pewna niedoceniana rola, poprzez którą mężczyzna może realizować swoją męskość. Jeśli dobrze rozłoży w niej akcenty – będzie „płonął”, jeśli źle – odwrotnie, wypali się. O jakiej roli mowa?
Do samplera podchodzi postać w szarym habicie. Słyszymy odgłos skreczowania płytą, kojący śpiew „O Christe Domine Jesu”, montaż przyśpiesza i widzimy... zakonników wykonujących agresywne wsady do kosza. Tak poznałem franciszkanów odnowy – braci z jednej z najmłodszych wspólnot zakonnych na świecie, którzy niosą pomoc m.in. narkomanom, prostytutkom, walczą o dzieci zagrożone aborcją. Upominają się o ludzi, o których zapomniał świat. Przyznam, że gdy zobaczyłem wspomniane „koszykarskie” wideo, myślałem, że występują w nim przebrani za braci aktorzy. Ale to naprawdę byli franciszkanie. Potem obejrzałem dokument „Outcasts – Szare Anioły” ukazujący życie ludzi, dla których zakonnicy są oparciem i nadzieją: sparaliżowanej w wyniku postrzału kobiety, dzieci z niebezpiecznej miejscowości w Irlandii czy osobę zaburzoną psychicznie. Zobaczyłem facetów, którzy łączą wrażliwość i męską energię.
Męskość to miłość bezinteresowna
Kiedy słyszysz hasło „męski mężczyzna”, to kto przychodzi Ci na myśl: wierny mąż i dobry ojciec, podróżnik w typie Indiany Jonesa, sprawczy szef firmy? A gość rozdający jedzenie osobom bezdomnym? Uważam, że męskość można realizować poprzez opiekę i wspieranie innych, niezależnie od tego, czy będzie to praca z osobami uzależnionymi, czy pielęgnowanie obłożnie chorych, czy duchowa adopcja dzieci. Jednocześnie, choć zazwyczaj czujemy szacunek wobec takich ludzi, to sami wolelibyśmy bardziej pójść w ślady Indiany Jonesa niż kardynała Krajewskiego. Choć np. ewangelizacja więźniów wymaga odwagi i mądrości, a opiekowanie się tzw. trudną młodzieżą może być formą ojcostwa, często pomaganie nie wydaje nam się tak atrakcyjne jak inne męskie role. Ciekawe, że w granym w kinach w końcówce tego roku filmie „Last Christmas” pierwszy szereg wolontariuszy wypełniają mężczyźni.
Wydaje mi się, że na fakt, iż my, faceci, często stronimy od bycia oparciem dla potrzebujących, wpływają dwie rzeczy. Pierwszą jest socjalizacja. Otoczenie społeczne nie przygotowuje chłopców do roli opiekunów, wyłączywszy rolę ojca jako opiekuna. W dodatku nie rozwijamy się w taki sam sposób jak dziewczynki, czyli poprzez wchodzenie z innymi ludźmi w relacje (rozmowy, dzielenie się emocjami itp.) – a zbudowanie relacji jest kluczowe w pełnieniu zadań lub wykonywaniu zawodów pomocowych. Nieprzypadkowo korytarze wydziałów psychologicznych i pedagogicznych zapełniają w większości kobiety. Drugi powód, dla którego nie udzielamy się na rzecz bliźnich, to coś, z czym nie tylko faceci mają problem. Opatrywanie ran chorych osób w hospicjum, towarzyszenie ludziom wychodzącym z alkoholizmu, dźwiganie paczek z darami – motorem napędowym wszystkich tych zajęć jest miłość bezinteresowna. To nie jest tak, że włożysz w nie wysiłek, a w zamian zarobisz niezłe pieniądze lub spędzisz miło wieczór. Poświęcenie się bez żadnego osobistego interesu testuje nasze ego i jeśli nie jesteśmy gotowi na obumieranie w miłości, nie zaangażujemy się.
Jednak w mężczyznach może odzywać się też pewna trafna intuicja, która sprawia, że od pomagania chcemy trzymać się z daleka. Pełnienie JEDYNIE, GŁÓWNIE roli opiekuna, przejęcie – patrząc szerzej na wyraz „opieka” – tradycyjnie kobiecych ról, jak np. zajmowanie się domem, nie leży w naturze mężczyzny. Jeśli większość jego czasu zapełni tylko troska o innych i kontaktowanie się wyłącznie z „miękką” częścią jego serca, to sczeźnie jako facet. Tu dochodzimy do tego, co jest po spójniku „ale” w zdaniu mówiącym o tym, że męskość można realizować poprzez opiekuńczość. Bo jest jakieś „ale”.
Pokaż pazur
Był późny, listopadowy wieczór. Wrócił właśnie od ojca. „Staruszek bardzo się postarzał od śmierci matki” – pomyślał. Jego ojciec od lat zmagał się z nogami, ale teraz nie miał już nikogo do pomocy i dosłownie gasł w oczach, więc co parę dni wpadał do niego z zakupami, pomagał mu się umyć, wynosił śmieci. W zlewie w domu chwiała się wieżyczka brudnych talerzy. „Świetnie” – pomyślał gorzko. Raz zmywał on, raz żona; tak samo z odkurzaniem, praniem i wypadami do Lidla po jedzenie. Zakasał rękawy, nalał na gąbkę płyn do mycia naczyń i spojrzał mimochodem na zepsute gniazdko, który to widok wzbudził w nim poczucie winy. Nie był złotą rączką, tak jak mężczyźni w jego rodzinie do różnych napraw zawsze wzywał fachowców, z którego to zresztą powodu żona wierciła mu dziurę w brzuchu. „Nie rozumiem, przecież pomagam jej w domu. Po całym dniu w korpo to chyba wystarczająco dużo”. Ból w plecach od parogodzinnego siedzenia za biurkiem przypomniał mu o tym, że warto byłoby wreszcie wziąć się za jakiś sport. Zwłaszcza że wykonuje pracę umysłową – przydałoby się trochę przewietrzyć głowę. Albo pojechać samotnie pod namiot. W ogóle wreszcie zrobić coś dla siebie. Kończył się kolejny dzień, w którym ogarnął dużo dobrych rzeczy, ale on – tak jak już od dłuższego czasu – czuł, że zaraz pęknie...
W historii mężczyzny, który wszedł w rolę opiekuna, jest ukryta pewna prawda o nas: wrażliwa część męskiego serca musi być zrównoważona męską siłą. To może być uprawianie boksu, spędzanie sobotnich popołudni w garażu, wypady pod żagle z kolegami czy remontowanie domu. Chodzi o te zajęcia, które ładują naszą „męską baterię”. Samo dbanie o innych nie wystarczy, bo w pewnym momencie poczujemy się źle, jak wykastrowani. I słusznie, gdyż czysta opiekuńczość to rewir matek, a nie ojców. Potrzebujemy stałego dopływu męskich aktywności i rośniemy, kiedy zaspokoimy ten głód.
Co ciekawe, potrzebują go też nasze partnerki. Badanie „Równość, prace domowe i częstotliwość stosunków seksualnych w małżeństwie” z lat 90. pokazało, że amerykańskie małżeństwa, w których dominował tradycyjny podział zadań, jeśli chodzi o zajmowanie się domem, częściej spotykały się w łóżku. Jednocześnie pary, w których mężczyźni wykonywali typowo kobiece prace domowe, uprawiały mniej seksu. Polskie kobiety na terapii zgłaszają jako problem to, że partnerzy przejmują w domu ich role, z kolei pracujący z mężczyznami Jacek Masłowski przytacza wynik badania, które wykonała wśród studentek pewna doktor socjologii – chodziło o wybór najbardziej atrakcyjnego mężczyzny spośród osób przedstawionych na zdjęciach. Okazało się, że wygrał strażak wynoszący z lasu rannego misia koalę, co prezes Fundacji Masculinum uznał (w książce „Czasem czuły, czasem barbarzyńca”) za złoty środek: połączenia wrażliwości i siły.
Nie chcę przez to powiedzieć: „pomagaj, ale pokaż też pazur, to zdobędziesz kobietę”. Po prostu same kobiety wysyłają komunikat, że troszczenie się o innych, które idzie w parze z męską siłą, jest dla nich pociągające. Ale nie odosobniona wrażliwość. Któregoś dnia szedłem przez miejski park. Nagle zobaczyłem płaczącego małego chłopca, mężczyznę, który otrzepywał mu kolano i stojącą obok hulajnogę. „Pewnie przed chwilą się przewrócił” – pomyślałem. Dziecko było zniechęcone. Jednak jego opiekun posadził go na przedzie hulajnogi, powiedział coś w stylu „trzymaj”, oddając mu kierownicę, a sam stanął za jego plecami, i razem zjechali w dół asfaltowej alei. Tamten mężczyzna pokazał, czym jest ojcostwo i męska energia, ale nie po to, by otoczył go wianuszek adoratorek, ale dlatego, że dziecko tego potrzebowało. Takie myślenie, że angażuję się w pomoc po to, by zapunktować u płci przeciwnej, byłoby zresztą niebezpieczne. Podobnie jak i inne zagrożenia: chełpienie się w sercu z tego powodu lub bazowanie wyłącznie na własnych siłach. Myślę, że zdolność wspierania innych musi być łaską i pochodzić od Boga, jeśli ma to być miłość bezinteresowna.
Slam dunki i Maryja
W jaki sposób można osiągnąć równowagę pomiędzy byciem lwem i barankiem? Jeśli dominuje u Ciebie wrażliwość, podciągnij trochę siłę, a jeśli idziesz przez życie jak burza, podciągnij empatię. Pomyśl o realnej zmianie, jaką jesteś w stanie wprowadzić. Jaka typowo męska aktywność Cię pociąga? Jaki w związku z tym drobny krok możesz wykonać? Zacznij od czegoś małego: zakupu sportowego obuwia, poszukania w internecie miejsca na biwak, dotarcia do facetów, którzy już robią to, czego sam chciałbyś spróbować. Z kolei Ty, Samcu Alfa, rozejrzyj się, komu mógłbyś ofiarować swoją siłę fizyczną i psychiczną. O kogo chciałbyś zawalczyć? Jakie grupy dla ubogich, samotnych lub starszych osób działają przy kościele, do którego chodzisz na Mszę? A może chciałbyś wesprzeć innych mężczyzn – stanąć na czele męskiej grupy? Co dobrego moglibyście zrobić i komu pomóc, gdyby do tego doszło? Ważne, żeby ani lew, ani baranek nie popadali ze skrajności w skrajność, bo wtedy skala zmian ich przytłoczy/zniechęci.
Ile razy odpalałem nagranie franciszkanów na YouTube, tyle razy czułem ożywienie w momencie, gdy na klasztornym wirydarzu jeden z braci wykonuje mocnego slam dunka, a obok tablicy do kosza widać figurkę Maryi – poruszał mnie kontrast między męską siłą a kobiecą delikatnością. Ale wideo pełne fajnej muzyki i głośnego rozbijania się na parkiecie powstało tylko w tym celu, by zakonnicy mogli opowiedzieć światu o cierpiących ludziach, którym pomagają. Mężczyzna poprzez pełnienie roli opiekuna drugiego człowieka może się spełniać, a nawet stać się „męskim mężczyzną”, o ile nie zaniedba szorstkiej części swojego serca. Ostatecznie jednak musi pamiętać o tym, że ta rola nie jest stworzona dla niego samego, ale dla innych, a samorealizacja jest w tym przypadku przyjemnym „efektem ubocznym”.
Skomentuj artykuł